Home | Krótko o grach - topki, zestawienia, podsumowania | Cotygodnik | Cotygodnik redakcyjny GF – nr 4/15

Cotygodnik redakcyjny GF – nr 4/15
Ten tekst przeczytasz w 11 minut

0203Dziś szeroki zakres geograficzny: zaczynając od Dzikiego Zachodu, poprzez „wyspy mórz południowych”, Daleki Wschód i miasta północnej Afryki, trafimy na dwory europejskich monarchów.

Odi

electionDoomtown. Mógłbym dużo pisać o mechanice tej karcianki, emocjach, jakie niesie ze sobą strzelanina i dobieranie pokerowych rąk, ale tym razem podzielę się z Wami wrażeniami okołogrowymi. W kontekście niedawnej, zażartej dyskusji na forum o przyszłości gier segmentu LCG (Doomtown to technicznie ECG, ale idea ta sama), warte zauważenia są różnice między karciankami ze stajni Fantasy Flight Games, a DT. Dodatki do tych pierwszych ukazują się mniej więcej co miesiąc, w cyklach po 6 pudełek. W przypadku DT cały cykl małych dodatków składa się z trzech części, nie z sześciu, a ponadto ukazują się one na rynku co ok. dwa miesiące. W efekcie na nowe karty czekamy dłużej, mamy więcej czasu, żeby je ograć, sprawdzić w rożnych taliach. Dwa miesiące to jednak sporo dla niecierpliwych graczy. Alderac Entertainment Group, wydawca Doomtowna, postanowił wypełnić ten czas… narracją na niespotykaną u konkurenta skalę. W połączeniu z interesującymi mechanikami w samej grze, dostajemy całkiem ciekawą historyjkę, w której – poprzez rozgrywkę – bierzemy poniekąd udział.

Otóż 'in the middle of nowhere’ jest sobie miasteczko o nazwie Gomorra. Społeczność owej zapomnianej przez Boga dziury znajduje się w przededniu wyborów na urząd burmistrza. O godność tę rywalizują dwa śliskie indywidua, gotowe sprzymierzyć się z każdym i zrobić wszystko, aby otrzymać poparcie czterech doomtownowych frakcji. Na to nakładają się jeszcze inne opowieści (np. rywalizacja dwóch panien Morgan – córki i macochy, o schedę po bogatym ranczerze). W całkiem sympatycznych opowiastkach, publikowanych na stronie Doomtowna oraz zamieszczanych w dodatkach, poznajemy bohaterów, którymi później mamy okazję pograć. Inaczej niż w produkcjach FFG, nie są to pojedyncze historie osadzone w uniwersum gry, lecz wielowątkowa, przeplatająca się opowieść. Do tego dochodzą powiązane ze sobą karty (np. lepsze wersje tych samych postaci, które w jednej rozgrywce mogą niejako 'awansować’ na kolejny poziom). Całość jest spójna i całkiem ciekawa. Do tego stopnia, że naprawdę czekam na to, co wydarzy się w ostatniej odsłonie pierwszego cyklu, zwłaszcza, że nosi on nazwę „Election Day Slaughter”…. :)

WRS

pokój 25Pokój 25 to gra wydana już dwa lata temu, ale teraz spolszczona przez Rebel. Nawiązuje do klaustrofobicznych klimatów, głównie inspirowanych filmami Cube.

Gra ma kilka trybów rozgrywki: kooperacyjny, ze zdrajcą, konfrontacyjny, drużynowy oraz solowy. Póki co rozegraliśmy warianty kooperacyjny oraz konfrontacyjny. W takim układzie każdy z graczy prowadzi dwie figurki po planszy 5×5 szukając wyjścia. W zależności od wybranych zasad, pomagamy sobie albo wręcz przeciwnie. Pierwsze partie kooperacyjne pokazały, jak działa mechanika. Jednak przyzwyczajeni do ostrej walki raczej nie mieliśmy pełnej satysfakcji. Ot, wspólnie zaplanowana akcja – z elementem ryzyka – przyniosła końcowy sukces.

Jednak konfrontacja to co innego… Wepchnięcie figurki do sąsiedniego pokoju, shiftowanie (przesunięcie) całego paska budynku, wykorzystanie kamer czy sterowni… O! to rozumiem! Są emocje zarówno związane z niewiadomą jaką los utkał nam w strukturze planszy. Jednak jeszcze większe w momencie, gdy możemy podjąć aktywne przeciwdziałania psujące plany konkurencyjnych drużyn.

Przyznam, że już dawno nie widziałem aż takich rumieńców u mojego Skarba. Przegrawszy kolejną partię coś pod nosem zasyczał i z pełnymi żaru oczami zażądał: Tato! Gramy jeszcze raz! Na takie dictum, nie pozostało nic innego jak raz jeszcze potasować kafelki. Kolejne akcje, kolejne tajemnicze miny i… pierwsza moja postać wpadła w śmiertelną pułapkę… Nic to! przecież jestem blisko sterowni. A jednak niewiele mi to pomogło. Kolejne dwie tury i okazuje się, że pokój 25 jest na drugim krańcu planszy poza moim zasięgiem. Tryumfalny uśmiech na twarzy mojego Skarba w dużym stopniu niweluje poczucie przegranej. Ostatnio takie emocje miałem okazję obserwować kilka lat temu, gdy odkryliśmy kapitalną grę Futbol Ligretto (o tym przy innej okazji może powspominam).

Czekam jeszcze na rozgrywki w pozostałych trybach, ale już mogę powiedzieć, że to oczekiwanie jest radosne. Zasady są proste, emocji naprawdę dużo i pojawia się ten mocny element konfrontacji, który tak lubię. Ot choćby ostatnia partia, gdy zwycięzca po prostu przeżył w celi. Reszta przepadła w koszmarnym labiryncie…

rapanuiGdy na początku czerwca bawiłem w Krakowie na Zlocie Fanów Carcassonne miałem okazję przeprowadzić wywiad z K-J. Wredem. Wśród najlepszych swoich gier wymienił m.in. Rapa Nui. Jakiś czas temu wpadła w moje ręce i mogłem już rozegrać kilka partii. Przyznam, że całkiem zacna to gra! Celem naszym jest zbieranie kilku rodzajów kart (na cele ofiarne) oraz zagrywanie kilku rodzajów akcji (rzemieślnicy i kapłani). Dzięki temu gromadzimy zasoby oraz możemy składać ofiary. Co jakiś czas ktoś zagrywa mocno punktującą kartę moai i wówczas wszyscy składają ofiary. Jednak gracz stawiający moai czyni to skrycie. Czemu? Otóż na koniec gry karty ze stosu ofiarnego są zliczane i te występujące najliczniej dają najwięcej punktów, jeśli takie właśnie ofiary zostały nam na ręce. Cały czas mamy zatem dylemat. Punktować jawnie czy czaić się na końcowe premie. Ale z tymi premiami też łatwo nie jest. Oddając kartę na stos podnosimy jej wartość, ale przecież już jej na ręce nie mamy!

Gra jest przeznaczona od 2-4 graczy, rozgrywka jest dość szybka, ale sama gra raczej niezbyt popularna. A szkoda, bo mechanizmy ciekawie się zazębiają, gracze mogą pośrednio wpływać na siebie. No i jest to okazja, by poznać K-J. Wredego jako autora gier innych niż Carcassonne.

Pingwin

MaiStarWbrew obiegowej opinii sprzed parunastu jeszcze lat gejsza to nie kurtyzana. Gejsza to przede wszystkim artystka. Gejsza usługuje też przy stole. Gejsza ponadto musi być inteligentna, żeby bawić swoich gości rozmową. Te trzy cechy tworzą reputację gejszy. A im wyższa reputacja tym bardziej wartościowych gości gejsza może się spodziewać – co w prosty sposób przekłada się na zarobek. W Mai-Star każda z nas jest gejszą (o unikalnych cechach) i będzie zagrywać karty klientów dla swojej gejszy – bądź jako doradców, którzy podnoszą jej reputację w jednej z tych trzech cech – bądź jako gości (jeśli jej reputacja jest już na tyle wysoka, że może ich zaprosić). Goście (o ile zdoła ich utrzymać) pod koniec rundy zostawią jej suty napiwek. I o ten zarobek chodzi.

Dlaczego ta gra mi się podoba? Po pierwsze gejsze są mocno zróżnicowane – cechy indywidualne każdej z nich są naprawdę mocne i o wiele bardziej wpływają na grę niż w wielu innych pozycjach, gdzie postacie też się między sobą różnią. Po drugie – rozwijamy swoją postać a przez to nawiązujemy z nią pewną więź emocjonalną. Trzeba to robić umiejętnie – grać trochę pod unikalne umiejętności gejszy, podejmować decyzje z czego zrezygnować (nie można mieć wszystkiego). Po trzecie – ma fantastyczną negatywną interakcję – te gejsze to naprawdę niezłe wiedźmy ;) Zaproszenie klienta jako gościa umożliwia bowiem rozpatrzenie efektu z jego karty – a ten właśnie bardzo często jest negatywny dla innych gejsz. Strata gościa, strata doradcy, dobranie kart (kiedy właśnie zależy nam na tym, żeby ich było jak najmniej), strata dobrej karty – jest czymś co boli. Trzeba mocno kombinować jak zagrywać karty żeby zminimalizować straty z interakcji negatywnej. Po czwarte – umiejętne zbieranie i zagrywanie kart pozwala na tworzenie malutkich kombosów – co prawda jednorazowego użytku, ale można nimi sobie nieźle pomóc albo komuś zaszkodzić. Po piąte w końcu – trzeba zwracać uwagę na ilość kart w ręku współgraczy bo to od tej ilości zależy koniec rundy i ewentualna ujemna punktacja. Takich drobnych strategicznych elementów jest w tej grze sporo – w grze, która wydaje się szybka i nieskomplikowana. I w gruncie rzeczy taka jest tyle, że ma do tego „to coś”. To gra z powerem.

DSC_1463-001Pokój 25 – dodam swoje trzy grosze. Jeszcze lepszy jest wariant podejrzliwości. – Tam jest zielono, można wchodzić. – Nie wierzę Ci, dziwnie Ci patrzy z oczu, a może jesteś zdrajcą? – Nie, to Ty jesteś zdrajcą. – Ale to Ty mówisz, że tam jest zielono, Ty jesteś zdrajcą – Cicho, to ja też tam popatrzę i zobaczymy czy to rzeczywiście zielony pokój…..   Room 25 ma tylko jedną wadę – można zostać wyeliminowanym na samym początku i patrzeć przez kolejne pół godziny jak inni się bawią. Nie jest to nagminne, niemniej zdarza się.  Na tegorocznym Essen miał być prezentowany dodatek Room 25: Season 2 – żałuję, że nie udało się go zdobyć. Unikalne własności postaci mogłyby jeszcze bardziej podnieść i tak już wysoki poziom przyjemności z rozgrywki. Mam nadzieję, że kiedyś do nas dotrze. Z tego co widzę po zdjęciach figurki w polskim wydaniu są kolorowe. Moje są szare i jakkolwiek odróżnić Małą Dziewczynkę od Olbrzyma jest łatwo to jednak inne postacie już nie są tak charakterystyczne. Jak się nie ma w zwyczaju malowania figurek to chyba wydanie Rebela będzie lepsze. Tak czy owak – ta gra jest warta zachwytów nad nią – nadaje się i w domowe zacisze, i na imprezkę, i dla dzieci, i dla dorosłych.

KubaP

ginkgopolisZacznimy może od Ginkgopolis. Jest to wyjątkowy „citybuilding”, w którym tworzymy miasto w koronach drzew postapokaliptycznego świata, w którym tylko przeżycie na szczytach olbrzymich drzew Gingko Biloba… Ok, tak naprawdę klimatu w tej przesprytnej kafelkowo-karcianej grze jest zero. Mamy układanie kafelków sterowane zagrywaniem odpowiednich kart, trzy rodzaje zasobów (punkty zwycięstwa, kafle i cylindryczni osadnicy), trzy rodzaje akcji i wspaniały system punktacji, w części zależny od kart, jakie uda się nam zebrać w trakcie gry. Ginkgopolis to jedna z moich ukochanych gier, nieskończenie regrywalna, banalna w zasadach i niemożliwie trudna w rozgryzieniu. Dodatkowo można zaopatrzyć się w rozszerzenie The Experts, składające się z 6 mini-dodatków, co jeszcze podnosi frajdę z gry. Jedynym minusem, na jaki się natknąłem, to pewna nieintuicyjność zasad, która sprawia, że próg wejścia w tytuł jest niespodziewanie wysoki. Warto jednak tę próbę przejść, bo nagrodą jest naprawdę wspaniały tytuł. Zero downtime’u (symultaniczne zagrywanie kart akcji), przekazywanie kart jak w 7 Cudach, ciekawe area control, innowacyjna mechanika kart… Cud, miód malina.

medinaInny city building, jaki miałem okazję przetestować w tym tygodniu to druga edycja gry Medina autorstwa Stefana Dorry. To tak naprawdę sympatyczna gra logiczna, schowana pod płaszczykiem budowania murów, pałaców, stodół i dachów Medyny. Prosty mechanizm kontroli obszarów, kilka źródeł punktów zwycięstwa i dość szybka rozgrywka to niewątpliwe zalety gry. Nie można jednak nie wspomnieć o wykonaniu. Widok po rozłożeniu gry dosłownie zapiera dech w piersiach (eurogracza, ameritrashowiec nawet nie splunie). Tona drewna, fajne kolory, kształty, po prostu z radością się tę Medynę buduje. Grałem dopiero raz i moja jedyna wątpliwość to regrywalność, nie wiem, czy gra nie stanie się szybko monotonna i w pewnym sensie powtarzalna. Grałem w cztery osoby, myślę, że w dwie może być jeszcze fajniej, bardziej szachowo – ale może ktoś z Was miał okazję spróbować i wie, jak się gra?

royalsWreszcie gigantyczne rozczarowanie, czyli RoyalsNie wiem, czego się spodziewałem i dlaczego liczyłem na coś więcej, ale dostałem prostacką wersję Ticket to Ride, odartą z wdzięku gry familijnej. Gra jest nieelegancka w punktacji i budowaniu przewag na planszy (jest to swego rodzaju territory control), co wyklucza ją jako grę rodzinną, a z drugiej strony odarto ją z jakiekolwiek decyzyjności, gra się gra sama, kto pierwszy ten lepszy i hajda. Naprawdę dawno nie byłem tak zniesmaczony jakimś tytułem, tym bardziej, że to ja zaproponowałem grę i wytłumaczyłem zasady. Nie wiem, dlaczego nie zapaliła mi się żadna lampka alarmowa po ich przeczytaniu. Nie wiem też, do kogo gra jest skierowana. Na jej obronę powiem, że gracz lubiący bardzo gry familijne, który z nami grał, stwierdził, że gra nie jest zła. Może więc jest w niej jakieś ukryte ziarno geniuszu, którego nie dostrzegam? A Wy graliście w Royals?

Odi: ja grałem. Zupełnie się z Tobą nie zgadzam :) Gra jest bardzo elegancka, dobrze policzona, ciut za prosta, ale bardzo przyjemna. Więcej w bliskiej recenzji.

Ink

jaskierW tym tygodniu postaram się króciutko, jako że i żadnej rewelacyjnej nowości nie poznałem. Dwa tygodnie temu pisałem natomiast o Wiedźminie i, dość niespodziewanie, ów Wiedźmin trafił w moje ręce celem bycia zrecenzowanym. Także można niebawem spodziewać się dokładniejszych wrażeń i opinii w tym temacie. Z tego też powodu nie będę się szczegółowo dzielił wrażeniami z partii, które stanowiły znaczący procent grania w tym tygodniu, bo na wszystko przyjdzie właściwy czas. Powiem tylko, że starając się przetestować każdą z postaci zawsze wkręcam kogoś w granie Jaskrem w nadziei, że komuś wreszcie uda się efektywnie zagrać tą postacią. Póki co doświadczenie nie zakończyło się sukcesem.

patchworkA jednak! Może nie stricte nowość, ale w mojej ocenie jeden z najjaśniejszych punktów ostatniego Essen. Uwe Rosenberg w grze absolutnie nie kojarzącej się z Uwe Rosenbergiem. Patchwork. Od kiedy dzięki uprzejmości Windziarza zagrałem swoją pierwszą partię, co tydzień przeszukiwałem sklepy internetowe by zdobyć własny egzemplarz i wreszcie mi się to udało. Patchwork to urocza niewielka gra logiczna (tak, Ink i gra logiczna) o wyglądzie (bo nie będę nadużywał tu słowa klimat) krawieckim, a mechanice czerpiącej z tetrisa. Banalnie proste zasady, szybka rozgrywka, śliczne wykonanie – dwuosobówka jak się patrzy. Tak też w niedzielny wieczór szyłem patchworki (patchworki się szyje?) i na dodatek zostałem przy tym bezlitośnie ograny przez moją testerkę gier dwuosobowych (czego dowód na zdjęciu obok).

Tonks

pobraneMiniony weekend upłynął mi za sterami Nauticusa.  Kramer i Kiesling są zawsze mile widziani, dlatego wybór padł właśnie na nich. Nigdy nie wiem czy lepiej inwestować w małe statki, których ukończenie jest łatwiejsze i szybciej daje bonusy, czy też z mozołem budować czteromasztowiec, za który zgarnę większą pulę punktów.  Zwykła jednomasztowa łajba czy statek na miarę Titanica? Oto jest dylemat. Koło akcji z różnorodnymi płytkami daje szerokie pole manewru do kombinowania i obierania różnych strategii. Kolejny raz przez większą wrażliwość na niebieską barwę, zaniedbuję akcje związane z gromadzeniem i wyładowywaniem towarów.  W tej grze piękne jest to, że z każdą rundą można zaobserwować wielki rozwój. Rzut okiem na budujące się statki szybko pozwoli ocenić, na co powinno się zwrócić uwagę przy kolejnym ruchu. Jest to jedna z pozycji duetu K&K, która fantastycznie łączy klimat z bardzo przyjemnym i wymagającym kombinowania setupem.

pobrane (1)Przybiwszy do brzegu zarzuciliśmy kotwicę  i nadszedł czas na wcielenie się w role szczurów lądowych, a dokładniej mówiąc – myszy z odrobiną magii. Najnowsze dziecię Cube Factory pochłonęło mnie bez pamięci. Przyjemność z tej arcyciekawie rozbudowanej gry RPG daje już samo rozkładanie elementów i czytanie Księgi Opowieści. Z namaszczeniem przeczytałam Prolog i Ucieczkę do Barksburga. Każde intro zapowiadające określony scenariusz naprawdę fantastycznie konstruuje atmosferę. Pierwszy rozdział dwukrotnie przegraliśmy z kretesem.  Na początku z walecznym usposobieniem godnym nieustraszonych gryzoni, staraliśmy się możliwie jak najszybciej pozbyć  wszystkich sługusów z planszy. Niestety chwilę później bardzo dotkliwie odczuliśmy to, że zaniedbana postać jest biedna jak mysz kościelna i szybko zostaje pojmana. Kafel z rzeką okazał się nie do przejścia. Wówczas uzbrojeni w doświadczenie, raz wtóry wcieliliśmy się w Collina, Tildę, Maginusa i Filcha, by znów spróbować wydostać się z zamku.  Niestety los zaklęty w kościach i tym razem nie był łaskawy. Mimo pokonania sługusów, szperania, doposażenia postaci, kawałki sera na serowym torze sługusów wypełniły się błyskawicznie. Zabawa (to słowo pasuje tu idealnie) z Magią i Myszami ma w sobie jednak to „coś”, co zachęca do rozegrania do kolejnej partii.  Profil gracza jest jasno określony – ktoś, dla kogo kwintesencją gry jest klimat, przygoda i radość z budowania bohatera. Resztą rządzą kości.

Zimowe_opowieściUdało mi się jeszcze rozłożyć na dywanie Zimowe Opowieści i do połowy przeczytać instrukcję. Potem nastała noc i Morfeusz nie dał mi dokończyć. Walka rebeliantów  z żołnierzami  nie wzbudzałaby tak wielu emocji, gdyby nie to, że  bohaterowie gry, to podrasowane w stylu Tima Burtona sposób, znane postaci takie jak: Alicja z Krainy Czarów, Szalony Kapelusznik, Pinokio itp. Zimowe Opowieści to gra narracyjna, w której kierujemy losami bohaterów. To, co wyróżnia tę pozycję spośród innych narracyjnych planszówek, to połączenie mechanizmu opowiadania z działaniami na planszy. Nie gadamy sobie ot tak, dla pochwalenia się potęgą wyobraźni i zdolnością do krasomówstwa, lecz w określonym celu, który monitorują ruchy na planszy. Złożyłam figurki, ułożyłam układ początkowy gry i czekam na wolną chwilę, w której wreszcie wkroczę do świata zimy.

5 komentarzy

  1. Avatar

    Podnoszę wszystkie dwie łapki za Ginkgopolis. 10/10

  2. Avatar

    Ink, mnie się udało wygrać Jaskrem :) Ale to pewnie dlatego, że lubię dziwne wyzwania ;]

  3. Avatar

    Jak zwykle ciekawe wpisy. Kubie należą się podziękowania za wskazanie mi Ginkgopolis – zupełnie ominąłem ten tytuł. Muszę się przypatrzyć dokładniej.
    Odiemu zaś zazdroszczę przygody z Doomtownem. Niestety ja nie mam z kim grać, a oddałbym pół mojego królestwa za klimatyczną grę na Dzikim Zachodzie.

    PS Linki do BGG przy omawianych tytułach są bardzo pomocne.
    PS2 Ink, a czy musi być tylko o nowościach? Ja chętnie czytam o starszych tytułach.

  4. Odi

    Tomb -> ja gram bardzo rzadko, ale faktycznie – w 3mieście są jeszcze przynajmniej dwie osoby z DT. Czyli, jakby co, jest z kim się postrzelać :)

  5. Ink

    @tomb: Jasne, że nie musi. Tydzień temu wszak pisałem o Le Havre. Ale fakt faktem, że jestem ciężkim przypadkiem kultu nowości i najchętniej o nich bym pisał, więc automatycznie w ten sposób mi się myśli układają, kiedy podsumowuję tydzień :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active
wordpress_test_cookie

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings