Odkąd zaczęła się moja przygoda z planszówkami (a pierwszą grą w którą wsiąkłam byli „Osadnicy z Catanu”) szukam kolejnych tytułów, które mogłyby zainteresować mnie, a także moją rodzinę i znajomych. Niejednokrotnie zamieszczane tu recenzje i rzuty okiem pomagały mi w podjęciu decyzji o kupnie lub nie jakiejś gry. Oczywiście mowa o „poważnych” grach, bo niestety, ku mojemu rozczarowaniu, niewiele mogłam się tu dowiedzieć o grach dla mniejszych obywateli. Jako mama 2 córek – obecnie pięcio- i siedmiolatki – dość dotkliwie odczuwałam ten brak. Ponieważ jednak udało nam się zgromadzić sporą kolekcję gier dla maluchów, które testują nasze córki i inne zaprzyjaźnione dzieci to będę się starała choć troszkę tę dziurę wypełnić.
Na początek chciałabym zaprezentować grę, której brak na tym portalu jest naprawdę ogromnym niedopatrzeniem.
„Żółwie to bardzo sympatyczne zwierzątka, które całymi dniami drepczą bez pośpiechu z miejsca na miejsce. Jednak gdy na horyzoncie pojawi się świeża sałata, zaczynają energiczniej przebierać łapkami.”
Od takich słów rozpoczyna się instrukcja do świetnej gry, w której żółwie naprawdę bardzo szybko przebierają łapkami.
Otwieramy pudełko…
…które, co warto zaznaczyć, jest małe, poręczne, ale też bardzo solidnie wykonane. W środku znajdujemy:
- planszę do gry;
- tekturowe, sztywne kartoniki z wizerunkami żółwi w 5 kolorach;
- karty ruchów żółwi;
- drewniane figurki żółwików w 5 kolorach;
- przejrzystą i zwięzłą instrukcję.
Przygotowujemy się do gry…
… zaczynając od rozłożenia planszy. Plansza jest kolorowa, bardzo przejrzysta, a po rozłożeniu nie zajmuje dużo miejsca, co sprawia, że nie potrzebujemy gigantycznego stołu, aby w grę zagrać. Co więcej – nie potrzebujemy wcale stołu, tylko kawałek w miarę płaskiej powierzchni, gdyż plansza jest bardzo sztywna.
Każdy gracz wybiera „swojego” żółwia poprzez wylosowanie jednego spośród zakrytych kartoników z obrazkami żółwi. Gracze nie pokazują przeciwnikom, jaką płytke wylosowali. Jeśli graczy jest mniej niż 5, to niewylosowane karty odkładamy do pudełka, nie ujawniając znajdujących się na nich rysunków.
Ustawiamy wszystkie żółwie na polu START. Niezależnie od liczby graczy, zawsze w wyścigu bierze udział wszystkie 5 żółwi.
Rozdajemy po 5 kart ruchów żółwi. Gracze trzymają je tak, aby inni nie widzieli. Karty są wielkością dopasowane do małych rączek dzieci, więc nawet czterolatki potrafią sobie poradzić z tym zadaniem. Pozostałe karty układamy w zakrytym stosie obok planszy.
Rozpoczynamy wyścig…
… w którym każdy gracz stara się o to, aby jego żółw jako pierwszy dobiegł do sałaty. Gracze po kolei wykładają na stół którąś z kart ruchu żółwia trzymanych w ręce a wykonują ruch żółwiem widocznym na karcie zgodnie ze znajdującymi się oznaczeniami. Możliwe ruchy to: jedno pole do przodu, dwa pola do przodu, jedno pole do tyłu żółwiem w kolorze przedstawionym na karcie, a także jedno lub dwa pola do przodu żółwiem, który w danej chwili znajduje się na ostatniej pozycji. Jeżeli żółw wchodzi na pole, na którym znajduje się jego kolega w innym kolorze, to staje na nim. W przypadku wykonywania ruchu żółwiem, na którym leży jeden lub więcej żółwi, po planszy przesuwa się cały stos żółwików.
Gra kończy się…
…w momencie, gdy któryś żółw stanie na ostatnim polu planszy. Jeśli zjawiają się tam równocześnie dwa lub więcej żółwi, to wygrywa ten z nich, który jest na samym dole. Jeśli gra toczy się w mniej nić 5 osób, to moze się zdarzyć, że do mety jako pierwszy dotrze żółw nienależący do żadnego z graczy. W takiej sytuacji wygrywa osoba, której żółw znalazł się najbliżej mety.
Zasady gry można zmodyfikować…
…dla młodszych graczy – nie losujemy żółwi, ale wybieramy tego, który nam sie podoba. Dla starszych graczy – wygrywa żółw, który docierając na metę jest na wierzchu stosu, a nie na spodzie.
Podsumowanie
Z pudełka dowiemy się, że gra jest dla dzieci od 5 lat. Z mojego doświadczenia wynika, że już czterolatki radzą z nią sobie świetnie (i to w wersji pełnej, z nieujawnianiem koloru wylosowanego żółwia), a z opinii graczy wynika, że trzylatki też w żółwie grywają. Ponieważ gra jest dynamiczna i rozgrywka trwa krótko, to nawet najmłodsze dzieci nie męczą się i nie nudzą, a nawet zabiegani rodzice na jedną partyjkę znajdą czas (choć z reguły na jednej partyjce się nie kończy;-)
Choć jest to gra dla dzieci, to dorośli w swoim gronie potrafią się przy niej doskonale bawić. Gra może być przerywnikiem pomiędzy trudniejszymi grami, a także świetnym zakończeniem planszówkowego wieczoru, kiedy to już trzeba iść spać, więc nie będziemy rozpoczynać kolejnej długiej rozgrywki, a jednak nikt nie kwapi się do wstania od stołu: „no to może na koniec pędzące żółwie”;-)
Gra jest bardzo losowa. Może się zdarzyć, że losuje się karty, dzięki którym nie ma się żadnego wpływu na ruch swojego żółwia, dlatego też wszystkie żółwie – szybciej lub wolniej – przesuwają się do przodu. Rozstrzygnięcie gry następuje „nagle”, więc nawet najbardziej przejęty gracz nie zdąży się obrazić, że przegrywa. Ważne jest też to, że przy grze w gronie zróżnicowanym wiekowo nawet najmłodsze dziecko ma naprawdę duże szanse na wygraną. Oczywiście ta losowość jest dobra dla małych graczy, którzy są adresatami gry, natomiast w gronie dorosłych może być frustrująca, jeżeli uczestnicy zabawy podchodzą do rozgrywki „na poważnie”.
Gra jest wykonana bardzo porządnie i nawet częste jej użytkowanie nie niszczy poszczególnych elementów. Najsłabszym ogniwem są oczywiście karty ruchu żółwi, ale do ich jakości nie mam żadnych zastrzeżeń.
I na koniec…
…„Mamo, mamo, nie mogę znaleźć czerwonego żółwia!”. Oj, chyba każdy rodzic słyszy to dość często. Dziecięcy pokój jest takim magicznym miejscem gdzie różne rzeczy znikają w niewyjaśniony sposób. Ale spokojnie. Jeśli mowa o „Pędzących żółwiach” to nie musimy się obawiać, że tajemnicze zniknięcia zepsują nam zabawę. Zagubienie kartonika z żółwiem przewidział nawet wydawca – w pudełku znajdziemy jeden pusty kartonik, na którym możemy sobie żółwia dokleić, domalować, albo po prostu się umówić, że to ten nieszczęsny czerwony. Zagubienie jakiejś karty czy nawet kilku kart ruchu żółwi też nie zepsuje gry – trzeba będzie tylko częściej tasować… Zagubienie figurki z żółwiem stanowi pewien kłopot, ale od czego inwencja twórcza – można próbować odtworzyć zgubę z modeliny czy wystrugać z drewna. Ostatecznie można też wyeliminować jednego żółwia z gry i przerobić grę na maksymalnie 4-osobową. A jak tajemnicze zniknięcie dotknie planszy? Nic prostszego – musimy sobie nową namalować.
Plusy:
+ładne i poręczne wydanie
+porządnie wykonane i trwałe elementy
+atrakcyjność rozgrywki dla dzieci, dla dorosłych, a także w gronie zróżnicowanym wiekowo
+równie dobrze gra się w 2, 3, 4 i 5 osób
+szybka rozgrywka
+proste reguły
Minusy:
– duża losowość – trzeba mieć trochę szczęścia, aby wygrać
– gra nie jest tania
Veridiana (2/5) – Grywałam w żółwiki jedynie z dziećmi, którym faktycznie gra się bardzo podoba. Na szczęście nowe grono po pierwszej partii potrafiło już obyć się bez nauczyciela ;) Ta gra ma bowiem wszystko co gra na masowy rynek mieć powinna, ale dla mnie stanowi mega zagadkę, jak dorośli ludzie niezabawiający akurat dzieci mogą w to grać z własnej i nieprzymuszonej woli? mechanika oparta na ruchu za pomocą kart zaczyna być tak samo oklepana jak nieszczęsne rzucanie kostką, a tajemnica kto posuwa którego żółwika jest średnio zajmująca, szczególnie jeśli gra komplet. generalnie – żółwiki biegną do sałaty, a ja w dokładnie odwrotnym kierunku ;)
yosz (4/5) – idealna gra dla dzieci i z takiego punktu widzenia ją oceniam. Prosta, a wciągająca, ślicznie wykonana no i z super tematem. Nie mogę doczekać się, aż będę mógł zagrać w nią z Klarą – moja córka na razie jest na etapie bawienia się drewnianymi zółwikami. Ale najciekawsze jest to, że grę poznałem na Pionku, w „gamerskim” towarzystwie i wiecie co? Bawiłem się super :) Na pewno jest to zasługa fajnego towarzystwa i grania z wariantem Trzewikowym – wygrywa żółwik na górze stosu, a nie na spodzie. Parę razy gra wracała jeszcze na stół przy okazji spotkań planszówkowych (granie na korytarzu w oczekiwaniu na otwarcie sali). „Żółwiki” na pewno mogę gorąco polecić wszystkim rodzicom – nie będziecie zawiedzeni.
ja_n (5/5) – Żółwie to gra dla dzieciaków i kilka razy dane mi było dzieciaki przy tej grze obserwować. Za każdym razem bawiły się świetnie. Gra wciąga zarówno dzieci kilkuletnie (4, nawet 3-latki), jak i takie, które już zaczęły chodzić do szkoły. Niekiedy wciąga nawet dorosłych, choć oni raczej nie dadzą jej maksymalnej noty. To wszystko nie wystarczyłoby na pełne 5 punktów, ale żółwikom dodatkowy punkcik należy się za możliwość modyfikacji zasad tak, żeby można było się bawić z dzieckiem za młodym na normalną rozgrywkę. Z Klarą „gramy” nie ujawniając koloru żółwika, za to odkrywając karty losowo ze stosu i asystując dziecku w podejmowaniu decyzji o konkretnym ruchu, jaki chce zrobić. Nie jest to może gra, bo bez wyboru kart do zagrania trudno mówić o jakiejś decyzji, ale przynajmniej spędzamy wspólnie czas na zabawie z żółwikami.
folko(4/5) – Co mogę jeszcze dodać. Żółwie to świetna gra dla dzieci… i raczej tylko dla dzieci. Wiem, że niektórzy dorośli też są nimi zachwyceni, ja raczej nie ;-)
Don Simon (1/5) – to nie jest gra tylko zabawka. Nie dajcie sobie wmówić, że grono dorosłych ludzi może się przy tym dobrze bawić – chyba tylko uznając to za krótki, 5-minutowy i jednorazowy(!) wygłup. Wyciąganie tego tworu na stół to duże faux pas i prosta droga do otrzymania wilczego biletu!
Don Simon (4/5)- nie grałem w to jeszcze z dziećmi, ale na pewno żółwie kupię, gdy nadejdzie czas poszukiwania wspólnych zabaw na planszy. Z tego co już widziałem to sprawdzą się rewelacyjnie. Młodzi rodzice – kupować!
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(2/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Witam !
Don Simon: dwie opinie, dwie oceny ?
Pozdrawiam
dla dorosłych i dla dzieci :)
Zawsze wiedziałem, że Don Simon to dwie różne osoby: Dr Don i Mr Simon :)
Potwierdzę opinię – gra jest genialna w swojej klasie. Z moją córką gramy już od ponad pół roku, a w styczniu tego roku Maura kończy cztery lata. Stosuję dla niej ułatwienie w postaci możliwości zagrywania karty ze strzałką na dowolnie wybranego żółwia (a nie tego ostatniego) oraz oczywiście możliwość wybrania ulubionego koloru. Łatwość modyfikowania zasad to zdecydowany plus tej gry. Herr Knizia! Good work! :)
Gracie pół roku jedną partię i nikt nie może dojść do mety? Negatywna interakcja, aż wióry lecą ;)
Wiedziałem, że ktoś się przyczepi do tego sformułowania :P
A negatywną interakcję to miałem ostatnio, jak udało mi się wygrać i Maura rzuciła kartami i poszła do swojego pokoju :) na szczęscie potem wróciła żeby się odegrać :)
Żółwiki są genialną grą. Kilka pól od punktu A do B na których zawarto emocjonujący wyścig dla mniejszych i większych dzieciaków oraz miejscami dorosłych.
Mam uwagi natomiast do podsumowań Veridiany i Don Simona.
@Veridiana
„mechanika oparta na ruchu za pomocą kart zaczyna być tak samo oklepana jak nieszczęsne rzucanie kostką”
Że klepiesz ostatnio tę mechanikę w innych grach i Ci się znudziła to nie oznacza, że jest oklepana ;). Zresztą co to znaczy oklepana? Rozumiem, że jeżeli wyjdzie powiedzmy 10.000 gier z ruchem za pomocą kart to automatycznie mechanika jest oklepana i wszystkie te gry są bzdurne i Twoja ocena spada? Czy może tylko spada w stosunku do gry 10.001, a już do gry z numerem 200 już nie bo była wcześniej i nie ma znaczenia, że jest o wiele gorszą grą od 10.001?
Widzę syndrom znudzenia i szukania w planszówkach jakiś cudacznych mechanik na siłę ;).
@Don Simon
Jak już się Don Simon rozdwajasz to może się też podziel na 3 (albo 4,5) i oceń jeszcze z perspektywy Ameritrashowca, miłośnika gier wojennych itd. ;) Nie widzę sensu oceny tej gry z perspektywy tylko i wyłącznie dorosłych ludzi, bo na pudełku jest napisane od 5-100 lat. Wiadomo, że jest to gra głównie dla młodszych i taką uwagę można zawrzeć w jednym zdaniu, a nie wystawiać ocenę 1 i fantazjować ;).
I nie pisz proszę, że jest to zabawka, bo na BGG wystawiłeś PitchCarowi 9/10. Gdzie PitchCar do Pędzących Żółwi ma się jak Pędzące Żółwie do Cywilizacji jeśli chodzi o zastosowane mechaniki i pojęcie gry planszowej :).
„to nie jest gra tylko zabawka” że co??
Ja, jak zwykle gdy omawiane są Żółwie, polecę modyfikację, którą znam jako trzewikową – w przypadku gdy do mety dojdzie stos żółwi, wygrywa ten na górze. Marudny Donm Simon uparcie nie chce spróbować tego rozwiązania, a „moc jego jest wielka niczym sanktuarium” – polecam :)
Karolino, przede wszystkim gratuluję udanego debiutu :)
A gra zachwyciła mnie od pierwszej rozgrywki na pionku, pewnie że losowość może trochę wpływać na wrażenia z rozgrywki, ale mimo wszystko można się przy niej, z odpowiednim nastawieniem ;), świetnie bawić. Nie mogę się doczekać, aż zagramy z Klarą :)
Czekam aż wszyscy zaczną się emocjonować i chwalić inne gry stricte dla dzieci.
Sombrero czy melonik? Wow!
Grzybobranie? Hoho!
Bajkoland z drabinami? Yikes!
Barbie, świat modelek? Sweet!
[10x rolleyes]
Czy Wy wszyscy macie dzieci o imieniu Klara czy to może jakieś przechodnie dziecko jest? ;))
@konev: „Żółwiki są genialną grą”.
To mnie przekonało. Jak tylko będzie możliwość zmienię ocenę na 5/5. Nie wiem co ja z tymi zarzutami… pogięło mnie, czy jak? ;PPP
Jax – no to ja od razu zacznę – Detektyw Kroko jest fajny, Loopin’ Louie też daje radę :) Jenga na konwentach się sprawdza, Villa Paletti też. No i oczywiście Packa na muchy :D
Veridiana: Ag to moja żona więc Klara w tym przypadku słabo przechodnia.
Ale fakt – ja_n ściągnął od nas imię i to nie szkodzi, że nasza Klara jest młodsza ;)
@Veridiana – my z yoszem mamy wspólne ;), a ja_n ma własne (z żoną zapewne :)). Zbieżność imion zupełnie przypadkowa :P
Można się zachwycać grami dla dzieci, można też grami wojennymi. Co kto lubi…
[20x rolleyes]
ag: pierwszy ;)
@ag – a ja to myślałem, że to dzieci mają się zachwycać grami dla dzieci :P
Ale co ja tam wiem, w końcu zagrałem z kilkulatkami tylko jakieś kilkaset partii ;P
Rozumiem, że te kilkaset partii cierpiałeś straszne katusze skoro nie czerpiesz żadnej radości z gry dla dzieci ;)
@yosz
Oczywiście, że cierpiałem katusze grając w gry stricte dla dzieci. Trudno roll&movować albo ubierać ludziki albo podejmować jakieś namiastki decyzji i nie ranić przy tym sobie intelektu. Ale czego dla dzieci się nie robi :)
Zresztą, jak pisałem, niech dorośli jako dorośli się zachwycają, tylko niech będą konsekwentni i równie bardzo zachwycają się setkami innych tytułów dziecięcych obecnych na rynku. I niech piszą: 'nie mogę się doczekać aż zagram w dzieckiem w Bajkoland z drabinami’. A jeśli nie chodzi o tak naprawdę o Bajkoland w takiej wypowiedzi ale raczej o spędzanie czasu z dzieckiem, to można równie dobrze napisać 'nie mogę się doczekać aż będę grać w piłkę z dzieckiem’ albo 'nie moge się doczekać aż będziemy chodzić na długie spacery’. Tylko jeśli o to naprawdę chodzi, to nie widzę sensu mieszać w to akurat konkretnego tytułu planszówki (vide stricte dziecięce Pędzące żółwie).
Powiem tak – grałem (z modyfikacją) w Żółwie z przeróżnymi znajomymi spokojnie z 50 razy (z pierwszoklasistami też grałem, ale raczej nie chcę więcej..) – a wszystkich tytułów dla dzieci nie znam. Żółwie to jeden z lepszych chwilerów jakie mam w kolekcji – doktorr dał radę w tej grze i żadne żale, żadne krzyki nie przekonają mnie, że tak naprawdę ta gra jest beznadziejna, a mi się tylko zdawało, że przyjemnie mi się w to gra :P
I to jest uczciwa ocena z pkt. widzenia dorosłego (z którą notabene subiektywnie się nie zgadzam). Ale ja raczej pisałem o osobach, które zachwycają się z punktu widzenia dziecka albo możliwości gry z dzieckiem, a nie dorosłymi, jak Ty, kwiatosz ;)
Jax – nie rozumiem, o co się czepiasz. To gra dla dzieci, nie wszystkie gry dla dzieci są fajne. Ta jest fajna, dzieciaki ją lubią i warto o tym napisać, bo nie dla każdego jest oczywiste, że dziecku warto kupić żółwie. Gry dla dzieci warto oceniać z perspektywy dziecka, bo tego oczekują rodzice dzieci, którzy tu trafią.
@jax
Zagrałeś z kilkulatkami kilkaset partii i nie potrafisz odróżnić kiepskiej gry roll&move od gry dla dzieci z kilkoma innymi mechanikami/pomysłami, które bardzo fajnie ze sobą współpracują, dają ciekawe doświadczenie (co do kombinowania) dzieciakom i w nieco większym stopniu dają też radochę dorosłym? Naprawdę przy tych partiach musiałeś zranić sobie intelekt [100x rolleyes].
Rozumiem też, że według Ciebie gry dla dzieci powinny recenzować dzieci? Ten cykl to będzie dla Ciebie jakaś męczarnia… ;)
@konev – niech bedzie, ze Pitchcar to tez zabawka – ale zdecydowanie dorosli tez sie nia pobawia ;)
Nie widze tez potrzeby hodowania osobowosci wielorakich – wystarczy, ze (jak slusznie wydedukowal bogas :) Doktor Don podkreslil nedze tej „gry” w kontekscie spotkan doroslych, a Mr Simon wie, ze kupi to jak synek podrosnie ;).
@kwiatosz – wariantu nie probowalem, bo nikt nie byl juz na tyle mily (odwazny? szalony?) by proponowac mi druga partie :).
Generalnie popieram opinie Jaxa. Żółwie to fajna gra… dla dzieci. Nie wcielając się w dziecko gra sprawdza się jako… zabijacz czasu w towarzystwie. Nic ponad to.
Don Simon – gra tak naprawdę zaczyna się ze wspomnianą modyfikacją (wersja podstawowa jest zbyt przewidywalna), szczególnie przy liczbie graczy mniejszej niż 5. Żółwie wtedy bez przerwy się „tasują”, a gracze są skłonni ryzykować wjazd na metę nawet z innym żółwiem na plecach, jeśli w ich przekonaniu jest on „Niczyj”, a mają słabą rękę (kiepskie karty). To bardzo przyjemna chwilówka przed poważniejsza grą. Czy się podoba dzieciom nie wiem, grałem zawsze z dorosłymi i „Pędzące żółwie” generalnie sprawiały im sporo frajdy.
W grę co prawda nie grałem (z opisu nie wygląda zachęcająco) ale ja o czym innym: na BGG gra się jakoś specjalnie nie wyróżnia ( 9-ta setka, ocena trochę poniżej 7) ale co ciekawe ze wszystkich ocen 9 i 10 jakie otrzymała tak na oko prawie połowa została wystawiona przez Polaków. Ciekawe czy rzeczywiście nad Wisłą ta gra się aż tak podoba dorosłym czy też tak bardzo wczuwamy się w rolę dziecka przy ocenianiu gier dla dzieci? ;)
A jeszcze jedno, polecam wariant „naprawdę wolny żółw, tak jak na żółwia przystało”. Wygrywa gracz, który w momencie zakończenia gry nie może być już bardziej ostatni. Spróbujcie, jest masa kombinowania i zabawy ;-)
@ja_n, kwiatosz – jest mnóstwo gier dla dzieci, które widzę, że im się podobają a my, dorośli uznalibyśmy za nudne, wtórne i 10x gorsze niż Pędzące Żółwie.
Zatem – to że Pędzące Żółwie dzieciom się podobają o niczym nie świadczy i _nie_ znaczy, że z tego powodu ta gra to jakieś objawienie, coś co idealnie łączy potrzeby małych i dużych graczy i coś fajnego, choć odrobinę innowacyjnego, różniącego się od reszty gier dziecięcych (tak, PŻ to dla mnie gra stricte dziecięca).
Powiem nawet coś szokującego dla ludzi którzy nie rozegrali kilkuset partii z kilkulatkami: uwaga – objawienie! – otóż zdarza się i to nierzadko, że dzieciom podobają się gry z naszego punktu widzenia nudne i wtórne, choć mają do wyboru coś bardziej kreatywnego i ciekawego (z naszej perspektywy). Ale pokora wobec punktu widzenia dziecka przyjdzie z czasem jak Wam dzieci będą rosnąć/pojawiać się na świecie :)
Na razie to część powyższych wypowiedzi jest z rodzaju: 'a ja jestem dorosły i wiem, dziecko, przy czym masz bawić się najlepiej, bo to coś jest obiektywnie najciekawsze a Grzybobranie i Chińczyka to ci spalę, więc nie szukaj jutro w szafie’.
A tak poza tym to ja nie bronię nikomu chwalić i 'nie móc się doczekać’. Po prostu czekam na peany pochwalne dla setek innych gier dla dzieci.
Ja zupełnie nie rozumiem oceniania z punktu widzenia dorosłego gry dla dzieci. Jedynie rozumiem obserwację dzieci czy się dobrze bawią przy grze, ewentualnie zapytanie ich, jak im się podobało i czy będą chcieli jeszcze grać. Plus praktyczna weryfikacja tej chęci w niedalekiej przyszłości. Ale sama próba wczuwania się w dziecko jest skazana raczej na niepowodzenie. Co z tego, że sami byliśmy dziećmi. Od tego czasu nasze wnętrze zmieniło się diametralnie. Dziecko może oglądać teletubisie powtarzające 10 razy tę samą scenkę i być zachwycone. Dorosły po trzecim powtórzeniu zacznie mieć już mocno dość.
Pierwsze zdanie miało raczej brzmieć: „Ja zupełnie nie rozumiem oceniania przez dorosłego gry dla dzieci z punktu widzenia dziecka.”
Uważaj, Geko, takie ankietowanie dzieci i zracjonalizowane ocenianie z ich perspektywy doprowadzi do tego, że trzeba będzie dawać 10/10 Grzybobraniu 'z punktu widzenia dziecka’ ;)
No proszę… A jednak coś musi być w tych żółwiach, jeśli wywołały taką lawinę komentarzy…
@aq – dziękuję za gratulacje;-)
a ja proponuje zrezygnowac z oceny w punktach za złożoność itd., wg mnie mija sie to z celem, poniewaz: to dorosli oceniaja, rodzice raczej wola przeczytac co jest w pudelku, jak grac i ewentualnie jak inne dzieciaki tym sie bawia
Zagrałem w żółwie ponad 120 razy, w tym ponad 100 partii z dorosłymi. Na spotkaniu rodzinnym zdarzyło nam się zagrać 15 razy pod rząd. Wspaniała gra na przerwę pomiędzy cięższymi tytułami, ale może też stać się hitem wieczoru. Ostatnio gram też z 4-letnią córką i oboje się dobrze bawimy. Dla mnie ta gra zapewnia maksimum zabawy przy minimum reguł, dlatego według mnie zasługuje na 5/5.
PS: Wygrywa żółwik na górze!
Draco, Ty żyjesz! :)
P.S.Mam na myśli dość dużą (przynajmniej wedle mojej wiedzy)absencję kolegi Draco na gf.
Uwaga ta skierowana jest do osób, które pomyślały jakobym uważał rozegranie 120 partii w ,,żółwie” za ,,życie”, w pełnym tego słowa znaczeniu :)
15 razy pod rząd w Żółwie? W tym czasie możnaby spokojnie zagrać ze 3 partie normalnej gry rodzinnej.
Geko nie wiem jak to jest u Ciebie ale moja córka (4lata) na Teletubisie nie chce nawet spojrzeć nie mówiąc już o powtarzaniu tego samego 10 razy więc chyba tutaj tej „praktycznej weryfikacji” zabrakło….
Carol, z poślizgiem, ale cieszę się, że kolejna dziewczyna pisze :)))