Czas wakacyjny to czas odpoczynku, czas na wyjazdy, czas na przygodę, a kto z nas nie marzył w dzieciństwie o przygodzie związanej z wyspą, z poszukiwaniem skarbu… zaginionego skarbu piratów? Tobago – gra początkującego autora Bruce Allena – opowiada o takich poszukiwaniach. Gracze wcielają się w ekipy, które znalazły się na tajemniczej wyspie, na której ukrytych jest szereg skarbów. Odpowiednie zarządzanie częściowymi informacjami, wyciąganie z nich wniosków, wreszcie szybkie przemieszczanie się po wyspie doprowadzi graczy do znalezisk, a osoba która znajdzie najwięcej – wygrywa.
Przygoda otwarcia
Pierwsza przygoda czeka nas po otwarciu pudełka. Tobago to jedna z tych gier, które po rozłożeniu powodują, że wydajemy z siebie odgłos… wow! Gra jest fenomenalnie wydana, plansze, karty są nie tylko wytrzymałe ale i świetnie zilustrowane. Do tego dochodzą elementy drewniane – znaczniki skarbów, domki, samochody, którymi przemieszczają się poszukiwacze; oraz figurki przedstawiające palmy oraz monumenty, przypominające Moai z Wyspy Wielkanocnej. Całość dopełnia kolorowa instrukcja, trochę dziwnie złożona, ale spełniająca swoje zadanie. Pomocna w przygotowaniu gry i pierwszych rozgrywkach jest osobna, karta pomocy – również dołączona.
Przygoda zasad
Zasady jak na letnią grę przygodową kierowaną do rodzin, są dość proste. W trakcie swojego ruchu gracz może wykonać jedną z dwóch akcji: przemieścić swój samochód lub zagrać kartę wskazówki – odkrycia skarbu. Pierwsza akcja pozwala przybliżyć pojazd w kierunku poszukiwanego skarbu lub amuletu (o tym później), druga zawęża obszar poszukiwania. Chciałbym bliżej przyjrzeć się właśnie temu drugiemu aspektowi, to on jest głównym elementem mechaniki gry.
Na wyspie, jak to na wyspie znajdują się różne obszary. Są plaże, góry, jeziora, wodospady oraz obszary trawiaste. Są tam również dodatkowo oznaczone (figurkami): palmy, wioski i monumenty. Gdzieś wśród nich ukryte są cztery skarby – dokładnie to więcej, ale 4 w danej chwili. Gracze zagrywając kartę wskazówki, określają gdzie można dany skarb znaleźć. Przykładowo, jeśli gracz zagra kartę – w górach – to skarb znajduje się w jednym z pasm górskich. Kolejny gracz chcąc zagrać kartę wskazówki, musi zawęzić obszar w którym można znaleźć skarb. I tak np. w powyższym przykładzie może zagrać kartę – największe pasmo górskie (wiemy że w górach, teraz wiemy dokładnie w których), ale nie może – skarb znajduje się na plaży (no bo jak w górach, to nie na plaży ;-) ). Potencjalne miejsca w których może znajdować się skarb oznacza się drewnianymi znacznikami (dla ułatwienia opisu nazwę je kostkami), których w miarę rozwoju gry powinno być coraz mniej. Jest to bardzo fajny i prosty mechanizm ułatwiający zabawę.
Karty wskazówek mają charakter naprowadzający pozytywnie – np. skarb znajduje się w pobliżu wioski, jak i negatywnie – np. skarbu nie ma w jeziorach. Po zagraniu karty dokładamy na niej swój znacznik – informację, kto brał czynny udział w odkryciu skarbu. W momencie gdy na planszy pozostania jedna kostka informująca o danym skarbie, trzeba jak najszybciej się tam udać. Osoba, która dotrze do niej pierwsza, dokłada do skarbu swój kolejny znacznik. Gdy wreszcie skarb zostanie znaleziony, zostaje podzielony pomiędzy poszukujących go graczy – to znaczy tych, których znaczniki znalazły się na kartach wskazówek przy danym skarbie. Gracze Ci dostają do wglądu wylosowane karty ze skarbami – każdy w liczbie równej liczbie swoich znaczników, następnie karty są przetasowane i w odpowiedni, sprytny sposób rozdzielane pomiędzy biorących udział w podziale poszukiwaczy. Częściowa wiedza o skarbie jest istotna, można nastawić się jakie skarby brać – w momencie podziału, jakich nie, no i najważniejsze – można dowiedzieć się, czy skarb jest przeklęty.
Karty skarbów, to główny element losowy w grze, różnią się liczbą monet – a te stanowią o wygranej. Na szczęście nie są to różnice duże, jeśli coś w dolosowanych kartach irytuje, to przeklęte skarby.
Przygoda Amuletów
W momencie gdy skarb zostanie odkryty, aktywują się 3 znajdujące się na wyspie monumenty. Dzięki nim w określonych miejscach pojawiają się amulety. Amulety w Tobago mają duże, często bardzo duże znaczenie, gracze powinni o nie walczyć – czyli jak najszybciej, przed innymi podjechać po nie. Pojedynczy amulet można wykorzystać na kilka sposobów, nie będę ich tu opisywał, wspomnę tylko o dwu według mnie najważniejszych. Po pierwsze, amulet chroni nas przed przeklętym skarbem. Gdy na taki trafimy (są takie dwa), musimy oddać amulet lub, jeśli amuletu nie mamy, najcenniejszy z naszych skarbów. Pierwsze nie jest przyjemne, ale drugie boli dużo bardziej. Drugie wykorzystanie amuletu to odrzucenie jednej z kostek – oznaczeń skarbów, co można w trakcie rozgrywki świetnie wykorzystać.
Przygoda poszukiwania
I tak szukając skarbów, amuletów, jeżdżąc po wyspie bardzo szybko mija czas. Gra kończy się w momencie gdy zabraknie kart skarbów, trwa to około 30-45 minut. Tobago przeznaczony jest dla 2-4 osób, dla mnie osobiście ciekawsze były partie w całym składzie, lub w trójkę. Rozgrywka dwuosobowa mnie nie zachwyciła. Pomysł na poszukiwanie skarbu przypomina mi dwie inne gry, a mianowicie Theby oraz Poszukiwaczy skarbów. Wszystkie te trzy tytuły charakteryzują się mocnym klimatem i ciekawą mechaniką poszukiwania. Tobago jest najbardziej dedukcyjne, ale raczej nie najmniej losowe. Losowość jak już wspomniałem, nie jest specjalnie duża, według mnie odpowiednia dla gry rodzinnej, przyjemnie urozmaica zabawę. Czasami przy złym planowaniu – skupianiu się na jednym, a nie na wszystkich skarbach – może zaboleć i zdenerwować pojawienie się karty – skarb przeklęty, ale jeśli koncentrujemy się na jednym celu, to możemy mieć pretensje tylko do siebie :)
Podobnie jak karty skarbów, losowo dobierane są karty wskazówek. Zdarzają się sytuacje, że mimo kilku na ręce, żadnej nie możemy dołożyć… wtedy możemy je odrzucić i dobrać nowe, niestety wiąże się to z konsekwencjami – odrzucenie amuletu lub strata kolejki.
Interakcja w grze jest spora, ale… delikatna. Nie ma tu bezpośredniego robienia sobie krzywdy, osoby nie przepadające za negatywną interakcją powinny być zadowolone.
Porównałem Tobago z Thebami i Poszukiwaczami z pewnego powodu. Wszystkie te tytuły to świetne rodzinne zabawy, wszystkie opowiadają o poszukiwaniu skarbów, ale… Poszukiwacze są najlżejszym tytułem, Theby według mnie najciekawszym, a Tobago, które pod względem ciężkości mogłoby konkurować z Thebami, przegrywa z pozostałymi pod względem grywalności…
Przygoda, czy pełna?
No właśnie, jak z tym Tobago jest. Przyjemna, ślicznie wydana, nie za trudna gra – to jej niewątpliwe zalety, ale czegoś jej brakuję. Grałem w Tobago z różnymi graczami, w różnym wieku i gra się podobała, ale nie zachwycała. Znam ludzi którzy uwielbiają Theby, znam takich którzy z ogromną przyjemnością, wielokrotnie siadają do Poszukiwaczy… a Tobago? Przeważnie kończyło się na jednej partii. Mi osobiście gra się spodobała, lubię gry dedukcyjne, lubię ładnie wydane, Tobago ma w sobie klimat, ja grę polecam. Ostrzegam jednak, że w moim przypadku to ja byłem wyjątkiem, większość moich wspógraczy oceniała grę jako dobrą/dostateczną.
Przygoda ocen
yosz (2/5) : gra jest ładnie wydana i ma bardzo ciekawy pomysł na rozgrywkę. Odkrywanie mapy skarbu wciągnęło mnie całkiem mocno, jednak wrażenie zepsuła końcówka. Kiedy widać już, że gra zbliża się do końca prawdopodobnie wygra jeden z graczy, którzy zainwestowali w skarb, który jako ostatni zostanie odkryty. Jeżeli inni gracze skupili się na innych odkryciach, w ostatnim losowaniu nie dostaną nic – ta różnica punktowa prawdopodobnie zaważy na wyniku. Gra się przyjemnie, ale drugi minus jaki widzę to, że Tobago nie jest tytułem dedukcyjnym (a takiego się spodziewałem) chociaż takie wrażenie sprawia. To są jedyne dwa zarzuty jakie mam do tej gry, ale jak widać zaważyły na mojej ocenie dość mocno.
Filippos (3/5) Gra z bardzo dużym, ale niestety zmarnowanym, potencjałem. Świetny pomysł na nowatorską mechanikę zepsuty baaaardzo losowym punktowaniem i nieeleganckim zakończeniem. Grałem raz i nie marzę o kolejnej partii. To dobra gra dla rodzin stawiających pierwsze kroki w planszowym świecie, ale niestety nic więcej. A mógł być hit… Szkoda.
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(2/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Zawsze mnie zastanawiało dlaczego tak rzadko wydawcy decydują się na poprawienie przeciętnej gry, która mogłaby być świetna. Przejrzeć reguły, dotestować i wypuścić jako patch choćby trzeba było wydać nową planszę. Wiem, że jest mnóstwo innych tytułów i nikomu z graczy nie chce się męczyć z grą na którą się zawiódł i już raz wydał pieniądze, ale… czasami wydaje mi się byłoby to uzasadnione. Rzadko się jednak zdarza…
ale jednak czasem zdarza. właśnie na reedycję z poprawkami się zdecydowaliśmy
Chopaki yosz i Filippos… możecie mi dokładnie omówić problem jaki widzicie w tej grze jeśli chodzi o punktowanie na koniec? Grałem dzisiaj i żadnego problemu gigantycznego nie widzę, tak więc chciałbym się dowiedzieć, czy przypadkiem ktoś z nas nie grał na błędnych zasadach.
Co to za stwierdzenie, że wygra osoba, która zainwestowała w skarb odkryty jako ostatni? Jeżeli tak robili to oznacza, że nie zdobywali punktów za skarby, które były odkrywane wcześniej. Z drugiej natomiast strony nie jest żadnym problemem by inwestować w wiele skarbów, co zaleca instrukcja.
Tak więc o co chodzi?
Jak zbliża się koniec gry i każdy z graczy zainwestował w szukanie innego skarbu wówczas bardzo prawdopodobne, że wygra osoba która pierwsza znajdzie skarb. Wykończy pulę kart, a ponieważ inni gracze nie zainwestowali w szukanie skarbu, który okazał się ostatni to będą do tyłu. Gra jest tak skonstruowana, że raczej wszyscy idą mniej więcej równo i w ch dwóch grach zdarzyło się właśnie, że ten ostatni skarb decydował o zwycięstwie
No ale kurcze nawet w instrukcji jest napisane, żeby inwestować w różne skarby (choćby ze względu na klątwę). Z kolei z Waszych ocen wynika, że gra jest mierna – na granicy zepsutej.
Nie – z naszych ocen wynika, że gra nam się nie podobała.grałem mniej niż folko i to on napisał recenzję. Ja napisałem co mi się nie podobało :)
Ocena 2/5 wcale nie oznacza zepsucia tylko, że gra nie trafia w moje gusta.
I też to zrozumiałem, że trzeba inwestować w różne skarby, ale przy 4 graczach i tak może być taka sytuacja, że przy tym ostatnim skarbie będzie np. tylko dwóch graczy. Pozostai dwaj zostaną z niczym.czasem karty tak sie ułożą że inaczejnie będę mógł zagrać.
Muszę przyznać, że moje odczucia są zupełnie inne. Moja rodzina i przyjaciele uwielbiają Tobago i nikt nigdy nie zaprotestował, gdy się je proponuje. Gramy w nie już drugi rok kilka razy w miesiącu. Gramy bez klątw – i tak jest wiele zabawy, zaś ogranicza się losowość. Gra jest na spotkania w piątkowy wieczór idealna – nie za długa, nie za krótka, da się grać zupełnie intuicyjnie, zachowując minimalną szansę na zwycięstwo, da się układać wyszukane kombinacje. Jeśli zaś ktoś chce budować własny skarb, to znaczy że zupełnie nie chwycił istoty rywalizacji w tej grze – zwycięstwo się tu osiąga „spijając śmietankę” z czyichś nieporadnych poszukiwań (i nie pozwalając na spijanie ze swoich). Rozumiem, że ktoś może być umysłowo rozleniwiony klimatem gry, lecz ta gra, poza niewymagającym wylegiwaniem się pod palmą na największej z plaż, daje możliwość przeżycia bardzo wdzięcznej przygody (choć to na pewno nie jest wejście na K2 ;)).