Ta gra znalazła się na wielkanocnym stole (bynajmniej nie w charakterze jednej z potraw) w zasadzie rzutem na taśmę. Wielkanocny Zajączek Treflik, przytachał ją do mnie bodajże w Wielki Czwartek. Biedaczysko musiał się sporo namęczyć, bo dźwigał na grzbiecie lwa, żyrafę, słonia, antylopę i zebrę oraz … stado smoków (ale to już zupełnie inna bajka). A że pogody w Święta nie było, trzeba było sobie jakoś rozrywkę po świątecznym obżarstwie zorganizować. I udało się to za sprawą – nomen omen – Pogody. Łukasza.
Na wstępie kilka informacji, które zwykłem Czytelnikom na początek serwować, chociaż spokojnie mogliby je przeczytać na pudełku. Sawanna to tytuł wydany w marcu przez Trefla w nowej serii „Dobra gra rodzinna”, autorstwa Łukasza Pogody (Basilica) i Jana Madejskiego (Gamedec). Rozgrywka w dwóch do pięciu graczy powyżej 6 roku życia powinna nam zająć około 20 minut (u mnie w pełnym składzie, w wariancie zaawansowanym zajmowała nieco ponad pół godziny). Celem gry jest ukończenie wyścigu do wodopoju co najmniej dwoma swoimi zwierzakami. Gracz, który to zrobi jako pierwszy wygrywa grę.
Tekturowe cudeńka
Twórcą oprawy wizualnej Sawanny jest Tomasz Larek. Grafiki są … Ech, zobaczcie sami:
Czyż nie wyglądają ślicznie?
Więcej napiszę natomiast o wykonaniu. Za cenę około 50 złotych otrzymujemy pudełko gabarytami przypominające to z Demoludów, Pan tu nie stał czy Pędzących żółwi. W środku znajdziemy natomiast, (poza kostkami), samą tekturę. Tekturowa plansza, tekturowe pionki, tekturowe znaczniki graczy (ok, instrukcja nie jest tekturowa). Powiem bez ogródek. Niech Was to nie zniechęca, bo to są najlepiej wykonane tekturowe elementy jakie w życiu widziałem. Żetony czy znaczniki gracza są grubości, której pozazdrościłaby im niejedna plansza. Plansza, przedstawiająca tor wyścigu, jest malutka, co nie przeszkadza być jej jednocześnie jasną i czytelną.
Ikonografia w grze ogranicza się do symboli na znacznikach zwierzaków używanych w wersji zaawansowanej. Również one są czytelne i intuicyjne, do tego stopnia, że jeden z nich pomógł nam nawet w interpretacji jednej z powstałych w trakcie gry wątpliwości co do zasad.
Jeżeli chodzi o instrukcję (a w zasadzie dwie instrukcje – do wersji podstawowej i zaawansowanej) to przedstawia ona reguły w krótki i klarowny sposób, opatrzony mnóstwem przykładów (jedyna powstała wątpliwość – co do zdolności specjalnej lwa – była drugorzędna i została przez nas szybko wyjaśniona).
Kto pierwszy do wody?
Każdy gracz dysponuje drużyną pięciu przedstawicieli afrykańskiej fauny, którzy ścigają się do wodopoju. Wygrywa ten, kto jako pierwszy doprowadzi do wody dwoje podopiecznych. Mechanika gry polega na rzucie kostkami i przemieszczeniu wybranego zwierzaka lub zwierzaków w kierunku mety. Zachęciłem Was, prawda? Spokojnie, nie jest tak źle. Autor i wydawca za bardzo szanują czas graczy, żeby serwować im grę w stylu Chińczyka. Rzuty kośćmi są – to prawda, przemieszczanie zwierzaków za ich pomocą również, ale nie polega ono na tym: „wyturlałem 6 oczek, więc ruszam się o 6 pól do przodu”. Każda kostka to ruch do przodu o jedno pole, wyniki mówią nam tylko o tym, którymi zwierzakami możemy się ruszyć. Każdy z wyników od 1 do 5 przypasowany jest dwóch zwierzaków więc zawsze wybór jakiś mamy, 6 oczek to ruch przeciwnikiem. Zaraz, zaraz, ale po co ruszać się innym graczem? Ano po to, żeby, np. taki jego słoń zlazł w końcu z karku mojej zebry i odblokował mi możliwość ruchu nią. Tak, tak zwierzaki mogą na siebie wskakiwać niczym jakieś żółwie czy wielbłądy. Na szczęście tylko jeden na jednego, ale i tak wtedy ten spod spodu jest zablokowany i nie może biec dalej. Wspomniałem przed chwilą, ze każdy wynik w przedziale 1-5 daje możliwość ruchu jednym z dwóch podopiecznych. Ale czy to ważne, kim w zasadzie się ruszam? Jak najbardziej, bo każdy zwierzak ma swoje zdolności i warto się przed każdą swoją turą chwilę zastanowić, któremu z nich kazać ruszyć teraz, a którym jeszcze poczekać. Na przykład taka zebra potrafi zmienić tor po którym biegnie przez co może omijać stojące na nim przeszkody. Z kolei antylopa potrafi owe przeszkody przeskakiwać, dzięki czemu czasami może zatrzymać się dalej niż wskazywałaby na to ilość przydzielonych do niej kostek. Lew potrafi przestraszyć napotkane zwierzęta, które uciekną w bok, do tyłu, a niekiedy nawet na rękę gracza. Żyrafa za pomocą długiej szyi łatwiej sięga do wodopoju i może szybciej skończyć wyścig, a słoń … jest duży, więc żadne inne zwierzę na niego nie wejdzie i go nie zablokuje. Zdolności zwierząt są co prawda dostępne dopiero w wersji zaawansowanej, ale polecam z nimi grać wszystkim starszy graczom (nawet tym niedoświadczonym w planszówkach), bo to głównie dzięki nim gra nabiera uroku i staje się naprawdę ciekawa.
Cienie sawanny
Sawanna, jako tytuł rodzinny, jak dla mnie pozbawiona jest większych wad. Poniższe zarzuty, wynikają raczej z moich indywidualnymi upodobań niż z potknięć twórców czy wydawcy. Po pierwsze chciałbym, żeby w Sawannę mogło zagrać do 6 osób. Produkcje familijne w załażeniu nastawione są na rodziny i na tzw. niedzielnych graczy. Mam tu na myśli, że wyciągam je najczęściej, przy okazji towarzyskich spotkań, a nie planszówkowych „ustawek”. A jako szczęśliwie żonaty takie towarzyskie spotkania z reguły odbywam w parach. I o ile, kiedy spotykamy się z jedną parą, wtedy możemy zagrać, o tyle z dwoma parami już nie. Szkoda, bo dokooptowanie szóstego gracza obyłoby się w tej grze raczej niewielkim kosztem, a grono odbiorców mogłoby być szersze. Po drugie wolałbym, żeby tor wyścigu był jednak nieco dłuższy. Mógłby się składać np. z 10 a nie 7 pól. Nie wydłużyłoby to zanadto to czasu partii, a satysfakcji z rozgrywki czy zwycięstwa byłoby więcej. A to dlatego, że w wariancie zaawansowanym naprawdę można trochę pokombinować. Tylko, że niestety zazwyczaj nie ma na to czasu. Przy pierwszym ruchu taktyki raczej za wiele nie ma, ot idziemy do przodu. Możemy tylko pomyśleć kim najlepiej zacząć i tyle. Później jest już ciekawiej, bo i myślenia jest więcej. I kiedy już się wkręcimy .. Bach .. Koniec. Ktoś wpakował do jeziora dwa zwierzątka. Możemy zaczynać od nowa. Poza tym odniosłem wrażenie, że krótki tor wyścigu zwiększa szanse na zwycięstwo pierwszego gracza, który zawsze ma ruch do przodu, a pozostali gracze mają mniej możliwości go zablokować, ponieważ gra kończy się zazwyczaj po czterech turach od rozpoczęcia.
Wyścigi przez sawannę lepsze niż gonitwy po pustyni?
U mnie Sawanna spodobała się bardzo, zarówno w rodzinnym (nieplanszówkowym) gronie, jak i wśród znajomych (planszówkowych mniej lub bardziej). Ma wszystkie cechy zarówno dobrej gry otwarcia jak i wyśmienitej gry rodzinnej: piękną kolorową grafikę, porządne wykonanie, proste przejrzyste zasady, duża grywalność i regrywalność. Pozwolę sobie nawet postawić tezę, że jej kandydatura powinna być poważenie rozważana przy wyborze Gry Roku. Skoro Przebiegle Wielbłądy zdobyły Spiel des Jahres, to czemu Sawanna miałaby z powodzeniem nie wystartować w wyścigu o miano jej polskiego odpowiednika (wszak to także gra o wyścigach przecież).
Ocena, czyli liczby w postaci słów
Biorąc sobie do serca ostatnie artykuły Naczelnego „Odrobina zaangażowania” i Inka „Kwantyfikacja rzeczywistości” postanowiłem na koniec moich recenzji, krótko uzasadniać moje oceny. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Oprawa wizualna – dziewięć. Jak pisałem wyżej: rysunki bardzo dobre, wykonanie jeszcze lepsze. Dlaczego więc nie 10? Bo grafiki widywałem już lepsze, więc do ideału jeszcze trochę (choć nie znowu tak wiele) brakuje. Bo plansza i pudełko mogłyby być ciut większe, okazalsze (nawet kosztem ceny). A tak, małe gabaryty w połączeniu ze słodkawymi grafikami, skazują automatycznie Sawannę na błędne zaszufladkowanie przez niektórych jako rozrywki wyłącznie dla dzieci, jeszcze przed zajrzeniem do instrukcji (vide moja żona). Moim zdaniem, wydanie w stylu wspomnianych Przebiegłych Wielbłądów lub Takenoko trafiłoby do większego grona odbiorców.
Złożoność gry – trzy. Zasady proste, dobrze wyjaśnione, mnóstwo przykładów w instrukcji. Problemu z ich przyswojeniem być nie powinno. W praktyce w pierwszych partiach, niektórzy grający mogą mieć manierę rozdzielania wszystkich kości na swoje zwierzęta, bez ich przerzucania (po każdym rzucie wyniki można dopasować tylko do jednego zawodnika) lub dokładania kości ruchu do pionków już wcześniej obstawionych (jak raz położyliśmy kości na pionka, to po raz kolejny w tej rundzie już dołożyć nie możemy), ale te problemy mijają po pierwszej partii.
Ogólna ocena – osiem. Powiem tak. Grałem w lepsze gry rodzinne, widziałem lepsze tytuły wprowadzające, ale jak ktoś by mnie zagadał tak: „Słuchaj Łukasz. Chciałbym kupić jakąś grę, żeby zainteresować żonę planszówkami, a dzieciarnię odciągnąć od komputera. Oni jeszcze w nic nie grali więc chciałbym coś prostego, ale ciekawego. Tylko za dużo kasy na to nie chcę wydać. Tak do 50 złotych”, wówczas Sawannę poleciłbym bez wahania, bo w tej cenie, tak dobrej gry familijnej trzeba by ze świecą szukać.
PS. A w poniedziałek zapraszamy na konkurs związany z tym tytułem.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.