Robota X nie od razu wrzuciłam na świetlicową półeczkę z grami. Wesołe ilustracje i motyw licytacji zachęciły mnie do spróbowania gry w gronie dorosłych. A co, nawet amatorzy Cywilizacji i Agricoli lubią czasem się zabawić! Ale była to przygoda dość krótka… O wiele dłuższa zapowiada się, mimo wszystko, w towarzystwie kwiecia narodu w wieku 7+. Ale, czy to oznacza, że małoletnim wszystko się podobało?
PRZYGODA KRÓTKA
Układanie robota z części widniejących na kartach byłoby całkiem sympatycznym doświadczeniem dla pełnoletnich graczy, gdyby nie jedna wada. Ale zacznijmy może od początku…
Oto talia. Talia części robotów. Są głowy, tułowia, uszy i kończyny wszelakie. Każdy gracz układa swojego własnego jednego robota z części, które wylicytował. Licytujemy się też kartami części (których rewersy mają nominały pieniężne), dlatego nie wystarczy mieć fajną część na ręce, trzeba ją jeszcze umieć wylicytować dla siebie. Generalnie rozgrywka to ciągłe licytacje, których mechanizm jest całkiem dopracowany i nie ma się tu do czego przyczepić. Trzeba umieć przewidzieć zapędy przeciwników, żeby rzucać do licytacji części, na których możemy zarobić, aby mieć arsenał do walki o część, na której będzie zależało nam. A na jakich nam zależy? Ano na takich z wieloma gwiazdkami i to najlepiej w kolorach, których jeszcze nie mamy. Im więcej gwiazdek i różnych kolorów ma nasz robot, tym więcej punktów zdobędziemy. Do tego dochodzą karty zadań, które możemy kupić, a które są dodatkowym (acz ryzykownym) źródłem punktów; oraz karty wydarzeń wywracające czasem rozgrywkę do góry nogami.
Dlaczego zatem przygoda w gronie dorosłych bywa nietrafiona? Z uwagi na warunek końca gry. Gra się kończy, gdy którykolwiek z graczy ukończy budowę swojego robota (czyli ten ma głowę, tułów, obie nogi i obie ręce – uszy są opcjonalne). Można więc – i niestety świadomi gracze tak robią – przeciągać ów koniec w nieskończoność, gdy widzimy, że kończąc grę wcale byśmy jej nie wygrali. Równocześnie można blokować pechowego lidera, któremu do skończenia brakuje tylko jednej części i nie wystawiać jej do licytacji (np. prawej nogi) w sytuacji, gdy jemu samemu ona na rękę przyjść nie chce (a i wtedy nie wiadomo, czy wygrałby o nią licytację). Stałe przeliczanie, czy już mi się opłaca skończyć jest niesamowicie męczące i zwyczajnie nudne. O ile więc początkowy fragment rozgrywki i wesołe budowanie śmiesznego robota jest zabawne, o tyle świadome zmierzanie do końca jest tej zabawy całkowicie pozbawione. Do tego dochodzą karty wydarzeń, które mogą zniweczyć najlepszy plan. Łubudu – i już mam zupełnie inne karty na ręce…
PRZYGODA DŁUGA
Dzieci na szczęście (?) w optymalizację i przeliczanie się nie bawią. One budują po to, żeby skończyć, żeby robot miał dużo gwiazdek i kolorów i basta. A potem podliczają punkty i grają jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. Dla równowagi im niższy wiek, tym mniejsze zainteresowanie kartami zadań (zdobądź konkretne części, konkretne ilości gwiazdek itp.). Radość z budowania wynagradza brak jakiegokolwiek parcia na wygraną.
O dziwo, mechanizm licytacji sprawdził się nawet z dziećmi młodszymi od pudełkowego wieku 8 lat (7-latki radziły sobie bez problemów), co mnie osobiście, musze przyznać, zaskoczyło. Szczególnie, że licytacja ma pewne niuanse. Ale w jakiś magiczny sposób zawsze w grupie (a może grać nawet 5 dzieci) znajdzie się „mądrala”, która to wszystko pamięta i nadzoruje. Jest to taki naturalny mechanizm, który już dawno zaobserwowałam podczas gier z dziećmi i o który wcale nie trzeba dbać :)
Robot X jest zatem na mojej szkolnej świetlicy bardzo lubiany i popularny. Karty części robota znacząco już różnią się odcieniem szarości od kart zadań i wydarzeń, które są zdecydowanie rzadziej grane. Ale clou gry pozostaje nietknięte i jak najbardziej przyciąga do rozgrywki kolejne dzieciaki.
PODSUMOWANIE
Dziwna to gra, gdy zależnie od grupy wiekowej pewne elementy są darzone znacząco mniejszą estymą. Wśród dorosłych warunek końca gry niweczy całą przyjemność, wśród dzieci niepotrzebne okazują się zazwyczaj karty inne niż te służące do budowania. Uwzględniając grupę mieszaną (czyli rodzinną), gra powinna dostarczyć dużo frajdy, ilustracje są naprawdę pomysłowe i złożone roboty potrafią wywołać uśmiech nawet na dojrzałej twarzy ;) O ile oczywiście walka o punkty nie rozciągnie rozgrywki w nieskończoność. Każdy może jednak wybrać dla siebie elementy, które mu pasują i postawić przede wszystkim na dobrą zabawę okraszoną niegłupią licytacją, która powinna nauczyć dzieci szacowania ryzyka i przeliczania sił na zamiary.
PLUSY:
– wykonanie, w tym przede wszystkim ilustracje
– sensowna licytacja
– wesoła i edukująca zabawa dla dzieci i rodzin
MINUSY:
– nie dla optymalizatorów (zepsuty warunek końca gry i karty wydarzeń), gra potrafi się ciąąągnąć
– gra w pełnej gamie zasad nie znajdzie raczej amatorów: niemal w każdej grupie wiekowej jest jakiś zbędny element (pod tym względem Robot X jest grą modułową ;)
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(7.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.