Końcówka roku szkolnego to taki specyficzny czas, gdy dzieci z niespotykaną w innych miesiącach stanowczością odmawiają uczestniczenia w zwykłych lekcjach. Udawało mi się je w tym roku przeforsować jeszcze do przedostatniego tygodnia, po czym trzeba było pomyśleć o innej formie zajęć, żeby frekwencja drastycznie nie spadła. No, a cóż lepszego od gier nadaje się do luźnego spędzania wolnego czasu? Taszczyłam więc na wszystkie lekcje swoje wielgachne szkolne pudło z grami i dzieciarnia była happy, a ja miałam czas wypełniać tony dokumentów (to jest niebywałe, w ilu miejscach trzeba przepisywać te same informacje!) Miałam też tym samym grupy testowe do jednej z nowszych propozycji wydawnictwa Foxgames, Voodoo.
Na szczęście nikt nie miał nic przeciwko tematyce. Dzieciom to, co prawda, zwisa i powiewa, ale grę udostępniłam także na pikniku rodzinnym organizowanym przez szkołę i cieszyła się tam sporym powodzeniem, więc troszku drżałam, gdy do stołu podchodzili rodzice, bo środowisko wiejskie rządzi się własnymi prawami. Ale obyło się bez zamieszek i modnych ostatnio szantaży „o obrazę” i „na tle”, w zamian gra dostarczała kolejnym grupom nieskrywanej frajdy. Na plus przemawia na pewno fakt, że jest szybkia w tłumaczeniu, gdyż posiada tylko dwie zasady główne i jedną poboczną.
Mamy talię kart z różnymi kombinacjami symboli w różnych kolorach. Zarówno symboli jak i kolorów jest w sumie 5, a na każdej karcie występują cztery symbole, każdy w innym kolorze. Wniosek: na każdej karcie brakuje jednego symbolu i jednego koloru. Na środku stołu ląduje losowa karta, reszta kart zostaje rozdzielona pomiędzy graczy i zaczyna się gra czasu rzeczywistego. Naszym zadaniem jest jak najszybsza identyfikacja zaginionych i wybranie ze swoich trzech (ale jako że dwustronnych, to tak jakby sześciu) kart na ręce taką, która posiada ów symbol w owym kolorze lub odwrotnie – także go nie posiada. Jeśli znajdziemy, rzucamy kartę na stół i teraz to ona wyznacza nowych zaginionych (lub tych samych, jeśli została rzucona na zasadzie „także tego nie posiada”). Gramy tak dopóki któremuś z graczy nie skończą się karty i to ten delikwent zostaje zwycięzcą.
Tak jak sugeruje opis, gra jest szybka i krótka oraz bywa, ale tylko trochę i czasem, chaotyczna. Nie ma jednak problemu z dostrzeżeniem ewentualnego błędu (bo przecież nie celowej pomyłki), gdy ktoś rzuci nie to, co trzeba. Nie ma też problemu z martwą ręką, bo karty po pierwsze zawsze dobieramy (ze swojej puli leżącej przed nami), a jak nam się ręka wybitnie nie podoba (lub na wierzchu swojej puli widzimy pasującą kartę), to możemy całą rękę wymienić. Fajnym pomysłem są dwustronne karty, bo dzięki temu mamy 2x większy wybór przy średnio zajętych dłoniach.
Voodoo jest proste jak połączenie dzierżaka z bijakiem. I nie wiem dlaczego, ale mnie także bardzo się spodobało, choć nie powinno ;) Dobble mnie tak nie ubawiło, choć mechanicznie ciekawsze. W Voodoo urzekły mnie karty – bardzo trafiły w mój gust i graficznie i fakturowo. Dzieciom też się bardzo spodobało, choć nie tym, które mają problem z szybką analizą danych. Natomiast wśród dorosłych nastąpiła większa polaryzacja, gdyż widocznie umiejętność szybkiej analizy danych słabnie z wiekiem i łatwiej natrafić na jednostki oporne w tym względzie w grupie wiekowej 40+ niż 9-13.
Spośród gier tego typu, czyli lekkich i łatwych, bazujących na spostrzegawczości i rzucaniu kart w czasie rzeczywistym, Voodoo niczym specjalnie się nie wyróżnia. Być może jej sukces tkwi w tym, że takie gry powinny jednak być jak najprostsze, aby idea czystego wyścigu wysunęła się na plan pierwszy i dała nam jak największy zastrzyk adrenaliny. A do tego ładne i przyjemne w obcowaniu. Voodoo jest naprawdę sympatyczne, choć karty dosyć szybko ulegną większym lub mniejszym zniszczeniom (szczególnie oczywiście w przypadku dzieci i sfrustrowanych dorosłych) i przekonało nawet mnie do imprezowej zabawy, których zazwyczaj unikam. Ostatni raz tak dobrze grało mi się w Shrimp. I nadszedł chyba ten moment, gdy krewetki muszą mocniej ścisnąć w swoich słabo wykształconych szczypcach palmę pierwszeństwa.
PLUSY: nadzwyczaj prosta, nadzwyczaj przyjemna, nadzwyczaj ładna
MINUSY: specyfika gry powoduje dość szybkie podniszczenia kart, nie dla wszystkich
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.