W rozwiązywaniu tego typu problemów najważniejszą umiejętnością jest „rozumowanie wstecz”. To wyjątkowo przydatna zdolność, a przy tym niezwykle prosta, lecz obecnie ludzie bardzo mało poświęcają temu uwagi. W codziennych sprawach przewijających się w naszym życiu o wiele przydatniejsze jest „rozumowanie do przodu”, ten drugi sposób jest zaniedbywany.
Sir Arthur Conan Doyle „Sherlock Holmes: Studium w szkarłacie”
Wydana w Niemczech, Kanadzie, Francji, USA, Czechach, Grecji, Włoszech, Hiszpani, Holandii i na Słowacji. Od momentu wydania, to jest od 2004 roku sprzedano w samych Niemczech przeszło 700 tysięcy egzemplarzy. Można w nią grać w domu i na dworze, siedząc, chodząc i jadąc… przy świetle i w ciemnościach, w 2 osoby a również w kilkadziesiąt. To gra bez ograniczeń.
Kto jest bohaterem dzisiejszej recenzji? Czarne historie. Gra z powodu zależności językowej do tej pory w Polsce praktycznie nie znana, ale wkrótce dzięki wydawnictwu G3 powinno ulec to zmianie. Myślę że wystarczy tego wstępu, zapraszam do zagłębienia się w świat niesamowitych opowieści…
Wykonanie
Gdy chodzi o wykonanie gier planszowych, to zwykle mam przed sobą parę zadań: ocenę planszy (+ za grube i kolorowe), pionków (+ za oryginalne kształty i solidność) i/lub żetonów (+ za trwałość). A co jeżeli nie ma ani pionków, ani żetonów, co więcej, nie ma nawet planszy?! Cała gra to jedynie 50 kart mieszczących się w małym, czarnym pudełku? A jednak nie wyszło źle. Każda karta z historią, wielkości mniej więcej 2 zwykłych kart do gry, ma z jednej strony jej tytuł i wprowadzenie do przeczytania graczom, z drugiej to, co tylko MMG* (*mroczny mistrz gry) wiedzieć powinien, czyli rozwiązanie. Żeby nie było tak ubogo, wydawcy postarali się, by po każdej ze stron pojawił się odpowiedni rysunek. Nie za bardzo wiem jak przyznać plusa za cechę: kolorowy (jedyne użyte barwy to biel, czerń i czerwień), ale na pewno otrzymują one maksymalną ocenę w kategorii: klimat. Bernhard Skopnik trafnie, a czasem nawet zabawnie (choć to humor również w czarnych barwach) zilustrował zarówno historię, jak i jej rozwiązanie. Karty są odpowiednio grube, z trwałego, śliskiego kartonu (na próbę oblałam jedną herbatą i… ani śladu :( ). Pudełko, widziane wprawdzie przez chwilę, ale wydało się solidne i poręczne (fajnie, gdyby była dostępna wersja deluxe z metalowym opakowaniem). Podsumowując – za samo spisanie/wymyślenie tych historyjek należy się wynagrodzenie i z pewnością warto wydać na nie przysłowiowe 3,50 (no dobra, 10 razy więcej), a tym bardziej jeśli otrzymujemy je tak porządnie i estetycznie podane!
Sprintem po ocenach:
(5/5) – absolutny czarny koń „planszówek”, który z planszówkami nie ma nic wspólnego :) Zaskoczyłam samą siebie, ile frajdy daje mi zarówno odgadywanie zagadek jak i funkcja mistrza gry. Załapało na kawie u babci, załapało na zajęciach z gimnazjalistami. Wszyscy chcą się bawić w zagadki! Najlepsze, bo najsprytniejsze to te z kluczem – gdy odgadujemy kontekst wyjaśniający całą pozornie abstrakcyjną sytuację. Cięższe, pracochłonne, ale i bardziej dedukcyjne to te polegające na odtwarzaniu całego ciągu zdarzeń. Jednym słowem – REWELACJA :)
(4/5) – Ocena nie maksymalna z jednego prostego powodu – Czarne historie to nie jest gra planszowa, czy karciana. Nie mamy tu zwycięzców i przegranych, nie mamy prawdziwej rywalizacji pomiędzy graczami, nie ma tez mechaniki. Jest za to mnóstwo wspaniałej zabawy. Czarne historie to towarzyska zabawa i w tej kategorii dorównuje Dixitowi, osiągając ten sam poziom emocji w grze dużo prostszymi środkami. Olbrzymia przewaga Czarnych historii nad jakąkolwiek inną grą to możliwość gry w samochodzie, również dla kierowcy! Wszyscy, także Ci którzy nie mają prawa jazdy, nie powinni się wahać. To świetnie wydane 30 złotych!
Rozwiązanie Folkowej zagadki: Gość szedł ulicą, nagle na jego ubranie narobił ptak siedzący na wystającym, zniszczonym gzymsie. Kolejna kupa wylądowała obok niego. Gość się zdenerwował, podniósł leżący obok kamień i rzucił w ptaka. Ten zerwał się, przy okazji robiąc kolejne 2 placki, kamień uderzył w gzyms od którego oderwała się cegła, spadła na gościa i zabiła go.
Dodatkowe linki:
- Polska strona Czarnych Historii
- Strona Niemiecka
- Gra – biuletyn w którym można przeczytać wywiad z autorem: Holgerem Böschem
- Strona ilustratora: Bernharda Skopnika
Nie rozumiem skąd ta ogólna euforia. Pamiętam że dokładnie te same historie co są w Black Stories rozwiązywałem z kumplami w podstawówce. Później z kolejną porcją zetknąłem sięna studiach. Ot, tak zapychacz czasu/nudy wtedy. Tym bardziej nie sądzę żebym teraz się zachwycił.
Pogratulować tylko wydawcy że zebrał znane od dziesięcioleci zagadki, zrobił z tego 'grę’ o trzaska na tym kasę.
Rozumiem, że nikt z recenzentów nie spotkał się z pojęciem myślenia lateralnego? :). Gdyż dokładnie z tym mi się podobne zagadki od wielu lat kojarzą. Tutaj są przykłady: http://drzonca.republika.pl/zagadki.htm
Jeżeli to nie jest to to niech ktoś mnie poprawi. Ale zgadzam się tutaj z Jax`em i z kimś kto kiedyś bodajże Palce w Pralce skomentował podobnie: że niedługo ktoś wpadnie na pomysł wydania w formie „gry planszowej” przyśpiewek i zabaw harcerskich i będzie hit :). Recenzenci oczywiście mają rację, że z grami planszowymi to nic nie ma wspólnego. Równie dobrze można by zeszyt z zagadkami wydać ;).
Zresztą na poparcie swojej tezy znalazłem opis książki Black Stories:
„Black Stories have gained in popularity in recent years. In English they are mostly known just as Mystery Riddles, but in German they’re also called Conceptual Puzzles, Lateral Thinking Riddles, Mysteries, Riddle Stories and Riddle Mysteries.”
A ja nie lubię zagadek z gatunku „zgadnij, co autor miał na myśli”. Spotykałem takie zagadki wcześniej i zamiast zabawy odczuwałem znużenie, gdy okazywało się, że moje pomysły nie są złe, ale akurat poszły w inną stronę, niż chciał autor. Bo najgorsze jest to, że często można znaleźć inne pasujące rozwiązanie. A czasem logika i realność (a może rozumienie pewnych rzeczy) w oryginalnym rozwiązaniu trochę kuleje – przykład zagadki Folka:
Osoba 1: Czy cegłówka spadła z dachu?
Mistrz Tajemnic: Tak
No jak spadła z dachu, skoro podobno spadła z gzymsu? Od kiedy to gzyms jest na dachu?
I moja propozycja rozwiązania:
Wczesnym rankiem, już po otwarciu sklepu nabiałowego, zaparkował przed nim samochód producenta jogurtów. Dostawca niósł przed sobą kilka kartonów jogurtów i podążał w stronę drzwi. Ze sklepu wychodził akurat jeden z klientów. Przechodząc przez próg stanął na sznurówce swojego rozwiązanego buta, potknął się i poleciał wprost na dostawcę jogurtów. Ten runął na ziemię razem z towarem. Udało mu się utrzymać kartony, ale 4 jogurty poleciały na ziemię i na jego ubranie. Przewracając się wściekle krzyknął. W tym czasie na dachu robotnicy stawiali nowy komin (stary został rozebrany, ponieważ groził zawaleniem). Jeden z nich pił poranną kawę z kubka, drugi nakładał zaprawę na trzymaną w dłoni cegłę. Gdy ten pijący kawę usłyszał krzyk, odruchowo podskoczył i oblał kawą drugiego. Ten krzyknął oparzony i wypuścił cegłę z ręki. Ta potoczyła się po dachu i poleciała w dół, prosto na głowę dostawcy jogurtu…
Jax, Konev… i co z tego że znane? 99% mechanizmów występujących w grach jest znane. Pomysł na wydanie jest świetny, zabawy się sprawdzają, każda rozgrywka była super… to co mam napisać? Nuda bo pomysł stary? Odczuwam pewnego rodzaju marudzenie dla marudzenia ;p
Geko – śliczne :-)
Nic Folko :). Tylko przez te kilka lat nie potrzebowałem żadnych kart i pudełka, by znajomym zadawać takie zagadki jeżeli przeczytałem je w Internecie i wydaje mi się, że dalej ich nie potrzebuje. Ot i tyle ;).
Nie widzę nic złego w euforii. Również znałam tę formę zabawy wcześniej. Dzięki Czarnym Historiom wiele Starych Historii z harcerstwa ;) mi się przypomniało i miałam ogromną frajdę zadając je kolejnym znajomym.
Ktoś poszedł o krok dalej – spisał wszystko wiedział, wydał w fajny sposób. Zabawę dzięki temu pozna więcej osób, te co znają (tak jak ja) przypomną sobie, może poznają jakieś nowe wersje czy zagadki – za co mieliśmy tą inicjatywę skrytykować? Chyba tylko z zazdrości ;)
Muszę przyznać, że bardziej podoba mi się ta alternatywna historia Geko :)
Ludziska prawdem Wom powiodom – weźcie se ściognijcie z interneta te historyje i na drukarce w robocie wydrukujcie. Hej! Precz z wyzyskiem!
…
Brak mi innych słów.
Dobrze gadasz Squirrel! Precz z… z… DOJONKIEM! Innego słowa nie mogłem znaleźć ;).
Więcej bym wydał pieniędzy na kartki, tusz i dodatkowo mój czas żeby zebrać / wymyślić 50 historii w takiej cenie więc Dojonkiem tego nazwać nie można :P
Oczywiście, że pomysł znany. Oczywiście, że takie historie już słyszeliście i się w coś takiego bawiliście (sam napisałem, że część tych historii to będą „urban legends”). To nie o to chodzi. Chodzi o to, że autor tej „gry” zebrał to wszystko razem. Jadąc samochodem idąc na wycieczkę, jadąc pociągiem nie będę musiał zastanawiać się nad historią, wyciągam kartę i bah – mam murowaną zabawę. Jak ktoś chce zamienić się ze mną miejscami jako prowadzącym Czarne Historie to przekazuję mu pudełko i za 5 sekund się dalej bawimy. Nie będzie trzeba czekać aż ktoś sobie historyjkę przypomni / ułoży w głowie.
Euforia jest zdecydowanie na miejscu bo za taką cenę dostajemy kilkanaście godzin znakomitej zabawy, którą bez najmniejszego przygotowania mogę wyciągnąć magicznie z plecaka.
Marudzicie waszmościowie Jax i Konev ;)
Ja trochę rozumiem panów braci Jaxa i Koneva. Pomysł wydaje mi się bardzo nieoryginalny, ale fajny (choć, jak pisałem, nie cieszą mnie takie zagadki). Ale reakcje rady osady GierFanatyk(te ochy i achy i piątki w dzienniczku) wydają mi się jednak przesadzone. Zwłaszcza, że rozwiązanie 50 zagadek to nie są jakieś setki godzin zabawy. Fajnie, że to wydali, ale żeby to było takie wydarzenie (znaczy się iwent ;-p) jak np. Dixit (rzeczywiście oryginalny i mający coś w sobie, choć dużo zależy od graczy) to nie powiem. Ot, ktoś zebrał zagadki w formie kart i to wydał.
Choć rozumiem, marketing, te sprawy: macie przed sobą pięćdziesiąt najczęstszych plam… eee… znaczy się pięćdziesiąt niesamowitych, mrocznych, wciągających i niesamowitych zagadek. Odpalcie na swoim komputerze emulator świec, przygaście światło i dajcie się porwać magii… ;-)
Dixit w sumie strasznie oryginalny nie jest… ;-)
Jest bardzo podobna gra Time Trap – kiedyś ja_n przyniósł na Polibudę. Grało chyba 6 osób (graczy-wyjadaczy) – zupełnie nikogo nie olśniło z ja-nem włącznie (pomijam już że jeden gracz znał prawie wszystkie rozwiązania ze sojej młodości – uważajcie z kim fracie w Black Stories). Też uczestniczyłem w tej rozgrywce – ani mnie nie porwało ani nikogo i jakoś nie widzę żeby Black Stories oferowały jakąś inną rozrywkę i mogły porwać akurat *graczy*. OK – mogą porwać powiedzmy przeciętnych ludzi szukających jakiejś stricte party-game, ale żeby jakoś specjalnie graczy???
Cóż, jest sobie na przykład taka Mafia, która trafiła do pudełka. W liceum, na studiach, na warsztatach i praktykach widziałem ludzi umilających sobie czas tą grą. Śmiem przez to twierdzić, że jest powszechnie znana (za to wydanej gry jeszcze u nikogo nie widziałem).
Zagadki zgadywałem kiedyś na obozie i było to całkiem fajne. Teraz można sobie wydrukować jedną stronę A4 zagadek i drugą stronę odpowiedzi i ma się to samo (choć zakładam, że wtedy były wymyślane na żywca, co nie jest zresztą wysiłkiem). Nie ma powodu tej gry nie chwalić, spełnia swoje zadanie, bawi ludzi. Ale choć nie potrafię nazwać zjawiska (no nie z zazdrości chyba), to potrafię zrozumieć dyskomfort tych, którzy już to znają, a teraz widzą wprowadzane na rynek w burzy oklasków (no przesadzam, ale fajnie brzmi ;) ). I faktycznie budzi to skojarzenia z profesjonalnym wydaniem zebranych pląsów, które każdy zuch ma spisane w zeszyciku, albo Eat Poop You Cat, w które grywałem często z mamą i z dziadkiem i to chyba niedługo po tym, jak nauczyłem się pisać.
Te mega marudzienia zbiegły się w czasie z maintance BGG, nie bierzmy więc ich poważnie – wiadomo że ludzie się robią wtedy poddenerwowani;)
A szczerze – koszmarnie marudzicie dla samego marudzenia imho. Tak, planszówki w ogóle sa bez sensu bo dziadek przecież rysował sobie na kartce planszę za okupacji i grał w warcaby z kolegami. Toż to wszystko dojenie niepotrzebne. Rysujta ludzie se sami plansze – będzie taniej!;))
Jestem skłonny zrozumieć marudzenie na czarne historie tylko z jednego punktu widzenia: dlaczego to ja tego nie wydałem?;)))
Mnie wydanie tego cieszy – 24zł to cena akurat, a jest to jedna z niewielu gier, w które może grać i kierowca – co przyda mi się niezmiernie.
A marudzenie, że bez sensu jest granie na spotkaniach planszówkowych – Monopoly też jest bez sensu i nikt nie narzeka ;)
Jeżeli marudzenie jest ze względu na maintance BGG to super-hiper-optymizm w recenzjach Czarnych Historii jest ze względu na… zbiorowe palenie zielska? ;).
Nie wiem dlaczego WAM RECENZENTOM wypunktowanie wad gry, których Wy najwyraźniej nie widzicie, kojarzy się z marudzeniem.
To nie jest gra planszowa. Napisane w recenzji, ale na ocenę widzę to nie wpływa. Jakby było wydana w formie broszurki to nawet by nie była wspomniana. Tak została pocięta na kawałki (karty) i nagle grą się stała. Ostatni widziałem w sklepie grę planszową Kuchnia Polska (zbiera się składniki na jednej stronie karty, a na drugiej się je miesza) oraz fiszki angielskie. Fiszki są bardzo podobne do Czarnych Historii. Na jednej stornie słowo, a na drugiej angielski odpowiednik. Trzeba to zgadnąć. Czekam z niecierpliwością na grę 20 pytań oraz Państwa/Miasta.
Historie są jednorazowe. Jak ktoś się zaprze to w jeden dzień obskoczy i gra do wywalenia dla niego. Bycie mistrzem żadna frajda. To nie RPG. Jak kilka osób gra i rozwiązuje zagadkę to jeden będzie się świetnie bawił, a drugi beznadziejnie. Po prostu najlepszy ciągnie furmankę do przodu, a reszta siedzi na niej.
Yosz coś bąknął o urban legends, a prawda taka, że tych historii jest mnóstwo na necie i mnóstwo ludzi podobne lub takie same zna. Ja to znałem naprawdę od kilku (czy nastu) lat, wielu ludzi pewnie też, a w recenzji cisza.
Za 30zł to JEST GRA Bohnanza czy Tichu. Jeżeli NIE GRA dostaje same 5-tki, bo taka tania to ile powyższe gry powinny dostać? Przez ten hurra optymizm Wam się skala skończyła ;).
Jeżeli wcześniej marudziłem to teraz co robię? :). WIEM! Jestem zazdrosny, poddenerwowany, marudzę dla marudzenia. A Wy piszecie recenzję dla samego pisania recenzji, bo… bo… zazdrościcie innym recenzji i jesteście poddenerwowani!!! ;).
Ta nie-gra naprawdę ma wady, tak więc się nie denerwujta i dajta wypowiedzieć :).
Trzeba mieć na uwadze również to, że jak będziecie bawić się w 2 osoby (mąż/żona) to do rozwiązania każdy będzie miał 25 zagadek. Przy pozostałych będziecie musieli być Mistrzem. Wynika to z mechaniki, ale kogoś 50 kart może zmylić.
Od lat z zazdrością spoglądam na niemieckie wydania całej tej serii i zawsze żałowałem, że tego nie ma po polsku. Jakoś nie wyobrażam sobie, bym przed planowaną (??!!) zabawą przeszukiwał internet w poszukiwaniu historyjek, potem przygotowywał je do użycia…? Z największą przyjemnością i radością zakupię sobie Czarne Historie i będę miał na Czarną Godzinę :D
Oczywiście, że to bardziej 'rozrywka towarzyska’ niż 'gra planszowa’, ale jakoś nie mam poczucia, że powinno to ją dyskwalifikować z GF :)
Szukanie na necie i drukowanie ma jedną zasadniczą wadę – trzeba to robić z włączonym monitorem, przez co drukujący średnio ma jak się bawić.. A jak każdy przygotowuje swoje historie, to jeden zapomni, drugi wydrukuje wszystko w lustrzanym odbiciu i różowym tuszem na czerwonej kartce, a reszta wydrukuje te same historie – przez co wszyscy wszystko będą znali. Takie życie podłe ;)
@konev: ale jakie wady gry punktujecie? Albo jakie wady, o których któreś z nas nie wspomniało? Ja bardzo sceptycznie podchodziłem do Czarnych Historii. Jak przeczytałem zasady to pomyślałem dokładnie to co Wy: „co? to tyle? przecież to żadna gra – coś takiego każdy zna”. A potem zagraliśmy – jedna historia, druga historia, trzecia. I dokładnie wiedziałem, że historie są jednorazowe. Że część z nich jest znana mi albo innym graczom. Ale bawiliśmy się świetnie. Potem zagraliśmy jeszcze kilka razy – zabijacz czasu świetny, śmiechu dużo, dobra zabawa. Czego jeszcze chcecie od takiej „gry”? Dlatego dałem 5/5 bo gra jest idealna w swojej kategorii. Jakby miał dawać 5/5 tylko super świetnym grom, które uwielbiam, gram na spotkaniach itd itp to nic oprócz Go, Through the Ages i Race’a nie dostałoby ode mnie 5/5. I wtedy byłoby narzekanie że recenzenci mają wypłaszczoną skalę i same 3 i 4 dają :P
Recenzja moim zdaniem nie ukrywa niczego. Są opisane wady i zalety. Z naszą oceną nie musicie się zgadzać, ale recenzja moim zdaniem spełnia swoje zadanie bo dokładnie informuje Was co jest w środku, jak się gra, jakie są minusy itd. Nikt nie powinien być zaskoczony. A że mi albo Folko, czy komuś innemu tak bardzo się podoba? Inni lubią gry, które mi się nie podobają (np Dixit ;) ) i jest ok.
A w Czarne Historie na pewno nie będę grał na spotkaniach planszówkowych bo nie do tego ma służyć ta gra.
Brakuje mi zestawienia Wady/Zalety oraz zaznaczenia, że historie są często znane i za darmo dostępne w Internecie.
Osobiście nie zamierzam ich kupować, tak jak nie zamierzam kupować 50 kartek z zagadkami Sudoku.
Nazwałbym to raczej zabawą, a nie grą, a okopałem się i strzelam, bo się na mnie biednego rzuciliście, że marudzę dla marudzenia tak jakbym argumentów rzeczowych nie podawał :).
P.S. A jak mi recenzenci zaczną wszyscy mówić, że marudzę to trzeba będzie uruchomić argumenty w stylu Towarzystwa Wzajemnej… ehh… lubienia Czarnych Historii. ;)
Cóż, gra mało oryginalna i powszechnie znana, ale jako prezent dla kuzynów/braci etc będzie wyśmienita.
A w ŚKFie w grę gramy od jakiegoś czasu pod nazwą CSI :D
Nie rozumiem tego podejścia że najmniejsze głosy sceptycyzmu trzeba od razu tępić i nazywać od razu 'marudzeniem’. Co to Black Stories to jakaś święta krowa i każdemu się musi podobać i nikt nie ma prawa jej skrytykować? (ma być tylko aplauz i zaakceptowanie). Naprawdę nie rozumiem.
OK – jak już uznamy w swoich głowach prawo do krytyki, to zastanówmy się czemu nie nazwyać jej 'zarzutami’ a 'marudzeniem’.
Marudzeniem jest właśnie narzekanie, że ktoś ośmielił się wysunąć jakieś zarzuty pod adresem BS.
Kompletnie nie rozumiem tych marudzących (tzn. naprawdę marudzących).
@konev> jeżeli naprawdę czekasz na gry 20 pytań i Państwo, miasto, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Obie te gry są w sprzedaży w Polsce!
Po pierwsze – najpierw zagrajcie, pozniej krytykujcie (lub chwalcie).
Po drugie – uwazam, ze wydawanie slownikow to dojenie (bo sa w internecie), wydawanie ekncyklopedii to dojenie (sa w internecie), wydawanie albumow ze zdjeciami to dojenie (sa w internecie), wydawanie spiewnikow..itp.
Po trzecie – chetnie bym przyjal od kogos wydrukowane historyjki wraz z rozwiazaniami – szukac nie bardzo mi sie chce i boje sie, ze drukujac poznam rozwiazania.
Po czwarte – kupie gre jak tylko wyjdzie.
Jeżeli chodzi o wspomniane zagadki, to zgadzam się – dają kupę frajdy. Świetna towarzyska zabawa i
osobiście nie mam oporów by się jej oddać. Tylko że ja nie potrzebuję do tego czegokolwiek kupować, bo
od tego się lepiej bawił nie będę. Oczywiście jeżeli ktoś mniej czasu poświęca na zarobienie 30
złotych niż na wydrukowanie jednej strony z internetu to jego wola.
Nie od dziś znam osoby, które wartościują rzeczy wedle ich cen. Jaka era, takie dewiacje – signum
temporis. W internecie częstokroć można znaleźć lepsze zagadki, niż te tu przedstawione, zupełnie za
darmo.
I naprawdę w tym pudełku z kartami nie ma nic więcej prócz kart, żadnego gwarantu dobrej zabawy,
cudownej atmosfery i magicznych zaklęć. Tam jest pięćdziesiąt kart z napisami. Jeżeli robi wam to
różnicę, to cóż. Dla mnie byłoby to najgłupiej wydane 30 złotych.
Zgadzam się z Jaxem i Konevem. Wypowiadają swoją opinię, podają celne argumenty, a to chyba co innego niż marudzenie.
Swego czasu na GF wiele dobrych gier dostawało słabe oceny. Czasem było one wręcz krzywdzące i marudzące – mam tu na myśli niektórych recenzentów. Teraz nagle wyszła karcianka zbierająca mniej lub bardziej znane zagadki i wszyscy pieją z zachwytu (rozumiem, że się Wam akurat spodobało) i nie pozwalają innym nie piać (czego akurat nie rozumiem).
Nie mylcie gustów i poglądów z marudzeniem.
Marudzi to moja sąsiadka, która mówi „a po co oni ten remont (korytarzy) robili, przecież było dobrze”.
@MichalStajszczak> Przez chwilę tak pomyślałem, że w końcu ktoś musiał wpaść na ten pomysł i to wydać ;). Wiesz może czy jest luksusowe wydanie Papier/Nożyce/Kamień z grafikami Menzel`a? ;)
I proszę tu czytelnikom oczu nie mydlić, że trzeba coś drukować. Powyższą opowiastkę z robiącym kupę ptakiem mogę już na spotkanie zapuścić i kart nie potrzebuje do tego :). Wystarczy przeczytać przed spotkaniem sobie 10 zagadek i z głowy… znaczy w głowie. Są na tyle charakterystyczne i absurdalne, że z zapamiętaniem ich na wieki wieków problemu nie ma :).
Szymon, pierwsze dwa argumenty masz bardzo dziwne. Czarne Historie nie mają mechaniki, więc nie trzeba tu specjalnie się nagrać, żeby wiedzieć, czy mi się podoba, czy nie. Zwłaszcza, że jedna zagadka i rozwiązanie było już w recenzji Marasa. Więc wiadomo z czym to się je.
Co do wydawania słowników itd. – nikt nie uważa, że to źle, że wydano Czarne Historie. Tylko, że dużo niższym kosztem można sobie zabawę z te historie zapewnić samemu. Przecież to nie gra z elementami, planszą itd. To kilkadziesiąt (tylko) zagadek wydanych na kartach, zamiast na kartce papieru. Jakby wydali 100 krzyżówek panoramicznych na grubych kartach i w pudełku, to też byś kupił i naśmiewał się z tych, co wolą wersję książkową na cienkim papierze za kilka złotych?
Nie będę sprawdzał (ani w necie, ani w słowniku), ale po mojemu w definicji gry jest wynik. To, że ktoś wygrywa, ktoś przegrywa.
Tu tego nie ma i to nie jest gra. A że jest przyjemnie?? To super. Ostatnio odkryłem Long Island Ice Tea. Mechanika bardziej skomplikowana niż w Czarnych Historiach, wszystkim się bardzo podobało (i chcą jeszcze), wszyscy się świetnie bawili, więc bez wahania jeszcze raz kupię wszystkie potrzebne składniki (niestety z netu nie da się ich ściągnąć).
To co ?? Umieścimy recenzję na GF??
cezaras: co chcesz osiągnąć takim komentarzem? Bo ja najmniejszego sensu nie widzę i nie wiem co chciałeś powiedzieć.
Czarne Historie mają bawić, mają zasady, są uznawane przez grę np przez naszych zachodnich sąsiadów, są w bazie na BGG. Jak bardzo chcemy się czepiać to uznajmy za wynik gry to czas w którym gracze zgadną zagadkę – taka gra z biciem rekordu.
Geko, Konev, Jax: ja rozumiem argumenty, które podajecie. Zdawałem sobie z tego wszystkiego sprawę tak jak wy grając w CH i pisząc recenzję – co mam nadzieję wynika też z tekstu. Jak sam Geko zauważyłeś po recenzji można się dowiedzieć czego się można spodziewać od CH. Czyli recenzja spełniła swoje zadanie.
Teraz gronie osób nie spodobały się nasze oceny, które są odzwierciedleniem tego jak dobrze się wszyscy bawili. I nagle wszyscy próbują wbić tym durnym recenzentom do głowy, że się nie znają, że to przecież było, wszystko można sobie samemu wydrukować. I tak w kółko. Nikt przecież nie zmusza do kupowania Czarnych Historii – przedstawiliśmy swój punkt widzenia – nie musi się on podobać wszystkim. Za marudzenie uznaję to, że w kółko ktoś pisze tak jakby chciał żebyśmy teraz powystawiali 1/5 a najlepiej usunęli recenzję z GF.
Chodźmy wszyscy napić się mrożonej herbatki i wróćmy tu za jakiś czas, bo dyskusja mam wrażenie się zapętla.
„Do Czarnych Historii podszedłem z ogromną rezerwą. Z jednej strony zaciekawił mnie pomysł na zabawę, z drugiej… czy to ma szanse zadziałać? Ok, wiedziałem że ja mogę mieć z tego “radochę”, w końcu jestem dużym dzieckiem i świetnie bawię się przy większości gier… ale czy gra spodoba się innym?” ->
„Wydana w Niemczech, Kanadzie, Francji, (…) sprzedano na świecie przeszło 700 tysięcy „egzemplarzy.”
heh… na pewno sie nie spodoba.
To wprost:
Czarne Historie nie są grą. To, że zabawa nimi jest radością i przyjemnością nie jest wystarczającym argumentem, żeby traktować to jako grę (a w w szczególności jako grę planszową / karcianą).
Nie jest też argumentem, że ktoś uznał to za grę, bo np. Francuzi przewalczyli, że w Unii ślimak jest rybą (bez jaj) – dla mnie i tak zostanie mięczakiem.
Oczywiście nie ma żadnego aktu prawnego, który by zabraniał pisać na GF o czymś innych niż grach, ale jeżeli tak to możemy przecież pisać o: drinkach (jak ja to zasugerowałem), o tenisie, o wycieczkach rowerowych, o WII (to IHMO dużo bardziej pasuje do profilu bloga niż CzH).
to chciałem przekazać swoim tak komentarzem – przepraszam, że nie od razu tak wyraźnie, ale biorąc pod uwagę temat, to dosłowność wydawała mi się wręcz nie na miejscu :)
yoszu,
ja to widzę namolne napadanie na tych którzy raczyli wykazać pewien sceptycyzm (podkreślam – lekki sceptycyzm a nie nic podobnego do tego co napisałeś w swojej wypowiedzi). Prześledź dyskusję i sprawdź kto komu nachalnie narzuca swoje zdanie i odmawia prawa do krytyki…. Zaobserwowałem coś zupełnie przeciwnego niż to co piszesz. Bawiliście się – świetnie, ale nie odmawiajcie prawa że komuś może to nie pasować.
@don_simon – nie rozumiem, sugerujesz że nie grałem w Black Stories???
Ja odniosłem dokładnie odwrotne wrażenie ;) dlatego zaproponowałem przejście się na mrożoną herbatkę (i najlepiej planszówkę bo na głodzie jestem ) ;) Proszę o wybaczenie jeżeli ktoś się poczuł urażony.
Ktoś napisał, że funkcja mistrza gry to żadna frajda. DLA MNIE NAJWIĘKSZĄ FRAJDĄ JEST WŁAŚNIE TA ROLA :)
Aha, i czy ktoś mógłby podać linka do tej jednej strony, na której są spisane wszystkie zagadki?
aha, odwrotne wrażenie, jaaasne
kto użył zwrotów:
„Odczuwam pewnego rodzaju marudzenie dla marudzenia”
„Chyba tylko z zazdrości”
„Ludziska prawdem Wom powiodom – weźcie se ściognijcie z interneta te historyje i na drukarce w robocie wydrukujcie. Hej! Precz z wyzyskiem!”
„Te mega marudzienia zbiegły się w czasie z maintance BGG, nie bierzmy więc ich poważnie – wiadomo że ludzie się robią wtedy poddenerwowani;)
A szczerze – koszmarnie marudzicie dla samego marudzenia imho.”
„A marudzenie, że bez sensu jest granie na spotkaniach planszówkowych – Monopoly też jest bez sensu i nikt nie narzeka ;)”
zupełnie inny wydźwięk jest wypowiedzi sceptyków, którzy piszą tylko i wyłącznie o swoich osobistych odczuciach i nie kpią i nie narzyucają i nie krytykują recenzentów
@Veridiana>
Tutaj masz ponad 100 zagadek: http://homepages.anglianet.co.uk/johnm/puzzlat.html
Oczywiście nie wszystkie polegają na tym, że ktoś umiera. Jeżeli szukasz więcej to w wyszukiwarce wpisz „lateral puzzles” lub coś podobnego. Zazwyczaj są zagadki i ukryte odpowiedzi. Miłej zabawy :).
Jax: o ile sie nie mylę to wszystkie te cytaty nie są z moich wypowiedzi ;) Nie jesteśmy Borgiem i mogę się wypowiadać i brać odpowiedzialność tylko za swoje marudzenie ;)
A poza tym cytaty wyjęte z kontekstu brzmią zawsze inaczej. Zostawmy to ok?
Konev – dzieki za link. Ale ja potrzebuje cos po polsku.
Jax – niektorzy „sceptycy” w gre nie grali.
Inni – ale ja nie rozumiem o co chodzi. Co jest glownym zarzutem?
– ze za wysoka ocena
– ze nie powinno byc na GF, bo to nie jest gra
– ze za duza cena (bo za darmo jest w sieci)
Autentycznie nie rozumiem.
Cezaras=> oparłeś się sprawdzeniu w słowniku, przez co dyskusja nie ma sensu – za słownikiem języka polskiego pwn:
gra
1. «zabawa towarzyska prowadzona według pewnych zasad»
więc że to dla Ciebie nie jest gra, to nie znaczy że to nie jest gra. Twoje argumenty oraz dykteryjka o ślimaku są obok faktów, a to nie pomaga w przekonaniu rozmówców ;)
Rozumiem wątpliwości jaxa, koneva i Geko. Potężnej objętości tekst i maksymalne oceny, wystawione grze przez wszystkich i to nie byle jakich recenzentów (jeden Filippos dał 4/5 i to tylko „z przyczyn formalnych”) mogą sugerować, że mamy do czynienia z największym przełomem w historii gier planszowych od chwili wynalezienia Go, że jest to gra, która niebawem zajmie pierwsze miejsce na bgg ze średnią oceną ponad 9 i będzie hitem na rynku większym niż kostka Rubika i sudoku razem wzięte.
A tak naprawdę dostajemy zapakowane w pudełko coś, co bardziej kreatywna osoba może sama przygotować np. na podstawie opowiadań o przygodach Sherlocka Holmesa, a mniej kreatywna bez trudu znaleźć gotowe w internecie.
wszystko warte jest tyle, ile ktoś chce za to zapłacić. Dla mnie Czarne Historie nie są warte swojej ceny, ale powyższe argumenty za tą grą docierają do mnie i rozumiem dlaczego ktoś inny chciałby to kupić.
Gratuluje firmie G3 za spowodowanie niesamowitego wszędobylstwa CH. Takie nic doczekało w krótkim czasie dwóch videocastów i recenzji na GF.pl, pewnie jeszcze gdzieś napisano.
Zabawna jest ta dyskusja panowie (i panie).
Jak dostałem próbkę do recenzji to tego samego dnia spędziłem z ludźmi z mojej uczelni 1,5h na 4 zagadkach i od tego momentu męczą mnie, że chcą więcej i więcej. 8 kart, które dostałem szybko przegrałem, no to potem dostałem od znajomej tłumaczenia niemieckiej wersji i graliśmy w grę czytając treść z iPoda Touch (vo było uciążliwe) i przerobiliśmy z 35 historii łącznie.
Potem grałem jeszcze z masą innych ludzi w domu, w autobusie, czy na wykładzie.
Wszyscy (!) dobrze się bawili.
Teraz gdyby takie osoby trafiły na g-f to widzą jakieś narzekanie na grę, że można samemu, że po co i nie kupują gry i nigdy w nią nie zagrają. To się nazywa popularyzowanie gier.
Dla mnie gra 4/5 – super zabawa, wystarczy na długo, ale na upartego można to (nie dokładnie bo w Czarnych Historiach są karty z obrazkami) mieć za darmo.
Jeśli nie miało się gry w ręku to warto się dwa razy zastanowić zanim będzie się narzekać.
Mała podpowiedź, jakie potencjalne hity czekają jeszcze w Polsce na wydanie:
http://www.boardgamegeek.com/geeksearch.php?action=search&objecttype=boardgame&q=sudoku&B1=Go
;-)
Nie bardzo wiem za co miałabym obniżyć swoją maksymalną ocenę, SKORO:
– bawiłam się super extra hiper
– nadal bawię się super extra hiper
– nie znałam ani jednej zagadki wcześniej
– nie wiedziałam, że zagadki mogą dostarczyć tyle zabawy
– dotychczas gry imprezowe dostrczały mi bowiem średniej rozrywki (więc dla mnie to jest PRZEŁOM)
– ilustracje są świetne i tyle ile trzeba
– przy żadnej grze/zabawie w kwietniu nie ubawiłam się bardziej
– powstała recenzja, do której poproszono mnie o ocenę
?
Jak dostałem próbkę do recenzji to tego samego dnia spędziłem z ludźmi z mojej uczelni 1,5h na 4 zagadkach i od tego momentu męczą mnie, że chcą więcej i więcej. 8 kart, które dostałem szybko przegrałem, no to potem dostałem od znajomej tłumaczenia niemieckiej wersji i graliśmy w grę czytając treść z iPoda Touch (vo było uciążliwe) i przerobiliśmy z 35 historii łącznie.
Potem grałem jeszcze z masą innych ludzi w domu, w autobusie, czy na wykładzie.
Wszyscy (!) dobrze się bawili.
Tylko to raczej argument za popularnością i dobrą zabawą przy takich zagadkach, a niekoniecznie za samą grą. Jakby wydać planszowe sudoku i pokazać zabawę osobom wcześniej sudoku nieznającym, to też by się pewnie dobrze bawili. Tylko czy to by oznaczało, że ta planszówka jest genialna i lepsza niż ściągnięcie sobie diagramów z Internetu, czy kupienie w kiosku?
@Don Simon: niestety trudno znaleźć po polsku duży wybór zagadek lateralnych. Może dlatego nie są tak popularne u nas. Znalazłem za to książkę, gdzie takowe mogą się znajdować. Za jedyne 16zł: http://www.taniaksiazka.pl/mysle-wiec-jestem-50-lamiglowek-wspomagajacych-myslenie-lateralne-charles-phillips-p-193483.html?cmp=box,special
Mój główny zarzut jest taki, że to nie jest nic nowego (dla mnie). Kupując mogę się naciąć, że wiele zagadek znam. Dodatkowo nie jest jasno powiedziane, że zabawa może być darmowa, gdyż najwidoczniej recenzenci nie mieli pojęcia ile tych zagadek w Internecie krąży. Zresztą link, którym zamieściłem: 1 zagadka jak nic jest to karta Pięcioro Przyjaciół z gry. Ciekawe ile się powtarza. Później to była pyskówka spowodowana tym całym „marudzeniem” ;).
Jak ktoś nie zna zagadek lateralny to się zachwyci. Jak ktoś zna to wyrzuci pieniądze w błoto. Ot i tyle.
Dodatkowo słowem zakończenia powiem tylko, że chodzi dokładnie o to co MichalStajszczak napisał w komentarzu #46. Duży tekst. Wszyscy się zachwycają. Natomiast jak przeczytałem recenzję to tylko pytania mi się pojawiły: Co? Ja ma za to płacić? Przecież to stare jest!
Wyraziłem swoje obiekcie i nagonka się rozpoczęła, że niby z nudy i przekory się sprzeczam.
Gra kosztuje 30 PLN. TRZYDZIESCI!
Rozumiem, ze dla kogos to moze byc duza kwota, ale ja wole wydac te sume i miec 50 gotowych do gry zagadek w wygodnej do transportu i zabawy formie.
Konev – dzieki za link. Jak zagadki sie spodobaja to zapoznam sie z ksiazka. Chyba ze wyjdzie dodatek ;).
Ciągnę to dalej :). Mam energię to trzeba ją jakoś spożytkować :).
Na następną recenzję proponuję grę Kalambury: http://www.gryplanszowe.pl/index.php?d=szczegoly&tw=25
Niesamowicie tania 24zł, a przy tym dająca super rozrywkę. Ostatnio ze znajomymi ją odkryliśmy. Dwie drużyny, z których każda dostaje hasła (5 u nas). Potem 3 minuty na odgadnięcie wszystkich haseł poprzez pokazywanie. Kilka dosłownie zakazów co do pokazywania.
Wszyscy (6 osób) bawiliśmy się przednie przez kilka godzin. Powtórzyliśmy to potem i jeszcze będziemy do niej wracać. Co prawda byliśmy na tyle głupi, że mieliśmy generator haseł z internetu, które notowaliśmy na kartkach, a nie kupiliśmy grę w pudełku, gdzie po „zrobieniu” wszystkich haseł można ją sprzedać.
Szczerze polecam! Każdy tą grę powinien mieć w domu! Do tego za te pieniądze!? ;)
P.S. Dobra. Już nie będzie więcej uszczypliwych komentarzy :).
@Don Simon.
Gra jest tania. Fakt.
Zagadki są świetne. Fakt.
Rozwiązywanie ich to przednia zabawa. Fakt.
Może na prezent ją kupię. Fakt.
Ale wszystkie moje zarzuty też są prawdziwe i tylko tyle chciałem powiedzieć. Super, że więcej osób będzie mało okazję zapoznać się z tą formą zabawy :). Może po zakupieniu gry pogrzebie w internecie i znajdzie jeszcze więcej zagadek i będzie jeszcze dłużej się bawił. Rozwijają one niesamowicie niestandardowe myślenie i zaskakują. Frajda przednia. Masz pieniądze, nie znasz zagadek, kupuj! Bez jakiejkolwiek złośliwości.
Znasz zagadki, możesz poszperać w internecie, zapoznać się z nimi i przedstawić znajomym w formie ustnej. Nie kupuj! Szkoda pieniędzy :).
@Don Simon> Wookiemu 35 zagadek starczyło chyba na kilka dni, więc te 50 to nie jest znowu taka wielka liczba.
Mam więc pytanie: „Czy gdyby zestaw zawierał 500 zagadek i kosztował 300 złotych równie gorąco byś go polecał?”
Nie chce mi się szukać zagadek w internecie, tłumaczyć, drukować.
Co z tego że to stare jak świat, ja się świetnie bawiłem i bawili się świetnie współgracze.
Rozumiem że kilka osób po przeczytaniu recenzji doszło do wniosku że to nie dla nich bo… znali takie zabawy wcześniej, no i fajnie mają prawo, tak samo jak my, ok jak ja mam prawo ocenić tą grę bardzo wysoko bo w swojej kategorii jest według mnie genialna. Współczuję wszystkim którzy od lat znają tą zabawę i nie wpadli na pomysł żeby wydać to samemu, zarobili by na tym kupę kasy.
CH to pomysł, pomysł na pokazanie wielu ludziom w inny sposób to co znane. Pomysł świetny, świetnie zrealizowany, dla wielu innowacyjny. Jeden autor ma taki pomysł, inny ma taki że składa kilka mechanizmów i powstaje np. Agricola.
A o marudzeniu pisałem też ja, bo ostatnimi czasy jak czytam komentarze niektórych osób, to zawsze są takie same… w sumie mogli by zrobić stronę i wrzucać tylko link… bez obrazy ;p
„Współczuję wszystkim którzy od lat znają tą zabawę i nie wpadli na pomysł żeby wydać to samemu, zarobili by na tym kupę kasy.”
@Folko> Nie no teraz Folko się we mnie zagotowało. W takim bądź razie z jakiego powodu ja Ci powinienem współczuć? Ignorancji? Niewiedzy o istnieniu tych zagadek? W końcu ja nie jestem autorem gier planszowych. Nie na miejscu był ten komentarz.
Może i zamieszczam tylko krytykujące komentarze, ale zawsze staram się by były rzeczowe i na temat. Ostatni akapit to jak widać następny głos za całkowitym wyłączeniem komentarzy na Gamesfanatic, bo czasami krytyka zbyt ostra, bo czasami się coś komuś nie podoba jak wszystkim się podoba. Mi już na dzisiaj chyba wystarczy… bez obrazy ;).
@konev – ja znałem* i dla mnie to genialne że goście wpadli na taki sposób promocji tych zagadek. W Wywiadzie jaki jest zalinkowany jest nawet zdanie, że początkowo autor przedsięwzięcia myślał o zwykłej książce.
*te znałem to w sumie bardziej coś kojarzyłem ale nie wiedziałem dokładnie gdzie, a na pewno nie wiedziałem że można w sieci sporo znaleźć… co w sumie niczego nie zmienia
Konev – ano wlasnie. Kalambury to tez fajny pomysl… :)
Michal S – za 300 PLN bym nie kupil. Za 30 PLN licze na dobra zabawe na wakacyjnym 6-dniowym wyjezdzie z przyjaciolmi.
Wolę się trzymać z daleka, ale jak mowa o kalamburach, to ja ostatnio na imprezie grałem w Activity i to były żywcem kalambury (w które swoją drogą po dwóch głębszych zawsze namiętnie gramy :P , tylko bez punktacji i jedynie na pokazywanie).
PS. Ja tam lubię czytać opinie z obu stron. Przynajmniej się coś dzieje.
Sama gra, pewnie jest sympatyczna, ale nie trzymałbym się kurczowo tych 30 zł, bo przecież za tyle można kupić Tichu, 6. bierze, Sabotażystę i kupę innych, które się teoretycznie w ogóle nie mają prawa wyczerpać.
@Don Simon> A za 300 złotych miałbyś zabawę na 10 takich wyjazdów … :)
Z zaciekawieniem obserwuję tę dyskusję. Ogromnie mnie cieszą wysokie oceny dla CH, bo to wskazuje na to, że gry oparte na historiach mogą się podobać… Nasz Prime Suspect jest też z tej rodziny. A jednocześnie ta dyskusja potwierdza to, co już od dawna wyczuwam: w zakresie ocen gier brakuje czegoś takiego jak „treść” gry (treść, a nie zawartość). Oceniane są: jakość elementów, mechanika, grywalność, powtarzalność, interakcja – a co z oceną części „narracyjnej”? A Czarne Historie kupię na pewno!
ja przerobiłem około 30-35 zagadek (+5 się powtórzyło, bo różni ludzie grali) podczas:
spotkania – 1,5h
spotkanie2 – 3,5h
spotkanie3 – 1,5h
podróż samochodem – 1,5h
podróż autobusem – 2h
moim zdaniem cała gra wystarczy spokojnie na 20-25h zabawy z nowymi kartami + drugie tyle jeśli gramy z różnymi ludźmi i będziemy prowadzącym. 30zł to jest śmieszny wydatek jeśli mówimy o czasie gry i poziomie dobrej zabawy
Z kalamburów nie ma co się śmiać, jakby ktoś wydał dobre hasła to ja bym kupił, bo otwieranie książek w losowych miejscach żeby mieć trudne hasło już się upierdliwe staje :)
No i mnie zdopingowała cała ta dyskusja do zamówienia Historii w przedsprzedaży ;)
@kwiatosz
My korzystaliśmy z tego generatora haseł: http://kalambury.org/#
Przeciwna grupa generowała hasła, odrzucała powtarzające się i hardkorowe i spisywała na małej kartce. Potem wszystko się powtarzało. Wykorzystaliśmy z tego generatora pewnie ze 100 haseł. Hasła są niezłe. W dobie laptopów i smartfonów nie powinno być problemu z dostępem do Internetu na imprezie :)
Co do zasad to: 2 grupy po 3 osoby. 5 haseł. 3 minuty na pokazanie wszystkich. Jedna osoba z grupy pokazuje, a 2 zgadują. Nie można mówić, pokazywać liter, ani niczego w swoim otoczeniu (łącznie z elementami ciała). Dopuszczaliśmy umawianie się co do symboli, czyli że płaska dłoń to rzeczownik, pięść czasownik czy coś. Te zasady sprawdzały nam się świetnie. Trzeba tylko na początku wyczuć jakie hasła są w sam raz – nie za łatwe i nie za trudne.
A my zwykle gramy na tytuły (filmów, książek zależy od ustalenia przed grą). Co do symboli, dopuszczaliśmy tylko znak, że teraz nie pokazujemy słów z tytułu, tylko ogólną fabułę.
Tytuły filmów to akurat jedne z bardziej prostych haseł :). Jak nam się taki trafi to pokazujemy, że jest to tytuł (tak jak się pokazuje apostrofy), a potem zazwyczaj jeden wyraz wystarczy by odgadnąć całość :).
Fajne hasła z powyższego generatora:
– opona bezdętkowa
– apartamenty w kołobrzegu
– licho nie śpi
– nabita lufka
– kobieta przy kości
To jest o wiele ciekawsze do pokazania od tytułów :).
a tak sobie jeszcze napiszę (Yosz z góry przepraszam, z góry przepraszam, ze nie wprost)
właśnie przez przypadek spojrzałem na recenzję Notre Dame w GF :) ocena 3 (na 5 możliwych) porównuję z oceną CzH – no comments.
i jeszcze taka dygresja – pokazałem na uczelni grę: otwierasz piwo, pijesz piwo – na 50 kolegów (którym pokazałem) podobało się 48iu….. gdzie Wy tam wyskakujecie z jakimiś CzH :)
cezaras,
fajna jest też gra w kapsle, trzeba ją wydać – choć nie zrobi kariery na uczelni tak jak gra w picie piwa, to u dzieciaków myślę że będzie szalony popyt. Tak jak z CzH nic nie trzeba będzie robić (zdobywać prostych kapsli, specjalnie obciążać ich, robić do nich koszulek etc) – dzieciak otwiera pudełko i wszystko jest: 2 komplety błyszczących kapsli, książeczka z zasadami 20 gier wykorzystujących kapsle, kreda do rysowania torów, no i oczywiście wypasione naklejki do naklejenia na kapsle. Na początek Tour de France. Za parę miesięcy dodatek – Giro d’Italia. Jako narodowy dodatek (wydawca: połączone siły czesko-rebelowe) Wyścig Pokoju.
Pitchcar to gra w kapsle
właśnie przez przypadek spojrzałem na recenzję Notre Dame w GF :) ocena 3 (na 5 możliwych) porównuję z oceną CzH – no comments.
Też mi się ta wpadka nasuwa. Takich ocen nie powinno się dawać bez poczucia, że się dobrze poznało grę.
Przy Notre Dame dużo, jeśli chodzi o ocenę, wyjaśnia się w komentarzach. Niestety system punktowy, gdy korzysta z niego kilku recenzentów o różnych gustach to głupota.
Z drugiej strony nie porównujcie Notre Dame do Czarnych Historii, gdyż te gry nie grają w tej samej grupie. CH można ocenić tak jak opisuje to cezaras: otwieram, gram, super!, 5/5, co jakby się zastanowić nie różni się od tak skrajnie przez niego przedstawionej zabawy w otwieranie i picie piwa (co najwyżej komuś marka nie podejdzie).
Przy ND jako grze z mechaniką, tematem, wieloma komponentami i interakcją pomiędzy graczami na wyższym poziomie niż tak/nie już to nie przejdzie. Po prostu ND może graczom podobać/nie podobać się na wielu poziomach. CH mogą się podobać/nie podobać jak to przysłowiowe piwo lub odpowiedzi mistrza gry tak/nie.
Jeżeli będzie to piwo przemysłowe to raczej niewielu osobom podejdzie ;)
Ja za jeden ze swoich sukcesów pokazywankowych uznaję pokazanie „rdzewiejący chwyt” bez literowania :)
Na „zasadzie nieoznaczoności” poległem (na nieoznaczoności konkretnie).
Taka refleksja mnie się nasunęła – system ocen chyba zahacza o „jak bardzo chcę zagrać” – jeśli tak to OK, ja w Notre Damme na pewno nie mam ochoty grać 50 razy (3 wystarczą..), a w Historie i owszem. I nie jest powiedziane że nie więcej :)
cezaras: nie szkodzi.
konev napisał dokładnie to co ja bym napisał ;) Notre Dame i CH to dwie różne gry i trzeba je oceniać we własnej kategorii.
A swoją drogą nie wiedziałem że ND dostało tylko 3/5. Masakra – i ja jestem częścią tego portalu? :D
Kwiatosz, ale bez sensu podejście, żeby recenzent oceniał grę, patrząc na to ile razy mu się chce zagrać. Na tej zasadzie to ja bym ocenił złożone strategie wojenne na 1, bo mi się nie chce w ogóle w nie grać. Recenzent powinien znać tytuł, o którym pisze. W przypadku CH wystarczy przejść jedną, dwie zagadki i już wiadomo. W przypadku ND wypadało zagrać kilka razy i obiektywnie spojrzeć na grę.
Recenzja ma na celu starać się w miarę obiektywnie pokazać grę, omówić mechanikę, wrażenia, potencjalne wady i zalety, pokazać komu może się podobać, a komu nie.
Pod tym względem recenzja CH jest chyba trochę hurraoptymistyczna i nie wymienia specjalnie potencjalnych wad gry.
Geko, a wobec tego ile gier wojennych zrecenzowałeś i czy nie dlatego żadnej, że nie są one dla Ciebie? Grę powinni recenzować ludzie właśnie tematem przynajmniej zainteresowani – bo kupią ją inni też w miarę tematem zainteresowani, nikt chyba nie chce kupować eurogier opierając się na opiniach zatwardziałych graczy wojennych, którzy oceniając w skali 1000 punktowej pierwsze 995 punktów dają za wygląd żetonów.
I tu się zgadzamy.
Natomiast chęć zagrania moim zdaniem jest bardzo adekwatna, bo jeśli gracz wojenny chce grać w grę wojenną, to założenie jest, że jest ona dobra. Albo jest masochistą z poczuciem misji.
Bo co z tego, że gra będzie bardzo dobra, jeśli jej rozegranie łączy się z setupem 7h, a gra trwa 15 minut (kręgle wojenne z 1000 figurek o precyzyjnie określonych pozycjach – tak dla przykładu).
Dla mnie chęć zagrania to właśnie najlepszy wyznacznik.
się przyczepiliście tej recenzji Notre Dame. To jakaś stara recenzja sprzed trzech lat, gdy GF było jeszcze małym blogiem.. Od tego czasu Games Fanatic ewoluowało. Wiedziałeś Geko że mamy teraz niepisaną zasadę, że jak recenzujemy jakąś grę to musimy zagrać w nią przynajmniej po razie w każdym składzie osobowym?
A co do hurraoptymizmu recenzji – O jakich wadach gry nie wspomnieliśmy? Rozumiem, że z oceną recenzenta można się nie zgadzać ale mam wrażenie że próbujecie na siłę udowodnić że 5 osób które oceniły CH się nie znają na rzeczy.
Jako DROBNE wady wymieniacie: nierówność zagadek, skończoność rozgrywki (50 zagadek) i fakt, że to nie gra planszowa. Poza tym wszyscy praktycznie polecacie zakup w ciemno.
Myślę, że trochę zbyt optymistycznie patrzycie na tę pozycję. Za miesiąc pewnie nikt z Was już o niej nie będzie pamiętał :-) Przy ocenach innych gier zauważyłem bardziej obiektywne podejście. Tyle.
Pozdrawiam
Na ocenę gry ma wpływ jej cena. za 25-30zł po prostu jestem baardzo zadowolony jak przez miesiąc pogram w grę. Więcej wydaję jak idę z Agą do kina, to czemu mam źle ocenić grę za 30zł która da mi masę zabawy w dowolnych warunkach. Gdyby gra kosztowała 50zł już bym nie był taki optymistyczny. Tak wiem, że za tę cenę mogę kupić tichu czy 6 bierze, ale te gry nie chwycą w każdym towarzystwie (że już o 3 współgraczach do tichu nie wspomnę), nie zagram w dowolnym miejscu czy jadąc samochodem. Dlatego 5/5
@kwiatosz
Bardzo chcę grać w skomplikowaną grę wojenną X. Niestety nie mam na to czasu (gra jest bardzo długa) i graczy (trzeba 10-ciu). Jaką ocenę mam wystawić grze? Bo ja bardzo chcę w nią grać. Mogę codziennie ;).
Mało mnie interesuje recenzja w której recenzent ma gdzieś wszystkie wady, bo akurat ma ochotę zagrać – bo ma taki kaprys i nastrój, a tak w ogóle to podobają mu się wszystkie gry ze smokami, bo ma takie zboczenie. Chodzi tutaj o te przysłowiowe, żeby te wszystkie plusy nie przesłoniły nam minusów ;)
@konev: ale dlaczego? jeżeli te plusy przeważają nad jakimiś tam wadami (nie ma produktów idealnych)? mam ochotę grać w tę grę i mi się nie nudzi to czemu nie wystawić wysokiej oceny? bo 5/5 ma być dla gier idealnych? To zdradzę Wam tajemnicę – nie ma takich gier. Np moje trzy najukochańsze gry:
Through the Ages (10/10 na BGG) – wymaga dużo czasu, jest losowa, graficznie mogłaby stać na wyższym poziomie.
Race for the Galaxy (10/10 na BGG) – już nigdy nie zagram z nowicjuszami i raczej rzadko będę uczył, bo nowi się wloką, gra się wlecze. Z dodatkami bardzo dużo kart do tasowania i upierdliwe jest wyciąganie światów startowych po / przed partią)
Go (10/10 na BGG) – wymaga mnóstwo czasu na naukę, studiowanie, robienie problemów. Dodatkowo jak się nie ma z kim grać to ciężko jest się zmobilizować do nauki jak się dostaje ciągłe baty. Po kilku latach grania dalej jestem średni jak barszcz.
To są ewidentne wady, a mimo to, są to moje ulubione gry, w które zagram zawsze i wszędzie. CH może nie będzie miało 10/10 na BGG ale w swojej kategorii jest jedną z najlepszych gier (i tak wiem, że mogę to mieć za darmo z netu – planszę do go też sobie kiedyś zrobiłem z tektury i można grać guzikami, ale to nie do końca to :P)
Konev – ale dlaczego zakładasz, że recenzent chce grać w kiepskie gry? No i właśnie – jaką ocenę wystawiłbyś Twilight Imperium 3ed z dodatkiem? (oprócz wojenności spełnia w zasadzie wszystko). Skoro znalazłeś czas, żeby w to kilka razy zagrać przed napisaniem recenzji, i dalej masz ochotę grać to nie widzę powodu, żeby tę grę zjechać.
Taka np. Cywilizacja – ma sporo wad (działa sensownie w zasadzie na 3 graczy głównie, oczekiwanie na swoją turę się ciągnie, losowość kart militarnych), a jednak chęć grania w to powoduje, że zbiera recenzje co najmniej dobre.
@yosz
Ale nie chodzi o to, że gra 5/5 nie może mieć wad. Chodzi o to, żebyś w przypływie gigantycznej euforii jak to TY bardzo chcesz w nią grać nie zapomniał napisać o jej wadach. Z których sobie zdajesz sprawę, akceptujesz i bierzesz pod uwagę przy końcowej ocenie.
Co do CH to ostatni raz: NIECH MI NIKT NIE MYDLI TUTAJ OCZU TEKTUROWYMI PLANSZAMI I GUZIKAMI! Ta zabawa nie wymaga ŻADNYCH rekwizytów. Wystarczy przeczytać historię na necie. Tak więc proszę nie dyskredytować takiej formy zabawy roztaczając przed potencjalnymi graczami lęków i strachów przed czasochłonnym, drogim i kiepskiej jakości wykonaniem samoróbki. BO JEJ NIE MA! Co stawia ją na równi z kalamburami, a jak rozumiem nikt z redakcji nie nosi się zakupem Kalamburów za jedyne 24zł!
Skończyłem krzyczeć ;).
konev: to wróć do recenzji. 2/3 mojej opinii to pisanie o wadach. Tak wziąłem je pod uwagę. Starałem się chłodno ocenić czy wpływają one na ocenę. Rozumiem, że po prostu nie ufasz mojemu osądowi i ciągle próbujesz mi wmówić że poniosły mnie emocje i wystawiłem niepoprawną ocenę. Ja Ci mówię, że nie. Możesz mi nie wierzyć ale nie próbuj mi wmawiać że nie zdawałem sobie sprawy z wad i po jednej grze wystawiłem hurraoptymistyczną ocenę, bo albo wierzy mi jako recenzentowi i bierzesz pod uwagę moją opinię (możesz się oczywiście z nią zgadzać albo nie) albo nie wierzysz i omijasz moje recenzje szerokim łukiem.
Nie każdy ma podejście znajdę, wydrukuję. Mi się nie chce. Przez 2 miesiące składałem się do tego żeby wydrukować i nalepić karty z czeskiego dodatku do tta. Nie będzie mi się chciało drukować zagadek z netu. Dlatego uważam 25-30zł za sprawiedliwą cenę tego co dostaję w pudełku. Nie przyjmuję do tłumaczenia, że można z netu. Dużo można z netu ściągnąć za darmo.
Ty piszesz że można w domu usiąść przed kompem i nawet nic nie drukować. A ja Ci mówię, że ja nie będę grał w CH w domu i nie każdy ma też smartphone’a z dostępnem do internetu żeby w górach w czasie wędrówki otworzyć google’a i szukać zagadek.
Co do Kalamburów – nie lubię kalamburów. Nie każy też jest dobry w kalambury. Do takich zagadek nie trzeba też jakiegoś specjalnego podejścia – nawet głupkowate pytania powodują, że świetnie się bawimy. Ale gdybym lubił kalambury i mógł kupić jakiś dobry zestaw haseł za 25zł (powiedzmy że musiałoby być ich więcej niż 50 to runda kalambur trwa trochę krócej niż jedna zagadka w CH) to myślę że bym kupił. I jeszcze bym zachwalał że wszyscy wielbiciele kalambur powinni sobie kupić bo to świetna zabawa
Dobra, to teraz jestem ciekaw tych ocen na bgg. Na moje oko 5 w skali 5-punktowej to 9-10 na bgg, 4 w skali 5-punktowej to 7-8 na bgg itd. ;)
Żeby nie było – w ani jednym swoim poście nic nie zarzucałem recenzji czy recenzentom czy też ich ocenom (każdy może mieć własny gust).
Teraz się jedynie przyjrzę konsekwencji tych ocen ;)
Ja wystawiłęm 8/10 – w recenzji chciałem wystawić 4.5 ale nie możemy używać połówek więc zaokrągliłem w górę ;P
@yosz
Jak Ci się nie chce to Ci się nie chce. Tylko, że chyba z przekory, a nie z braku czasu. Na pisanie tutaj komentarzy i czytanie tego wątku straciłeś już ponad godzinę pewnie. W tym czasie z linków które podesłałem mógłbyś sobie wydrukować w 10 minut zagadki za 40gr., złożyć karteczkę, włożyć do kieszeni i miałbyś na wycieczki w górach.
Drukować Ci się nie chce, ale 30zł wydać na coś co masz prawie za darmo to już owszem. Tym bardziej, że żeby mieć te 30zł to musisz wiosłować na galerze szefa przez godzinę (lub nieco mniej jak dużo kasy zarabiasz), a niektórzy muszą pewnie i ze 3 godziny wiosłować. Na to już chęci i czasu nie brakuje? ;)
P.S. Ja mam rację, więc się już nie kłóć, bo mi się znudził już ten wątek, a muszę mieć ostatnie słowo ;).
Niech ma sobie 5/5 albo jaką sobie recenzent zażyczy, bo ja w zupełnie innej kwestii:
Wykazane zostało, że trzymanie telefonu przy uchu telefonu nie wpływa tak znacząco na opóźnienie reakcji kierowcy, jak samo rozkojarzenie wynikające z prowadzenia dyskusji. Wiadomo, że się nie da wszystkiego egzekwować, ani pozabraniać, więc stanęło na tym, że zestawy słuchawkowe przynajmniej nie zajmują rak, więc niech będą.
Mimo wszystko uważam, że psim obowiązkiem kierowcy skoro już ma ten luksus szybkiego przemieszczania się, jest skupienie się na otoczeniu, żeby potem jakiegoś wybiegającego na jezdnię dzieciaka nie musiał zmywać z maski. Dlatego uważam, że błędem jest polecanie tej gry również kierowcom, a to już nie pierwszy raz ma miejsce. Przy skali masakry jaką mamy na drogach (i jaka bezpośrednio wielu ludzi dotknęła) nie można sobie pozwolić na bagatelizowanie kwestii bezpieczeństwa.
MisterC – zapewne nie jechałeś po autostradach przez 12 godzin ciurkiem – w takich warunkach z tempomatem zasypia sporo osób – a taka zabawa intelektualna wzmaga czujność (no i pasażerowie się szybciej zorientują jak kierowca jednak zaśnie). NA polskie drogi faktycznie nie polecam :)
Jechałem kiedyś A4 bardzo długo, ale to raczej nie były warunki na tempomat, tylko na wyjście na papierosa ;)
Rzecz w tym, że na zachodzie podróżuje się autostradami, a do miejscowości dojeżdża drogami lokalnymi, a u nas właśnie przez miejscowości się podróżuje.
@yosz – wygodne. Czyli 4 na gf to może być:
* 10 na bgg (czytaj: chciałem dać 4,5 ale nie ma w skali, więc dałem 4. A 4,5 można zamienić nie tylko na 9, ale i na 8 (jak Ty) a więc równie dobrze zamienić i na 10)
* 6 na bgg (rozumowanie j.w. tylko odwrotne)
OK, kończę temat, to były tylko moje luźne spekulacje ;)
Jax – od kiedy to porownujemy oceny GF z BGG?
Nie wiem jak inni, ale dla mnie to sa inne skale i oceny moga byc inne.
yosz: „Dlatego uważam 25-30zł za sprawiedliwą cenę tego co dostaję w pudełku.”
Ciekaw jestem jak zmieni się twoje poczucie sprawiedliwości, jeśli ktoś przedsiębiorczy wyda takie zagadki w objętości i cenie zwykłej talii kart – załóżmy 55 za 5,90?
Ja tam chętnie bym kupił zestaw do Kalamburów za 50 zł (tylko, żeby było tam z 300 sensownych haseł, najlepiej z podziałem na poziom trudności / kategorie). Wymyślanie haseł na poczekaniu, zapisywanie na karteczce przeciwnej drużynie, etc. – niepotrzebnie spowalnia rozgrywkę.
I też gramy najchętniej na tytuły, bo to przynajmniej dosyć konkretna kategoria – nie wchodzą do gry takie potworki jak „nawis stopka stopnicy” czy inne specjalistyczne terminy. Za to „zasada nieoznaczoności” mi się podoba! Muszę wypróbować przy najbliższym razie.
Z dobrych haseł – tytułów, które u nas sprawiały kłopoty to np. Niechętny szermierz, Królowa potępionych, Nędznicy, Ksenocyd.
Na Kaszubkonie zawsze gramy w kalambury – zapraszam :)
„zasadę nieoznaczoności” już widzę jak bym pokazywał jako jedno hasło, natomiast dzieląc to na słowa, to faktycznie musiał być problem.
A jeśli byś kupił za 50 zł kalambury, to może i wspomniane Activity byłoby dobre. Tam ze trzysta to było kart, a na każdej pięć haseł. Pogrupowane były na składające się z jednego, dwóch i trzech słów.
Mam nieodparte wrażenie, że w takich supermarketowych grach jak Activity są raczej hasła dla masowego odbiorcy (czyt. za łatwe) – ale może się mylę?
No, trudno mi tak jednoznacznie powiedzieć, bo w tej chwili mi się tylko 'laubzega’ i 'Unia Europejska’ przypomina, ale zdaje mi się, że rozpiętość jest dosyć duża. Fakt, może przez to nie jest zagwarantowany równy poziom dla obu drużyn, ale przy dużej ilości pytań jakoś się uśrednia.
Nie wiem, jakie hasła powinny być w Activity, aby gra nadawała sie nie tylko dla klientów supermarketowych. Większość haseł w polskim wydaniu gry to oczywiście tłumaczenia z niemieckiego. Ale niektóre hasła trzeba było zastąpić, bo były zbyt hardcorowe. Np. „łąka przeznaczona do rozkładania leżaków” (w jezyku niemieckim to oczywiście jeden wyraz)
100 po raz pierwszy!!! – moja wypowiedź jest oczywiście na temat tak jak kilkanaście poprzednich;)
Pomyśleć, że gdyby każdy post był kartą z CzH, to już otwieralibyśmy trzecie pudełko. W sumie 90 dych jak nic ;-p
Znaczy 9 dych.
CzH przewyższają średnią ocen Shipyarda, więc chyba naturalną konsekwencją będzie
http://mrc.yebood.com/img/pic208686.jpg
:P
No to w takim razie łatwa zagadka tego typu, którą słyszałem pewnie ze 40 lat temu:
„Zdarzenie miało miejsce w Kenii. W zamkniętym od wewnątrz pomieszczeniu znaleziono wisielca. W pomieszczeniu nie było mebli, a stopy denata były metr nad podłogą.”
Czy trup wisiał? ;)
@MichalStajszczak
W linkach, które podałem jest taka zagadka:
~11. A man is found hanging in a locked room with no furniture and a
puddle of water under his feet.
Może to coś podobnego? ;) Rozwiązania nie podaje. Jak ktoś chce to niech sobie sprawdzi.
@Lunacy> Wisiał.
@konev> Wersja w linku, który podałeś, jest łatwiejsza
Ok, niegdzie nie zaglądałam, ale jeśli dodać Kenię do wody to wychodzi na to, że stanął na bryle lodu, która się potem roztopiła, tak? :)
Pochwalę się, a co tam – wczoraj graliśmy w klubie, przy jednym stole chłopcy w zagadki, przy drugim my w AoEIII. zajęta podbojem Nowego Świata słyszałam szczątkowe pytania zgadujących i odpowiedzi Mistrza Gry. co nie przeszkodziło mi w doznaniu nagłego olśnienia i podania znienacka odpowiedzi. I DLATEGO KOCHAM TE ZAGADKI :))))
Zagadka była stosunkowo łatwa, szczególnie, że informacje z obu wersji się uzupełniły (woda + gorący klimat). Gdyby ta woda zdążyła całkiem wyparować to może by tak łatwo nie było :)
Geko, Twój komentarz nr.4 to takie mistrzostwo, że aż warto o nim wspomnieć w komentarzu numer 110!