Są gry, które więcej satysfakcji dają w czasie rozgrywki niż podczas końcowego podliczenia punktów. Większość tej grupy stanowią gry imprezowe, których naczelnym zadaniem jest wprowadzenie pozytywnej energii do grającej (a często również przyglądającej się) ekipy. Najprostsze pomysły związane są z różnymi formami kalamburów, czyli przekazywaniem wskazówek dotyczących hasła dla innych graczy. Wydawać by się mogło, że już wszystko zostało w tej dziedzinie wymyślone, ale Roberto Fraga (znany z nadzwyczaj niekonwencjonalnych konceptów) po raz kolejny wykazał, że ludzka kreatywność (a Jego osobiście szczególnie) nie ma granic.
Pewną wadą gier opartych na koncepcji kalamburów są wymagania. Z jednej strony mogą to być wymagania dotyczące umiejętności rysowania – osoby mające naturalne talenty lub wyrobione umiejętności mają znaczącą przewagę już na starcie. W innych grach będą przydatne umiejętności aktorskie, gdy przekaz informacji odbywa się poprzez krótką pantomimę. Prawie zawsze osoby zaczynające swoją przygodę z planszówkami mają wówczas opory związane z obawą o niesprostanie wymaganiom. Mówiąc krótko – strach przed ośmieszeniem się.
Granie fajniejsze od wygrywania
El Bazar łamie ten stereotyp zupełnie nowym pomysłem na tworzenie wskazówek do hasła. Tak, tworzenie. Albowiem cała gra jest nadzwyczaj udanym generatorem kreatywności, pomysłowości i nieszablonowego myślenia.
Jak to się czasem zdarza pierwsze hasła, zadania wydają się nazbyt trudne, niemożliwe do wykonania. Tym bardziej, że czas na podpowiedź jest niezwykle ograniczony – zaledwie jedna minuta, 60 sekund! Jednak już po dwóch, trzech rundach jakieś nowe, skuteczniejsze połączenia aktywizują się w głowach grających i mamy gwarancję świetnej zabawy. Tak dobrej, że najczęściej po osiągnięciu przepisowego limitu punktów rozlega się jeden z dwóch okrzyków: Jeszcze raz! albo Gramy dalej!
Ale o co chodzi?
W pudełku znajdziemy blisko ćwierć tysiąca kart z hasłami z 6 głównych, ale bardzo ogólnikowych kategorii: zwierzęta, rzeczy, żywność, natura, zabawki, sport. Ogólnikowych dlatego, że taka natura może zawierać stokrotkę, ale i deszcz. Sport mieści hasła takie jak siatkówka, ale i medal czy rakieta tenisowa. Jest to raczej generalna wskazówka.
Poza tym małą klepsydrę, chociaż ja wolę używać czasomierza z komórki, bo sygnalizuje koniec czasu. W ferworze rozgrywki prawie nikt nie patrzy na klepsydrę, bo jeden gracz wciąż próbuje modyfikować wskazówki do hasła, a pozostali intensywnie myślą i przerzucają się możliwymi odpowiedziami.
I wreszcie zestaw drewnianych klocków uzupełnionych krótkim sznurkiem. Po co to? Ano właśnie z tych elementów aktywny gracz musi utworzyć podpowiedź do hasła. Najczęściej będzie się starał jak najudatniej odwzorować widoczny na karcie rysunek. Huśtawka, piłka, strzała, włócznia są dość oczywiste i proste do wykonania. Jednak gra zachęca, a wręcz zmusza do znacznie bardziej kreatywnego działania.
Slogan reklamowy nie kłamie
Na pudełku (pierwsze wydanie z 2007) znajduje się hasło – Śmichy-chichy całej rodziny gwarantowane.
I rzeczywiście tak jest, a nawet więcej! Jeśli gramy nie tylko z rodziną, również mnóstwo fantastycznej, pozytywnej energii się wyzwala.
Z czego to wynika? Otóż tworząc podpowiedzi zdarza się, że już w pierwszych sekundach ktoś celnie strzeli prawidłowym rozwiązaniem. Tak, jest to możliwe, tym bardziej, że nie ma ograniczenia dla zgadujących w liczbie prób (a czasu mamy tylko minutę!). Wówczas mamy uśmiechy i radość wynikającą z nadzwyczajnego szczęścia. Bywa, że rozwiązanie tworzy się stopniowo i rozemocjonowany podpowiadacz coraz energiczniej dokłada nowe elementy. To daje satysfakcję i śmiech kwitujące bystrość i twórcze podejście obu stron. Zdarza się, że nie uda się rozwiązać zagadki. Nawet to jest okazją do szczerej radości, tym razem w uznaniu dla prób podjętych przez aktywnego gracza i w formie swoistego okrzyku: Ach! To było takie proste!
Wielką zaletą El Bazar jest czas rozgrywki. Hasła zgadujemy w ograniczonym czasie, stąd nawet regulaminowa rozgrywka (do 10 pktów) nie powinna przekroczyć pół godziny. Tym bardziej, że punktuje zgadujący i podpowiadający. Radośnie rozochocone towarzystwo zwykle nie poprzestaje na takiej krótkiej sesji i w kolejnych rundach daje coraz śmielsze popisy pomysłowości. Zarówno w tworzeniu podpowiedzi, jak i odgadywaniu.
Czemu tak mało znana?
Z ciekawości sprawdziłem jak popularne jest El Bazar wśród użytkowników BGG. I doznałem szoku! Mniej niż 30 osób deklaruje grę w swoich zbiorach. Być może wynika to z tego, że jest ona świetnym – w mojej ocenie – zakupem dla zwykłych ludzi, niekoniecznie planszo maniaków. Bo przecież nie ma w tej grze niczego, co miałoby powodować, że przyznawanie się do niej jest niezręczne.
Premiera gry blisko 8 lat temu chyba przeszła bez echa. Obecne wznowienie, w międzynarodowym wydaniu (instrukcja w 6 językach oraz karty kategorii również przetłumaczone) w nieco bardziej atrakcyjnym opracowaniu graficznym powinna łatwiej przebić się na planszówkowe stoły. Bardzo mocno trzymam kciuki za El Bazar, bo jest to jedna z nielicznych kalamburowych gier, w której nie trzeba się wygłupiać (a dla wielu osób jest to jednak problem). Do tego świetnie pobudza szare komórki, co widać w czasie rozgrywki. Pierwsze hasła wydają się niemożliwe do realizacji (przez obie strony), a kolejne odgadywane są w kilkanaście sekund!
Kilkaset haseł powinno starczyć na długo. W stałym gronie można odkładać już zrealizowane hasła do oddzielnego woreczka strunowego. Można też przyjąć zasadę, że dopuszczalne jest odrzucenie niektórych kart. Nic nie traci na tym duch gry, a zyskuje atmosfera przy stole. Ja El Bazar polecam i dodaję do pakietu moich imprezowych gier, które przepakowane do jednego pudła (bo powietrza mam dość) zabieram na planszówkowe spotkania.
Złożoność gry
(1/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.