Bezsprzecznie największe w Polsce spotkanie miłośników fantastyki lepionej z różnego rodzaju gliny przyciągnęło również fanów gier planszowych. Jakoś tak się utarło, że gdzie jest element człowieczeństwa wykorzystujący wyobraźnię, tam od razu wyrastają planszówki, karcianki, kościanki i inne wytwory projektantów gier. Co ciekawe, nie wszystkie one są fantastyczne ;). A skoro „rzucili” gry, to i graczy kilku się znajdzie. Jednak na Pyrkonie każda skala jest ogromna, więc i graczy było kilka… -dziesiąt tysięcy! Gamesroom zarządzany przez Fundację Zagrajmy pękał w szwach. Gdy zabrakło stolików, gry rozkładano na podłogach. Miejsca i gier było naprawdę dużo. Na pyrkonowej liście tytułów naliczyłem ponad 350 wierszy w tabeli. Organizacja wypożyczalni była bardzo dobra. Pomysł z balonikiem dla każdego, kto poszukuje osób do wspólnej rozgrywki, był genialny! Skorzystałem i udało się ;). Działa!
Przyznałem się tym sposobem, że grałem na Pyrkonie. Teraz czas zdradzić w co. Jednak pochylę się jedynie nad nowymi tytułami, prototypami i tymi, które zwróciły moją uwagę.
Podczas bloku prezentacji nowości udało mi się zbadać organoleptycznie (przy czym głównie dotykałem i patrzyłem) polską, plastikową edycję hitu Flick ’em Up!. Rewolwerowcy z tworzywa sztucznego są solidni i podobno o 1 gram ciężsi od kolegów leśnego pochodzenia. Za to beczki wyglądają niestety słabo. Gra dzięki oddrewnieniu jest w rezultacie lżejsza, więc przenoszenie do znajomych naszych Billy Kidów i Whyattów Earpów będzie łatwiejsze.
Miałem również przyjemność przysiąść do nadchodzącej dopiero gry wydawnictwa Lacerta pt. Wyspa Skye. Interesujący tytuł z mechaniką licytacji posiadanych przez innych graczy kafelków, które stworzą naszą wyspę. Dadzą nam też walutę na zakup kolejnych kafelków, a być może również jakieś punkty zwycięstwa. Wyspa Skye na pewno zainteresuje fanów takich tytułów, jak Kakao, Carcassonne, czy Gaja. Warto zwrócić uwagę na zgrabnie zastosowaną zasadę „podciągania” najsłabszych w rozgrywce i przekazywania im na koniec rundy kasy w formie „zasiłku”.
Przy tym samym stoliku, z tą samą ekipą (pozdrawiam chłopaków, których wtedy poznałem :D) usiedliśmy do prototypu oczekiwanej przez cały planszówkowy światek Pandemii ze znaczkiem Cthulhu na pudełku. Wyobraźcie sobie Pandemię z… kostką! Tak. Matt Leacock próbuje uszczęśliwić i tych od biegania po mapie postaciami, zbierającymi karty w jednym kolorze oraz tych od losowej utraty poczytalności. Całość dąży do tego, żeby zamknąć 4 bramy w 4 miastach (Arkham, Dunwich, Innspouth i Kingsport), przez które może przedostać się Cthulhu. To byłoby mocno niekorzystne, więc trzeba coś zrobić. Na planszy pojawiają się jednak kultyści niefajnego złego. Trzeba ich eliminować, bo zbyt duże zbiorowisko wyznawców przywołuje kolegów mackoustego, a ci lubią ostre imprezy. Jak zwykle nie jest łatwo. Tradycyjnie trzeba podzielić się zadaniami i WSZYSTKO kontrolować. Klasyczna Pandemia z twistem losowo-przygodowym. Warto sprawdzić. P.S. Wygraliśmy tę partię w Pandiemic: Czas Cthulhu!
W gamesroomie było również wydzielone miejsce na prototypy gier, którym opiekował się portal Wspieram.to. O tym, co było testowane możecie poczytać na stronie Pyrkonu.
Pyrkon, to również ogromne targi „okołoiwogólefantastyczne”, na których nie mogło zabraknąć krajowych wydawców gier planszowych. Tętniące życiem stoisko Polish Publishing League przyciągało wszystkimi hitami takimi jak Exoplanets od Board&Dice, czy Gra ze Śliwką na Okładce i Liczbą Pi w Tle od Lucrum Games. Ale najwięcej uwagi przyciągały prototypy i przedpremierowe egzemplarze m.in. Multiuniversum (Board & Dice), Mare Nostrum (Phalanx) , Odbudowa Warszawy (FGH) i kilku innych tytułów. Podobno szczęśliwi mogli na tym stoisku zagrać z Michałem Oraczem w The War of Mine. Czy to prawda?
Portal chwalił się nowością pt. Heroes of Normandie. Można było również poznać zasady gier mniejszego kalibru spod znaku 2 Pionków, czyli Na sprzedaż i imprezowej, szalonej gry z opaskami na rękę pod równie pokręconym tytułem, co mechanika. Rączki Złączki to tytuł dla lubiących cielesne wygłupy przy stole. Gracze dostają kolorowe opaski na wszystkie swoje ręce i chowają je za plecy. Na trzy-cztery wyciągają jedną z nich nad stół. To rozpoczyna lawinę machania rękami, krzyków, klepania i budowania z dłoni znanych (lub nie) cudów architektury. Budowałem więc Koloseum i krzywą wieżę w Pizie z innymi, tak samo jak ja, przypadkowymi graczami. Nie da się ukryć – było radośnie, ale jest to typ gry, do której trzeba specyficznego, nastawionego na dynamikę w grze towarzystwa. Gracie w Jungle Speed, Gloobz lub Palce w pralce? Sprawdźcie Rączki Złączki.
Na stoisku Fullcap Games można było zagrać w świeżutki Hack Trick, czyli wariację nt. kółka i krzyżyk, ale na logiczno-matematycznym paliwie rakietowym. Pojedynek w ten tytuł wymaga sporo gimnastyki umysłowej i na pewno można powiedzieć, że „czacha dymi”.
Rebel polecał zagranie w Szeryfa z Nottingham, ale tym razem nie skorzystałem. Usiadłem za to do gry Wiewióry, bo partii w tę pamięciowo-dzieciolubną grę nie odmówię nigdy. Ale kątem oka zerkałem już wtedy w bok, bo na stoliku koło nas trwała rozgrywka w Domek. Gra w prototypowy egzemplarz tego rodzinnego tytułu Klemensa Kalickiego (zapamiętajcie to nazwisko!) była dla mnie najlepiej spędzonym czasem na Pyrkonie. Zasady wytłumaczono w 5 minut i ruszyliśmy do zabudowy 12 pomieszczeń i pokrywania ich dachem. Ale żeby nie było łatwo, podbierano mi perfidnie salony, nie pozwolono wybudować budki dla ptaków i sprzątnięto sprzed nosa młot pneumatyczny. A przydałby mi się. Eh… Lekka, trochę losowa strategia, w której bycie czwartym w kolejności jest niezwykle słabą sytuacją, dlatego trzeba negocjować z innymi, żeby podbierali znacznik pierwszeństwa. Kolorowe grafiki na pewno przyciągną młodszych graczy, a temat budowy domu, to strzał w 10. Pan z Rebela stwierdził, że Domek ukaże się w maju 2016. Już wiem, gdzie postawię pudełko ;).
Na stoisku wydawnictwa Galakta można było zagrać w Zombie Terror. Trefl proponował przechadzającym się po hali nr 5 zagranie w Farmageddon. Cube: Factory of Ideas miało kilka stolików, na których cały czas trwała nauka prześlicznej gry karcianej Ashes: Odrodzenie z popiołów. Granna prezentowała całą paletę gier dla maluchów i ich opiekunów z Liskiem Chytruskiem na czele. Można było chodzić, grać, oglądać i znów grać, a później odpocząć i przypadkowo trafić do gamesroomu, gdzie było pełno gier planszowych. Czy Pyrkon był świętem planszówek? Pod względem ilości prototypów i nowości, które ujrzał konwentowy tłum oraz świetnie zorganizowanego gamesroomu – na pewno!