Teleport 2004 odbył się w dniach 8-11 lipca 2004 w Gdańsku. W imprezie wzięło udział ponad 1000 osób z całej Polski.
Na Teleport dotarłem w czwartek wieczorem. Mieszkam w Gdyni, więc nie miałem zbyt dalekiej drogi, dodatkowo znajomy podwiózł mnie samochodem (dzięki Karlos! nie wiem jak bym dojechał z tą wielką paką planszówek). Konwent odbywał się w świetnej lokalizacji – w dużej szkole pośrodku gdańskiej starówki. Było blisko do knajpek i sklepów, szkoda tylko, że organizatorzy nie pomyśleli o rozwieszeniu lub zamieszczeniu w informatorze namiarów na lokalne pizzerie.
Akredytacja przebiegła bez problemów, dostałem informator i ruszyłem obejrzeć co się dzieje. Jak to zwykle na pierwszych dniach konwentowych bywa – nie działo się wiele. Część sklepów rozstawiła swoje stoiska, większość osób dopiero przyjeżdzała bądź szukała sali do spania. Niestety okazało się, że przewidzianych sal było mniej niż chętnych, dlatego w trakcie imprezy kolejne sale były zamieniane na sypialnie. Znalazłem jakiś kącik do zrzucenia swoich rzeczy, poszukałem znajomych i udałem się na kalambury filmowe prowadzone przez Malcolma.
Zanim opowiem o samym konkursie, nie sposób nie wspomnieć o kontrowersyjnym zachowaniu prowadzącego. Najpierw, nie wiedzieć czemu wyrzucił z sali ludzi, którzy nie chcieli brać udziału w zabawie a tylko kibicować. Później, mimo zakazu wnoszenia i spożywania alkoholu na terenie konwentu, paradował z butelką browaru. Nie żebym miał coś przeciwko alkoholowi, nie lubię jednak gdy jest podział na równych i równiejszych.
Konkurs był natomiast bardzo fajny i zabawny. Moja drużyna prowadziła łeb w łeb z jeszcze jedną, kiedy to musiałem pokazać „E.T.”. Próbowałem nawiązać skojarzeniem do rowera na tle księżyca, niestety, zgadujący upierali się, że pokazuję „Ufo na motorze”, co w kółko wykrzykiwali :) I tak miałem szczęście, że nie dostałem hasła w stylu „Biały Oleander” czy najbardziej hardcore’owe – „Frida”.
Czwartkowy wieczór zakończyłem potyczką w Game of Thrones do 3 na ranem. Tuż obok grano w „Cults Across America” – planszówkę o fanatycznych wyznawcach Cthulhu, którzy próbują przejąć kontrolę nad krajem. Gra wygląda bardzo ciekawie i mam nadzieję, że niedługo Wolvie napisze jej krótką recenzję.
W piątek z rana odbyło się spotkanie z wydawnictwem Portal, na którym można było dowiedzieć się m.in. na temat planów na przyszłość. Jak powiedział Ignacy Trzewiczek – jest już zmęczony pisaniem podręczników do RPG (co robił ostatnie kilka lat) i ma zamiar w tej chwili skupić się na planszówkach. Lada dzień (po wakacjach) ma ukazać się Machina II: Przeładowanie – kontynuacja hitu sprzed kilku lat (niedługo zapowiedź). Na zimę możemy spodziewać się gry karcianej (niekolekcjonerskiej) w świecie Neuroshimy. Co ważne, właściciel wydawnictwa zapowiedział, że nowe gry będą wydawane na wysokim poziomie, w przeciwieństwie do poprzednich produkcji (np. Machiny w kartonowym pudełku). Mam nadzieję, że tak będzie, przy jednoczesnym utrzymaniu rozsądnych cen. Więcej o planach wydawniczych Portalu napiszę w osobnym artykule na początku sierpnia.
Po spotkaniu rozpocząłem organizację Games Roomu. Organizatorzy wpadli na niecodzienny pomysł upchnięcia pokazów gier planszowych w jednej sali z dwoma pokazami bitewniaków, co trochę mnie załamało. Na szczęście tuż obok znalazła się wolna sala, którą przejąłem na potrzeby planszówek. Jak się okazało – całe szczęście. Od samego rana Games Room zaatakowały masy wygłodniałych miłośników gier planszowych.
Rozstawiliśmy 4 duże stoły, na których non-stop trwały partie Warcrafta, Game of Thrones, Settlers of Catan, Runebounda, Madgara i innych, dodatkowo kilka osób grało na podłodze w Citadels.
Większość graczy zetknęła się po raz pierwszy z wieloma tytułami, co sprawiło, że zdarłem sobie głos tłumacząc zasady każdej gry :) Na szczęście na pomoc przyszli mi Adam, Karlos i Kuba (wielkie dzięki!), bez których nie dał bym rady. Nie spodziewałem się aż tak dużego zainteresowania (po prawdzie to nawet obawiałem się, czy sala nie będzie świecić pustkami).
Atmosfera w sali była naprawdę niesamowita, mnóstwo osób zagrywało się w kolejne tytuły, następnego dnia wracali ze swoimi znajomymi i tłumaczyli im zasady gier, w które już grali. Poznałem sporo naprawdę wspaniałych osób i sam także świetnie się bawiłem (mimo iż ze zrozumiałych powodów, nie mogłem zbyt dużo pograć).
Nie sposób nie wspomnieć też o manii Zombiaków, która ogarnęła chyba pół konwentu, kiedy Portal rozstawił kilka stołów, gdzie można było w Zombiaki pograć. Ludzi ogarnęła żądza móóózgóów, sprzedały się natychmiast wszystkie przywiezione talie.
Niestety, przez dwa dni grania w planszówki (piątek i sobota), zdarzyły się dwa niemiłe incydenty. Po pierwsze ktoś podwędził mi jedną talię karcianki Brawl (Rent) i jedną talię Star Wars (Light Side). Szczególnie żal mi tego pierwszego – dostałem Brawl’a od Ignacego Trzewiczka i chciałem napisać jego recenzję. Niestety, udało mi się zagrać tylko raz w grę treningową a po godzinie talii już nie było.
Drugim incydentem było zachowanie graczy, którzy wypożyczyli na noc Game of Thrones. Udostępniłem do grania i wypożyczania swoje prywatne egzemplarze i umawiałem się na konkretną godzinę rano na odbiór. Wszyscy pozostali odnieśli gry przed czasem, gdy ekipę od Game of Thrones musiałem szukać po korytarzach, aż w końcu znalazłem rozkładających właśnie planszę (która miała być zwrócona pół godziny temu). Na moje wyraźnie żądanie zwrócenia gry kolesie chyba się obrazili i wrzucili wszystko byle jak do pudełka po czym wcisnęli mi w dłonie bez słowa „dziękuję”. Co gorsza, już w domu okazało się, że dwa żetony są zgubione (na szczęście nie te naiistotniejsze). Takie zachowanie totalnie zraziło mnie do udostępniania gier wszystkim jak leci – Games Roomy na następnych konwentach będą miały bardziej restrykcyjne warunki.
Tak czy inaczej – uważam Games Room za udany. Mnóstwo ludzi dobrze się bawiło, wiele osób, które przyjechały pograć w RPGi czy wypić piwo ze znajomymi – zamiast tego spędziło większość konwentu w sali z planszówkami. Myślę, że idea organizowania takich sal jest słuszna i mam zamiar kontynuować ją na wszystkich konwentach, na które uda mi się wyrwać (najbliższy to Zahcon – 1-3 października w Toruniu – zapraszam!).
Trudno mi natomiast powiedzieć coś więcej o pozostałej części konwentu. Z racji opiekowania się salą planszową nie mogłem uczestniczyć w większości punktów programu, wziąłem tylko udział w jednym świetnym LARP’ie w klimatach Fallouta i w niedoszłym LARP’ie Changelling. Słyszałem, że było sporo problemów organizacyjnych (opóźnienia w punktach programu, zamieszanie z salami), ale wydaje mi się, że kto chciał – ten na pewno dobrze się bawił. Możliwości było mnóstwo – od ciekawych prelekcji nt RPG, poprzez historię średniowiecznych broni aż po turnieje karciankowe, konkursy, anime i tańczenie na macie DDR).
Podsumowując bawiłem się świetnie. Nawet mimo skradzionych kart (jak dorwę to zabiję) oraz notorycznego braku snu na konwencie (3 dni po 3 godziny) – warto było. Mam nadzieję, że co najmniej tak samo będzie na Zahconie!
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Ha! Było super! Element planszówkowy konwentu – nic dodać nic ująć. Myślę, że wszyscy byli zadowoleni, mi od wyjaśniania instrukcji Gry o Tron itp. zachrypło gardło :) Co prawda zniknęła nam jedna talia Star-Wars i innej karcianki :(, a ostatnia grupa, która pożyczyła od nas Grę o Tron na noc wykazała się zwykłym prostactwem. Nawet nie podziękowali za pożyczenie i o ile się orientuję pogubili żetony :(
Ale pozostali gracze byli bardzo zadowoleni i cieszyli się, że mogą zagrać. Warcraft oblegany był non-stop, podobnie Citadels – pojawili się pierwsi uzależnieni – jak grali totalnie nic do nich nie docierało. Może trzęsieni ziemi by zauważyli, ale tylko wtedy, jeśli drgnęłaby im plansza ;)
Osobiście pograłam w The Settlers of Catan (które udostępnił Karlos, dzięki!) i jestem zachwycona. Tej gry akurat nie mam, ale zaczynam sobie ostrzyć pazurki. :) Jest lekka, swobodna i ma bardzo proste zasady.(może moja opinia to efekt tego, że 2 razy wygrałam? ;) )
Rozegrałam kolejną partię w Magdara – fakt niszczenia planszy w czasie gry jest doskonałym pomysłem. Gra jest naprawdę niezła, choć 90zł za nią to trochę dużo :(
Rozegraliśmy też Runebounda na zaawansowanych zasadach w 5 osób – było świetnie. Trochę przyspieszyliśmy grę (nie czekaliśmy aż wcześniejsza osoba skończy walkę lub fazę marketu – gdy tylko zakończyła ruch, od razu zaczynała grę druga osoba), zaawansowane zasady ustanawiają limit czasowy, więc gra się nie dłuży i jest bardziej dynamiczna. Polecam :)
Reasumując – nie mam nic przeciwko temu, aby na kolejnym konwencie pomagać przy wystawianiu „wypożyczalni” planszówek. Można poznać naprawdę fajnych ludzi. Dziękuję wszystkim za wspólne sympatyczne granie! :)
Sasannka (na Teleporcie w wersji niebieskiej)
przyznam szczerze, ze chociaz przyjechalam na teleport glownie z zamierem pogranie w rpg, to planszowki byly dla mnie glowna atrakcja… w citadels zakochalam sie juz na dracoolu, a na teleporcie moje serce podbil warcraft… :) mam nadzieje, ze jeszcze nieraz bede miala okazje spotkac was na konwentach… :)
hehe lekka i swobodna ? :] Po kilkunastu grach z tymi samymi ludzmi gdy wszyscy wiedza o co chodzi SoC staje sie bardziej ciezki ;]
Gracze skupiaja sie bardziej na zalatwianiu/blokowaniu przeciwnika co bardzo dziala na nerwy :o
Ciesze sie, ze udalo sie kogos zarazic :-) Na pewno bedziemy pojawiac sie na wiekszej liczbie konwentow – najblizszy planowany to Zahcon w Toruniu, w dniach 1-3 pazdziernika. Tak samo jak na Teleporcie – zorganizujemy Games Room, gdzie bedzie mozna pograc i wypozyczyc gre na noc.
Teleport…
Pierwsza mysl: „O Boze!”. Druga mysl: „Jade!”. Trzecia mysl: „Za co?”. Mysl dzisiejsza: „WoW!”.
Mimo machinalnego, nawykowego wrecz zapozyczania imienia bozego, w zasadzie nierzadko nadaremno, z wielkimi checiami, entuzjazmem i rozkosza, a takze, moge to przyznac, ze sporym dofinansowaniem rodzicieli – TELEPORT 2004 zapisac moge do swojego pamietniczka. Dzisiejsze nastawienie wobec tej imprezy jest nad wyraz oczywiste: za rok ma byc powtórka.
Konwent, na którym zjawilismy sie w okolo tysiecznym skladzie (nie znam oficjalnych wyników na razie), okazal sie byc blizej niz nam sie wydawalo. Dojazd kolejowym srodkiem lokomocji miedzymiastowej do miasta Gdanska zajal niewiele ponad 2 godziny. Nie spodziewalem sie wiekszego nakladu czasu, aczkolwiek zadziwil mnie niebanalnie raczy uplyw czasu. Nie nudzilem sie nawet jednej chwili: smiechy, chichy i rechoty, chwilami rzenie ze smiechu genialnie umilalo podróz. Nie skomentuje powodów tego ordynarnego, trywialnego wrecz zachowania, które powodowalo omijanie calego wagonu przez innych pasazerów, ze wzgledów dydaktycznych. Nie zapominajmy, ze jakakolwiek cenzura tutaj obowiazuje, czytaja to dzieci, a swinka morska.
W samym Gdansku, mimo poczatkowych problemów z dezorientacja, malych zdolnosci obeznania w terenie i chaosu wynikajacego z liczebnosci grupy, udalo nam sie bez problemu… podlaczyc do innych konwentowiczów, którzy zaprowadzili nas na miejsce: do Zespolu Szkól Lacznosci w Gdansku. Ogrom samej lokacji budzil podziw. W moim rodzinnym Slupsku zadna, absolutnie zadna z kilkunastu przeciez szkól nie moglaby konkurowac z gabarytem owej placówki. Maly tlumek przed glównym wejsciem i trzy godziny do otwarcia. Wróce w poludnie.
Wrócilem. Wtedy, jako dla osoby z prze(d)placona wejsciówka, zostalem skierowany do tylnej bramy. Tam powitalem kolejny, aczkolwiek o wiele mniejszy zbiorek ludnosci. Wpuszczali trójkami, totez juz przed 13:00 zostalem wpuszczony. Potwierdzenie wczesniejszego pozbawienia gotówki, odbiór identyfikatora, akceptacja regulaminu, informator, metalowy, kolisty emblemat zielonej barwy – button Teleportu i jestem pelnoprawnym uczestnikiem. Poszukiwanie sypialni mojej grupy i jestem wsród swoich. Teraz czas na zabawe! Za stary jestem na to…
Na poczatek wszyscy, bo to bylo bardzo wazne, spróbowali zrozumiec system informatora. Predko zrozumielismy jak sie z nim poruszac. Choc zostal wydany w jedynie tysiecznym nakladzie, to jednak chyba nikomu nie zabraklo. Nawet, gdy ktos go zgubil, to mógl skorzystac z masy informatorów innych uczestników. Ja sam zostalem zaskoczony swoim przewodnikiem. Mój dla przykladu mial kolorowa okladke, lekko utwardzana. Widzialem inne, papierowe w calosci, wiec ze swojego bylem calkowicie zadowolony. Oprócz podstawowych rubryk, takich jak opis grupy koordynacyjnej, wstepniak, mapki i regulamin, pojawil sie równiez niezwykle ciekawie zaprojektowany plan. Na kazdy dzien 1/2/3 kartki z podzialem w poziomie na sale i w pionie na godziny.
Juz w czwartek, kiedy to otwarcie zaplanowano na godzine 17.00, na nude nie bylo jednej chwili. Po kilku rozmowach (przez kilka godzin w sumie) z lokatorami mojej sypialni wybila 17:00 i poszedlem na otwarcie. Tutaj pojawil sie pierwszy kruczek w organizacji. Otóz nikomu z kochanych dzialaczy nie chcialo sie wkroczyc na scene, ba, nawet przyjsc do sali, gdzie ów rozpoczecie mialo sie odbyc. Po dziesieciu minutach, skromnym bedac, zawolalem kolege, z którym odwaznie weszlismy na estrade i dla ok. trzydziestu osób otworzylismy Teleport 2004. Usiedlismy z powrotem i zaraz przyszedl pewien pan, który naprawde gromko oklaskiwany – dopelnil formalnosci. Stamtad postanowilem udac sie na prelekcje.
„Co to jest RPG?” – wyszla stad bardzo zawzieta i emocjonujaca dyskusja pomiedzy, jak mi sie zdawalo, dosc zestresowanymi prelegentami, którzy naprawde sie starali i chcieli przyblizyc troche swiaty RPG. Mimo checi, pojawialy sie bledy i niedociagniecia w ich wypowiedzi, na co jedni reagowali retuszami, przez co narazali sie na lincz od innych. Ogólem szybko doszlo do polemiki, która chyba wszyscy bedziemy wspominac bardzo, bardzo dlugo i milo. Potem Bartosz Storczyk poprowadzil genialny wrecz wyklad o poczatkach gier fabularnych w Polsce. Zrzut informacji, jakiego dokonal na moja osobe byl zdumiewajacy. Ta prelekcja zapadla mi w pamiec wlasnie ze wzgledu na potok danych. Nie zabraklo równiez zajec traktujacych o samych konwentach – poradnikach dla nowicjuszy. Godzina na ten temat zostala wykorzystana w 100% i moi towarzysze, którzy na tego rodzaju imprezie dopiero raczkowali, wyniesli wiele cennych nauk. Do konca dnia zaprezentowano równiez trzy systemy – „Martwe Ziemie”, „Cyberpunk 2020” i „Zew Cthulhu”.
Tego samego dnia mozna bylo wysluchac znawców o slowianskich zakleciach, rozwoju zbrojenia i zagrac w fenomenalne Kalambury Filmowe by Malcolm. To wlasnie ten dzial (KIJ – Konkursy Integrujaco – Jednoczace) zrobil najwyzszej klasy furore posród uczestników. Emocje siegaly zenitu, gdy jedna z druzyn nie odgadla „ET” z jazdy rowerem na ksiezyc lub wyjawiono nieogadniete haslo z biela i drzewem – „Bialy Oleander”. Najszybciej odgadniete haslo – „Szybcy i Wsciekli”, które sam pokazywalem (ciekawostka), odszyfrowano w ok. 2-4 sekundy. Trzecie miejsce i jestem radosny. Oczywiscie sala kinowa prosperowala od 16:00 i zarzucono widzów wielkimi, aczkolwiek malo slawnymi pozycjami. Do tego turnieje w LOTR, Mordheim, MGT, Warcraft III, LARP Paranoi, Zewu Chtulhu i prezentacje Mythosu: Konfrontacji i Warmachine. Czwartek zszedl, a ludziska (niewielu) udali sie na spoczynek (po raz pierwszy tak bardzo pragnalem wiecznego).
Oczywistym stalo sie, iz sen to nie to, czego szukamy na konwentach. Zreszta nie raz pierwszy i nie ostatni. Znów ogrom filmów od bladego switu, turniej WH40k, MTG itp. Co do prelekcji i konursów: mozna bylo naprawde sporo posluchac o fandomie, kulturze rycerskiej, mitycznym wedrowcu, systemach PRG. Quizy – nie dalo sie niestety znalezc na wszystkich, aczkolwiek emocji bylo multum w przypadku każdego. Rozpoznawanie anime z teledysku – sam odgadlem blisko 30 tytulów z bodajze 70 (niektóre lecialy przez jedyna sekunde!). Konkurs potterowski, muzyczny, wiedzowy, fandomowy – walka, ekstaza, walka, eks…
Najciekawszym punktem programu na piatkowy wieczór byl z pewnoscia Minikoncert, gdzie mialem ochote posluchac japonskiej muzyki, aranzowanej przez Akane. Wraz z nia czas umilaly dwie wokalistki, przez co wystep oceniam bardzo wysoko. Nocne projekcje anime równiez przypadly do gustu i znów nic tylko rzucic sie w spiwór, by za kilkadziesiat minut stanac na chwiejnych nogach, broniac sie ostatkiem sil przed upadkiem.
No i doszlismy do pólmetka. Sobotni poranek odszedl przez dyskusje o M&A w sieci i poczatkach fandomu. Mozna bylo wysluchac o antykoncepcji w RPG, estetyce warsztatu pisarskiego, etc. Zdecydowanie najwiecej zabawy przynioslo popoludnie. Wtedy tez odbyl sie konkurs na najlepszy teledysk z anime. Wszystkie teledyski, co mnie zadziwilo, prezentowaly najwyzsza klase. Wspólczuje jury, gdyz musieli dokonac naprawde trudnego wyboru. 18:00 – Cosplay. Z tym konkursem chyba wszyscy – organizatorzy, uczestnicy i widzowie, utozsamiaja monumentalna salwe smiechu. 5 scenek przynioslo naprawde sporo emocji. Mysle, ze wszystkie stroje byly zrobione bardzo dobrze, aczkolwiek duza role odgrywaly scenki. Po raz kolejny dowiedziono (dowiodlem), iz dobra zabawa na konwencie to podstawa. Mój unikalny strój srodka antykoncepcyjnego zdobyl jedna z nagród. Dla ciekawostki byl przygotowywany na dwie godziny, a zgloszony – piec minut przed rozgrywkami. Ogólem w przyszlym roku ten punkt programu polecam absolutnie wszystkim.
Pózniej owego wieczora nastapil konwentowy wyjec, czyli konkurs Karaoke, prowadzony przez Akane. W jury zasiadlo piec osób, a nagrodzili jedynych, którzy potrafili korzystac z mikrofonu, czyli mieli bardziej donosny glos. Cala trójka o maly wlos nie uszkodzila sprzetu, aczkolwiek zmysl sluchu widowni z pewnoscia ulegl znacznej metamorfozie.
Sobotni wieczór i noc, oprócz prelekcji i konkursów urozmaicilismy sobie gaweda w doborowym, sypialnianym towarzystwie. Rozmowy o wszystkim i niczym to chyba najlepszy sposób na noc, nude i w ogóle na wszystko. Poznac mozna bylo mase naprawde inteligentnych, ciekawych, elokwentnych i skomplikowanych duchowo ludzi. Od konsolowców, przez MTG’owców, fanów Warhammer’a, mangowców i publicystów, po tancerzy DDR.
Niedziela – ostatnie wyklady i dysputy, zamykanie turniejów, oficjalne zakonczenie. Teleport 2004 dobiegl konca ok. 15.00. Koniec zabawy. Rozjazdy, pozegnania, lzy, powroty. Rzeski deszczyk odprowadzil nasza grupe na dworzec, by o 19.00, gdy wsiedlismy do pociagu rozpadac sie na dobre.
Ogólem tegoroczny twór Gildii i Gdanskiego Klubu Fantastyki to ponad tysiac uczestników, tysiac informatorów, blisko szescdziesiat paneli dyskusyjnych i prelekcji, prezentacje i gry w blisko 30 systemach, DDR, 60 filmów, trzydziesci konkursów, mnóstwo zabawy, kilkunastu gosci i jeden środek antykoncepcyjny. Niech fandom bedzie z Wami!
Damian „Donovan” Dudkowski (Durex)
Heh! To ja pokazywałem tego E.T. ale miałem druzyne, ktora ciagle krzyczała „Ufo na motorze” :)
Ty jestes ten w czarnym sweterku i lysa glowka???????????
Jawohl! :D
Hmmm… Rzeczywiście jest to bardzo subiektywna ocena. Moja relacja jest bardziej pochwalna i mi bardziej przypadla do gustu :DD
Program gier Planszowych był jedynym powodem dla którego postanowiłem wybrać się na Teleport 2004. Decyzja była szybka i nie zawiodłem się. Zagrałem we wszystko w co się dało i naprawdę doskonale się bawiłem. Game of Throne, Warcraft, Citadels, Magdar, Runebound, nawet Light Speed, dwa dni w gameroomie od rana do wieczora, wciąż mało, tyle świetnych gier planszowych i oby jeszcze więcej!
Dziękuję wszystkim współgraczom za wspólnie spędzony czas :) i do zobaczenia w GameRoomach na następnych konwentach. Pozdrawiam.
:::