Marzeniem mojego dzieciństwa były klocki, dokładnie klocki Lego. Niestety nie miałem rodziny za granicą, która mogła by mi takowe sprezentować, nie mieliśmy również tyle pieniędzy by kupić je w Peweksie. Marzenie dziecka należało czymś zaspokoić, miałem więc klocki… drewniane. Z perspektywy czasu widzę, że nie była to zła zabawka, była przede wszystkim bardzo twórcza.
Czy dzisiejsza recenzja będzie opowiadać o klockach? W pewnym sensie tak, opowiem o grze, w która zbudowana jest z klocków, opowiem o Bausack.
Być może nie lubicie podziału w recenzji na opis wykonania, zasad… ja nie przepadam za takim sformalizowaniem, ale dzisiaj zrobię to, bo trzeba…
kilka słów o wyglądzie Bausaca
… napisać. Pudło do gry jest spore i ciężkie. W środku znaleźć można 70 drewnianych klocków w dwóch kolorach (ładnie zapakowanych do dwóch woreczków), oraz mały trzeci woreczek z „kryształkami” służącymi jako waluta. Klocki zrobione są wyśmienicie, nie wiem czy są wykonane ręcznie, czy maszynowo, faktem jest że nie można się do nich przyczepić. Prawie każdy jest inny, to zaleta tej gry, ale również powód dlaczego kosztuje tyle pieniędzy, bo Bausack to droga gra.
W pudełku znajdziemy oczywiście również instrukcję – kolorową, osobiście uważam, że nie najlepiej napisaną – i… to wszystko.
W trakcie gry
uczestnicy budują wieże. Każdy swoją, każdy inną – bo jak wspomniałem powtarzających się klocków jest niewiele. Celem nie jest zbudowanie najwyższej, najpiękniejszej, składającej się z największej liczby elementów wieży, tylko takiej, która ustoi jak najdłużej. Jeśli w trakcie zabawy któremuś z graczy wieża się przewróci – odpada on z gry, a klocki wchodzące w skład jego budowli, stają się dostępne dla wszystkich.
A jak się buduje?
Prosto. W trakcie swojego ruchu gracz wybiera jeden klocek z dostępnych, a następnie może z nim zrobić jedną z dwu rzeczy: pierwszą – może zdecydować, że chce dodać go do swojej budowy – w ten sposób inicjuje licytację „kto da więcej”. Gracze po kolei podnoszą stawkę – płaci się wspomnianymi kryształkami, każdy z graczy na początku zabawy dostaje ich 10 i muszą mu wystarczyć na całą grę – lub pasują. Osoba, która zadeklarowała najwięcej odrzuca kryształy do banku, bierze klocek i ustawia na swojej budowie. Pierwszy jest bazą, pozostałe ustawia się na nim – tworząc w ten sposób wieżę. Drugą rzecz jaką może zrobić gracz w ruchu, to wybranie klocka i zaproponowanie go osobie siedzącej na lewo od siebie – licytacja w „odrzucanie”. Ta jeśli nie chce go wziąć, wykłada przed siebie kryształek i daje kolejnej. Następna musi oddać dwa kryształki… i tak w kółko, aż w końcu ktoś zdecyduje się wziąć klocek i ustawić na swojej budowie. Wszystkie osoby, oprócz tej która wzięła element, muszą odrzucić zadeklarowane kryształy. Gracz proponuje oczywiście taki klocek, który kompletnie nie pasuje do budowy współgracza.
To właściwie całe zasady gry, która nosi nazwę Knock Out. Tu mała dygresja, w pudełku mamy opis 4 gier, Knock Out jest najbardziej popularny, na nim dzisiaj się chciałem skupić.
Zabawa czy gra?
Gdy moje dzieci zobaczyły Bausacka, od razu rzuciły się na niego i zaczęły budować wieże. Nie zależało im na grze, po prostu zaczęły się bawić w budowę. Ba, jak zauważyłem później, nie tylko dzieci podchodziły tak do pierwszych rozgrywek, dorośli również dali porwać się urokowi zabawy w układanie, przecież w każdym z nas kryje się dziecko :-) Gdy już minie pierwsze zauroczenie – mi osobiście nie mija – zaczyna się prawdziwa gra, a ta mimo prostych zasad może wzbudzić spore emocje. Z jednej strony jest stres, spowodowany dokładaniem kolejnych elementów do wieży, z drugiej… ciągłą licytacją, szczególnie tą w „odrzucanie”, ona powoduje że w miłej wydawało by się gierce może być sporo
negatywnej interakcji.
Grać można na dwa sposoby, defensywnie – wybierając klocki dla siebie i wykorzystując je w budowli, lub agresywnie – podkładając „świńskie” elementy współgraczom. W ten sposób przeciwnicy albo dokładają nieciekawe klocki do budowli, albo zmuszeni są pozbyć się kryształków. Jeśli tych zostanie im niewiele, możliwości odrzucenia niepasujących elementów stają się coraz mniejsze, a wraz z rozwojem gry jest to coraz bardziej istotne. W końcu dochodzi do sytuacji, że gracz zostaje bez kryształów, a co za tym idzie, zmuszony jest przyjmować wszystkie otrzymywane klocki… jego czas jest już policzony.
W pierwszych rozgrywkach może wydawać się, że licytacja „kto da więcej” jest mało istotna, prawda jest taka, że dobrze dobrany element może naprawić chwiejną, niezbyt stabilną wieżę.
Bausack – podsumowanie.
Zabawa w klocki zachwyciła mnie. Już pierwsze spotkanie z grą kilka lat temu na tyle mnie zainteresowało, że wylądowała na mojej wish liście. Niestety cena odstraszała, nie byłem również pewien, jak Bausack zostanie przyjęty u mnie w domu. Teraz wiem, że to gra dla wszystkich. Potrafią się nią zachwycić gracze, potrafią osoby początkujące, dorośli i dzieci.
To jedna z najlepszych gier zręcznościowych jakie znam, dokładnie w moim rankingu znajduje się na drugim miejscu, zaraz za Carrom. W przeciwieństwie jednak do tego klasyka, w Bausack mogą bawić się wszyscy, doświadczenie nie ma tu dużego znaczenia. Polecam Bausack, zdaję sobie sprawę, że to droga zabawa, dlatego drogi czytelniku lepiej najpierw zagraj u kolegi… a jeśli 180 zł nie jest dla Ciebie przeszkodą, to po prostu kup, daj się zauroczyć klockom.
Suche fakty
Autorem gry jest Klaus Zoch – właściciel firmy o tej samej nazwie. To jedna z pierwszych gier wydanych przez te wydawnictwo. Bausack istnieje już na rynku od przeszło dwudziestu lat i doczekał się wielu dodruków – o ile można tak powiedzieć o tej grze; w pewnym momencie był nawet dystrybuowany przez Hasbro, pod nazwą Bandu. Gra w 1988 roku była nominowana do Spiel des Jahres, a ostatnimi czasy zauroczyli się nią Skandynawowie, w 2008 roku uznana została za najlepszą grę w Finlandii, w 2009 za najlepszą grę rodzinną w Norwegii, oraz w Szwecji – za najbardziej innowacyjną grę.
Zalety
- Wykonanie
- Pomysł
- Grywalność
Wady
- Cena
bazik – 5/5 – najlepsza gra zręcznościowa typu 'baw się elementami aż się rozsypią’ jaką grałem. Po wysłuchaniu reguł zanosi się na kolejną Jengę czy Villę Paletti, ale okazuje się że dodana mechanika nie jest wcale taka sztuczna tylko naprawdę działa. Dodatkowo – jakoś tak jest że pomimo przedziwacznych klocków naprawdę da się robić duże skomplikowane konstrukcje, co daje sporo frajdy. Polecam.
Pancho – 3/5 – zaznaczam wyraźnie, że zagrałem tylko raz. Ciekawy pomysł i świetne wykonanie. Niestety w naszej rozgrywce potencjał gry marnował się. Do licytacji prawie w ogóle nie dochodziło, wszyscy tylko starali się wcisnąć innym najgorsze elementy. Po kilku turach rozgrywka zaczęła być nużąca, bo sprowadzała się głównie do obserwacji czy uda się ustawić element przeciwnikowi, czy jednak jego konstrukcja zawali się. Zainteresować się warto, ale gdy gra jest w kolekcji kolegi.
Veridiana – 3/5 – Ja się grą nie zachwyciłam, ale generalnie nie zachwycam się grami zręcznościowymi. Niemniej, potrafię docenić pomysł Bausac’a i .. negatywną interakcję, której nigdy za dużo! Uważam, że odrobina doświadczenia jest przydatna. Pamiętam wieże z pierwszej rozgrywki i te z kolejnych – znacząco się różniły. Samo budowanie jest naprawdę przyjemne. Lecz po odpadnięciu można już tylko czekać aż reszta graczy skończy rozgrywkę. Poza tym, warto grać na dużym stole aby przewracająca się wieża przeciwnika nie zburzyła mojej ;) Dla fanów zręcznościówek na pewno gratka!
ja_n – 3/5 – Grałem w tę samą rozgrywkę co Pancho i też tylko raz. Może ta rozgrywka była jakaś pechowa, ja jednak mam inny zarzut do gry. Pomysłem na Bausack jest powstawanie nieprawdopodobnych konstrukcji, które stoją wbrew prawom fizyki, w tej grze oczekujemy że gdy wydaje się, że nic już nie można dostawić do budowli, graczowi jednak się to udaje i co więcej – nowy element otwiera nowe perspektywy na przyszłość. Niestety w naszej rozgrywce nic takiego nie nastąpiło. Tylko jedna budowla – moja – była godna uwagi, składała się bodaj z 8 elementów i wszystko zadziałało w niej tak jak napisałem powyżej. Jednak nie miałem żadnych szans wygrać gry, a wszyscy pozostali gracze przegrywali na dostawianiu elementów które po prostu nie mieściły im się na podstawce, a nie było mowy o ustawieniu czegokowiek na drugiej kondygnacji. Gra ma wielki potencjał, ale coś w niej nie zazębia się tak jakby mogło.
Dziękujemy firmie Zoch za przekazanie gry do recenzji.
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Widziałem jak graliście na Pionku i wyglądało fajnie. Gdyby nie cena, to może nawet bym kupił.
W Bausack grałem na Pionku.
Fajnie się grało, ale wg mnie gracze mają za mało kryształków. W naszej rozgrywce 3 z 4 osób szybko się „wykosztowało” i gra przerodziła się w podkładanie mało atrakcyjnych klocków przeciwnikom, którzy nie mogli się obronić.
Pomimo tego budowle wyszły nam fajne (zainteresowanym mogę podrzucić fotki :)
Czy dobrze zrozumiałem, że w roku 2009 w Szwecji za innowacyjną uznana została gra mająca jakieś 11 lat (licząc od „Spiel des Jahres” w ’88)? Gra wygląda ciekawie, ale mam podejrzenie, że w tym przypadku głównie liczyła się duża ilość drewnianych klocków ;)
Graliśmy na Pionku dwa razy, w dwie osoby. Też mięliśmy niedobory kryształków. Poza tym dwie osoby to jednak za mało do gry (jakoś nie zaskakuje, kto jest graczem po lewej), a dwie gry to za mało na rozwinięcie skrzydeł przez grę.
No i cel gry kłóci się z wewnętrzną siłą każącą budować więcej i wyżej ;)
#Iqc – przeszło 20 lat :-) No ale co z tego, jeśli dla nich to nowa gra?
Ależ właśnie to podkładanie mało atrakcyjnych klocków jest najlepsze i kombinowanie jak to co dostaliśmy jakoś upchać, żeby się budowla nie zawaliła.
Marudzicie. Świetna Gra :-)
Jakby było za dużo kryształków to gra trwałaby za długo.
A używanie kryształków na licytacje o klocki jest moim zdaniem ich niepotrzebnym marnowaniem.
Chciałbym podkreślić, że gra ma kilka wariantów, mi osobiście najbardziej przypadł do gustu ten z budowaniem wspólnej wieży, może dlatego ,że grałem przeważnie z dzieciakami. Warto jednak zagrać we wszystkie warianty by w pełni docenić grę.
:-) Jak zauważyłeś tu opisany jest Knock Out… do innych powrócę ;-)