Gry ekonomiczne zawsze cieszyły się u mnie dużym powodzeniem. Zamiast mydlić nam oczy historiami o bohaterstwie, pasji i poświęceniu w imię dobra i piękna, mówią wprost, że w życiu chodzi przede wszystkim o pieniądze. Czasem są kapryśne, raczą nas efektem kuli śnieżnej, nie wybaczają błędów początkującym graczom, ale dają satysfakcję którą ciężko porównać z innymi. Acquire zabiera nas do świata magnatów hotelowych, którzy mądrze inwestując swoje środki i rozważnie rozwijając firmy walczą o miano najlepszego. Tak więc załóżcie najlepszy garnitur, najdroższy zegarek i dajcie się oczarować.
Pierwsze spojrzenie
Nie można powiedzieć, żeby Acquire było grą szczególnie atrakcyjną graficznie. Z pewnością łatwo przegapić ją w natłoku młodszych, rozkrzyczanych, kolorowych tytułów.
Wydanie Avalon Hill z 2008 roku jest raczej skromne i oszczędne w formie, a dodatkowo nie przemówi do nas standardowymi argumentami. Kupujecie gry po nazwisku projektanta? Sid Sackson pewnie za wiele wam nie powie. Lubicie nowości? To reedycja gry z 1962 roku. Niedoświadczeni gracze pewnie tak pomyślą, ja jednak mam zupełnie inne zdanie. Ta gra to klasyka, która pomimo niemłodego wieku potrafi zachwycić swoją elegancją i wysmakowaną urodą. W Pudełku ze skromnym rysunkiem hotelu znajduje się Czarna plansza i szare kafelki. Są bardzo funkcjonalne i solidne, nie ma tu jednak żadnych fajerwerków, wszystko podporządkowane wygodzie. Podstawki graczy i papierowe pieniądze mogłyby być trochę lepiej wykonane, choć w sumie nie ma się czego czepiać.
Na uwagę zasługują natomiast naprawdę ładne karty akcji i znaczniki hoteli w stonowanych barwach, które od razu zwróciły moją uwagę. Na pochwałę zasługuje też pudełko, mniejsze i płytsze od standardowego powinno wejść nawet w mały plecak, jest też szczelnie wypakowane i nie rozczarowuje nadmiarem powietrza w środku, jak wiele nowości. Całość (uwzględniając okładkę) wygląda jak przeniesiona z lat 80-tych. I właśnie ten charakterystyczny styl retro tak bardzo mi się spodobał, że postanowiłem dać jej szansę. Nie jestem fanem oszałamiających grafik i gier z mnóstwem plastiku, cenię sobie natomiast elegancję i wyrafinowanie.
Trudne początki
Partia w Acquire trwa około 90 minut i ma relatywnie proste zasady. W każdej rundzie musimy wstawić kafelek na planszę i jeśli chcemy, zakupić również akcje sieci hotelowych. Na to oczywiście trzeba mieć pieniądze, a skoro w grze nie ma pożyczek i na dodatek spieniężać akcje można rzadko, więc na nadmiar gotówki nie będziemy raczej narzekać. Jeśli dołożymy kafelek do innego znajdującego się już na planszy stworzymy nową sieć i w prezencie dostaniemy w niej jeden udział. Możemy też w swoim ruchu rozwijać powstałe firmy, dokładając do nich kolejne kafelki lub łączyć ze sobą istniejące już sieci. Jeśli chodzi o kupowanie akcji mamy możliwość kupna maksymalnie trzech udziałów w różnych firmach, pod warunkiem, że są one na planszy. Im więcej kafelków ma firma, tym droższe są jej akcje i to jest pierwszy sposób na pomnażanie naszego majątku. Kupujemy akcje kiedy firma jest mała, a następnie dokładamy kafle i pomnażamy wartość naszych udziałów. Sercem rozgrywki jest jednak wspomniane wcześniej łączenie firm. Kiedy do tego dochodzi, większa sieć pozostaje na planszy, mniejsza zaś jest wykupowana. Pewnym zaskoczeniem może być fakt, że warto mieć wtedy udziały w wykupowanej firmie, bowiem osoby mające ich najwięcej, dostają spore premie. Oprócz tego można sprzedać akcje przejmowanej sieci albo wymienić je w proporcji 2:1 na udziały w firmie kupującej. Zwykle jest to dobry pomysł, ale nie daje nam do ręki gotówki. Jeśli czujemy się na siłach możemy nawet zostawić sobie akcje sieci która jest wykupiona, wprowadzić ją na rynek jeszcze raz i ponownie spróbować na niej zarobić. Na koniec gry sprzedajemy wszystkie posiadane udziały i dostajemy ponownie premie za posiadanie największej ilości akcji. Mój pierwszy kontakt z Acquire nie należał do szczególnie udanych. Gra wydawała mi się ciężka w kontroli, niezbyt intuicyjna i trochę monotonna. Dość powiedzieć, że następny raz w tę pozycję zagrałem pół roku później. Choć byłem w dużym błędzie, dostrzegłem jednak już wtedy pewien potencjał, który sprawił, że chciałem dać jej drugą szansę. Po ponownym przeczytaniu zasad rozgrywki i wielu opinii na temat Acquire byłem gotowy na drugie podejście. Tym razem miałem już dużą kontrolę nad grą i szybko dostrzegłem wszystkie zalety tego tytułu. Niedługo potem kupiłem swój egzemplarz.
Początek fascynacji
Najbardziej w Acquire spodobała mi się mechanika akcji. Eleganckie i proste zasady powodują, że możemy w całości skupić się na decyzjach, których jak na krótką grę, jest sporo. Możemy rozwijać jedną sieć zapewniając sobie w niej przewagę i zgarnąć na koniec gry ogromną premię za pakiet większościowy, możemy dorabiać się na małych przejęciach, możemy zostawiać sobie akcje wykupowanej właśnie firmy, wrzucić ją na planszę jeszcze raz i zarobić ponownie. Do wszystkiego trzeba pieniędzy, więc czasem musimy sprzedać coś choć nie chcemy. Poza tym warto bacznie obserwować poczynania współgraczy i starać się wyrwać z każdej transakcji coś dla siebie, obserwując w jakie sieci najlepiej zainwestować. Początkowo na planszy jest pustawo, później jednak pojawia się coraz więcej sieci i coraz trudniejsze decyzje: którą firmę wzmocnić i kto najwięcej na tym zyska? Czy połączyć sieci już teraz, czy może poczekać aż ktoś je rozbuduje? To właśnie sprawia, że ta gra jest naprawdę ciekawa.
Znajomość na dłużej?
Jak w każdej relacji, dłuższy kontakt ujawnia denerwujące cechy obiektu naszej sympatii. W moim przypadku jest to opcjonalna zasada jawnych lub ukrytych akcji. Zdecydowanie wolę grać jawnie, gdyż pomaga to lepiej wyczuć sytuację wszystkich graczy. Jednak gra z akcjami zamkniętymi powoduje na pewno więcej emocji (i losowości). Kolejna kwestia to kafelki. Musimy się im podporządkować. Jeśli nie mamy nic ciekawego postarajmy się zapewnić sobie dobrą sytuację w końcowym podliczeniu. Dla mnie to nic złego, ale znam osoby, które czują się wtedy wyłączone z gry. Podobnie ma się kwestia ilości graczy, nie próbujcie grać w 6 osób, bo rozkład kafli może być jawnie krzywdzący, jeśli macie zamiar grać we dwójkę to tylko z wariantem brokerów (dostępnym na BGG) albo od razu sobie darujcie. Jeśli nie lubicie liczyć to też możecie sobie ten tytuł odpuścić, bo w jednej rundzie trzeba nierzadko wykonać siedem operacji typu pomnóż/podziel, zapłać.
Stabilny związek
W Acquire podoba mi się skromna szata graficzna – choć pewnie jestem w mniejszości. Krótki czas rozgrywki i proste zasady nie odrywają nas od myślenia o decyzjach, które warto podjąć. Aspekt rynku akcji jest interesującą i relatywnie rzadką mechaniką, a pieniądze, choć papierowe, lubi przecież każdy.
yosz (4/5) – Acquire to przykład gry, która się bardzo dobrze starzeje. Pomimo swojego wieku jest wciąż jedną z najlepszych gier jakie są. Zaletą jest możliwość grania z ukrytymi lub jawnymi akcjami. Ten pierwszy sposób powoduje że gra może być spokojnie przedstawiona tzw „graczom niedzielnym”. Gra daje bardzo duże pole do popisu jeżeli chodzi o strategie i daje dużą przyjemność z grania. Jedyny minus to długość rozgrywki – czas zależy od przychodzących na rękę kafelków. Przez tę losowość czasami gra może trwać za długo. No i Przemek jest w mniejszości jeżeli chodzi o szatę graficzną – sam posiadam wersję z 1999 i jest znakomita. Jeżeli możecie ją zdobyć to polecam (sam ją wymathandlowałem w europejskim MH)
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(3/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
Może współczesnym graczom nazwisko Sid Sackson niewiele mówi, ale w latach 60-tych i 70-tych XX wieku było inaczej. Niemiecki rynek był wtedy na poziomie polskiego z roku 2001, a najciekawsze gry powstawały wtedy w Stanach, a najwybitniejszymi autorami byli Robert Abbott, Alex Randolph i właśnie Sid Sackson.
Wprawdzie gra Acquire powstała już w roku 1962 i to w USA, ale jest uważana za pierwszą eurogrę.