Opowiem Wam dzisiaj o grze z gatunku tych, o których z reguły nie piszę. Nie piszę, gdyż z reguły w nie nie gram. Shrimp jest grą imprezową, autorstwa Roberto Fragi, o zasadach zbliżonych do Jungle Speed’a. A ja nie lubię imprezowych, nie lubię zwariowanych pomysłów pana F. i nie cierpię Jungle Speed’a…
Shrimp jednak uwielbiam. Był to chyba przypadek spod szyldu „w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie”. Na serwisie BGG nie znajdziemy zbyt wielu informacji, ani nawet zdjęć, co jest dziwne, bo gra datowana jest na rok 2012 i o tej porze powinno już być o niej sporo, jak zresztą o każdej. Trudno powiedzieć, skąd taka cisza w eterze, skoro gra wcale nie jest kiepska, a wręcz powiedziałabym, jest bardzo dobra w swojej kategorii! Autor też znany, wykonanie świetne, a zabawa przednia.
Zabawa, która, jak nadmieniłam, przypomina kultową grę spostrzegawczo-zręcznościową, ale całość została podana w bardziej łagodnym dla żołądka –a przede wszystkim, dla oczu – sosie. Majonezowym, jeśli chodzi o ścisłość.
Rywalizujemy o jak największy zbiór kart z krewetkami. Wszystkie karty występujące w grze przedstawiają różne krewetki, tj. małe, duże, w takim kolorze albo w innym, pochodzące z różnych rejonów świata i w dodatku pogrupowane w grupki różnej wielkości. Suma sumarum, kryteriów, według których można zdefiniować każdą kartę, jest właśnie 4. Gracze po kolei wykładają karty na naczynia (gruba kolorowa tekturka), których bez względu na liczbę graczy jest zawsze 3 i próbują wypatrzeć, czy na trzech wierzchnich kartach pojawiło się jakieś wspólne kryterium, np. wszystkie trzy karty są japońskimi krewetkami, albo na wszystkich widnieją pary tych smacznych żyjątek itp. Jeśli ktoś taką zgodność wypatrzy, paca dłonią w stojący jak totem na środku stołu piszczący słoik majonezu i gromko oznajmia znalezisko. Jeśli wszystko się zgadza, delikwent zbiera ze wszystkich naczyń wszystkie karty i rozpoczyna nowe rozdanie.
Gra jest szybka i śmieszna. Do czterech podstawowych cech dochodzi piąta, tzw. koktail, który widnieje w tytule jednej z edycji, a konkretnie angielskiej. Wydanie międzynarodowe pozbyło się już koktailu i zostały same krewetki. Z koktailem mamy do czynienia wtedy, gdy suma zabawnych zwierzątek na wierzchnich kartach wynosi dokładnie 7. Czemu 7 nie wiem, może więcej shaker nie przerobi, a z mniejszej ilości kotail wychodzi wodnisty ;) W każdym razie, zwracanie równoczesnej uwagi zarówno na liczbę krewetek, ich kolor, wielkość i kraj pochodzenia nie jest łatwe. No i jest przede wszystkim śmieszne. Szczególnie, gdy grę wyciągniemy na stół w szczytowym okresie imprezy… Bitwa o pacnięcie w majonez – bezcenna!
Czy gra ma wady? Ma. Przede wszystkim krewetki średnie są słabo rozróżnialne i właśnie co do wielkości występuje najwięcej pomyłek. Po drugie, instrukcja jest niedokładna. Nie wiadomo, jak wznowić grę po pomyłce gracza i czy ktoś może zdobyć karty poprawiając kogoś, kto się pomylił oraz ile czasu mamy na odpowiedź. Nie są to jednak niedomówienia przeszkadzające grać. Niemniej, trzeba sie umówić i sprecyzować zasadę ogłaszania dwóch kryteriów (za co otrzymujemy bonus, a w przypadku znalezienia 3 kryteriów, kończymy grę spektakularnym natychmiastowym zwycięstwem), gdyż nierzadko trzy wierzchnie karty łączą właśnie dwie cechy, np. „zielony koktail!”, albo „duże francuskie!” a ludzkie oko wpierw wychwytuje, a usta wypowiadają – tylko jedną, by po chwili zlokalizować drugą.
Partyjka trwa killa chwil, a jest naprawdę przyjemna. Ponadto, gra się dobrze skaluje, nawet na 2 osoby jest SPOKO :) Ale, tradycyjnie, na więcej jest zabawniej. Jeśli zatem lubicie ten typ gier – polecam, jeśli nie lubicie, ale od czasu do czasu chcielibyście zaskoczyć czymś towarzystwo na spotkaniu – zachęcam spróbować. Mnie się – pomimo sceptycznego nastawienia – bardzo, ale to bardzo spodobało!
PLUSY: ładne, wesołe, szybkie, w sam raz na umilenie imprezy
MINUSY: niedomówienia w instrukcji
Shrimp
autor: Roberto Fraga
rok wydania: 2012
graczy: 2-6
czas gry: 10-15 minut
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Polecam bardzo Shrimp. Sam kupiłem jakiś czas temu i teraz wszyscy znajomi proszą mnie bym wziął „majonez”. Mam wrażenie, że już wszyscy przyjaciele mają ogranego Jungle Speeda a teraz znalazł się produkt, który ma podobny feeling, ale jest coś świeżego i zabawnego w tej pozycji.
Na spotkaniach z dzieciakami również gra w majonez była brana cały czas i piskom nie było końca. A znany drewniany totem leżał smutny w woreczku ;).
Polecam.
Dopiero teraz zauważyłam, że w toku edycji wcięło mi cały jeden akapit opowiadający o tym, na czym polega gra :/ Ale już uzupełniłam.