Essen – mekka każdego kto kocha planszówki (a nawet wystarczy że tylko lubi). Dziesiątki wydawców, setki nowych gier, tysiące ludzi. W tym roku było mi dane tam pojechać. Na targach wystąpiłem w wielu rolach (głównie jako autor gry planszowej Magnum Sal) więc pomyślałem, że pozwolę sobie, podzielić się z Wami moimi wrażeniami i spostrzeżeniami na temat Spiel.
Okiem Autora
Dostałem szansę wyjechania do Essen, głównie dlatego, że jestem autorem nowej gry planszowej Magnum Sal. Każdy autor marzy o tym, aby jego gra pojawiła się na tych największych targach, zrobiła mnóstwo szumu i zbierała super noty od graczy. Od wielu lat Spiel towarzyszy ranking gier tworzony przez FairPlay. Od zeszłego roku mamy dodatkowy ranking gier prowadzony przez BoardGameGeek czyli GeekBuzz. W obu tych przypadkach niestety zbyt mało osób głosuje na gry, aby ranking był miarodajny – pomimo tego serce biło mi szybciej, gdy widziałem Magnum Sal wysoko w GeekBuzzie (najwyższa nota to miejsce nr 2). Również ranking FairPlay zauważył naszą grę chociaż była ona oceniana przez zbyt małą liczbę osób aby znaleźć się na ostatecznej liście gier (ale była na liście rekomendowanej). Trochę szkoda że więcej osób nie głosuje i jedna gorsza ocena może oznaczać wypadnięcie z pierwszej 10 do czwartej.
Ale najważniejsze dla autora jak sądzę jest spotkanie z graczami i usłyszenie opini (najchętniej tych pozytywnych oczywiście ;) ) na temat swojej gry. Bardzo długo będę wspominał grupkę Irlandczyków – bardzo wesołych i towarzyskich, którym tłumaczyłem grę. Po wysłuchaniu zasad zadali mi jedno ważne pytanie:
– Jak dużo będziemy kląć podczas gry?
Wtedy z szatańskim uśmiechem opisałem wszystkie tricki, którymi gracze mogą raczyć się podczas rozgrywki – użycie czerpaka, wykradanie soli tuż sprzed nosa, podkradanie zamówień. Kupili grę. Następnego dnia rano, jeden z nich odwiedził mnie na stoisku:
– To na razie najlepsza gra w jaką grałem na tych targach… i klęliśmy mnóstwo. Gra była zacięta do końca i zadecydowała jedna kostka soli, którą ktoś komuś podkradł.
Wieczorem kolejna osoba z tej samej grupy przyszła po kolejną kopię. Tak – dla takich momentów warto jechać do Essen.
Okiem Wystawcy
Przede wszystkim jednak pojechałem na targi prezentować swoją grę na stanowisku wydawnictwa Gry Leonardo. A trochę tego mieliśmy: Orzeł i Gwiazda, Na Grunwald, Mali Powstańcy i oczywiście Magnum Sal. Gry z Polski, o Polsce. Zainteresowanie było spore, wiele osób przychodziło kupować gry wiedząc już czego szukają. Inni o Magnum Sal nie słyszeli, ale po wytłumaczeniu reguł grę kupowali. Inni odchodzili z uśmiechem i słuch po nich zaginął ;) No dobra – niektórzy wracali. Nie muszę mówić że najprzyjemniej jest sprzedawać bez tłumaczenia reguł. Praktycznie wszystkie dni mijały mi pod znakiem bolącego gardła, Tantum Verde i Fervexu… no i notorycznego głodu. W piątek chyba więcej wydałem na gorącą herbatę niż na gry (tego dnia kupiłem bodajże dwa tytuły).
Praca na stoisku odbiła się na wrażeniach moich pozostałych „ja” – o czym za chwilę. Większość czasu spędzałem na stoisku, a mimo to targi będę wspominał bardzo miło – głównie z powodu świetnej atmosfery jaka panowała u nas, a także na stoiskach pozostałych wystawców. Browariona i spółkę muszę uściskać za podtrzymywanie na duchu (i krzesełko) w momentach kiedy traciłem ostatnie siły. Ekipa Gier Leonardo była super zgrana i wesoła – słowo Ausfahrt już nigdy nie będzie dla mnie takie samo. Integracji wśród polskiej ekipy przysłużył się też hotel Ibis gdzie wszyscy dostaliśmy dwusobowe pokoje… z podwójnymi łóżkami :D
Handlowo targi udały się bardzo dobrze. Jesteśmy zadowoleni chociaż mogło być oczywiście lepiej – zawsze może być lepiej :) Gdybyśmy byli w innej hali (hala 4 jest dość na uboczu) myślę że zwojowalibyśmy więcej. Marzy mi się żeby któregoś roku wszyscy polscy wydawcy mieli jedno wspólne stoisko w dużej hali, z mnóstwem miejsca do grania – coś czego niestety my nie mieliśmy z powodu małej budki i dużej liczby prezentowanych gier. Mimo to zrobiliśmy całkiem sporo szumu wokół Magnum Sal. Pomimo niewielkiej ilości głosujących w rankingach GeekBuzz czy FairPlay, wyniki poszczególnych gier są zauważane przez graczy. W weekend wiele osób przychodziło zachęconych wysokimi notami naszej gry. Jedna z osób wręcz prawie z oburzeniem pytała się jak to możliwe, że Magnum Sal ma takie dobre oceny na stoisku FairPlay (bodajzę 1.7 czy 1.9 – gdzie 1 jest oceną najlepszą) skoro nigdzie na hali nie można w grę zagrać. Odpowiedź była oczywiście prosta – wiele osób grało wieczorami w okolicznych hotelach.
Praca na stoisku jest bardzo ciężka – Filip ją właśnie odchorowuje. Ja z góry wziąłem sobie tydzień urlopu po targach. Przed wyjazdem do Essen czytałem felieton Ignacego pt: Nienawidzę Strongholda. Już wtedy wiedziałem, że okaże się on bardzo trafny i prawdziwy, ale nie sądziłem że poczuję to tak boleśnie na własnej skórze. Gdyby dzisiaj ktoś mnie poprosił o wytłumaczenie Magnum Sal, wyskoczyłbym z wrzaskiem przez okno (spokojnie – mieszkam na parterze). No i też nie umiem tłumaczyć gry po polsku. Całe szczęście do nienawiści do mojej pierwszej gry trochę mi brakuje, ale na razie mam jej lekko dość.
Okiem Recenzenta
Jadąc na Spiel miałem bardzo ambitny plan – dużo gier do recenzji, które rozdam wśród osób piszących na GF. Oczywiście chciałem wziąć coś dla siebie. Rzeczywistość okazała się brutalna. Tłumy różnych bloggerów, recenzentów, a nawet klubów planszówkowych próbują przekonać wydawców, że właśnie im warto przekazać grę do recenzji. Wiem, bo do naszego stoiska przychodziło kilkunastu takich gości dziennie. Nikt nie jest w stanie rozdawać tyle egzemplarzy – nawet największe wydawnictwa. Trzeba niestety wybierać, kierować się intuicją, albo tak jak większość decydować po targach. Zostawiłem więc parę wizytówek i będę próbował załatwiać to drogą tradycyjną czyli mailem. Poza tym najczęściej wymęczony tłumaczeniem, traciłem zapał i siły gdy kolejny wydawca odsyłał mnie do dystrybutora, który był w bliżej niezidentyfikowanym miejscu (memo: zawsze nosić ze sobą plan hal – po trzech dniach ciągle jeszcze się gubiłem i pomimo że myślałem, że wiem gdzie jest dane stoisko, to w rzeczywistości było zupełnie gdzie indziej). Za rok pojadę z iPadem żeby od razu móc pokazać ogromną listę recenzji, które już się ukazały na naszym blogu i że Games Fanatic jest stroną, którą warto od czasu do czasu wspierać. Ale nie martwcie się – trochę recenzji i rzutów okiem ukaże się i jeszcze długo będziemy pisać o grach z tegorocznego Essen.
Okiem Gracza / Geeka
Mój wewnętrzny Geek jest najbardziej zawiedziony. Grałem niewiele – tylko 5 gier. Kupiłem niewiele – „tylko” 6 gier. Targi nie zrobiły na mnie tak dużego wrażenia jak się spodziewałem, bo bardzo dużą część hal zajmują oprócz gier, komiksy, ekwipunek larpowy i trochę zabawek. Teraz zastanawiałbym się mocno czy jechać. Na pewno praca na stoisku miała duży wpływ na moje wrażenia Gracza. Możliwe też że na moje odczucia wpłynął też fakt, że wydawniczy giganci jak Kosmos czy Days of Wonder nie mieli tytułów, które by mnie mocno interesowały – dlatego spędzałem niewiele czasu w największych halach 11 i 12.
Będę za to bardzo miło wspominał ekpię Board Game Geek – w szczególności Douga Garreta i jego żonę Shelley (prowadzą swój własny podcast). Miło było poznać kilka osób które znam tylko z BGG jak np Alex’a, którego może część z Was zna z komiksów Alex, Seth & Grun (możliwe że w jego komiksie pojawi się również Magnum Sal). W końcu mogłem też poznać „redakcyjnego kolegę” Grześka Kobielę.
Z ciekawszych momentów jako Geek mogę odnotować wizytę Friedemanna Friese – wpadł do nas zakupić Małych Powstańców. Inne miłe zaskoczenie, gdy po wytłumaczeniu reguł (które to już z kolei?.. This is a game about one of the oldest and biggest salt mines in the world…) pewnemu panu w średnim wieku usłyszałem:
– A zamieniacie się na gry?
– To zależy na co :)
– Jestem Andreas Steading – słyszałeś o Noremberc? *
Takie momenty będę wspominał z uśmiechem na twarzy. Za jakiś czas zapomnę o bólu gardła, zmęczeniu. Będę pamiętał za to ludzi, wesołe momenty i zapewne gdy ktoś mnie za rok zapyta: „Jedziesz do Essen?” to ja bez wahania odpowiem „Oczywiście!”
* z tej propozycji skorzystał Filip, który napalił się na grę mocniej niż ja. Mieliśmy szansę zagrać w ten tytuł dzień wcześniej i jest kolejną bardzo dobrą grą Steadinga
Pamiętam ponad rok temu, na GRAMY, jak byłem zmęczony po pierwszym dniu tłumaczeniem reguł (jako żółta koszulka). A po drugim padałem…
No i pamiętam, jak się fajnie czułem, widząc na tych setkach twarzy zadowolenie z dobrze spędzonego czasu :)
Fajne są takie przeżycia.
A prezentowanie własnej gry, to już w ogóle musi być miód cud i orzeszki dla duszy :)
Dzięki za tekst. Może za rok czy dwa doczekamy się jakiejś wspólnej inicjatywy polskich wydawców. Tym bardziej, że Polska w tym roku zrobiła bardzo dobre wrażenie, jak mniema, to warto by pójść za ciosem.
Tłumaczenie i prezentowanie gry cały dzień przy dużym oblężeniu to faktycznie męczące zajęcie (trochę wiem z praktyki). A taka praca przez kilka dni… Fiu, fiu… Życzę powrotu do zdrowia i czekamy na te recenzje :-)
Każdej osobie, która uważa pracę nauczycieli, za lekką polecam 4 dni tłumaczenia reguł na Essen w ramach reedukacji.
Robota jest tak ciężka, że w sobotę, na koniec targów, kiedy oświetlenie przygasło, zacząłem klaskać – podchwycili to osobnicy z Portalu i Rebela. Ku zdziwieniu otaczających nas wystawców. To euforyczne zachowanie pozwoliło jednak w kilkanaście sekund odzyskać nieco energii.
Następnego dnia, klaskali już nie tylko Polacy, ale cała 4 hala. Być może udało nam się rozpocząć nową świecką tradycję i za rok, kiedy zgasną światła – klaskanie rozniesie się po całych targach.
Tak, to fajne było. Wszyscy byli zmęczeni i ten moment odreagowanie dobrze nam zrobił.