Obejrzałem prezentację tegorocznych gier Friedemanna Friese i zapraszam na krótkie podsumowanie.
Power Grid: First Sparks, nowa gra Friedemanna Friese ma uczcić dziesięciolecie wydania pierwowzoru całej serii, czyli oryginalnej gry Funkenschlag, w której połączenia elektryczne trzeba było rysować pisakami na planszy. Gra pożycza nieco mechanik z oryginalnego Wysokiego Napięcia. Zobaczymy tam pierwotny i przyszły rynek kart technologii, całkiem podobny do eletrowni z WN, zobaczymy że wielkość naszego klanu (bo rzecz dzieje się w prehistorii), czyli odpowiednik wielkości sieci energetycznej w WN decyduje o kolejności zagrań w poszczególnych fazach rundy, zobaczymy że część gry rozgrywa się na planszy, gdzie ma znaczenie blokowanie innych graczy i powstrzymywanie ich ekspansji. Jest też trochę różnic – koszt ekspansji nie jest wyznaczony przez połączenia między obszarami, a zależy od tego jak szybko chcemy się rozwijać – każdy dodatkowy członek klanu w danej rundzie (czyli obszar na planszy) kosztuje o jedną jednostkę pożywienia więcej niż poprzedni. Kartę technologiczną z rynku wybiera gracz o największym klanie, ale nie wystawia jej na licytację, tylko kupuje po stałej cenie zapisanej na tej karcie. Jednak zanim to zrobi, musi zapytać innych graczy, czy chcą ją za tę cenę kupić – jeśli wybierze za dobrą kartę, kupi ją inny gracz, a on będzie musiał znowu wybierać. Mechanizm mocno skraca tę fazę gry, bo eliminuje długotrwałą licytację. Gra nie wnosi żadnych nowych mechanizmów, ale rozgrywka mocno przypomina chyba Wysokie Napięcie, a gra się tylko 60 minut. Z tego powodu może to być ciekawy tytuł. Po stronie minusów albo przynajmniej znaków zapytania trzeba zapisać wyeliminowanie świetnego rynku surowców z mechaniki i zastąpienie licytacji elektrowni kupowaniem za stałą cenę, co ogranicza liczbę decyzji do podjęcia w grze.
Friday, czyli Piętaszek to nietypowa propozycja, bo przeznaczona wyłącznie dla jednego gracza. Dobrze, że Friese nie próbował na siłę zrobić z tego gry kooperacyjnej. Gra ociera się o mechanikę deck building, ale jakby w odwrotnym kierunku niż w Dominionie. Odwrotna do powszechnie znanej jest też interpretacja historii o Robinsonie Cruzoe – w tej grze Robinson jest po prostu talią kart walki, o współczynnikach punktowych w zakresie bodajże od -1 do 2. Średnia siły tych kart to zero. Piętaszek za to podejmuje wszystkie decyzje, bo to w niego wciela się gracz motywując Robinsona do walki a także do wyciągania nauki z porażek. Co rundę Piętaszek dobiera z talii zagrożeń (wrogów?) dwie karty i decyduje, z którą z nich będzie walczył Robinson. Walka polega na dobraniu ze stosu najwyżej X kart walki o sile przynajmniej Y – te wartości są na kartach wrogów. Zwycięstwo (spełnienie warunku) pozwala wyeliminować zagrożenie. Porażka zmusza do odrzucenia punktów życia, ale pozwala też często odrzucić karty z talii walki (oczywiście te z ujemnymi punktami). Każde przewinięcie stosu walki powoduje, że trzeba go przetasować (wtasowując jedną dodatkową, zakrytą kartę z trzeciego stosu), a Robinson się starzeje. Im starszy Robinson, tym groźniejsze stają się zagrożenia – są na nich inne wartości współczynników dla każdej fazy życia Robinsona. Ale z czasem też wzrasta siła talii walki. Na końcu gry Robinson musi zmierzyć się z dwoma piratami, którzy wiszą nad nim przez całą grę niczym miecz Damoklesa. Piraci są podobno naprawdę groźni i trzeba się na nich dobrze przygotować. Jestem ciekaw jak ta gra będzie się sprzedawać, bo nie porywa ani tematem, ani mechaniką, ani liczbą graczy. Ot zwykły karciany pasjans, ładnie i z dowcipem narysowany, ale czy starczy nam samozaparcia żeby mamrocząc coś pod nosem do siebie przekładać te karty z kupki na kupkę?
Power Grid: The Robots, to malutki dodatek do Wysokiego Napięcia, wprowadzający do gry wirtualnego gracza. Mechanizm tego typu od zawsze budził u mnie odruch wstrętu, więc dodawanie go do gry, która bez tego działa nieźle na dwóch graczy wydaje mi się dziwaczne, ale kto wie, może się przyjmie. Robot to dodatkowy gracz, grający zupełnie bez losowości, zgodnie ze ściśle określonym algorytmem, zależnym jednak od ruchów pozostałych graczy. Dzięki temu można podobno w pewnym zakresie sterować robotem odpowiednio dobierając swoje ruchy. A sterując nim można go wykorzystać do blokowania przeciwników. Friedemann Friese twierdzi, że roboty grają całkiem dobrze do mniej więcej jedenastego miasta, a potem wypadają z walki o zwycięstwo. Nie było żadnej prezentacji, jedynie opowieść o dodatku, nie sposób więc ocenić tego pomysłu. Kto wie, może nawet zadziała.
Friedemann Friese wspomniał jeszcze o dodatku do Fauny, wprowadzającym nowe zwierzęta oraz rozszerzający grę na 7-8 graczy. Jednak najciekawszym elementem z tego dodatku wydaje się mechanizm obstawiania ile punktów zdobędziemy, który według słów autora zamienia Faunę w grę dla graczy. Te mechanizmy były podobno w grze od początku, jednak wydawcy zdecydowali się celować w rynek rodzinny i rozdarli grę na pół publikując uproszczone zasady. Teraz mamy możliwość poznania czegoś w rodzaju wersji reżyserskiej. Strategia wydawnicza chyba nie zaszkodziła promocji gry, więc może dobrze że sprawy przybrały akurat taki obrót.
dodatek do Fauny? Rebelu do roboty!!!