Bohnanza, to wesoła, niekolekcjonerska gra karciana. Do dyspozycji miałem wydanie niemieckie, wyposażone w talię kart oraz niemieckojęzyczną instrukcję. Niestety nie znam niemieckiego, więc grałem wg angielskojęzycznej instrukcji, dostępnej na BoardGameGeek.
Wstęp
Według informacji na opakowaniu, można grać w 3 do 5 osób, jednak we wspomnianej instrukcji jest opis wariantu dla 2 graczy. Jak się okazało, da się też grać w 6 osób, nie tracąc nic z dobrej zabawy. Moja opinia co do optymalnej liczby graczy jest taka: gra jest równie fajna w 3, 4, 5 jak i 6 osób. Gdy grają 2 osoby, gra ma nieco inny charakter i trudno te dwie gry porównywać. Opinie innych graczy skłaniają się ku tezie, że im więcej graczy, tym lepiej. Jednak one odnoszą się do angielskiego wydania gry, o którym dalej. Wiek graczy, z którymi grałem wahał się od 7 do 70 lat i wszyscy się świetnie przy tym bawili. Rozgrywka trwa około 30 minut. Pudełko jest malutkie, wielkości dwóch talii brydżowych.
Rozgrywka
Talia składa się ze 104 kart przedstawiających różne rodzaje fasolek oraz 6 kart przedstawiających trzecie pole (o tym dalej). Każda karta przedstawiająca fasolkę ma wesoły obrazek, na którym jest również liczba kart tego rodzaju w talii (od 6 do 20, w zależności od rodzaju fasolki), nazwę fasolki (po niemiecku) oraz cennik.
Niemieckojęzyczne nazwy fasolek rodzą pewne trudności w komunikacji, gdyż oferując fasolki do wymiany należy posługiwać się tymi nazwami zamiast wyjmować karty z ręki i pokazywać (o tym również dalej). Cennik na karcie oznacza, ile fasolek trzeba mieć na polu, żeby otrzymać za nie określoną liczbę monet. Jeżeli fasolka występuje często (np. 20 kart w talii), jest tania (na pierwszą monetę trzeba mieć pole z czterema fasolkami). Jeżeli fasolka jest rzadka, na pierwszą monetę wystarczy zasadzić dwie fasolki.
Grę rozpoczynamy od dokładnego przetasowania talii i rozdania wszystkim graczom po 5 kart. I tu już pierwsza niespodzianka. Kolejność kart w ręce ma wielkie znaczenie w grze i nie wolno tej kolejności zmieniać. Dodatkowo każdy gracz ma do dyspozycji dwa pola, na których może sadzić fasolki. Te pola nie są obrazowane żadną planszą, czy kartą – po prostu należy je sobie wyobrazić. Na jednym polu można sadzić tylko jeden rodzaj fasolki (wykładając kolejne karty jedna na drugiej, tak żeby było możliwe ich policzenie). Po rozdaniu kart gracze kolejno wykonują operacje przewidziane w ich turze.
Najpierw aktywny gracz musi posadzić pierwszą fasolkę z ręki (pierwszą, czyli tę na wierzchu, którą gracz widzi w całości). Nie ma tu odwrotu, ta fasolka MUSI być posadzona. Następnie gracz może posadzić drugą w kolejności fasolkę (jeśli pasuje mu do koncepcji). Jeżeli na dany rodzaj fasolki brakuje już pola, trzeba zebrać z któregoś pola fasolki, które już tam rosną. Za zebranie fasolek otrzymujemy złote monety zgodnie z cennikiem. Np. jeśli mamy pole złożone z 4 fasolek „rote bohne”, to na cenniku jest napisane, że otrzymamy za nie aż 3 złote monety.
Tak więc zabieramy trzy karty z tego pola i kładziemy je koszulką do góry na swoim stosie pieniędzy – na koszulkach kart widnieje wizerunek jednej złotej monety. Pozostałe fasolki z pola (czyli w tym przypadku jedną) odkładamy na stos kart odrzuconych. Z kolei dla kontrastu, jeśli mamy pole złożone z 4 fasolek „blaue bohne”, za ich scięcie dostajemy tylko jedną złotą monetę, a na stos kart odrzuconych odkładamy pozostałe trzy. Po oczyszczeniu pola, możemy na nim posadzić swoje fasolki. Nie wolno czyścić pola, na którym jest tylko jedna fasolka, chyba że wszystkie nasze pola mają najwyżej jedną.
W następnym kroku aktywny gracz odkrywa dwie górne karty ze stosu. I po odkryciu musi je albo wymienić z innymi graczami, albo oddać innym graczom za darmo, albo zasadzić na swoim polu. W tym czasie może też wymieniać lub oddawać dowolne karty z ręki. Również inni gracze mogą aktywnemu graczowi oddawać za darmo lub wymieniać karty z ręki. Zawsze jednak konieczne jest najpierw uzgodnienie transakcji werbalnie, a potem pokazywanie kart. Inaczej można by wyjmować karty z ręki, aby je pokazać i odkładać w inne miejsce w ręce i w ten sposób zmieniać (świadomie lub nie) kolejność kart w ręce, co jest zabronione. Tutaj przydają się nazwy fasolek, które w mojej wersji są po niemiecku. Jednak szybko każdy rodzaj fasolki dorobił się ksywki zgodnej z obrazkiem na karcie i szybko problemy z komunikacją zniknęły.
Wszystko, co zostanie przehandlowane MUSI zostać od razu posadzone. Efekty wymian i darowizn zawsze pozostają na stole, nie są brane do ręki. Po zakończeniu całego handlu, gracze sadzą na swoich polach wynik tych wymian (w dowolnej kolejności). Oczywiście przy tej okazji można karczować też swoje pola (de facto, scinanie pól jest dozwolone w dowolnym momencie).
Gdy już najweselsza faza wymiany się zakończy, trzeba jeszcze dobrać na spód ręki trzy kolejne karty ze stosu. Dobieramy je pojedynczo – ważna jest kolejność – i umieszczamy na spodzie ręki, gdzie będą one czekać na swoją kolej. W dowolnym momencie w grze, gracz ma prawo dokupić trzecie pole fasolkowe. Płaci za nie trzy złote monety (odkłada je do pudełka a nie na stos kart odrzuconych) i bierze kartę oznaczającą trzecie pole. Odtąd ma do dyspozycji trzy pola zamiast dwóch. Nasza praktyka wykazała, że rzadko udaje się dzięki temu trzeciemu polu zarobić trzy lub więcej monet. Tak więc trzecie pole jest rzadko opłacalne. Im więcej graczy, tym trudniej na nie zarobić. Generalnie, w naszej grupie nikt już trzeciego pola nie kupuje. Ale być może zbyt słabo jeszcze gramy i tyle.
Po skończeniu stosu zakrytych kart należy przetasować stos kart odrzuconych i gramy dalej. Gra kończy się gdy trzeci raz skończy się stos kart zakrytych. Jeśli wydarzy się to przy odsłanianiu kart do handlu, należy dokończyć fazę handlu i posadzić efekty na polach. Jeśli wydarzy się to przy dobieraniu kart na spód ręki, gra kończy się natychmiast. Każdy gracz scina wówczas wszystkie swoje pola i… liczy pieniądze!
Taktyka i strategia
Nie uzurpuję sobie prawa do pouczania kogokolwiek, jak grać aby wygrać w Bohnanzę.
Jednak postaram się podzielić swoimi spostrzeżeniami (zachęcam do dyskusji).
Wydaje się, że kluczem jest intensywne handlowanie z innymi graczami. Dzięki handlowi można pozbyć się z ręki fasolek, które przeszkadzają w naszej koncepcji i uzyskać inne fasolki, które nam pasują. Im więcej mamy fasolek na polu, tym większy zysk jest z kolejnej dodanej tam fasolki (za pierwsze cztery „blaue bohne” dostaniemy tylko jedną monetę, ale gdy dodamy kolejne dwie już dwie monety). Dodatkową korzyścią z wymian jest to, że wymienione fasolki można od razu posadzić. Dzięki temu jeśli np. mamy pole fasolek „augen bohne” i nasz przeciwnik ma takie samo pole, do tego obaj mamy kolejną fasolkę w ręce, tyle że daleko z tyłu, możemy się tymi fasolkami „augen bohne” wymienić i od razu je posadzić!
Zapewne należy również zwracać uwagę, jakie fasolki sadzimy. Patrzeć, co mają inni i wybierać takie rodzaje, których nikt nie uprawia. Wówczas będą oni chętnie pozbywać się tych fasolek na naszą korzyść i to podkręci naszą koniunkturę. W grze są dwa specyficzne (skrajne) rodzaje fasolek. „Blaue bohne” jest najpowszechniejsza – jest takich kart aż 20. Niestety, jest to też jedyna fasolka, której trzeba mieć aż cztery żeby zarobić pierwszą monetę. Z tego względu często jest ona uważana za śmieć, którego nie warto sadzić bo będzie tylko zajmował pole a i tak nie przyniesie zysku. Jednak jeśli wszyscy uważają ją za śmieć, może warto zacząć zbierać śmieci… To najczęstsza fasolka i nikt jej nie chce. A jak uzbieramy ich 10, to dostaniemy cztery monety w końcu. Drugim skrajnym przypadkiem jest „garten bohne”. Jest ich tylko sześć, ale za dwie sztuki dostajemy dwie monety, a za trzy sztuki – trzy monety. Nic więc nie odkładamy na stos kart odrzuconych. To dosyć cenny rodzaj fasolki i często osiąga wysoką wartość we wszelkiego rodzaju wymianach.
Wersja dla 2 graczy
Przepisy dla dwóch graczy są zupełnie inne. Pozbawione są aspektu handlowego – przy dwóch graczach jest on niemożliwy, nie ma stron, które będą się licytować o daną kartę. Tura gracza w tym wariancie przebiega tak:
Najpierw należy posadzić albo odrzucić wszystkie karty zostawione nam przez poprzedniego gracza (o tym za chwilę). Następnie należy posadzić pierwszą fasolkę z ręki i można posadzić drugą (tak samo jak w normalnej wersji gry). Po tej operacji można odrzucić dowolną kartę z ręki (rekompensata za brak handlu – możliwość pozbycia się niewygodnych kart). Zamiast fazy handlu odsłaniamy trzy karty ze stosu. Co więcej, jeśli ostatnia odrzucona karta jest taka sama jak jedna z właśnie odsłoniętych, dodajemy ją do puli. Robimy to tyle razy, ile się da. Teraz decydujemy, które z kart w puli chcemy posadzić. Resztę zostawiamy przeciwnikowi (patrz pierwszy krok w turze). Na koniec dobieramy dwie karty ze stosu na spód ręki.
W tym wariancie nie ma aspektu handlowego i licytacyjnego, jest za to ciekawy aspekt taktyczny. Gdy sadzimy karty z ręki, należy się dobrze zastanowić, w jakiej kolejności scinamy nasze pola – pamiętajmy, że to co leży na wierzchu stosu odrzuconego ma szanse do nas za chwile wrócić w wyniku odkrycia trzech kart do puli! Również to co odrzucimy, może albo do nas wrócić albo zablokować powrót tego co przed chwilą scieliśmy! Czasem warto sciąć pole „blaue bohne” i odrzucić na te resztki jeszcze jedną „blaue bohne” z ręki. Może ze stosu wyciągniemy kolejną „blaue bohne” i będziemy mogli je wszystkie znowu zasadzić?
Niestety w grze dwuosobowej bardzo często o wyniku decyduje rozkład najcenniejszej fasolki – „garten bohne”. Gracz, który zbierze cztery z sześciu takich fasolek najczęściej wygrywa. Lekarstwem na to jest odrzucenie tych sześciu kart z gry w wariancie dwuosobowym (tak też zalecają przepisy).
Angielskie wydanie
Zasady gry, które można sciągnąć z BoardGameGeek dotyczą angielskiego wydania gry. Jest ono w większym pudełku i zawiera dodatek (nowe rodzaje fasolek). Zapewne nowe rodzaje fasolek wprowadzają jeszcze więcej zabawy. Są nimi kakao (bardzo rzadkie – tylko 4 karty w talii), „wax bean” (22 karty) i kawa (24 karty). Jednak moim zdaniem, wprowadzają też komplikacje – przepisy nakazują w zależności od liczby graczy usunąć z talii pewne rodzaje fasolek. Praktycznie nie ma takiej liczby graczy, przy których grało by się całą talią.
Konkluzja
Wspaniała gra. Zapewnia mnóstwo śmiechu, przekrzykiwania się ofertami, gdy ktoś odsłoni fasolkę, którą wielu graczy bardzo chce mieć. Pozwala rozwinąć inwencję w wymyślaniu różnych ofert wymiany, które obu stronom przynoszą zyski (jak choćby taka: przeciwnik odsłonił kartę A, której nikt nie chce i B, którą on sam chce ale ja też ją chcę; mam w ręce kartę A; proponuję ją aktywnemu graczowi w zamian za B – być może na dwie karty A, których nikt nie chce gracz aktywny jednak się skusi i odda mi kartę B w zamian? w końcu jeśli tego nie zrobi, będzie musiał sam posadzić jedną kartę A – bo przecież nikt jej nie chce…). Wariant dwuosobowy pozwala za to na ciekawe kombinowanie taktyczne – co odrzucić i w jakiej kolejności, żeby najwięcej zyskać? Jak manipulować odsłoniętymi kartami, żeby nie zostawić przeciwnikowi czegoś, co mu się może przydać?
Gorąco polecam jako świetną grę rozgrzewkową, na początek sesji. Albo jako super zakończenie sesji, kiedy jeszcze możemy sobie pozwolić na pół godzinki grania. Albo jako genialne wprowadzenie nowych adeptów w świat gier. Grę można wszędzie ze sobą zabrać, do zagrania potrzebne jest bardzo niewiele miejsca. Mógłbym nawet grać w Bohnanzę cały wieczór – szybka i wesoła rozgrywka długo się nie znudzi.
W grę świetnie mogą bawić się również dzieci – moja 7-letnia bratanica dwa razy ograła wszystkich! Chociaż nikt jej się nie podkładał. Po prostu zawsze krzyczała najgłośniej gdy zobaczyła coś, co chciała mieć – choć nam te jej decyzje wydawały się czasami nieuzasadnione i chętnie jej oddawaliśmy karty które nam nie pasowały… jeśli jednak myślicie, ze to gra prosta i dziecinna i nie zmusi Was do wysiłku intelektualnego, polecam lekturę artykułu Bohn Math. Zastrzegam od razu, że zrozumienie choćby jednego zdania z tego artykułu zupełnie nie jest konieczne aby się świetnie przy grze bawić.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
W końcu udało mi się zagrać w Bohnanzę. W ciągu dlugiego weekendu wraz ze znajomymi mieliśmy do dyspozycji naprawdę najlepsze światowe gry (Puerto Rico, Ticket to Ride, Osadnicy, itp.) a na stole chyba najczęściej gościła właśnie Bohnanza. Co więcej — gracze od razu pytali gdzie i za ile można ją kupić a znajomy, który zdradził się, że niedługo jedzie do Niemiec – dostał od razu kilka zamówień :). Fasolki są po prostu świetne – prosta mechanika dostarcza masę rozrywki. Najbliższe porównanie to chyba Osadnicy z Catanu – ponieważ tutaj, tak jak i w Osadnikach – najfajniejszym elementem jest handel surowcami (tu – fasolkami) między graczami. Przekrzykiwanie się, negocjacje, ciągłe śmiechy – to jest po prostu to. Świetna gra na imprezy, idealna do wprowadzenia kogoś w świat planszówek. Polecam absolutnie.
Naprawde BARDZO dobra gra. Mozna z niej czerpac naprawde duza przyjemnosc. Chce jak najszybciej kupic wersje niemiecka (bo znacznie tansza). Dziwie sie, ze jeszcze tego nikt nie wydal na polskim rynku ;(
Bohnanza to jedna z moich ulubionych gier. Pierwszy raz grałam w nią oczywiście w Niemczech. Teraz dostałam ją od przyjaciółki. Mało która gra sprawia tyle radości, mało którą grę można wziąć dosłownie wszędzie, dobrze się bawić… Polecam Bohnanzę, bo naprawdę warto! Podpowiem tylko, że na e-bayu można ją kupić za ok. 2-4 Euro. Pozdrowionka
czy trzeba zasłaniać swoje karty na reku? to chyba nie jest konieczne.
czy fazy gr jedna osoba musi (aktywna) robic po kolei, czy faza pierwsza maja wszyscy potem faza handlu wszyscy itp.
Karty na ręce się chowa oczywiście. Inaczej pozostali gracze będą wiedzieli jak cenne są dla nas karty które chcemy kupić i co jeszcze za nie mogą od nas wyciągnąć.
Rundy gracze wykonują po kolei – każdy gracz wszystkie fazy (sadzi fasolki, odkrywa karty ze stosu, handluje, dobiera).