Imperial to nowość i na rynku planszówkowym i u mnie w domu, a że jestem już po dwóch partiach to spróbuję ją trochę przybliżyć. Pozycja została wydana przez niemieckie wydawnictwo Eggert-Spiele, które w ciągu ostatnich dwóch lat zanotowało bardzo szybki rozwój. Jednym z ich najlepszych decyzji było wzięcie pod swoje skrzydła Maca Gerdtsa. Gość w ciągu dwóch lat wypuścił dwie niebanalne gry: Antike i Imperial. O pierwszej już pisałem swego czasu, o drugiej będzie poniżej.
Imperial przenosi nas w erę imperializmu, czyli z grubsza XIX wiek. Plansza przedstawia Europę wraz z Afryką Północną. Tutaj właśnie będziemy kierować losami sześciu potęg: Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i Austro-Węgier. Co jednak najciekawsze, w odróżnieniu od standardowego podejścia w wielu grach strategicznych i wojennych, tutaj nie wcielamy się w jedno państwo na całą grę. W rzeczywistości jesteśmy inwestorami, którzy dają poszczególnym krajom pożyczki. Tam gdzie pożyczyliśmy najwięcej, tam wygrywa wybory rząd sterowany przez nas, a co tym idzie tym krajem będziemy mogli w danej turze kierować. Jednak jeżeli ktoś nas podkupi i zaoferuje większe pożyczki władzom to równocześnie przejmie sterowanie daną potęgą.
Na początku każdy gracz daje pożyczki jakimś państwom, tak więc startuje z jakimś krajem na początku. Za kredyty otrzymujemy bony, które są dowodem, że mocarstwo jest winne mu pieniądze. Zgodnie z ustaloną na całą grę kolejnością państw, ten kto ma nad nim władze może wykonać jego akcje. Tutaj stosuje się znany z Antike mechanizm rondla. Sprawdza on się bardzo dobrze i niezwykle przyśpiesza rozgrywkę. Gracze nie czekają długo na swoje ruchy.
Rondel podzielony jest na fragmenty, a każda część to jakaś akcja. Co możemy robić? Po pierwsze produkować wojska. Wtedy na fabrykach broni pojawiają się nasze armie, a w stoczniach okręty wojenne, zupełnie za darmo. Jako akcja import możemy kupić wojska. Tym razem trzeba za to zapłacić, ale można wybrać sobie ile czego potrzebujemy, nieważne czy mamy stocznie i fabryki czy nie. Kolejna akcja to ruch. Tutaj poruszamy wojskami i toczymy bitwy (tak ja w Antike, zasada 1:1: jedna piechota zabija jedną piechotę, jeden okręt zabija jeden okręt. Banalnie proste a dobrze funkcjonuje). Następna rzecz to budowa fabryk. Dany kraj może postawić jeden budynek. Jeszcze inna akcja to podatki. Po pierwsze sprawdzamy jak duże osiągnęliśmy dochody (na podstawie liczby fabryk oraz zajętych neutralnych terytoriów). Jeżeli udało nam się dokonać wzrostu dochodów dostajemy za to nagrodę i parę milionów trafia do naszej prywatnej kieszeni. Następnie odejmowany jest koszt żołdu, czyli liczba okrętów i armii. Jeżeli jesteśmy nadal na plusie to wartość tą otrzymuje państwo w gotówce. Co jednak ważniejsze państwo przesuwa się też na torze potęgi. Ma to decydujący wpływ na wynik rozgrywki. Czym gracz będzie miał więcej bonów kraju, który na koniec gry jest potężniejszy od innych, tym więcej dostanie punktów zwycięstwa. Ostatnia akcja jaka została to Inwestor. Tutaj można pobrać odsetki od danych państwom pożyczek oraz dać nowe kredyty, aby przejąć na przykład stery władzy w innym kraju.
Nie napisałem o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Oprócz indywidualnych pieniędzy każdego gracza, każde państwo ma swój skarbiec, którego nie można defraudować. Skarbiec się powiększa dzięki nowym pożyczkom lub podatkom. Maleje, gdy dokonuje się zakupów wojska, budowy fabryk lub gracze stwierdzą, że chcą pobrać odsetki od danych kredytów. Sprawdza się to naprawdę fajnie i wymusza od graczy dobrego zarządzania, żeby skarbiec nie był pusty, a jednocześnie, aby w odpowiednim momentach można było ściągać z niego ile się tylko da w odsetkach.
Jak się, więc cała mechanika sprawdza? Moim zdaniem jest niezwykle oryginalna i daje duże pole do popisu. To co najtrudniej początkowo pojąć to fakt, że nie musimy wiązać się z danym krajem. Gracze potrafią niepotrzebnie identyfikować się z jedną potęgą i wciągać się w jakieś długie konflikty. Oczywiście warto dbać o to, żeby państwo przez nas sterowane dobrze się rozwijało. Ale bardziej przekłada się to na duży dochód z podatków i postęp na torze potęgi niż posiadanie dużej armii. A jeżeli tylko widzimy, że jakaś obca potęga wzmacnia się w punktach zwycięstwa to starajmy się dawać jej jak najwięcej pożyczek, a co za tym idzie zdobywać kolejne bony. Czasami dochodzi do tego, że jeden gracz kontroluje (najczęściej chwilowo) dwa albo nawet trzy kraje. I jeżeli dobrze nimi posteruje, może czerpać z nich niemały zysk.
Najbardziej podoba mi się w Imperial efekt zmiany rządów, który wpływa na całą politykę danego kraju. Powiedzmy, że dany gracz rządzi Rosją. Toczy ostry konflikt z Austro-Węgrami, szykuje się na Włochów. Gra agresywnie. A tu drugi gracz, prowadzący do tej pory Włochów daje spory kredyt Rosji i wskutek tego wygrywa wybory. Od tej pory on przejmuje stery rządów. Polityka zagraniczna ulega zupełnej zmianie. Na Włochów już nie atakuje, bo jedno i drugie państwo ma w garści. Z Austro-Węgrami zawiązuje pokój, a natomiast zaczyna ostro pogrywać z Niemcami, po nie podoba mu się, że inny gracz ma tam za dużo wpływów i uzyskuje zbyt duże dochody. Tak wygląda właśnie Imperial. Sytuacja potrafi zmieniać się diametralnie.
Teraz konkrety. Zalety to niezwykła oryginalność tytułu, szybka mechanika oparta na rondlu, nowatorskie podejście do symulacji ery imperializmu. Najpoważniejsza wada to fakt, że może dość do takiego zbiegu okoliczności, kroków innych graczy, że dany uczestnik zostanie pozbawiony zupełnie stołka i przez pewien czas nie będzie nic robił. Oczywiście cały czas ma możliwość dawania pożyczek i próby znowu przejęcia władzy, ale niekiedy potrafi to trochę trwać. Wtedy gracz się trochę nudzi i irytuje. Jednak jak pokazała ostatnia gra nie jest na straconej pozycji. Los państw i ich rozwój może się tak drastycznie zmienić, że potencjalny przegrany sięgnie jednak po zwycięstwo. Bardzo dużo zależy w tym przypadku też od sojuszy i zawarcia odpowiednich umów. Ale w końcu każdy odzyskuje jakiś rząd.
Sam czas rozgrywki sięga około 3-4 godzin, czyli jest dłuższy niż w Antike, a krótszy niż w Mare Nostrum. Upływu czasu moim zdaniem nie czuje się prawie zupełnie. Tury się na tyle szybko zmieniają, że ciągle coś jest do roboty. No chyba, że nie masz żadnego kraju, ale o tym wspominałem.
Od razu warto uprzedzić pytanie jakie może się w przyszłości pojawić: co lepiej kupić Antike czy Imperial? I tutaj bym uniknął odpowiedzi, bo obie gry są inne. Z wyjątkiem mechaniki rondla i bitew 1:1, nic więcej tych gier nie łączy. W Antike rządzimy jednym państwem cały czas, od początku do końca. W Imperial zmiany państw wpływają bardzo poważnie na rozgrywkę, myśli się o innych rzeczach, zdobywa wpływy w inny sposób, przyjmuje zupełnie inne strategie. Najlepiej kupić i Antike i Imperial :) Wtedy przy obu grach można się bawić znakomicie.
Podsumowując bardzo dobra pozycja, z nowatorskim podejściem do tematu. Jeszcze muszę w nią więcej pograć, aby lepiej ją opanować, ale już wiem, że mi się podoba.
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
Zdjęcia Rebel: 159.95 zł Milan-Spiele: EUR 34,30 PlayMe: EUR 34,45 Thought Hammer: $38.97 Funagain Games: $47.95 |
Cóż, muszę zgłosić votum separatum do zachwytów Pancha. Nie będę się powtarzał, swoje wrażenia opisałem szczegółowo tutaj:
http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewtopic.php?p=35390
Może i Panchowi grało się super w tę grę. Może i będzie się mu grało super. Ale za każdym razem gdy usiądzie do rozgrywki będzie ryzykował, że tym razem to na niego padnie i on będzie musiał te dwie godziny uznać za całkowicie zmarnowane.
niestety jestem bardziej po stronie ja_na niz pancha… przez pierwsze 3 godziny bylem pewien ze dam jej na bgg 1/10… koncowka byla zupelnie inna niz podejrzewalem, co podnioslo ocene do 4/10. tak czy inaczej 45 minut czytalem w czasie gry magazyn, a o maly wlos byloby to 90 minut a nie 45… dla mnie to pozycja typu 'wyprobuj przed zakupem’ – moj braciszek grywajacy regularnie w Dyplomacje ocenil gre pozytywnie, ja sie bardzo ciesze ze jej nie kupilem…
Problem w tym panowie, że nie przepadacie za grami wojennymi, prawda? :)
nie wiem czy problem, ja nie przepadam za grami wojennymi. tylko zauwaz ze ta gra udaje (chocby na bgg) ze nie jest wojenna…
Imperial nie jest tak do końca grą wojenną przecież. W zgodnej opinii graczy ze Smolnej rozpętywanie wojny na początku było błędem. A co do przepadania za tymi grami, to znam świetne moim zdaniem pozycje z tego gatunku – choćby Feudo, w które też mi się zdarzyło grać partię gdzie byłem zaciekle atakowany przez dwóch przeciwników. I umiałem wyciągnąć z tego korzyść. Lubię grać w Vinci, które także ma sporo wspólnego z konfliktami. Bardzo lubię Wallensteina. Ale samo określenie „gra wojenna” mi nie wystarczy. Gra wojenna może mi się również nie podobać, co widać na przykładzie Imperiala i Byzantium. A Tobie, Pancho? Znasz jakąś współczesną grę wojenną, która by Ci się nie podobała (pomijając ewidentnie słabego Wroga u Bram)?
Bzura mi się nie podobała. A poza tym staram się unikać gier słabych, próbuje tylko tych, które mają dobre recenzje :) Stąd na przykład na Ścieżkach Chwały się nie zawiodłem.
hehe, Bzura to gra z 1992 roku. Widzisz, ja po prostu dopuszczam myśl, że hybryda eurogry i gry wojennej też może być nieudana. Nie znaczy to wcale że nie przepadam za grami wojennymi.
Ja też dopuszczam taką możliwość, ale po prostu Imperial nie jest dla mnie nieudany.
Hehe, rzeczywiście gra wywołuje emocje :)
Dla mnie Imperial to – po pierwszej rozgrywce – zdecydowanie fajna gra, taka do której jeszcze nie raz mam zamiar usiąść.
Ha, musze wpaść na BGG i nieco podwyższyj jej rating, bo jeszcze inni pomyślą, że jest ona słaba.
Ale dużo racji jest w tym o czym tutaj i na gp.pl –> to jest też specyfika gry, która albo komuś odpowiada, albo nie. Jak chioćby przysłowiowe niemal już gry RTS dla Valmonta :P.
Dla mnie gra się sprawdza… i mam nadzieję, że przy takim zdaniu pozostanę gdy będę miał jeszcze okazję pograć z prawidłowymi zasadami… niezależnie czy zaawansowanymi.
brow tak mnie zachęcił, że kupiłem w ciemno.
Nie przeraża mnie, że jakiś gracz jest wykluczony tak samo jak nie przeszkadza mi w monopoly, że ktoś bankrutuje (w monopoly przeszkadza mi astronomiczna losowość). To chyba typowa sytuacja w grach wojennych: dyplomacja, seria axis and allies, eastern front …
Pomysł posiadania udziałów powinien być na tyle grywalny, że spodziewam się fascynujących rozgrywek.
druga sprawa: spotkania na smolnej kończą się za wcześnie. pomyślałem, że jeśli wcześniej zadeklarowała by się grupka 3-4 osoby to możemy dokończyć planszówki w mojej przytulnej kawalerce przy silver screen. czekam na odpowiedzi w tej sprawie: maciek@kapustka.net
Sytuacja w Imperialu jest znacząco inna niż w Monopoly. Gdy w Monopoly zbankrutujesz, możesz wstać od stołu, usiąść w kąciku i pochlipywać nad przegraną grą (albo zalewać smutki albo inaczej się pocieszać). W Imperialu musisz siedzieć i czasem nawet (nie daj Boże) przesuwać swój kołek na rondlu – jeśli nikt Cię nie wydziedziczył. Najperfidniejszy rodzaj eliminacji – bo pozornie jeszcze jesteś w grze. To właśnie jest bolesne. Gdybym odpadł z gry na dobre po 20 minutach, nie powiedziałbym złego słowa o grze. (no może jakieś małe jedno słóweczko). A tak – zmarnowałem cały wieczór. Wieczór, na który czeka się cały tydzień, który ma być najbardziej fantastyczną zabawą w całym tygodniu okazuje się kompletną klapą. Rozczarowanie musi być ogromne.
Jeżeli gra jest tak kiepska to dlaczego ma tak wysokie oceny na BGG? Spisek wydawców połączony ze ślepotą graczy?
Od kiedy ranking BGG traktujesz jako wyrocznię i ostateczny argument? Ja tam bardziej wierzę własnym odczuciom niż ocenom napalonych graczy. Imperial akurat ma jedynie 145 ocen i 206 zarejestrowanych partii, rozegranych przez 132 geeków. Z tego prosty wniosek – gros tych ocen jest po jednej-dwóch rozgrywkach, przyznaję że niekoniecznie w pierwszej rozgrywce trafi się taka sytuacja jak moja. Ale w końcu się trafi. Tobie trafiła się dwa razy na dwie partie rozegrane w Imperiala. Najpierw to ja byłem poszkodowany, potem bazik. I tyle.
Zasłanianie się rankingiem BGG to pójście na łatwiznę – jeśli tak będziemy robić, to recenzje na GF są zbyteczne – lepiej dać nazwę gry na tytuł postu a potem linka do BGG z dopiskiem „Sami se sprawdźcie”.
to już taki argument tonącego trochę. co to ma do rzeczy? osadników też ludzie oceniają wysoko :-) nie mówiąc o tym że znanym zjawiskiem na bgg są wysokie ponad miarę oceny nowych gier – na początku oceniają ci co naprawdę byli napaleni na kupono/zagranie, ci co wydali w ciemno kasę, ci co dają 10 „bo na pewno będzie dobra”, etc. Po jakimś czasie prawie każda nowa gra spada trochę w dół
Eee tam na łatwizne. Po prostu pokazuje ci, że w swojej opinii jesteście odosobnieni. Raczej ty upraszczasz nazywając mnie, Valmonta, Browariona i ponad setkę innych graczy na BGG napalonymi graczami, bo się nie zgadzamy z twoimi odczuciami. Nie wszystkie gry muszą się podobać wszystkim. Jest całkiem spore grono ludzi, którzy uważają Caylusa, Puerto Rico czy T&E za grę popsutą. I co z tego? Niech sobie tak uważają, dla większości te gry są bardzo dobre.
Ale skończmy już ten temat. Póki co nie zmienimy swoich stanowisk. A ja mam zamiar dalej bawić się przy Imperialu i zobaczymy co z tego będzie.
Rany ale awantura. Ja myślałem, że taka zgrana z was paczka a wy zaraz zacznienicie się wyzywać od:
– „ty osadniku z katanu”
– „ty elektrownio na 3 węgle”
– „ty uniwersytecie”
– „ty rozkradnięty wielbłądzie”
Będzie taka jatka, że aż zamknę oczy.
>> Ale skończmy już ten temat. Póki co nie zmienimy swoich stanowisk.
Ja jeszcze mogę zmienić swoje stanowisko i bardzo bardzo bardzo bardzo serdecznie podziękować browarionowi za to, że mnie zahipnotyzował. Czy jeśli rozpakuję i rozgram jedną partię to rebel wciaż może przyjąć mi z powrotem tą grę ? Przestraszyłem się !
Ja bym wrzucił Imperiala na indeks gier zakazanych. Nie, nie wypowiem się na temat gry, bo nie grałem, zresztą nie bardzo mam ochotę. Ta gra wywołuje zdecydowanie za duże emocje i jestem zszokowany jak mocno się kłócicie, czy jest dobra, czy nie. Każdy ma prawo do swojego zdania i chyba czas przestać już się spierać, kto ma rację.
Pozdrawiam.
zwykla burza w szklance wody. Wymiana zdan typu forumowego zawsze wyglada ostrzej. Ja stawiam na taki rozwoj sytuacji, ze ja_n po poczatkowym bojkocie Imperiala w koncu widzac innych dobra zabawe namowi sie na partyjke i zmieni zdanie. Zaba ktoregos miesiaca murowana :)
I dobrze, że jest jakaś różnica zdań – zawsze to lepiej… Nie rozumiem przesadnej delikatności niektórych upatrujących w tej dyskusji jakeijś karczemnej awantury.
Moje zdanie – uberbloggera :-) – po drugiej partii :-).
Nie mam nic przeciwko wymianie poglądów i przerzucaniu się argumentami. Momentami mam wrażenie, że zaczyna się robić po prostu za bardzo emocjonalnie.
Mi sie Imperial podobal (nawet mimo ze gralismy wg zlych zasad – wg poprawnych wyglada potencjalnie na jeszcze ciekawszy).
Bardziej podbal mi sie niz Antike, ktora zupelnie nie jest oryginalna (poza rondlem). Tu mamy nowa jakosc, oryginalne pomysly.
Mam absolutnie nieodparte wrazenie ze podobne zarzuty jak padaja powyzej pod adresem Imperiala, mozna by sformulowac pod adresem Wallensteina (ze mozna byc wczesnie wyeliminowanym, meczyc sie prz planszy itd) . A jednak w przypadku Wallensteina nikt na to nie narzeka, a ja_n wrecz sobie chwali te gre.
Ja polecam i Imperiala i Shoguna. Mysle ze krytycy tych gier nie doceniaja jednej rzeczy, z ktorej nalezy korzystac :-). Ale nie to pozostanie tajemnica, nie bede pozbywal sie przewagi ;-)
zdjecie czyjejs corki z podpisem ze wiadomo gdzie sie uczy? :P Albo wyciag z szafy Lesiaka?
:P