Zastanawiałem się jak zacząć tą recenzję. Jednym z pomysłów był klimatyczny opis gry. Gdy już go napisałem, to zaraz skasowałem. Szczerze mówiąc nie pasował do tego abstrakcyjnego tytułu. Innym pomysłem było przedstawienie dorobku autora, ale na wstęp to według mnie nie pasowało. Zacząłem jeszcze inaczej… Schweinebande to gra, którą polecił mi jeden z moich przyjaciół od planszy. Stwierdził – zobacz, to fajny tytuł, taka „Hej to moja ryba” na sterydach. Zaciekawił mnie tym określeniem, postanowiłem przeczytać zasady, a jak przeczytałem to wiedziałem że muszę spróbować… mimo, że w tym okresie nie miałem specjalnego „parcia” na lekką grę.
Szukanie gry
Z czasem gdy do moich półek coraz mniej się mieści, staranniej wybieram nowe tytuły. Często też nie tyle szukam nowej gry, co szukam nowej gry z danego gatunku. Brakuje mi tytułu klimatycznego – szukam czegoś dobrego w temacie, brakuje imprezowej – przeglądam „półki” z tego rodzaju grami. Schweinebande nie szukałem, nie potrzebowałem tego typu gry… a jednak wylądowała u mnie na stole.
Hans im Glück – lider wykonania
Nie czarujmy się, wykonanie gry jest bardzo istotne. Najlepszym przykładem niech będzie Small World, reedycja Vinci. Vinci zbierał pozytywne opinie, ale do hitu było mu daleko… ale gdy za wydanie wzięło się Days of Wonder, sytuacja uległa zmianie. Wygląd dla gry jest bardzo istotny.
Spora grupa graczy twierdzi, że wspomniane Days of Wonder jest w tej kategorii liderem. Ja tak nie uważam. Moim liderem, jeśli chodzi o jakość ale również o przejrzystość (czego wspomnianemu DoW brakuje), jest Hans im Glück. Tu zawsze wszystko jest takie jak powinno. Żetony, karty, plansze są wytrzymałe, czytelne, w grze jest sporo drewnianych elementów – które lubię – instrukcje są przejrzyste… czego można chcieć więcej?
Schweinebande jest dobrym przedstawicielem wydawnictwa. Jakości elementów nie można nic zarzucić, ilustracje Doris Matthaus są bardzo dobre i zabawne, świetnie pasują do gry.
Autor
Autor dzisiejszego bohatera nie jest nowicjuszem, to Stefan Dorra. Na polskim rynku można znaleźć trochę jego gier, ja osobiście szczególnie polecam Land Unter, Medinę, For Sale, Mu and Lots More – gdzie był współautorem, oraz Tonga Bonga, prostą grę dla dzieci. Stefan nie ma na koncie jakiegoś wyróżniającego się tytułu, powiedziałbym że to dobry rzemieślnik, który porządnie podchodzi do tematu. Jego gry cechuje prosta, przejrzysta mechanika oraz mały klimat. Nie inaczej jest w przypadku Schweinebande.
Zasady
Wyobraźmy sobie targ, niezbyt duży, na którym „sprzedawane” są zwierzęta. Gra toczy się przez cztery rundy, w każdej na targu umieszczanych jest 25 zwierzaków (sześciokątne żetony) – zakrytych. Pośród nich mogą znaleźć się 4 worki z żywnością – o czym później. Poszczególna runda składa się z czterech faz. W pierwszej gracze po kolei odkrywają po jednym żetonie i jeśli chcą, mogą na nim umieścić swojego farmera. Do dyspozycji mają 2 lub 3, w zależności od liczby graczy. Gdy gracz wystawi swojego ostatniego farmera, otrzymuje żeton kolejności – zgodnie z którym rozgrywana jest druga faza rozgrywki. Gdy wystawi wszystkich, oczekuje na zakończenie fazy przez pozostałych graczy, na szczęście trwa to szybko.
W drugiej fazie gracze odkrywają wszystkie zakryte jeszcze żetony i zaczynają zbierać zwierzęta. Kolejność determinują wspomniane żetony kolejności. Zbiór polega na wzięciu żetonu na którym znajduje się farmer gracza, oraz kolejnych w jednym z sześciu kierunków, do momentu napotkania innego farmera lub skraju planszy. Gdy wszyscy gracze zbiorą za pomocą swoich farmerów żetony, dochodzi do etapu trzeciego.
Ten polega na sprzedaży zwierząt. Jeśli gracz zdobył cztery żetony tego samego rodzaju albo 6 różnych, sprzedaje je i zostawia sobie jedno (w przypadku 6 różnych – te najbardziej wartościowe). Etap czwarty polega na wyżywieniu zwierzaków. Jeśli po sprzedaży zostały nam jakieś na ręce, należy je wyżywić. Dla każdego musimy mieć po jednym jedzeniu… możemy mieć zdobyty żeton worek jedzenia – który zaspokaja jedzenie wszystkich, lub poświęcamy część swoich zwierząt – poszczególne pozwala wyżywić tyle ile wynosi jego wartość. Czyli przykładowo wół który ma wartość 7 pozwala wyżywić 7 zwierząt. Po tym runda kończy się i tak cztery razy, z tym że w czwartej są dwie małe zmiany. Po pierwsze za każdą czwórkę sprzedanych świń dostaje się dwie – duży zysk; po drugie po wyżywieniu można sprzedawać dowolne czwórki zwierząt, zysk z poszczególnej to najmniej wartościowe zwierze. Gracz który zbierze najcenniejsze (w sumie) zwierzęta – wygrywa.
Rozgrywka
Powyższy opis zasad nie jest może krótki, ale zasady są bardzo proste. Bez problemu poradzi sobie z nimi 6-7 letnie dziecko (gra jest nominalnie od 8 lat). Gra faktycznie przypomina wspomniane wcześniej „Hej to moja ryba” i jest niesamowicie dynamiczna. Poszczególne fazy rundy trwają krótko, można przy nich trochę pokombinować, ale z powodu ograniczonej wiedzy o zwierzętach (część z nich jest zakryta), nie ma miejsce na dłuższe „możdżenie”.
Zakryte zwierzęta, odsłanianie ich – to oczywiście element losowy, który jest dość silny, ale z drugiej strony dzięki któremu gra jest za każdym razem inna i niweluje problemy kilkuosobowej gry logicznej (nieszczęsny kingmaking w tego typu grach).
Są osoby dla których niepełna wiedza o sytuacji na planszy jest problemem, prawdopodobnie będzie tak też w przypadku Schweinebande. Dla mnie Schweine to gra lekka rodzinna, trwająca około pół godziny, więc takiego problemu nie widzę. To co według mnie jest groźniejszym problemem, to kolejność rozgrywania fazy drugiej. Ponieważ zbieranie zwierząt jest tu celem, często – szczególnie przy 2-3 graczach – osoba rozpoczynająca dąży za wszelką cenę by jako pierwsza zbierać żetony. Przy bardziej doświadczonych graczach, grających bardziej agresywnie – czytaj świńsko ;-) – problem ten jest mniejszy.
Gra sensownie się skaluje, chyba najciekawsze rozgrywki występują przy czterech osobach, ale nie jest to jakaś drastyczna różnica.
Trudno opisywać przy tego typu zabawie jakieś skomplikowane strategie, na pewno dobrze jest zdobywać worki z jedzeniem, ale to co najważniejsze to przygotować się na ostatnią rundę. Bardzo opłacalna sprzedaż świń, może zmienić wynik rozgrywki. Celem graczy powinna być przede wszystkim taka gra, by przeciwnicy nie zebrali za dużo wspomnianych świń.
Tak czy nie?
Lekka, dynamiczna, familijna gra. Te trzy określenia opisują Schweinebande. Jeśli drogi czytelniku nie masz tego typu tytułu w swojej kolekcji, to Schweine może być dobrym wyborem. Gra pozwala trochę pomyśleć, jest w niej miejsce na interakcję, jest bardzo dobrze wydana. Ma też swoje małe wady, ale który tytuł ich nie ma ;-)
Zalety
- wykonanie
- prosta mechanika
- dynamika rozgrywki
- ciekawy pomysł z wyżywianiem zwierząt
Wady
- losowość
- czasami problem z kolejnością fazy drugiej
- negatywna interakcja (dla jednych wada, dla innych zaleta)
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(2/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
ryby są wg mnie znacznie lepsze, choć tylko na 2 osoby.. świnie trwają za krótko, aby zadziałał dobrze mechanizm zbierania tych kolekcji zwierząt, z drugiej strony nie mogą trwać dłużej, aby nie znudzić dzieci. Grę można polecić właśnie tylko do grania z dzieciakami.
To, że Days of Wonder wielu uważa za lidera jakości jest chyba tylko spowodowane tym, że ich grafiki są bardziej pstrokate, kolorowe, żywe, dynamiczne czy coś :). Inny styl, który po prostu większości się podoba (patrz World of Warcraft). Przy czym większości nie oznacza wszystkim.
Hans im Gluck ma grafiki stonowane, statyczne i takie… pospolite :). Patrz okładka Schweine Bande. Zgodzę się tutaj na pewno, że w przejrzystości wygrywa Hans im Gluck. Days of Wodner wygrywa natomiast w wypraskach :).
Ha! Mam inną teorię dzięki, której będzie można wszystko zaszufladkować.
Wykonanie Hans im Gluck kojarzy się z NIEMIECKĄ solidnością, spokojem, praktycznością (przejrzystość), systematycznością i takie tam.
Natomiast wykonanie Days of Wonder to AMERYKAŃSKI luz, wyobraźnia, rozmach, fantazja i wolność… i takie tam Disney`owskie rzeczy.
Czyli wojna kulturowa i wojna o umysły obywateli świata! :)
:-) Wolność, dzieci kwiaty itp ;-)
BTW, okazało się że Schwainebande powinno być razem. Długo się zastanawiałem jak to ma być, na pudle i w instrukcji nazwa występuje jako grafika z podziałem więc tak w końcu pisałem, ale zostałem uświadomiony że jednak powinno być razem.
Kolejny polecany przez Folko tytuł, który kusi, by go mieć!
Oby na najbliższym Pionku była okazja do spróbowania…
Jak się przypomnisz to będzie ;)