Pomysłów na grę opartą na rysowaniu haseł jest mnóstwo. W ogromnej większości są to wariacje na temat kalamburów, gdy mamy narysować obrazek na podstawie opisu słownego czy przekazywanego gestami. Jest jednak grupa gier, gdzie rysujemy ilustracje określonych haseł. Kilka lat temu zachwycałem się (i w tym zachwycie pozostaję) Pictomanią. Opis gry Pic na wodę natychmiast przywołał pozytywne skojarzenia i po prostu musiałem o tej grze dowiedzieć się więcej.
W grze jesteśmy malarzami, którzy przygotowują dzieła na zadany temat. Mechanizm generowania tematów jest prosty i skuteczny – jedna karta zawiera kolorowe tematy, a rewers drugiej karty wyznacza kolor, czyli leitmotiv wystawy.
Oryginalny pomysł, aby zróżnicować zadania graczy od razu mnie zaintrygował. Otóż gracze są albo artystami, którzy starają się rysować na temat, ale oryginalnie. Drugą, mniejszą grupę stanowią fałszerze, których zadaniem jest rysowanie obrazów właśnie takich jak inni artyści.
I tu wychodzi szydło z worka, że mimo pozorów nie jest to gra o rysowaniu – wszak grafiki mają być li tylko rozpoznawalne. Nawet zdarza się, że mają podpisy, aby nie wykluczać z rozgrywki osób kompletnie bez talentów rysunkowych (ja…). Jest to gra w swoiste skojarzenia. Coś na kształt telewizyjnej familiady. Co większości artystów skojarzy się z danym tematem? Cóż zatem należy narysować, aby jeszcze spełniało warunki zadania, ale dawało szansę na punkty – tutaj oczywistą oczywistość wspomnę, iż artysta dostaje punkt w sytuacji, gdy nikt inny podobnego rysunku nie przedstawi. Odwrotnie kombinuję fałszerz. Szuka popularnych skojarzeń i takie obrazy proponuje.
Oczywiście w miarę grania w podobnym gronie zdarzają się akcje przypominające znaną piosenkę kabaretu OT.TO „On wie, że wiem. Ja wiem, że on wie. On wie, że ja wiem, że on wie.” i można zapunktować w zaskakujący sposób.
Po co rysować?
I w tym miejscu pojawia się odpowiedź, wyjaśnienie na niezadane jeszcze pytanie. Otóż każda z testowych rozgrywek kończyła się stwierdzeniem – dziwna ta gra.
A czemu dziwna? Ano chyba właśnie dlatego, że zmusza graczy do rysowania, gdy wcale nie jest ono potrzebne do uzyskania zamierzonego efektu.
Większość moich znajomych rysuje słabo (i od razu mi lepiej…). Zresztą ograniczony czas rundy nie pomaga utalentowanym grafikom. Po co zatem rysować, bazgrać właściwie, skoro idea zawiera się w znalezieniu kilku propozycji, których spodziewamy się nie znaleźć u nikogo innego (jako artyści), albo a rebours próbujemy odgadnąć skojarzenia innych osób.
Być może samo spisywanie haseł, znacznie bardziej uczciwe, zmniejszyłoby ten powszechny efekt dziwności gry.
Dobór ekipy
Tego typu gra ma ogromną podatność na skład ekipy. Jeden erudyta, młodsze dziecko, osoba mniej zgrana z resztą grających może mieć potężny handicap albo niemal brak szans na punktowanie. Wszak chodzi o to by móc zaproponować coś oryginalnego albo wiedzieć, domyśleć się co napiszą (narysują) inni. Trzy hasła w rundzie powinny niwelować losowość. W praktyce jest ona w cieniu osobistych możliwości graczy. Trudno mi nawet nazwać to grą, raczej zabawą towarzyską. Nie bardzo widzę tu możliwość świadomego zdobywania punktów, częściej jest to przypadkowy efekt nałożenia się ograniczonych opcji współgraczy z ewentualną przewagą osób znających lepiej, głębiej temat.
Nomen omen
Niestety gra mnie rozczarowała. Udaje inną niż w istocie jest. Zamiast zabawy w artystów i fałszerzy mamy zmutowaną familiadę, gdzie grupa ankietowanych jest zbyt mała, aby sensownie stosować prawa statystyki. Rysowanie można spokojnie, a nawet z korzyścią, zamienić na spisywanie haseł, co znów redukuje poziom frajdy. Wpływ osobowości grających, ich doświadczenia jest wyjątkowo duży i może poważnie wypaczyć końcowe wyniki. Podsumowując Pic na wodę, to jednak pic na wodę. Nic mnie w niej nie pociąga, a pełne wyrzutu spojrzenia innych graczy (zawsze fajne gry pokazywałeś!) będą mnie jeszcze przez chwilę prześladować.
Złożoność gry
(1/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(4/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra ma poważne wady. Grać można, ale zasadniczo odradzamy. Nie jest to może najgorsza produkcja na świecie, ale znamy wiele innych, lepszych w obrębie tego gatunku. Do spróbowania tylko dla tych, którzy w danym gatunku muszą zwyczajnie mieć wszystko. I koniec.