Sobota na targach w Essen to dzień, kiedy przez teren imprezy przelewa się największa liczba uczestników. Tego dnia pojawiają się zarówno mieszkańcy miasta jak i mnóstwo Niemców z innych zakątków kraju, przyjeżdzających tu na weekend.
Na ten właśnie dzień zaplanowaliśmy granie w największą liczbę tytułów – szybko przekonaliśmy się jak duży popełniliśmy błąd. Przede wszystkim liczba uczestników była tak duża, że pokonywanie olbrzymich, zatłoczonych przestrzeni stało się bardzo czasochłonne. Jednak nawet jeżeli udało się gdzieś już dotrzeć – znalezienie stolika do rozgrywki wymagało co najmniej kilkunastominutowego oczekiwania (a i tak często jedyną możliwością było zagranie na podłodze)
Na początku udało nam się zająć miejsce na stoisku Pegasus Spiele, gdzie zagraliśmy w Don Peperoni. Tematem gry są wybory na burmistrza w nienazwanej republice bananowej – każdy z graczy wysyła w teren dwóch swoich ludzi, aby namawiać mieszkańców do głosowania na odpowiedniego kandydata. W każdym domku, który odwiedzimy możemy zostawić wybraną kwotę w lokalnej walucie. Gdy w jednym miejscu znajdą się „oferty” co najmniej trzech kandydatów, żetony odkrywa się i sprawdza komu udzielą swego poparcia mieszkańcy. Dodatkowo, każdy z graczy ma jeszcze pięciu pomocników, których może wykorzystać do umocnienia swoich wpływów lub przejęcia terytorium kontrkandydata. Całość to w zasadzie territory-control z bardzo sympatyczną grafiką, lekkim klimatem i elementem blefu. Przypadła nam do gustu, chociaż mechanika nie jest na tyle innowacyjna, aby gra stała się jakimś hitem.
Następnym tytułem w naszej zaplanowanej trasie był Imperial wydany przez eggert-spiele – gra, która znajdowała się na wielu wish-listach BGG dotyczących tegorocznych targów. Niestety, czas pojedynczej rozgrywki to ponad dwie godziny (wraz z tłumaczeniem zasad bliżej 3 godzin), więc mimo iż gra była na trzech różnych stoiskach (eggert-spiele, JKLM, Rio Grande), nie udało nam się znaleźć żadnego wolnego stolika czy rozgrywki kończącej się w przeciągu najbliższych 30 minut. Udało mi się tylko przez chwilę przyjrzeć – i to co zobaczyłem zaciekawiło mnie na tyle, że na pewno postaram się o ściągnięcie tego tytułu do Polski. W Imperial gracze wcielają się w inwestorów w Europie czasów początku kapitalizmu i wielkich wojen. Na planszy mocarstwa rozwijają swój przemysł i toczą walki, gracze zaś wspierają je i przejmują kontrolę nad ich rządami aby na koniec gry otrzymać punkty zależne od siły danego państwa i swojego zaangażowania w nim. W mechanice wykorzystany jest co najmniej jeden element z poprzedniej gry wydawnictwa – Antike (koło z dostępnymi akcjami). Całość wygląda bardzo dobrze – zarówno wizualnie jak i przy pierwszym rzucie oka na zasady.
Kolejnym tytułem, w który bardzo chciałem zagrać i na szczęście dosyć szybko nam się udało – była Taluva wydana przez Hans im Glueck. Jest to nowa gra autora dosyć popularnej w Polsce Attiki. Tym razem rzecz dzieje się na tajemniczej, pełnej wulkanów wyspie. Mechanika opiera się na wyciąganiu i układaniu żetonów, z których buduje się planszę, zasiedlaną przez graczy, którzy budują tu swoje chatki, świątynie i wieże. Na pierwszy rzut oka przypomina trochę Fjorde, jest jednak o wiele bardziej złożona i wymagająca wielu taktycznych decyzji. Bardzo ciekawym elementem jest układanie żetonów planszy jeden na drugim – w ten sposób powstaje trójwymiarowa, bardzo ciekawie wyglądająca struktura. Naprawdę dobry, solidny tytuł. Dodatkowo rozgrywka trwa około 30 minut, więc można zagrać kilka partyjek w stosunkowo krótkim czasie.
Po kilku partyjkach w Taluvę mieliśmy ochotę zagrać w Kabale und Hiebe, niestety w grze znajduje się sporo tekstu w języku niemieckim (także na kartach) a na stoisku Hans im Glueck nie było nikogo, kto mógłby wytłumaczyć nam zasady (!). Szczerze mówiąc bardzo nas to rozczarowało, ale ilustrowało też dziwne zjawisko, które dostrzegłem już wcześniej. Mimo sporej liczby zagranicznych gości, duże niemieckie wydawnictwa jak Kosmos czy Hans im Glueck nie przygotowują na targi angielskich wersji zasad – nawet do najbardziej promowanych tytułów. Znalezienie kogoś, kto zna angielski na tyle biegle by wytłumaczył zasady, nie zawsze jest łatwe. Co ciekawe – tego problemu nie ma przy wielu mniejszych wydawnictwach, które albo mają wydrukowane angielskie tłumaczenia albo wręcz instrukcje przygotowane od razu w obu językach.
Następnym tytułem, który wypróbowaliśmy była Genesis – nowa gra Reinera Knizia. Gracze teoretycznie kierują jednym z gatunków – ludźmi, ssakami, gadami lub płazami, w celu dominacji na Ziemi. W praktyce jednak sprowadza się to do układania kafelków, tak aby zabudować przeciwnika i zdobyć większość w danym kolorze. Mechanika nijak się ma do tematyki, sama gra jest dosyć prosta, jednak wciągająca. Mam jednak wrażenie, że pomimo elementu losowego (wprowadzonego dosyć sztucznie), całość może robić się schematyczna po kilku partiach. Generalnie, jest to w zasadzie gra logiczna i być może lepiej by się sprawdziła jako taka, niż udając coś czym nie jest. Tytuł warty zainteresowania – jednak raczej dla miłośników kompletnej abstrakcji.
Po Genesis udaliśmy się na stoisko Kosmosu, gdzie ponad 20 minut czekaliśmy na zwolnienie się egzemplarza Pillars of the Earth (Die Säulen der Erde) a następne 10 na kogoś, kto będzie w stanie wyjaśnić nam zasady. Sama gra przede wszystkim oczarowuje swoim wyglądem. Plansza ilustruje plac budowy katedry oraz otaczające elementy miasteczka – zamek, kościół, targ, itp. Każdy z graczy ma 12 robotników oraz 3 architektów, których wysyła w odpowiednie miejsca na planszy, aby zdobyć surowce, które może potem wymienić na punkty zwycięstwa. Przypomina to trochę Caylusa, jednak jest od niego dużo prostszy. Tutaj nie mamy tak wielu dróg do zwycięstwa, brak elementu rozbudowy miasteczka, zdobywania punktów na innych graczach czy przeszkadzania im. Interakcja ogranicza się do zajmowania lepszych miejsc oraz zgarniania najlepszych kart rzemieślników przed innymi. Minusem dla gracza nie znającego języka niemieckiego jest spora liczba tekstów na kartach postaci specjalnych oraz wydarzeń. Z drugiej strony – nie trzymamy ich w tajemnicy, więc sprawdzenie tłumaczenia zaledwie trzech kart na rundę gry nie powinno stanowić specjalnego problemu.
Niestety, była to ostatnia gra w jaką udało nam się zagrać w sobotę. W międzyczasie oglądaliśmy inne stoiska a przede wszystkim kibicowaliśmy polskim zawodnikom na Mistrzostwach Świata w Osadników z Catanu. W tym roku poszło trochę lepiej, nadal jednak nikt z naszej drużyny nie przedostał się do półfinału. Partie były zacięte i trudne – dla wielu zawodników był to któryś z kolei start w Mistrzostwach. Warto jednak zauważyć, że zeszłoroczny zwycięzca z Czech, tym razem zagrał wyjątkowo słabo – nie jestem pewien, czy wygrał którąkolwiek ze swoich gier. Miejmy nadzieję, że jednak przyszłoroczny start będzie bardziej owocny i tym razem nasi gracze wrócą z tarczą, a nie na niej.
Poza granymi tytułami, warto wspomnieć o jeszcze kilku ciekawostkach z Essen. W sobotę, tuż przed wyjazdem, udało mi się w końcu znaleźć stoisko Czech Board Games – firmy skupiającej czeskich wydawców, wspomagającej dystrybucję i promocję gier. Nie było to łatwe, ponieważ niewielki boks znajdował się w jednej z najrzadziej odwiedzanych przeze mnie sal, w mało atrakcyjnym miejscu. Zdawało się, że przy takiej lokalizacji – mało kto tu dotrze i zainteresuje się pokazywanymi tytułami. Tymczasem ponad miesiąc temu w serwisie BoardGameNews Rick Thornquist pisał bardzo pozytywnie o pierwszych wrażeniach z rozgrywki w prototyp jednej z wydawanych przez nich gier – Graenaland… Kiedy dotarłem na stoisko w sobotę wieczorem, wszystkie 500 egzemplarzy (!) było już wyprzedane a w niedzielę rano miał przyjechać transport kolejnych egzemplarzy z Czech. Przy mnie jacyś ludzie chcieli kupić używany na targach egzemplarz, byle tylko dostać grę (wyjeżdzali w sobotę wieczorem, nie mogli więc poczekać do jutra). Czesi byli cali rozradowani – jak powiedział mi jeden z nich, widzieli się z Rickiem poprzedniego dnia i zdają sobie sprawę jak wiele znaczyła ta jedna, krótka recenzja. Niesamowity dowód autorytetu najbardziej znanych recenzentów w branży i skupiającej ich witryny BoardGameNews zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Obawiam się, że Rick zostanie teraz zasypany prototypami gier :-).
Przy podsumowaniu tegorocznego Essen nasuwa się od razu skojarzenie z nieszczęsnym polskim Monopoly Warsaw Open. Oczywiście imprezy te dzieli jakościowa przepaść, warto jednak zwrócić uwagę na kilka ważnych aspektów. Po pierwsze oznakowanie – plakaty SPIEL ’06 były doskonale widoczne w całej aglomeracji – nawet w oddalonym o ponad 10 km Gelsenkirchen, gdzie nocowaliśmy. Przy wjeździe do miasta, na zjazdach z autostrady – wszędzie były wyraźne znaki kierujące do hal Messe Essen. Po dotarciu na miejsce samochody były kierowane na odpowiednie parkingi, wszystko odbywało się sprawnie i precyzyjnie.
Na samych targach panował niesamowity porządek – wszystko było zorganizowane perfekcyjnie, od obsługi poczynając przez świetnie działającą klimatyzację po logiczny układ stoisk i rewelacyjną stołówkę (na dodatek – niedrogą). Jedyne, do czego można się przyczepić to jednak drożyzna. Wejście na targi – 25 euro za 4-dniową wejściówkę – nie obejmowało informatora, który trzeba było sobie dokupić za kolejne 10 euro. Na terenie HotSpot z bezprzewodowym internetem… ale w cenie 8 euro za każdą rozpoczętą godzinę.
Na niekorzyść imprezy można też zaliczyć jej odległość od Polski – trzynaście godzin jazdy samochodem nie należy do specjalnych przyjemności. Biorąc pod uwagę to, że na samych targach byliśmy tylko 2 dni (2x 8 godzin), okazuje się, że dłużej trwał dojazd, niż zabawa. W przyszłym roku planuję wcześnie zrobić rezerwację w jednej z tanich linii lotniczych – już za 200 zł można dolecieć z Gdańska do pobliskiego Dortmundu w ciągu półtorej godziny. Warto też zarezerwować sobie więcej czasu i być na miejscu od czwartku do niedzieli – w przeciwnym razie naprawdę trudno jest obejrzeć chociażby część przygotowanej przez wydawców oferty – nie wspominając o zagraniu w najciekawsze tytuły. Na targach było pokazywanych kilkaset tytułów – wśród takich ich liczby bardzo łatwo przegapić perełki, szczególnie na stoiskach mniejszych wydawców.
Atmosfera Essen jest niesamowita i dla każdego miłośnika gier planszowych SPIEL to wydarzenie, w którym warto uczestniczyć. Mam nadzieję, że w ciągu kilku lat doczekamy się podobnie ważnej planszówkowej imprezy w Polsce. Kilka miesięcy temu kontaktował się ze mną szef jednej z dużych polskich firm targowych, więc nic nie jest wykluczone. Trzymam kciuki, a tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć oraz do zobaczenia w Essen za rok!
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Dzięki za relację.
Szkoda, że nie udało Wam się zagrać w większą ilość gier – może warto się było rozdzielić, tak by każdy z Was oddzielnie atakował różne stoiska i mielibyśmy więcej relacji z rozgrywek :-).
Poza tym proszę o bardizej szczegółowe opisy gier – zawsze to fajniej poczytać coś po polsku, bo na BGG i tak się tego znajdzie mnóstwo.
Z gier przez Ciebie wymienianych mnie osobiście najbardziej zainteresowały: Imperial, Pillars of the Earth (bardzo ładna plansza), Leonardo da Vinci, Hermagon i…Pirates w wersji planszowej.
Szkoda, że nie udało Wam się zerknąc na Khronos – mnie bardoz zaintrygował motyw budowania na 3 różnych planszach w różnych czasach i możliwość wpływania na przyszłość, przez odpowiednie budowanie w przeszłości…
DonSimon – jezeli bysmy sie rozdzielili, to ciezko byloby skompletowac ekipy do grania – ludzie jednak chodza tam grupami, wiec nie dosc ze trzeba by czekac na gre, na stolik, to jeszcze na grupe ludzi :)
Co do Pillars of the Earth trudno mi napisac cos wiecej – moge napisac cos o mechanice, natomiast wrazenia z rozgrywki mam na razie szczatkowe – po 4 kolejkach mielismy wywrotke stolika, ktora zakonczyla nasza rozgrywke.
Czy wiecie coś na temat Arkham horror, po Essen?
Teoretycznie na Essen byl juz dostepny (razem z Dunwich Horror), ale nadal nie ma go nigdzie w Europie w dystrybucji. Mysle, ze to kwestia jeszcze paru tygodni.
W sklepie milan z okazji targow ukazal sie news. Jego czesc przytaczam ponizej z prosba o przetlumaczenie przez kogos kto zna niemiecki (co do diaska oznacza ta lista na dole?):
Auch in diesem Jahr führte die Spielezeitschrift Fairplay wieder ihre Scoutaktion auf der Messe durch. Die Besucher bewerteten dabei die Spiele, die sie dort gespielt haben, nach ihrem ersten Eindruck mit Schulnoten. So entstand die folgende Top 10. Berücksichtigt wurden dabei nur Spiele, die mehr als 50 Benotungen erhielten.
1. Notre Dame – Prototyp (Alea Spiele)
2. Yspahan (Ystari)
3. Die Säulen der Erde (Kosmos)
4. Maestro Leonardo (Abacus Spiele)
5. Imperial (eggertspiele)
6. Tara (Surprised Stare)
7. Santy Anno (Repos Production)
8. Space Dealer (eggertspiele)
9. Mr. Jack (Hurrican)
10. Hermagor (Mind the Move)
Podczas targów odbywał się plebiscyt magazynu Fairplay na najlepsze gry targów (głosowali gracze na podstawie swoich wrażeń). To jest Top 10.
Pełny tekst:
Równiez w tym roku magazyn Fairplay przeprowadził akcję wywiadowczą na targach. Gracze oceniali (stopniami szkolnymi) gry, w które grali, na podstawie pierwszego wrażenia. W ten sposób została wyłoniona pierwsza 10. Znalazły sie na niej tylko gry, które miały co najmniej 50 ocen
Pierwsze miejsce na cytowanej przez jaxa liście zajęła gra Notre Dame. Klika informacji na temat tej gry ze strony producenta, czyli firmy Alea:
– Autorem gry Notre Dame jest Stefan Feld (autor gry Um Ru(h)m und Ehre)
– Gra przeznaczona jest dla 2-5 osób od 10 lat
– Stopień skomplikowania w skali Alea 3 lub 4
– Gracz wciela się w rolę paryskiego mieszczanina z XV wieku, budującego domy w pobliżu katedry Notre Dame.
– Grę mozna zaliczyć do karcianek
– W kazdym ruchu gracz stara podnieść wartość swojej dzielnicy. Ponieważ jednak decydują o tym różne czynniki, gracz musi podejmować decyzje co wybrać, bo poprawiając jedną cechę, musi jednocześnie zrezygnować z polepszania innych.
– Gra składa sie z 9 rund i trwa ok. 75 minut.
– Zwycięża gracz, który zdobędzie najwięcej punktów prestiżu.
– W pudełku jest 5 plansz, 75 drewnianych pionków, 66 kart oraz żetony i pieniądze