25-28.I.2007 r. Kraków
66 godzin non stop różnorakich rozgrywek. Hektolitry wypitych napojów, kaw i herbat, zjedzone bigosy, ciepłe parówki i zamawiane pizze. Masa ludzi o różnych zainteresowaniach i gustach. Cały ten zwariowany świat w jednej dość dużej sali gimnastycznej. Zapytacie co łączyło tych ludzi? Odpowiedź jest banalnie prosta – dobra zabawa przy wszelakiej maści grach planszowych.
Śmiało mogę powiedzieć, że Games Room stanowił swoiste serce tegorocznego konwentu. Pod czujnym okiem naszej ósemki: Rathi, jj, Saise, Przemek, Wojtek, Stax, Krzyś i ja, uczestnicy oddali się prawdziwej planszówkowej orgii. Za przewodnikiem konwentowym przytoczę tytuły dostępnych gier w naszym skromnym przybytku: Osadnicy z Catanu, Mystery of Abbey, Shadows over Camelot, Age of Mythology, War of the Ring, Carcassonne, Dungeoneer, Drakon, Doom the boardgame, Senator, Arkham Horror, Railroad Tycoon, Descent, Fury of Dracula, Władaca Pierścieni – Konfrontacja, Cytadela, Jaskinia Trola, Beowulf the Legend, Bootleggers, Conquest of the Empire, Kingdoms, World of Warcraft, Warcraft the boardgame, Through the Desert, Struggle of Empires, Attack, Games of Thrones, Labirynt Czarnoksiężnika, Jungle Speed, Pirates Cove, Wróg u bram – Stalingrad, Runebound, Warrior Knights.
Zespół odpowiedzialny za obsługę Games Roomu dwoił się i troił, aby tylko sprostać rosnącym z godziny na godzinę oczekiwaniom uczestników. Wrzuceni w wir walki o realizację planu 4 dniowego, przodownicy planszomani zrealizowali przyrzeczone postanowienia i tym samym wytrwali do samego końca imprezy, pracując nieprzerwanie ku chwale konwentu. Jako prawdziwi stachanowcy-kołchoźnicy zasłużyliśmy na odznaczenia Bohatera Związku Krakonowego I klasy.
Początek nie wskazywał na jakiś wielki zalew zainteresowania naszym rozrywkowym przybytkiem. W miarę upływu godzin sala zaczęła zapełniać się ciekawskimi. Następne dni obfitowały w coraz to większą liczbę rozgrywek toczonych równocześnie w Games Roomie. Przez większość dnia kręciło się po sali ponad 50 osób. Szczytowy poziom nadchodził zawsze około wieczora. Rozgrywki w takich składach trwały do 3:00-4:00.
W tych dniach poznałem Jervona z Łodzi, który opowiedział mi o swoich zakupach w konwentowej księgarni. Udałem się tam i zobaczyłem unikat w postaci nowiutkiego Troll Football. Informacją tą podzieliłem się z Uikiem, który stał się szczęśliwym nabywcą gry. Sobotni wieczór należał do ekipy krakowskiej w składzie Rathi, Stax, Kommar, Nauplius, Morciba i Pani jego serca:). Miałem możność pograć z nimi. Zaczęliśmy od Mission: Red Planet, grze o zdobywaniu surowców w wyniku rywalizacji w kosmosie. Dość zabawna i przede wszystkim szybka gra. Po małych roszadach zasiadłem do kolejnej planszówki, tym razem była to Silk Road. Wcielamy się w rolę kupca w karawanie zmierzającej z Chin na Bliski Wschód. W trakcie długiej podróży sprzedajemy, kupujemy, kradniemy w celu uzyskania jak największej fortuny. Jak dla mnie ten tytuł to bomba i odkrycie Krakonu. Możliwe, że spodobała mi się z racji ciągłych zwycięstw. Po zmęczeniu materiału przesiadłem się do stołu obok aby razem z Morcibą stłuc Rathiego i złego Uika :) w Tichu. Reguły załapałem dość szybko, jednak grałem bardzo ostrożnie. W zasadzie punkty razem z Morcibą zdobywaliśmy bardzo wolno. Uiek i Rathi szaleli, ale jakoś pechowo. Pod koniec partii udało im się wyjść na plus. Jednak dystans między nami był już ogromny i dość szybko zakończyłem partię wspólnym zwycięstwem z Morcibą. Dzięki chłopaki za partyjkę.
Poznałem również grupę dzielących ze mną wspólne zainteresowanie grami wojennymi oraz hybrydami eurogier i gier wojennych. Rozegraliśmy ciekawą partię w Struggle of Empire. Wcześniej grałem jeszcze w starą poczciwą Kretę razem z Krzysiem Supruniukiem, z który razem przyjechaliśmy z Warszawy na konwent. A poza tym wraz z Darth Stalinem pyknęliśmy partyjkę w Twilight Struggle oraz For the People II.
Największe zainteresowanie wzbudzały gry szybkie i proste. Widziałem też trochę karcianek. W nocy szczególnie słychać było graczy przy Jendze oraz Jungle Speedzie. My jako obsługa Games Roomu staraliśmy się pomagać przez tłumaczenie zasad i niejednokrotnie pokazywaliśmy pewne zależności występujące w grach.
Z relacji ustnej uczestników, znających się na tematyce stricte konwentowej, dowiedziałem się, że stworzony program nie stanowił dla nich wyjątkowego kąsku. Porównując ten Krakon z poprzednim z roku 2006 wypadał on nader blado. Nie twierdzę, że tak było, bo to co słyszałem mogło pochodzić akurat od tej części uczestników, której nie wszystko przypadło do gustu. Ale co by nie mówić na korytarzach i w salach prelekcyjnych było pustawo. Ponoć w ciągu czterech dni imprezy przewinęło się ponad 350 uczestników, co pokazuje pewną mizerię. Dodam, że rok temu naliczono na listach ponad 800 osób. Zatem czy Krakon odbędzie się w przyszłym roku? Impreza jak i wiele innych jej podobnych przeżywa trudny okres.
Podsumowując muszę stwierdzić, że pomimo niskiej frekwencji, Games Room spełnił swoje zadanie przyczyniając się choć w niewielkim stopniu do popularyzacji naszego planszówkowego hobby.
pedrak,
rozumiem ze nie pomyliles Marco Polo z Silk Road (bo ostatnio wspominales tez o passy zwyciestw w Marco Polo a ze szczegolow ktore podawales wynikalo ze to bylo rzeczywiscie Marco Polo)
Był to na pewno Silk Road;)
Wydaje mi się, ze gdyby termin nie kolidował z sesją na większości uczelni, pojawiloby się więcej osob. No ale moze się mylę :).
To było Silk Road L:)
Marco Polo wypada przy niej gorzej niż blado. W sumie zupełnie inny ciężar gatunkowy.
Gdybyś nie zabrał mojej akcji to bym w Silk roada wygrał :P
Fajnie, że byłes i jeszcze raz dzięki za info o gierce ;) leży na półce nierozfoliowana :D
Dementuje, że byłem na Krakonie:) Chyba, że mamy duplikujące się xywki z jednym z kolegów organizatorów…
Tak właśnie jest. jj mieszka w Krakowie. Co do Ciebie to wiem, że jesteś z Warszawy. Wobec tego zapraszam na Smolną (zobacz na forum).
Konwent był ok, tylko zapachy w GR trochę nienajciekawsze (bigosik). Byłem krótko, ale miło było się z Tobą Pędrak znowu zobaczyć i złoić skórę Uikowi i Rathiemu ;) Pozdrawiam.
morciba