Kawerna miała swoją polską premierę we wrześniu tego roku za sprawą wydawnictw Lacerta. Trochę się u mnie przeleżała zanim zabrałem się do pisania recenzji, ale stało się tak dlatego, że po każdej rozegranej partii (a o te też nie było łatwo biorąc pod uwagę czasochłonności rozgrywki) czułem, że wciąż zbyt mało wiem o grze, żeby zabrać się do jej rzetelnego opisu. W końcu jednak mnie oświeciło, że gra ma tyle opcji, tyle możliwych strategii czy tyle dróg prowadzących do zwycięstwa, że poznanie ich wszystkich to kwestia nie kilku lecz kilkunastu, a może i kilkudziesięciu partii. Zebrałem więc do kupy wszystkie przemyślenia, uwagi i spostrzeżenie, które miałem dotychczas i zabrałem się do skrobania recenzji. Oto co mi wyszło.
Waga ciężka
Zazwyczaj pierwsze co przyciąga uwagę gracza po otrzymaniu gry to wykonanie oraz grafiki jej elementów. Z Kawerną jest jednak nieco inaczej. Pierwszą myślą, gdy trzymasz ją w rękach, jest „rety, jaka ona ciężka”. Zaciekawiony położyłem więc Kawernę na wagę łazienkową i ustaliłem, że mieści ona w sobie bite 3,4 kilo elementów. Nieźle, co więc mamy w środku ? Najpierw o tym czego nie mamy. Otóż nie mamy wypraski, bo najzwyczajniej w świecie by się ona nie zmieściła. Pudełko i tak jest wypchane po brzegi, samych plansz jest multum – 3 plansze główne, plansza dodatkowa, plansze organizacyjne. Do tego mamy kafle terenu (jaskinia, pole), usprawnień, drewniane zwierzątka, zboże, warzywa, tekturowe żetony monet czy żywności, talia kart żniw, plastikowe rubiny i rudę, itp., itd. A wszystko najwyższej jakości. Tektura gruba i solidna, zwierzątka wyglądają jak zwierzątka, a roślinki jak roślinki (nie sposób pomylić dzika z owcą, czy zboża z warzywem). Jedynie krasnale jakieś takie krążkowate – nie pasują do ogólnego wizerunku „dopieszczonego” wykonania elementów gry, acz trzeba przyznać, że są funkcjonalne. Jeżeli chodzi o grafiki to akurat one nie wywołają efektu „wow”, a szkoda bo to jest niekiedy argument żeby przyciągnąć opornych do stołu. Ale kosztem słabszych ilustracji (które też nie są jakoś wyjątkowo brzydkie) plansze zyskały na czytelności, więc summa summarum i tak jest bardzo dobrze.
Krasnal na KRUS-ie
Zastanawiałem się jak Wam przedstawić zasady zamieszczone na 24 stronach instrukcji w telegraficznym skrócie, żeby nie było przydługo, a i żeby z grubsza nakreślić jak się gra… i uznałem że chyba to się nie uda. Napiszę więc mniej więcej o co w Kawernie chodzi, a przez instrukcję i tak będziecie sobie musieli sami przebrnąć (co najmniej dwa razy) zanim przystąpicie do pierwszej rozgrywki. Otóż Kawerna to worker placement o krasnoludach. Taki typowy worker placement bez wyraźnych domieszek innych mechanik. No, może jeszcze, poza zarządzeniem robotnikami, zarządzamy kafelkami terenu i kombinujemy jak je korzystnie rozlokować na planszy.
Zaczynamy naszą przygodę z dwoma krasnalami, mieszkającymi w małej izdebce w jaskini i posiadającymi kawałek lasu. A że, jak każde młode krasnoludzkie małżeństwo, planują oni powiększyć rodzinę, to też izba musi się powiększyć, a i na utrzymanie dziateczek trzeba trochę zarobić (na szczęście krasnale mają to do siebie, że niemal zaraz po pojawieniu się na świecie mogą iść do pracy i pomóc przy gospodarstwie domowym, ba można je wysłać nawet i na wyprawy wojenne).
Gra składa się z 12 rund, każda runda z 5 faz: wyłożenie nowego pola akcji, uzupełnienie zasobów na odpowiednich polach, faza pracy, powrót do jaskini oraz żniwa. W krótkich żołnierskich słowach – wysyłamy krasnoludy na jakąś lokację i wykonujemy związaną z tym akcję (a akcji z każdą chwilą jest coraz więcej), następnie zabieramy krasnala do chałupy i ewentualnie karmimy. I tak gramy sobie 12 rund rozlokowując nasze dzielne krasnale i czerpiąc korzyści z obstawionych akcji – a to rozbudujemy jaskinię, a to wykarczujemy las, a to postawimy usprawnienie, a to wybierzemy się na jakąś wyprawę po łupy. Sielankowe życie. Noo, może dla krasnoludów, bo nam nieraz para z uszu pójdzie, a mózg się sprasuje kiedy będziemy kombinować jak tu najkorzystniej rozlokować naszych podopiecznych, co zrobić w tej rundzie, a jak rozegrać kolejną … i następną, i jeszcze następną. Jak zdobyć cenne rubiny (takie krasnoludzkie jokery), jak wyżywić siebie i dziatwę, czy lepiej uprawiać czy hodować, a może eksploatować naszą jaskinie, bo i na tym możemy się obłowić. Chciałoby się wszystko, a nie można. Kawerna to nie jest lekkie i przyjemne łechtanie szarych komórek, to jest doładowanie ich pełną mocą, aż do przeciążenia (choć akurat przyjemne to pozostaje).
Słowo o instrukcji. Muszę przyznać, że ta jest bardzo dobrze napisana – poukładana, jasna, przejrzysta i nienużąca. Spora ilość pomocnych przykładów, czy wskazówek autora również się przydaje. Mimo wszystko trzeba przeczytać ją co najmniej 2 razy, bo na sucho wszystkich zasad po jednokrotnej lekturze po prostu się nie spamięta.
Spojrzenie eurolaika
Zacznę od potencjalnych wad (będzie szybciej). Jeżeli coś by w ogóle można był znaleźć na Kawernę, co mogłoby być wobec niej zarzutem, to chyba tylko jej ogromne, wręcz przytłaczające rozmiary. Nie chodzi tu tylko o to, że gra zajmuje dużo, naprawdę dużo miejsca, ale też, że trwa długo – pudełkowe 30 minut na gracza, to jak dla mnie póki co czas niewyobrażalny. Do tego masa decyzji może spowodować wysoki downtime i to nie tylko u graczy mających tendencję do zamulania. Zasady też są długie – długo się je tłumaczy i długo się je przyswaja. Również setup to nie przelewki. Dla mnie to na tą chwilę około 15-18 minut, ale zaczynałem od ponad pół godziny. Dlatego kupując Kawernę musicie zadać sobie pytanie czy będziecie mieli na nią czas, czy znajdziecie ludzi, którzy są na tyle cierpliwi, żeby przebrnąć przez zasady, lubią móżdżyć, ale nie robią tego za długo i wytrzymają ogromy dowtime podczas pierwszych partii (związany z rozpoznawaniem możliwości gry, doczytywaniem instrukcji, itp.). W przeciwnym razie możecie później pluć sobie w brodę, że wydaliście ponad 200 zł, na grę w którą gracie raz na kwartał albo i jeszcze rzadziej.
Jeżeli jednak zastanawiacie się w ogóle nad kupnem Kawerny to pewnie już i tak mniej więcej wiecie z czym ją się je i jaki to ciężar gatunkowy, a zastanawiacie się tylko lub szukacie odpowiedzi na pytanie czy w całej masie dobrych, cięższych tytułów warto poświęcić pieniądze akurat na ten i czy nie będziecie później żałować decyzji. I Wam powiem – z pewnością nie, nie będziecie żałować. Nie jestem wybitnym specjalista od gier ciężkich (w znaczeniu „dużo główkowania” a nie „skomplikowane zasady”), ale coś tam w nie grałem i mogę spokojnie powiedzieć, że Kawernę stawiam na równi z najlepszymi tytułami w tej kategorii do jakich siadywałem przy stole. Całe multum decyzji do podjęcia, a każda zdaje się dobra. Masa dróg prowadzących do zwycięstwa – a to hodowla zwierzątek, a to kopanie rubinów, a uprawa roli czy mnożenie majątku (pieniędzy). Najlepiej by mieć dużo wszystkiego, ale to niemożliwe, bo kołderka może i na początku zdaje się jeszcze pasować, ale z każdym kolejnym ruchem zaczyna się niemiłosiernie kurczyć…
Gdzieś czytałem, że wadą jest to, że gra nie wymusza szukania różnych strategii, że można ciągle grać tak samo i (jak dobrze zrozumiałem), że może to źle wpłynąć na regrywalność produktu. Nie zgadzam się do końca, że jest to wada. Jak ktoś chce grać ciągle w podobny sposób to niech gra. Jego sprawa, jak będzie chciał to zmienić to tak zrobi. A co, jeżeli akurat ten jego sposób jest strategią zwycięską? No cóż, do strategii wygrywających to ja podchodzę z głęboką rezerwą. Niby ktoś tam je w jakiś grach widział, niby ktoś je ma, a później się okazuje, że jednak nie są one takie wygrywające, jakby się na początku zdawało.
Masa tekstów (recenzji, opisów) zawiera w sobie obowiązkowy punkt porównania Kawerny do Agricoli. Przepraszam z góry, ale tu jego nie będzie, bo w Agricolę po prostu nie grałem. Nie wiem która jest lepsza, wiem tylko, że Kawerna jest świetna, a myślę, że nie byłaby też tak wysoko w rankingu Boardgamegeek, gdyby bezczelnie zrzynała gameplay z innego tytułu. Zresztą nie podejrzewam, że projektant pokroju Uwe Rosenberga by sobie na takie coś pozwolił, a nawet żeby musiał takie tricki stosować (jedyne co mogę powiedzieć w temacie porównania Rolników z Krasnalami to to, że żywienie, które było podobno dużym problemem w pierwszym tytule, tutaj wielkim kłopotem nie jest, to znaczy – my nigdy nie mieliśmy dużych problemów z wyżywieniem naszych krasnoludów).
Na koniec losowość, interakcja i skalowność. Z tą pierwszą rozprawię się szybko. Ogranicza się ona do losowego dociągu żetonów przy żniwach i losowej kolejności wykładania kart akcji. Poza tym praktycznie jej nie ma. Interakcja to głównie podbieranie usprawnień czy blokowanie na daną turę konkretnych akcji. Specjalnie złośliwej negatywnej interakcji jakoś nie zauważyłem, raczej każdy sobie… zwierzątka hoduje czy warzywka sadzi, ewentualnie korytarze kopie.
Ze skalownością muszę się nieco pokajać. Grałem jedynie sam oraz w dwie i trzy osoby. W takich wariantach jest świetnie (również samemu). Gra ma też zaprojektowane mechanizmy umożliwiające dołożenie kolejnych plansz w rozgrywkach na więcej osób, dlatego sądzę, że i w wariantach czterech lub pięciu graczy nie powinno być problemu. Ale przyznaje również, że nie wyobrażam sobie gry na sześć lub siedem osób, tym bardzie w przypadku, kiedy mamy przy stole nowych graczy. Nad ruchem naprawdę trzeba pomyśleć, a nie zawsze da się to zrobić podczas tury innych, dlatego też gra może niebywale zamulać. Z niecierpliwością czekam na pojawienie się w sieci relacji z rozgrywki siedmioosobowej, a i sam, jeżeli uda mi się zagrać w takim składzie uzupełnię niniejszą recenzje o krótki opis takiej partii (np. poprzez komentarz).
Reasumując (żeby meritum nie gdzieś nie uciekło w gąszczu moich wywodów) – Kawerna to świetny tytuł, który warto posiadać w kolekcji, jeżeli jest się fanem ciężkich planszowych pozycji. Jest tu bardzo dużo miejsca na porządne przećwiczenie szarych komórek. Jedynie co musimy mieć to czas i miejsce na grę.
(Veridiana 9/10) – Świetna, po prostu świetna. Niby wciąż to samo, a jednak inne. W Cavernie najbardziej boli mała liczba akcji w stosunku do ogromu możliwości. Nie jest tak mozolnie jak w Agricoli, jest bardziej na bogato i to zarówno pod względem braku noża na gardle jak i wielości trybików w gospodarskiej machinie. Nie wiem, jak to najlepiej określić, ale pławienie się w tym przepychu mechanizmów i komponentów sprawia mi wręcz perwersyjną przyjemność :) Nie bez znaczenia jest też fakt, że pomimo kolejnych rozgrywek nie czuję się ni na jotę mądrzejsza w kwestii najlepszej strategii.
(Ink) – W krótkich słowach – Kawerna to dla mnie naprawiona Agricola, z której powyrzucano albo stonowano elementy od Agricoli mnie odrzucające, a dodano więcej tych, które mi się podobają.
Złożoność gry
(7/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.
U nas w klubie rozgrywka 7-osobowa zdarzyła się raz. Chłopcy orzekli, że więcej tego sobie nie zrobią ;)