Gorączka poEssenowa trwa. W sklepach pojawiają się nowości, na spotkaniach gracze biją się o miejsca przy stołach. A ja mam zamiar dzisiaj opisać dla Was grę która wyszła na początku tego roku. Nie było o niej głośno (chociaż jej autor jest znany) chyba, że mieszkacie we Frankfurcie nad Menem. Proponuję Wam dzisiaj grę Burger, Baumeister & Co (Mieszczanin, Budowniczy i Spółka), a czy ten burger jest wystarczająco zjadliwy, żeby przebić się przez nowości po targach Spiel?
Odrobina historii
XIX wiek to czas sukcesu ekonomicznego klasy średniej. Wzrost świadomości kulturalnej i politycznej mieszczaństwa. W wielu miastach Europy zaczęły powstawać tzw „Saalbau” – miejsca dla mieszczaństwa do spotkań kulturalnych, politycznych i handlowych. Frankfurt nad Menem był jednym z miast, które wspierało pomysł wznoszenia Saalbau. 12 stycznia 1859 utworzono „Tymczasowy Komitet ds. stworzenia Spółki Saalbau”. 2009 rok to 150-lecie wzniesienia pierwszego takiego budynku. Władze Frankfurtu postanowiły uczcić tę rocznicę tworząc grę planszową, tym bardziej, że obecnie każdego roku ponad 2 miliony obywateli odwiedza 25 „saalbauten”. Zbiegiem okoliczności jeden z bardziej znanych autorów gier mieszka właśnie we Frankfurcie i podjął się stworzenia takiej gry – tą osobą jest Michael Schacht.
Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom…
W grze Burger, Baumeister & Co gracze wcielają się w mieszkańców miasta z tamtego okresu i będą starać się zmienić Frankfurt nad Menem w centrum kulturalne i przemysłowe budując domy, wille oraz parki, a wszystko to pod okiem czujnego burmistrza. Gracz, który zbierze najwięcej punktów sławy zostanie zwycięzcą.
Gra jest w zasadzie niewielka – trochę żetonów, dwie niewielkie plansze, trochę znaczników i tyle. Nie jest to głęboka gra strategiczna, worker placement ani nic wyszukanego, bo z założenia taka nie miała być. Proste reguły, które umożliwiają zabawę w rodzinnym gronie – ale wyskoczyłem trochę za bardzo w przyszłość, przecież dopiero zaczynamy budować te domy.
Fundamenty, czyli mechanika
Esencją gry są dwie plansze – na jednej znajdziemy Frankfurt podzielony na 15 dzielnic w 5 kolorach. Praktycznie każda dzielnica, jeżeli w niej wybudujemy budynek da nam 2 punkty sławy, albo 1 monetę. Niektóre z miejsc na planszy pozwalają na wybudowanie wspaniałego projektu, ale o tym za chwilę.
Cała gra przebiega bardzo prosto. Na początku każdy z graczy losuje trzy żetony budynków z woreczka – mogą znajdować się na nich wspomniane przeze mnie wcześniej wille, domy oraz parki. W swojej turze należy jeden z nich wyłożyć (wybudować) na planszę w wybranej dzielnicy. Musimy przy tym trzymać się tylko kolorów – czerwone żetony do czerwonej części miasta itd. Za wybudowanie takiego budynku dostajemy ilość punktów przypisaną do tej budowli – 2 albo 3. Dodatkowo jeżeli wystawimy nasze wille, domy czy parki na sekcji gdzie jest symbol pieniądza – dostaniemy oczywiście jedną monetę. Jeżeli wystawimy na polu z 2 punktami zwycięstwa to o dziwo (!) dostaniemy dodatkowo dwa punkty zwycięstwa. Niektóre pola na planszy nie dadzą nam żadnych dodatkowych korzyści – będą przez graczy zabudowywane raczej na samym końcu. Więc w czym wielka filozofia? To jeszcze nie wszystko. Porządny architekt planując zabudowę musi zwrócić uwagę na otoczenie. Nie inaczej jest tutaj. Budując np: willę w dzielnicy, oprócz punktów za nią, dostajemy też punkty za pozostałe wille w danej dzielnicy. To samo tyczy się też oczywiście domów i ogrodów.
Dla podgrzania rywalizacji, gracze w każdej turze mają możliwość ukończenia wspaniałego projektu. Każda dzielnica posiada jeden taki projekt do wybudowania. Są to kosztowne budowle więc będziemy do tego potrzebowali pieniędzy (które przypominam zdobywamy budując „zwyczajne” budynki na planszy). Po wyłożeniu żetonu w dzielnicy, jeżeli jest jeszcze taka możliwość możemy wydać zarobione wcześniej pieniądze na zbudowanie „Saalbau”. Niektóre z nich dadzą nam po prostu 4 punkty, a inne podwoją ilość punktów sławy zarobionych w tej turze. Dzięki tym drugim w czasie jednej tury można naprawdę podskoczyć w „rankingach” popularności Frankfurtu, niestety możemy ukończyć tylko 3 Saalbau.
Koniec naszej tury to dociągnięcie żetonu. Nie robimy tego losowo. Dostępne budynki do wybudowania wyłożone są na okrągłej planszy ofert. Po tej planszy dookoła wędruje pionek burmistrza nadzorując plany zabudowy miasta. Z pola przy którym stoi burmistrz możemy wziąć żeton budynku za darmo. Za każdy inny budynek przyjdzie nam zapłacić jedną lub dwie monety (w zależności od miejsca, z którego budynek weźmiemy).
To wszystko – w powyższej sekcji opisałem wszystkie zasady gry. Po jej przeczytaniu możecie usiąść do planszy i zagrać w Burger, Baumeister & Co.
Jak wspaniały jest ten projekt?
Prostota zasad to był od zawsze znak rozpoznawczy Michaela Schachta. Nie znaczy to, że sama rozgrywka jest prosta. Oczywiście nie ma co oczekiwać ciężkiej euro-gry o budowaniu miasta na miarę Caylusa czy nawet Filarów Ziemi. Mimo wszystko podczas gry przed graczami będą stawiane non-stop wybory – czy chcę wybudować ten sam budynek co gracz przede mną, samemu zarabiając dodatkowe punkty jednocześnie umożliwiając pozostałym uczestnikom rozgrywki zarobienie jeszcze więcej. A może specjalnie komuś zablokować miejsce do budowania innym budynkiem. Czy wstrzymać się jeszcze z ukończeniem wspaniałego projektu ryzykując, że ktoś nas uprzedzi? Zwlekając i kładąc kilka takich samych żetonów w jednej dzielnicy zarobimy więcej, ale przecież inni gracze nie będą stać i patrzeć jak zyskujemy sławę i będą starali się wykorzystać nasze ruchy przeciw nam. Wybory ułatwia nam chociaż to, że nie licząc 3 żetonów, które ciągniemy na początku, widzimy wszystko co w czasie gry potem wybierają nasi przeciwnicy. Żetony jednak są przed nami ukryte, musimy mieć więc całkiem niezłą pamięć.
W zależności od ilości współgraczy rozgrywka wygląda trochę inaczej. Na 4 graczy nie ma co zwlekać ze wspaniałymi projektami. Jeżeli się nie pośpieszymy ktoś inny może nas uprzedzić i wykorzystać skrzętnie przygotowywaną dzielnicę do punktowania. Jest troszeczkę więcej chaosu o ile nie będziemy pamiętać wszystkiego co biorą inni gracze (co jest może nie tyle niemożliwe, ale bardzo trudne). Na dwóch graczy, mamy większe panowanie nad grą i możemy lepiej planować, a także musimy mniej pamiętać.
Ocena tej gry nie przychodzi mi łatwo. Zdaję sobie sprawę, że gra była przygotowywana w celu promocji miasta. W porównaniu do dwóch innych gier Michaela Schachta z tego roku Valdory i Die Goldene Stadt, gra wypada blado. Ale nie miała z nimi rywalizować. Rozgrywka jest bardzo przyjemna – przy dosłownie kilku zasadach mamy duże możliwości kombinowania i optymalizacji. Szczególnie przypadła mi do gustu gra dwuosobowa.
Nie napisałem nic o wykonaniu bo tak naprawdę nie ma za wiele o czym pisać. Gra jest na typowym dla naszych zachodnich sąsiadów, porządnym poziomie wykonania. Tekturowe żetony są grube, plansza jest wyraźna i nic nie przeszkadza w rozgrywce. Drewniane pionki wyglądają interesująco. Drażni mnie trochę dobór kolorów – wszystko wygląda przez to trochę mhm „buro”.
Jako promocja miasta, szczególnie wśród niewyedukowanych planszówkowo rodzin, gra się sprawdzi. Patrząc na grę z punktu widzenia trochę bardziej obeznanego gracza, gra jest niezłym średniakiem. Tylko tyle i aż tyle.
Zalety
- niewielka, sprawnie działająca gra
- prostota zasad, ale dająca trochę wyborów
- ciekawe tło historyczne
Wady
- wykonanie
- losowość – niekiedy żetony budynków po prostu nam nie będą podchodzić
- pomimo ciekawego tła historycznego sucha – jak to często bywa u Schachta
- suma sumarum to nic nowatorskiego
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
Dziękujemy dystrybutorowi – firmie G3 – za przekazanie gry do recenzji.
Filippos (3/5) Lubię gry Schachta ale ta nie przypadła mi do gustu. Jeśli chodzi o prostotę zasad i poziom losowości to faktycznie spełnia kryteria lekkiej gry promocyjnej dla niedzielnych planszowiczów, natomiast jest w tradycyjny dla Schachta sposób całkowicie sucha i odarta z klimatu, a to już do tytułu promującego miasto nie pasuje. Grałem raz, w trzy osoby i miałem to niefajne poczucie że gra gra we mnie, a jednocześnie nie czuję żadnego klimatu i patrzę na brzydkie grafiki. Może faktycznie na dwie osoby jest lepiej, gra działa i przebiega bardzo płynnie, ale dla trzech lub czterech graczy jest mnóstwo lepszych gier, także lekkich jak Burger&Baumaister. Reasumując – ten burger jest suchy i raczej ciężkostrawny – odradzam;)
A ja bardzo polubiłam tę grę. Może dlatego właśnie, że z yoszem przegraliśmy kilka partii dwuosobowych i faktycznie, na dwie osoby lepiej chodzi? Jest lekka, przyjemna, ale też trochę można pokombinować. Szczególnie podoba mi się w niej kombinowanie, jak skorzystać na tym co inni gracze zrobili i jak nie dać im skorzystać na moich ruchach ;)
Nie widzę ocen autora…
Gra wygląda zdecydowanie tak sobie – nie ciągnie mnie do niej.
już powinieneś widzieć – jakieś czary (mi pod IE też się nie wyświetliło)
Jeśli gra jest jeszcze słabsza od nudnego jak flaki z olejem Złotego Miasta to szkoda nawet tej burej tektury. apropos, jeśli „bury” to sposób na określenie kolorów także na przedostatnim zdjęciu to yosz powinien wybrać się do okulisty ;)
przedostatnie zdjęcie jest potraktowane chyba photoshopem. Pierwsze zdjęcie oddaje kolory idealnie
Mieszczanin i budowniczy.
Burmistrz to po niemiecku Bürgermeister
Słowo podobne ale nie to samo.
pozdro
poprawiłem, dziękuję
Mam taką techniczną prośbę zupełnie nie związaną z recenzją tej gry tylko recenzjami ogólnie. W bazie Gamesfanatic jest masa recenzji (w tej chwili 345), ale dostać się do nich niezwykle trudno. Nie dałby się zrobić jakiegoś spisu w iejnym miejscu, żeby każdy chętny mógł sobie kliknąć?
@Neurocide Problem jest zgłoszony jakiś czas temu… na pewno będzie taka lista, ale prosimy o jeszcze trochę cierpliwości ;)
jedno duże meh – jeśli chodzi o samą grę oczywiście…