Lato coraz bliżej, więc nic dziwnego, że pamięć przywołuje wspomnienia z minionych wakacji. Wiele z tych wspomnień, to wspomnienia z czasów dzieciństwa, wyjazdów z rodzicami, a przede wszystkim wieczorów wypełnionych niezliczonymi partiami w Tysiąca. Od dawna już nie jeżdżę na wakacje z rodzicami, nadal jednak lubię, kiedy wieczorem siadamy z moją żoną i przyjaciółmi do stołu. Tylko nie gramy już w Tysiąca, a w Tichu i oczywiście w gry planszowe. Mimo wszystko nie marnuję okazji poznania nowych gier karcianych. Ostatnio w ręce wpadły mi dwie karcianki wydane przez ZMan Games: Bottle Imp i Chaos. Gry przywędorwały do mnie razem, grałem je w zasadzie zawsze razem i razem je tutaj opiszę.
Bottle Imp
Zacznę od nabitego w butelkę demona. Temat gry został zaczerpnięty z opowiadania Roberta Louis’a Stevenson’a o tym samym tytule. Tytułowy demon, który zamieszkuje butlę, niczym dżinn spełnia wszelkie zachcianki swego właściciela – miłość, pieniądze, sława. Jest tylko jeden haczyk – jeżeli właściciel umrze nie sprzedawszy butli z demonem, jego dusza będzie smażyć się w piekle po wsze czasy. Żaden problem prawda? – wystarczy 'nachapać’ się pieniędzy i sławy i sprzedać butlę. Nie jest to jednak takie proste – jest dodatkowy warunek – demona można sprzedać tylko za mniej niż się go kupiło. Wydawać by się mogło, że taki temat nie będzie dobrze zintegrowany z grą karcianą – nic bardziej mylnego! Temat w Bottle Imp – grze Gunter’a Cornett’a, jest oddany znakomicie!
W pudełku z grą dostajemy talię kart w trzech kolorach, ponumerowaną od 1 do 37. Każda karta na koniec rozdania jest warta pewną ilość pieniędzy / punktów, oznaczoną za pomocą monet na samych kartach. Na koniec rozdania sumujemy ilość monet na zebranych przez nas lewach – to będzie nasz wynik w tej rundzie. Oczywiście osoba, która została z kartą tytułowego demona nie dostaje nic, a wręcz może otrzymać punkty ujemne. Sama rozgrywka w Bottle Imp jest bardzo typowa dla karcianek z rodziny Trick Taking – jedna osoba rozpoczyna rundę, a kolejni gracze będą dorzucać po jednej karcie. Musimy dokładać karty tego samego koloru co gracz rozpoczynający, chyba że danego koloru nie mamy – wówczas możemy wybrać dowolną kartę. Niezależnie od koloru – kto rzucił najwyższą kartę – przejmuje lewe ze stołu, a tym samym punkty na kartach.
A gdzie w tym wszystkim demon? Na początku rozdania ktoś będzie oczywiście właścicielem butelki z impem. Cena początkowa to 19 – taka karta leży przy butelce. Jeżeli w czasie rozdania, ktoś wyłoży niższą wartość niż aktualna cena Impa, przejmie całe rozdanie razem z Impem. Jeżeli więcej osób dorzuci karty o wartości niższej od aktualnej ceny butelki, wówczas najwyższa z tych kart przejmie pulę kart i oczywiście Impa. Jednocześnie cena za butelkę spadnie do wartości karty, która spowodowała zmianę właściciela demona. Na początku może opłacać się umyślnie przejąć demona, aby zgarnąć co bardziej wartościowe karty. Ale im dłużej jesteśmy w posiadaniu demona, albo im później go przejmiemy, tym bardziej wzrasta prawdopodobieństwo, że zostanie on w naszym posiadaniu na koniec rundy.
To nie są oczywiście pełne reguły, ale ich najważniejsza część. Wrażenia z gry w Bottle Imp przypominają mi inne gry karciane z gatunku Trick Taking – ktoś rzuca jakąś kartę, kolejni gracze dokładają się do koloru jeżeli mogą, na początku rundy gracze przekazują sobie nawzajem karty itd. Staramy się zebrać jak najwyżej punktowane karty i tak gramy do wcześniej ustalonego wyniku (w instrukcji nie jest podane do ilu punktów powinniśmy grać – to zależy od ustaleń między graczami). Ale to właśnie decyzje związane z demonem w butelce powodują, że gra ta jest interesująca i nie jest po prostu kolejną grą o zbieraniu lewach – czy zagrać bezpiecznie i oddać komuś wartościową kartę? Może spróbować przejąć butlę razem z dużą zdobyczą punktową w nadziei, że uda mi się ją komuś wepchnąć zanim skończy się runda? Gra jest prosta, ale spodobała mi się od pierwszej partii – jedyne co mi się w tej grze nie podoba to szata graficzna (ale 'de gustibus…’). Co ciekawe po lekturze instrukcji (bardzo dobrze napisanej swoją drogą) miałem wrażenie, że gra nie spodoba mi się i szybko powędruje na półkę w oczekiwaniu na najbliższy MatHandel.
Liczba graczy: 3-4
Czas gry: ok 30 minut
Zupełnie inne wrażenia towarzyszyły mi przy czytaniu instrukcji kolejnej gry karcianej pt.
Chaos
Gra została stworzona przez czterech braci Valentyne. Autorzy postanowili odejść od wszelkich schematów i stworzyli oryginalny i intrygujący zestaw reguł, a sercem tej gry jest zbieranie zestawów tych samych kart. Ale od początku – temat w Chaosie nie jest już tak dobrze zintegrowany z mechaniką jak w Bottle Imp, ale też istnieje: w grze Porządek będzie walczył z Chaosem. W talii złożonej z 60 kart znajdziemy 4 karty Porządku, 2 karty Chaosu i 52 karty spektrum – po 4 sztuki kart o wartościach od 1 do 12. Naszym celem jest liczba Trzy – gracze będą próbować wyłożyć zestawy trzech takich samych kart przed siebie i tym samym zdobyć za to punkty. Jeżeli jednak na koniec rozdania zostaniemy na ręku z 4 taką kartą – wówczas za taki zestaw nie dostaniemy żadnych punktów. To samo tyczy się kart Porządku tyle że będą one punktowane o wiele wyżej od zestawu kart spektrum. A gdzie w tym wszystkim tytułowy Chaos? Jeżeli karta Chaosu znajdzie się w tym samym momencie na naszej ręce razem z choćby jedną kartą Porządku – Chaos i Porządek nie mogą koegzystować – będziemy musieli odrzucić karty Porządku.
W czasie rundy gracz będzie miał do wykorzystania trzy akcje (znów liczba trzy!). W ramach jednej akcji gracz może poprosić o konkretną kartę innego gracza. Jeżeli nie znajdzie tej karty u tego gracza, musi jedną ze swoich kart odrzucić. Może też się wymienić przekazując jedną ze swoich kart dowolnemu graczowi i przyjmując jedną kartę w zamian (czy już widzicie jak gracze 'wciskają’ innym czwartą kartę do zestawu tym samym pozbawiając współgraczy punktów?). Mogą też wezwać wszystkich przy stole do pojedynku – wówczas wszyscy gracze zagrywają jednocześnie po jednej karcie. Kto z graczy rzuci najwyższą, unikalną kartę wygrywa i zbiera wszystkie zagrane w pojedynku karty (jeżeli dwie osoby rzucą kartę tej samej wartości wówczas żaden z nich na pewno nie wygra pojedynku). Na koniec tury, można wyłożyć dowolną ilość zestawów kart (oczywiście zestaw składa się z trzech kart), a na sam koniec trzeba odrzucić jedną kartę. Jeżeli w puli kart odrzuconych znajdzie się 5 lub więcej kart, wówczas gracze naprzemiennie dobierają po jednej karcie z tej puli i gra jest kontyunowana do momentu, aż któryś z graczy nie zagra swojej ostatniej karty, lub na stole nie zostanie wyłożonych 12 zestawów kart spektrum. Wtedy podliczamy punkty za daną rundę, a grę wygrywa ten kto uzbiera 13 punktów (zwykły zestaw wart jest jeden punkt, zestaw kart Porządku jest warty 3, 4 lub 5 punktów w zależności od momentu jego wyłożenia). Jeżeli ktoś na koniec rundy zostanie z kartą (lub dwiema) Chaosu na ręce wówczas nie otrzymuje żadnych punktów.
Karta Chaosu ma jeszcze jedną 'ciekawą’ właściwość – jeżeli zostanie odrzucona, wówczas gracze wymieniają się swoimi kartami dookoła stołu do momentu aż gracz którzy odrzucił kartę Chaosu powie Stop (jest to tzw Chaos Spin)
Jak widać Chaos nie jest podobny do żadnej innej gry karcianej. Jeżeli ktoś szuka czegoś nowego, a nie kolejnej gry Trick Taking to mógłbym z czystym sumieniem polecić tę grę – gdyby nie jeden szkopuł… ta gra jest bardzo nieintuicyjna. Jeżeli szukacie gry karcianej, którą będziecie mogli wyciągnąć od czasu do czasu na spotkaniu ze znajomymi czy rodziną, to Chaos nie jest tym tytułem – w tym miejscu lepiej sprawdzi się Bottle Imp. W Chaosie chcemy pozbyć się jak najszybciej kart, ale powinniśmy to robić nie tylko przez wykładanie zestawów kart, ale przez nieudane pojedynki – w końcu oddamy innym graczom karty które zapychają nam rękę, albo przez umyślnie nieudane poszukiwanie kart – w takim przypadku przecież musimy odrzucić jedną z naszych kart. Taktyka w tej grze nie będzie oczywista dopóki nie zagramy przynajmniej kilka razy, wówczas z Chaosu reguł zacznie się wyłaniać Porządek. Jeżeli macie stałe towarzystwo i szukacie ciekawej gry karcianej, wówczas Chaos może okazać się grą dla Was, ale żeby się o tym przekonać będziecie potrzebować kilku rozgrywek .
Autorzy: Bracia Valentyne
Liczba graczy: 3-5
Czas gry: ok 30 minut
Komu polecam
Tak jak napisałem wcześniej – czytając instrukcję do Bottle Imp myślałem, że to Chaos bardziej mi się spodoba. Okazało się, że jest dokładnie na odwrót. Wprawdzie Bottle Imp nie jest bardzo innowacyjną grą, nie próbuje wymyślać koła na nowo i czerpie ze wzorców gier Trick Taking, ale moim zdaniem robi to w doskonały sposób. Jeżeli szukacie lekkiej gry do pogrania w gronie rodzinnym lub z przyjaciółmi, Bottle Imp sprawdzi się znakomicie.
Chaos sprawia wrażenie udziwnionego przez niestandardowe zasady, a nieintuicyjna strategia powoduje, że w tę grę należy pograć przynajmniej kilka razy – kupujcie na własne ryzyko.
Pisząc „ilość monet na zebranych przez nas lewych” masz na myśli „ilość monet na zebranych przez nas LEWACH”, prawda?
„Lewach” – tak właśnie wygląda miejscownik liczby mnogiej rzeczownika „lewa”.
dzięki Andy już poprawiłem.
No to jeszcze wywal te nasze dwa (już trzy!) posty jako niebyłe. ;)
A gdzie sprintem po Chaos i Bottle Imp? Nikt więcej nie grał?
A poza tym, nie „ilość monet”, tylko „liczba monet”.