Autor: Aleksandra Sontowska (Petra)
Negocjacje dłużyły się niemiłosiernie. Dawno już zarzucono opiewanie błękitnych oczu i złotych włosów piętnastoletniej księżniczki Brunhildy. Rozmowy koncentrowały się na kwestii wpływów w cesarstwie i wysokości posagu. Nikogo nie obchodził wstręt młodziutkiej księżniczki do trzykrotnie od niej starszego „kawalera”. Racja stanu nie pozwoli jej się sprzeciwić – jeśli nie ślub, czekać będzie ją klasztor…
W grze Im Schatten des Kaisers (W cieniu cesarza) wydanej przez niemieckie wydawnictwo Hans im Glueck gracze próbują przejąć władzę w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Dróg do sukcesu jest wiele. Może się to odbyć poprzez przejmowanie kontroli w poszczególnych landach, czy to przez usadzanie w nich swoich stronników, czy też przez korzystny mariaż lub obsadzenie cesarskiego tronu. Każdy z graczy stara się uzyskać jak największe wpływy w Cesarstwie. Gra jest ewidentnie strategiczna i zupełnie pozbawiona czynnika losowego. Długość trwania rozgrywki (5 rund) odzwierciedla czas trwania walk: każda runda to dziesięć lat.
Gra została zapakowana w niewielkie pudełko z ilustracją przypominającą nieco średniowieczną miniaturę. Obrazek nie jest zbyt ładny (postacie mają zaburzone proporcje i są po prostu brzydkie). Samo pudełko jest solidne, ciasno zamknięte (ja to lubię, przy takim zamknięciu mam pewność, że nie otworzy mi się, gdy będę grę przenosić w jakiejś torbie), a wypraska jest zrobiona tak, że wszystkie elementy idealnie się w niej mieszczą. Wewnątrz pudełka znajdziemy instrukcję, żetony baronów, drewniane klocki miast i pionków, karty akcji i punktów oraz planszę. Instrukcja jest bardzo przystępnie napisana (o ile ktoś posługuje się językiem niemieckim), dodatkowo znajduje się w niej dużo obrazków przedstawiających zastosowania konkretnych zasad. Ujęło mnie w niej także to, że w przykładach oznaczenia graczy podkreślano także kolorem. Osoby nieznające języka Goethego i Schillera z pewnością znajdą na sieci instrukcję w języku angielskim.
Obrazki na kartach (jak i na planszy) są w podobnej kolorystyce jak ilustracja na opakowaniu i, co stwierdzam z przykrością, równie nieładne. Karty są dość do siebie podobne i, gdyby nie ikoniczne oznaczenia (bardzo intuicyjne!), łatwo byłoby je pomylić. Najważniejsze jest jednak rewelacyjnie solidne wykonanie: po incydentalnym zalaniu mojego egzemplarza piwem – praktycznienie było śladów tak drastycznego jej potraktowania.
„Cóż tam, panie, w polityce?”
Kolejność wykonywania działań jest przez zasady dokładnie określona. Gra kończy się po piątej rundzie, a każda runda składa się z siedmiu kolejnych faz:
Przychód – poza stałym dochodem 6 talarów, dostaje się dodatkowe talary za miasta;
Starzenie się – na bokach każdego żetonu barona/pary znajdują się liczby oznaczające wiek (15, 25, 35, 45 lat). W tej fazie każdy żeton obraca się o 90 stopni – baronowie, którzy przekroczą dostojny wiek 45 lat są usuwani z planszy.
Narodziny – w rodzie szlacheckim pojawia się dziecię. Płeć dziecka uzależniona jest od kart, jakie zostały przez gracza wzięte w 4. fazie poprzedniej rundy. Jeżeli większość kart stanowią karty niebieskie, rodzi się chłopiec: na planszę wystawia się 15-leniego barona. Jeżeli jest więcej lub tyle samo kart różowych, rodzi się dziewczynka. Jej rękę można zaproponować jednemu z baronów innych graczy – gdy ten się zgodzi, jego barona obraca się, robiąc z niego parę (a ojciec dziewczynki otrzymuje punkt zwycięstwa). Jeżeli baron odmówi lub gracz uzna dostępnych baronów za niegodnych, dziewczyna idzie do klasztoru, a gracz inkasuje 1 talara.
Akcje – wybieranie kart. Jest to najważniejsza część gry. Po kolei, zaczynając od cesarza, gracze wybierają karty, dzięki którym mogą wpływać na ułożenie swoich baronów w prowincjach oraz w inny sposób decydować o polityce w Cesarstwie. Wybór każdej karty obciążony jest określonym kosztem. Karty są w dwóch kolorach: różowym (np. Cudzoziemska księżniczka, Szara eminencja, Lokowanie miasta) oraz niebieskim (np. Medycyna, Papież, Wpływ kościoła). Podczas gdy karty różowe pozwalają na rozwój rodu, karty niebieskie pomagają w zdobyciu wpływów. Poza tymi kartami możliwe jest wystawienie rycerzy (są tańsi, ale i mają mniejszy wpływ w prowincji) oraz wzięcie karty Uzurpacja.
Wybór elektorów – przejęcie władzy w prowincjach. Udaje się to temu graczowy, którego ród posiada największe wpływy (czyli posiada tam więcej baronów, par, rycerzy i miast). Remisy zawsze rozstrzyga cesarz. Za przejęcie władzy w prowincji (ale nie za jej utrzymanie) dostaje się 2 punkty zwycięstwa.
Wybór cesarza – jeżeli w fazie 4. któryś z graczy wziął kartę Uzurpacji, dochodzi do politycznego pojedynku między aktualnym cesarzem i pretendentem. Każdy z graczy ma tyle głosów, ilu elektorów (plus karty). Pozostali gracze niebiorący udziału w starciu przekazują swoje głosy któremuś z konkurentów (i – jeżeli poprą zwycięzcę – otrzymują punkt zwycięstwa).
Akcja cesarza – przywileje cesarskie, czyli dodatkowe punkty zwycięstwa oraz czerpanie korzyści z cesarskich miast.
„Potem ciotkę otruć każe / Albo cichcem zakłuć stryjca…”
Sama gra z jednej strony jest przyjemna, początkowo skomplikowane zasady spowodowane tym, że wiele rzeczy trzeba zapamiętać (zasady działania kart, korzyści otrzymywane z prowincji), szybko stają się proste i zrozumiałe.
Polityczne rozgrywki zmuszają do rozważnych posunięć: z jednej strony, należy zdobyć wpływy w landach przez ustawienie tam wpływowych baronów/par, z drugiej, arszenik (karta Medycyna) podany w odpowiedniej chwili może wiele zmienić. Nie można lekceważyć także roli cesarza: możliwość decydowania o zwycięstwie w przypadku remisów oraz kontrola nad cesarskimi miastami daje mu niebagatelną przewagę.
Nie jest bez znaczenia wybór prowincji, którą chce się objąć w posiadanie. Każdy land daje innego rodzaju profity (korzyści są mniej więcej zrównoważone). Istotny jest tu fakt, że punkty zwycięstwa otrzymuje się za przejęcie władzy w prowincji, nie za jej utrzymanie – co oznacza sporą rotację władzy i zapobiega okopywaniu się graczy na pozycjach.
Tłumaczenie zasad zajmuje dużo czasu i to na wstępie może zniechęcać. Zasady gry (i początkowe ustawienie) zdają się być skomplikowane głównie przez to, że fazy następują po sobie w ściśle określonej kolejności (nie można o żadnej zapomnieć) – tak naprawdę najważniejszą częścią gry jest faza 4.: w pozostałych fazach jedynie czerpie się profity lub ponosi konsekwencje tego, co zrobiło się w tej fazie. To, że gra jest grą niemiecką, również nie zachęca – z niejasnych dla mnie przyczyn większość moich współgraczy na widok niemieckojęzycznej instrukcji reagowała alergicznie nawet pomimo tego, że w samej grze element językowy nie występuje. Ikoniczne oznaczenia na kartach pozwalają na łatwe zapamiętanie ich działania.
Jeśli chodzi o rozwiązania mechaniczne, to bardzo fajne jest przekręcanie żetonów i w ten sposób zmienianie wieku baronów. Podoba mi się także przedstawienie w grze hierarchiczności Cesarstwa: baronowie – elektorzy – cesarz. Jednak moim „najulubieńszym” elementem gry (i – o ile wiem – także innych dziewczyn), czymś, co nie przestaje mnie zachwycać, jest określanie płci dziecka przez kolor kart, jakie się wzięło – rozwiązanie urocze to i zabawne
Parokrotnie spotkałam się z zarzutem, że całkowity brak elementu losowego może spowodować szybkie odkrycie jednej doskonałej strategii, identyfikację najlepszych dzielnic, co doprowadzi do powtarzalności kolejnych partii. Pomimo rozegrania wielu partii (w tym samym i różnych składach) nie zauważyłam takich tendencji (poza początkowym rozstawieniem), okazało się także, że proste zasady umożliwiają zwycięstwo osobom grającym po raz pierwszy.
Gra przeznaczona jest dla 4 osób, przewidziano jednak modyfikacje pozwalające na zabawę w trzy i dwie osoby. W obu przypadkach usuwa się część kart. Przy grze dla trzech osób brakuje równowagi przy głosowaniu na cesarza, a w wariancie dwuosobowym gra staje się dość jednostronna i – co gorsza – mało ciekawa. Uważam, że gra w maksymalnym, czteroosobowym składzie, jest najsensowniejszą opcją, choć należą się podziękowania dla autorów, że przedstawili zasady dla mniejszej liczby grających.
Chociaż gra nie powala grafiką (ja osobiście uważam, że jest zwyczajnie brzydka), to mnie zachwyciła ilością kombinacji przy jednoczesnej prostocie. Gdy przebrnie się przez etap zrozumienia zasad, odkryje się, że w rzeczywistości są one dość intuicyjne, a jednocześnie pozwalają na przyjęcie różnych strategii. „W cieniu cesarza” to gra bardzo mózgożerna.
Plusy:
brak elementu losowego
solidność wykonania
niezależność językowa
zasady dla 2 i 3 osób
Minusy:
brzydka grafika
zasady trudne do tłumaczenia
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Co do jasnosci zasad – to bym jednak troche polemizowal. Niektore zasady wyjasnione sa bardzo pobieznie (na przyklad kwestia Szarej Eminencji), niektore przypadki nie sa rozpatrzone w ogole (zwiazane z braniem kart) i trzeba szukac rozstrzygniec w dyskusjach na BGG.
Z tego opisu wynika, że cała gra toczy się na płaszczyźnie politycznej. A z tego co wiem można prowadzić wojny/bitwy. Jak to się ma do całej gry?
W tej grze nie ma zadnych mozliwosci prowadzenia wojen / bitew. To sa wylacznie rozgrywki polityczne. Gra przypomina pod tym wzgledem El Grande – tez mamy territory control, tez mamy karty, ktorymi przenosimy naszych przedstawicieli pomiedzy prowincjami. Mimo to, mi bardziej podoba sie Im Schatten Des Kaisers – ale to moze dlatego, ze w El Grande gralem tylko w niemiecka wersje :)