Niemieckie wydawnictwo Amigo specjalizuje się w wydawaniu szerokiego spektrum produktów rozrywkowych. Poczynając na karciankach kolekcjonerskich, niekolekcjonerskich, przez gry planszowe kończąc na zabawkach i artykułach szkolnych (długopisach, kredkach, flamastrach itp.)
Wśród tej szerokiej oferty znajdziemy grę autorstwa Thorstena Gimmlera pod tytułem Geschenkt. Należy ona do karcianek o dynamicznej rozgrywce i niewielkim poziomie złożoności. Najlepiej pasują do niej trzy przymiotniki: tania, szybka i łatwa. Ale czy dobra? Na to postaram się odpowiedzieć najlepiej jak umiem.
Zanim jednak przejdziemy do szczegółów rozgrywki przyjrzyjmy się zawartości samej gry. Geschenkt zapakowany jest w skromne, estetyczne pudełeczko. W środku znajdziemy 33 karty, ponumerowane od 3 do 35. Karty przedstawiają jedynie liczby, tło jest wykonane dość klasycznie, o żywych kolorach. Brak na nich jakichkolwiek konkretnych rysunków. Oprócz tego dostajemy 55 czerwonych, plastikowych sztonów. Na krawędziach niektórych z nich występują deformacje, które powstały przy wyrywaniu ich z matrycy. Nie mniej nie jest to żadna ułomność – nie wpływa specjalnie ani na grę ani na poczucie estetyki. Na dnie pudełka znajduje się jeszcze krótka dwustronna instrukcja i reklamówka z innymi grami Amigo. Jednym słowem skromnie i schludnie.
Geschenkt skierowany jest dla osób w wieku od 8 lat. Bawić się nią może od 3 do 5 graczy, którzy na pojedynczą rozgrywkę powinni przeznaczyć do 20 minut. Zasady niniejszej karcianki są banalnie i potrzeba niewiele ponad minutę, żeby zupełnie świeżą osobę wprowadzić w jej arkana.
Zaczynamy od rozdania graczom plastikowych żetonów. Każdy otrzymuje po 11 sztuk. W trakcie gry nie powinny być one widoczne dla przeciwników, więc warto albo zaopatrzyć się w zasłonkę albo ukrywać ich dokładną liczbę w dłoniach (kiepski pomysł, bo ręce się wtedy bardzo pocą). Tasujemy karty i pozostawiamy na stole 24 egzemplarze, a pozostałe 9 chowamy do pudełka – nie będą one brały udziału w grze.
Losujemy osobę, która rozpoczyna rozgrywkę. Gracz bierze kartę z czubka stosu. Kładzie ją odkrytą na stół i może wybrać jedną z dwóch opcji. Albo wziąć ją i położyć przed sobą (karta już pozostaje u niego do końca gry). Albo nie brać, ale zamiast tego ustawić na niej jeden ze swoich żetonów. Jeżeli nie weźmie karty to przechodzimy do następnego gracza, który znowu staje przed tą samą alternatywą. Zgarniać kartę czy płacić plastikiem. I tak w kółko, aż do momentu, gdy któryś z graczy nie zdecyduje się na wzięcie kartonika z numerkiem wraz ze wszystkimi leżącymi na niej żetonami. Następnie ta sama osoba sięga do talii, odkrywa kartę z góry i ponownie podejmuje decyzje, czy pasować czy brać. Rozgrywka odbywa się do momentu, gdy gracze przejmą całą zawartość talii.
Po zakończenie gry następuje obliczenie punktów. Każda karta kosztuje nas na minusie tyle ile wynosi jej wartość. Każdy plastikowy żeton jaki mamy w ręce to punkt na plusie. Ale to nie koniec. Jest jeszcze jedna bardzo ważna zasada. Jeżeli posiadamy u siebie karty tworzące nieprzerwaną sekwencję, czyli na przykład 9, 10, 11 to dostajemy na minusie tylko najmniejszą z nich – czyli minus 9 punktów. Za pozostałą 10 i 11 nie dostajemy kary. Wygrywa oczywiście osoba z największą liczbą punktów. Do wad niektórzy mogliby zaliczyć niniejszy mechanizm obliczania punktacji. Ale też nie przesadzajmy. Dodawanie i odejmowanie na liczbach poniżej stu nie powinno być przeszkodą nie do pokonania.
Jak łatwo zauważyć zasady są banalne. Początkowo uważałem nawet, że zanadto trywialne. Że zbyt szybko karcianka się znudzi z powodu przesadzonej prostoty. Przebieg gry jednoznacznie zmienił moje nastawienie. Rozgrywka toczy się luźno i szybko. Wcale nie jest monotonna nawet po wielokrotnym rozpoczęciu. Ponieważ nie wymaga od nas wielkich nakładów koncentracji, możemy spokojnie grać w nią przy piwie, tocząc równocześnie towarzyskie rozmowy. Nie widzę też większych przeszkód stosowania Geschenkta jako gry do podróży. Co prawda musimy zapewnić nieco przestrzeni na rozkładanie kart oraz będziemy zmuszeni do trzymania sztonów w dłoni, ale nie jest to nic, czego nie moglibyśmy spełnić.
Zagrania taktyczne Geschenkta są dość ograniczone i sprowadzają się do następujących metod. Po pierwsze możemy prowokować gracza do wyczerpania swoich żetonów. Dzięki czemu zmusimy go w późniejszej fazie gry do brania kart z wysokimi nominałami. Po drugie możemy przeszkadzać zdobywać przeciwnikom karty, które tworzą im sekwencje. A przy okazji musimy dbać, aby nam się udało pozyskać liczby tworzące następujące po sobie wartości. Po trzecie trzeba zwracać uwagę na liczbę sztonów na stole. Często warto wziąć karę, ale dzięki temu podbudować sobie zapas plastiku na ręce. Po czwarte jeżeli na stole jest wysoka wartość, którą wiadomo, że i tak weźmiemy, bo pasuje nam do sekwencji, a jednocześnie kompletnie nie pasuje ona innym osobom, dobrze jej od razu nie brać. Niczym zarzucona sieć zgarnie dla nas trochę żetonów, a w końcu i tak ją sobie spokojnie zabierzemy. Dodatkowo wzbogacając nas o sztony ekstra.
Na przebieg gry ma wpływ również element losowy. Przypomnijmy sobie, że na początku odrzuca się z talii 9 kart (zakrytych). Nie wiemy jakie nominały poszły. Tym samym możemy w czasie rozgrywki czekać na kartę, która zapełniłaby nam lukę w sekwencji, a w rzeczywistości nie ma jej w talii i nigdy nie przyjdzie.
W instrukcji opisany jest jeszcze jeden wariant dodatkowy jaki można wprowadzić do gry. Każdy z graczy otrzymuje po 10 żetonów. Dodatkowo jawnie odrzucamy z talii nominały 10, 20 i 30, a pozostałe 6 kart usuwamy już w ukryciu. Dzięki takiemu manewrowi wszyscy gracze wiedzą, że na pewno wielokrotności dziesiątki nie ma na stosie. Sprowadza się to do tego, że w czasie rozgrywki delikatnie zwiększamy zakres zagrań taktycznych.
Rozgrywkę przetestowałem w trzy i cztery osoby. Od razu wyszło, że Geschenkt należy do tego typu gier, które lepiej sprawiają się przy większej liczbie graczy. W trójkę przebieg gry nie był jakoś poważnie ograniczony, ale jednak było trochę za dużo rzucania żetonami na karty. Niewielka liczba zagrań taktycznych została jeszcze mocniej ograniczona. W czwórkę było przyjemniej, walka o karty była bardziej emocjonująca. Podejrzewam, że w pięć osób będzie jeszcze lepiej.
Na koniec postaram się o wyciągnięcie jakieś obiektywnej oceny. Jeżeli bawilibyśmy się w oceny szkolne to spokojnie można by wystawić Geschenktowi czwórkę z minusem. Jest to pozycja jakich mnóstwo. Prosta, szybka, bez głębszej taktyki, ale na pewno trzymająca odpowiedni poziom. Idealna do grania przy piwku i prowadzenia równocześnie rozmów. Nie jest tak wysokich lotów, żebym zachęcał do specjalnego sprowadzania jej z niemieckich sklepów wysyłkowych. Nie mniej jeżeli akurat stanelibyśmy przed półką z Geschenktem, byłaby atrakcyjna cena oraz szukalibyśmy czegoś dynamicznego i trywialnego na czterech, pięciu graczy to bez obaw możemy pokusić się o jej kupno.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Najbardziej losowa gra karciana, która jeszcze mi się podoba. Jest w niej pewna doza napięcia i taktyki, gra jest dynamiczna, szybka i wesoła – dokładnie tak, jak napisał Pancho. Wśród naszych znajomych gra dorobiła się wiele mówiącej ksywki „Szybki numerek” i często sięgamy po nią na zakończenie wieczoru. Przyłączam się do rekomendacji Pancha.