KRAKON przez wiele lat był jedną z największych imprez w kraju. W latach świetności, bywało że skupiał nawet 1500 uczestników… Niestety, to było dawno temu.
Tegoroczny Krakon odbywał się jak zwykle w budynku szkoły podstawowej, blisko centrum miasta. Zaraz po przyjeździe, poza znajomymi, przywitał nas totalny luz organizacji – nikt nie prosił o okazanie dowodu osobistego gdy wpisywaliśmy się jako twórcy programu (w związku z czym przysługiwała nam darmowa wejściówka), nie musieliśmy podpisać na żadnej liście oświadczenia o akceptacji postanowień regulaminu – słowem absolutne zaufanie, które później gorzko zemściło się na organizatorach.
Szybko udało nam się rozlokować na miejscu – dostaliśmy na Games Room olbrzymią salę (w zasadzie połączone dwie sale szkolne) – miejsca było naprawdę sporo. Bardzo pomocna obsługa szybko zapełniła salę stołami i krzesłami. Tu wielkie podziękowania dla organizatorów, za udostępnienie nam takich „zasobów” – dzięki temu w Games Roomie mogło bawić się naraz wiele osób. Nawet mimo tego, w godzinach szczytu sala była nabita po sufit, a chętni do gry musieli przynosić sobie własne stoły.
Konwent trwał aż 4 dni, od czwartku do niedzieli. Games Room otworzyliśmy w czwartek, około 16 a zakończyliśmy w sobotę o północy, z przerwami na spanie. W sumie był on oficjalnie dostępny przez ponad 32 godziny, plus kilka godzin nieoficjalnie (kiedy już nie tłumaczyliśmy zasad). Ponadto gry można było wypożyczać na noc, w zastaw zostawiając dowód osobisty lub legitymację. Sporo osób korzystało z tej możliwości – o ile pierwszej nocy z Games Roomu „wywiało” większość popularnych tytułów, drugiej nocy nie ostały się nawet te mniej rozrywane.
Generalnie, przez GR przewinęły się setki osób (prawdopodobnie większość uczestników konwentu co najmniej raz tu zawitała – czyli kilkaset osób), z czego wielu spędziło tu długie godziny. Na szczęście poza mną i Sasannką, na pomoc przyszli Łukasz i Ania z WARGAMER.pl oraz Uiek i Efkon – wszyscy dzielnie i cierpliwie tłumaczyli konwentowiczom reguły kolejnych gier. Całe szczęście, że na Krakonie pojawiło się też sporo osób, które już wcześniej spotykaliśmy na poprzednich imprezach – wielu z nich tłumaczyło zasady poznanych już gier nowym graczom.
Najbardziej popularnymi tytułami były standardowo Warcraft, Gra o Tron, Jenga, Drakon – doszło też kilka nowości, jak Carcassonne, Doom (który także był rozchwytywany) oraz gry przywiezione przez Łukasza i Anię – Bootleggers, niezrównany Ticket to Ride czy Pirates’ Cove. W sobotę, gdy na konwencie zjawiło się mnóstwo nowych osób, w tym rodziców z dziećmi – szczególnie te dwie ostatnie były mocno eksploatowane.
Warto wspomnieć też o premierze, która miała miejsce w sobotę w południe. Kuźnia Gier zaprezentowała po raz pierwszy publicznie swoją nową grę – Labirynt Czarnoksiężnika. Autorzy urządzili bardzo sympatyczną prezentację, która skupiła sporo ciekawskich uczestników. W czasie i po prezentacji – można było pograć w Labirynt, którego kilka egzemplarzy wydawnictwo przekazało do Games Roomu. Ponadto korytarze konwentu zapełniały plakaty reklamujące grę, a każdy uczestnik otrzymał bezpłatny egzemplarz prostej karcianki Bohaterowie Labiryntu.
Labirynt Czarnoksiężnika, mimo iż zbierał różne opinie, był jedną z częściej granych gier. Co chwila w Games Roomie słychać było „Kwasowe Monstrum!” a wszystkie egzemplarze były cały czas w ruchu. Gra przypadła szczególnie do gustu młodszym uczestnikom oraz osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z planszówkami. Proste zasady powodują, że można wyjaśnić je w ciągu kilku minut przed samą rozgrywką a całość bardzo cieszy oko poziomem wydania.
Treba też dodać, że w Games Roomie na Krakonie było z czego wybierać – w sumie udostępniliśmy 27 różnych tytułów, niektóre w kilku egzemplarzach. Był to prawdziwy raj dla każdego miłośnika planszówek – dostępne były tak najnowsze produkcje jak i klasyka gatunku, przez cały czas nie brakowało też chętnych do grania, więc znalezienie współgraczy nie stanowiło problemu. Pełny spis gier z Krakonu znajdziecie tutaj:
Games_Room_-_spis_gier_-_Krakon.pdf [42.77 kB] – Pobierz plik
Niestety, nie sposób nie wspomnieć też o mniej sympatycznych stronach konwentu. Po pierwsze organizacja konwentu została przez wszystkich oceniona bardzo nisko. Już w piątek wieczorem zabrakło laminowanych identyfikatorów oraz informatorów dla uczestników. Obsługa była często niekompetentna, na akredytacji siedziała wieczorami przypadkowa osoba z kartką „Nic nie wiem, nie pytajcie” – co odebrałem jako brak szacunku dla uczestników, którzy zapłacili po 50 zł za wejściówkę (jeden z najdroższych konwentów w kraju) i mają prawo do informacji. Ponadto, czkawką odbiło się luzackie podejście – po terenie imprezy chodziło sporo osób bez wymaganych identyfikatorów, a obsługa nie zwracała na to uwagi. W salach sypialnych jak i na korytarzach jawnie pito alkohol i palono (mimo, iż było to zabronione). Grupy pijanych osób niejednokrotnie zakłócały spokój bawiących się konwentowiczów, na co nikt z organizatorów nie reagował. Chodziły słuchy, że także leżą zalani w trupa.
Mimo ciekawych prelekcji, mimo fajnych osób i mimo znajomych organizatorów – muszę niestety ocenić konwent dosyć nisko – właśnie ze względu na jakiś zanik odpowiedzialności, który tu wystąpił. Sytuacje, jakie zdarzały się na Krakonie (grupa pijanych dresów biegająca po korytarzach), absolutnie nie mogą być tolerowane – takie osoby należy natychmiast usuwać z terenu imprezy, w zasadzie nie powinno się ich w ogóle wpuszczać. Obsługa nie może udawać, że nie widzi, przymykać oko na picie czy brak identyfikatorów. Przy kilkuset osobach zawsze znajdą się czarne owce, które trzeba szybko i skutecznie odseparować i wyeliminować z konwentu. Niedopuszczalny jest całkowity brak ochrony na takiej imprezie, łatwo mogło dojść do sytuacji, która wymknęła by się spod kontroli.
Na zakończenie, mimo wszystko optymistycznie dodam, że mam nadzieję, iż organizatorzy – czytając relacje z Krakonu – wezmą sobie do serca przedstawione w nich uwagi (które przewijają się w praktycznie wszystkich opiniach) i kolejny konwent w dawnej stolicy będzie na wyższym poziomie. Z pewnością na niego zawitam.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.