Przeciętny człowiek zdenerwuje się, jeśli powie się mu, że jego ojciec był nieuczciwy, ale będzie się nieco przechwalał, jeśli odkryje, że jego pradziadek był piratem.
/Bern Williams/
Piraci parali się zawodem trudnym, niebezpiecznym i cóż… niezbyt chwalebnym. Napady, mordy i rabunki to ich chleb powszedni (suto popijany rumem). A mimo to we współczesnej kulturze mają swoje ważne miejsce i są postrzegani dość pozytywnie. Któż nie lubi barwnych filmów z piratami – opaska na oku, papuga na ramieniu, drewniana noga, a do tego wszechobecny dym unoszący się z dział, zapach prochu, barwne sceny walki na morzu i abordaże. Jakie by nie były karty historii – dziś lubimy piratów. Fascynują nas postacie obrosłe w legendy – Czarnobrody, Anne Bonny, Barbarossa… Piraci pojawiają się również w bajkach dla dzieci, w których to, zamiast bandy bezwzględnych morderców, spotykamy całkiem sympatyczne towarzystwo. Ten przydługi wstęp jest po to… ażeby wszem i wobec i każdemu z osobna przedstawić nową grę od wydawnictwa Rebel, w której wcielimy się w kapitanów pirackich statków. Panie i Panowie – oto Jamaica!
Jamaica to gra przeznaczona dla 2–6 osób w wieku od 8 lat wzwyż. Są dwie rzeczy, które przyciągnęły mnie do tego tytułu. Po pierwsze autorami są Malcolm Braff, Sébastien Pauchon i… Bruno Cathala! A więc człowiek, który zrobił Cyklady i Five Tribes – dwa tytuły, bez których moje życie nie byłoby takie samo ;). Muszę przyznać, że na punkcie Cathali mam pewną obsesję – gdy widzę jego nazwisko na pudełku, odczuwam nieodpartą potrzebę, ażeby w to zagrać. (Cóż, każdy ma swoje fetysze). Druga sprawa to szata graficzna – piękna, żywa, kolorowa – słowem: fantastyczna! Kiedy otwieramy pudełko, mamy przed sobą skrzynię pełną złota. A pod nim kryje się bardzo praktyczna wypraska. Świetne grafiki – trochę bajkowe, ale to w końcu gra rodzinna. Wszystkie elementy doskonałej jakości. Jestem estetką, uwielbiam ładne gry. A ta szczególnie cieszy oko i dostarcza mnóstwa przyjemności w obcowaniu z nią. Jedynym małym minusem może być instrukcja. Właściwie jest czytelna i jasna, wszystko dokładnie wyjaśnia i nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do rozgrywki. A w dodatku została wystylizowana na mapę – być może prowadzącą do tajemniczych, pirackich skarbów. Jedyną niedogodnością jest jej rozmiar – po rozłożeniu jest ogromna, co utrudnia lekturę, zwłaszcza wtedy, kiedy na szybko w trakcie rozgrywki chcemy coś sprawdzić. Ale cóż, ja jako przedstawicielka płci pięknej chyba jestem w stanie to zrozumieć. Przecież naczelne hasło każdej kobiety brzmi: albo ładnie, albo wygodnie ;).
Kiedy rum zaszumi w głowie, cały świat nabiera treści.
Wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści…
Rozgrywka jest bardzo prosta. Każdy z graczy wciela się w kapitana pirackiego statku. Do wyboru mamy 6 postaci: Anne Bonny, Mary Read, Czarnego Sama, Calico Jacka, Myszołowa i Czarnobrodego. Są to autentyczni piraci grasujący po wodach Morza Karaibskiego na przełomie XVII i XVIII wieku. Miłym akcentem jest zamieszczenie w instrukcji krótkiego biogramu każdego z nich. Celem graczy jest okrążenie wyspy, dotarcie do Port Royal przed innymi i oczywiście zgarnięcie jak największej ilości złota! Na początku każdy gracz dostaje figurkę statku, którą umieszcza na planszy, talię kart akcji oraz ładownię z pięcioma magazynami i początkowym ładunkiem (3 monety i 3 porcje żywności).
Możemy zaczynać grę. Pierwszy gracz rzuca dwiema kośćmi, a następnie wszyscy biorą do ręki po trzy karty z wierzchu swoich talii. Gracz rozpoczynający ma przywilej przyporządkowania kości do akcji dziennej i nocnej według własnego uznania. Akcje te mamy na naszych kartach – symbol akcji dziennej znajduje się po lewej stronie, a nocnej po prawej. Kiedy gracz już zdecydował, jak ustawi kości, wszyscy wybierają kartę akcji spośród trzech na ręce i równocześnie odkrywają. Rozpoczynając od pierwszego gracza, wszyscy wykonują swoje akcje. A możemy je podzielić na dwa rodzaje: załadunek i ruch. Załadować możemy żywność, złoto lub proch. Wynik na kości wskazuje, ile zasobów otrzymamy. Druga opcja to ruch – poruszamy się na planszy o liczbę oczek. Wchodząc na jakieś pole, musimy opłacić jego koszt. Czasem są to monety, a czasem żywność. Jeśli nas nie stać – będziemy się cofać. Ale przecież jesteśmy piratami! A cóż to za piraci, którzy nie toczą bitew morskich? Jeśli wejdziemy na pole z innym statkiem – stajemy do walki. Służy nam do tego specjalna kość. Najpierw swój rzut wykonuje atakujący. Przed rzutem kością może zużyć dowolną ilość prochu ze swoich ładowni, którą doda do wyniku na kostce. To jego siła. Teraz czas na obronę – wygra ten, kto uzyska wyższy wynik! Jeśli ktoś wyrzuci na kości symbol gwiazdy – wygrywa natychmiast! Chwała zwycięzcom, biada zwyciężonym! Ten, kto wygrał, może złupić przeciwnika – zabiera mu całą zawartość wybranej ładowni albo…tajemniczy skarb!
No właśnie – skarb! Cóż to za piraci bez drogocennych skarbów! Na niektórych polach planszy ukryte są skarby. Kto pierwszy na nie wejdzie, ten je zdobywa. Są one różne – może to być np. dodatkowa ładowania, możliwość przerzutu kością podczas walki lub dodatkowe złoto. Ale uwaga, możemy trafić również na przeklęty skarb, który odejmie nam punkty na koniec gry… No, chyba że przed końcem komuś go wspaniałomyślnie ofiarujemy! A możemy go podarować przeciwnikowi po wygranej bitwie.
Gra kończy się w momencie, gdy ktoś zatoczy kółko, a więc dopłynie z powrotem do Port Royal. Podliczamy wówczas złote monety, które udało nam się zdobyć w trakcie gry, dodajemy do tego wartości posiadanych skarbów oraz punkty znajdujące się na poszczególnych polach planszy. Uwaga – jeśli zostaniemy za bardzo w tyle, dostaniemy punkty ujemne!
Warto wspomnieć jeszcze o rozgrywce dwuosobowej. Bierze w niej udział statek widmo, który porusza się na koniec każdej tury. Ma on co prawda swoje zasady ruchu, ale pozostaje też częściowo pod wpływem decyzji aktywnego gracza, który może go skierować np. do bitwy ze swoim przeciwnikiem! Zazwyczaj nie mam przekonania do wariantów dwuosobowych, które wprowadzają wirtualnego gracza. Przeważnie mam wrażenie, że jest to dołożone na siłę i nie działa dobrze. Jednak w Jamaice gra dwuosobowa mi się podobała. Była szybka, dynamiczna, a statek widmo mógł jeszcze bardziej napsuć krwi przeciwnikowi. Przyjemnie się grało we dwójkę.
Jestem nieuczciwy i możesz uczciwie liczyć na moją nieuczciwość. To uczciwi są nieprzewidywalni, zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego…
/Jack Sparrow, Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły/
Jamaica to gra prosta, ale nie banalna. Początkowo bałam się losowości – nie lubię losowości w grach. Wolę, kiedy rozgrywka zależy ode mnie, a nie od szczęścia lub pecha. Jamaica jest losowa, ale w sposób, który nie drażni. Nie wiemy, co wypadnie na kostkach, ale znalazło się miejsce na decyzje – jak te kostki ułożyć, które akcje wybrać, żeby osiągnąć najlepszy efekt. Gra jest lekka, to bardzo przystępny tytuł rodzinny. Świetny klimat, ciekawa tematyka, prosta i emocjonująca rozgrywka to niewątpliwie plusy Jamaici. Poleciłabym ją zwłaszcza rodzinom, nawet takim, które z grami planszowymi nie miały za wiele do czynienia. Spodoba się dzieciom – spokojnie nada się dla dzieciaków od 8 roku życia. A piękne wydanie, barwne grafiki i piracka przygoda z pewnością je zainteresuje i przyciągnie. Dlatego umieszczam ją w cyklu polecanek na Dzień Dziecka – może być świetnym prezentem. Pograją dzieciaki, zapewni rozrywkę na niejedno niedzielne, rodzinne popołudnie, a i w gronie dorosłych miło do niej zasiąść.
Jedyny problem może być związany z negatywną interakcją. Jest jej sporo. Właściwie cały smaczek tej gry to napadanie na inne statki, grabienie, zabieranie łupów. Nie ma tu miejsca na spokojną, zachowawczą grę, bo rozgrywka zrobi się zwyczajnie nudna. Jeśli tylko mam możliwość kogoś zaatakować, to nie można okazji zmarnować ;). Dla mnie to duży plus i właśnie za to polubiłam Jamaicę. Natomiast nie zawsze trafi to do dzieci. Niektóre nie radzą sobie z tym, że dopiero co zdobyły skarb, a nagle ktoś go zabiera. A gra jest losowa, więc nieraz wychodzi tak, że walczymy kilka razy z rzędu i tracimy niemal wszystko, co mieliśmy w ładowni. Polecam ją zatem tym dzieciom, które dobrze radzą sobie z negatywną interakcją i nie obrażają się łatwo, jeśli coś idzie nie po ich myśli.
Może ktoś się będzie zżymał, mówiąc, że to zdrożne wieści,
ale to jest właśnie klimat morskich opowieści…
Podsumowując – Jamaica to porządny, lekki, rodzinny tytuł. Prosty, trochę losowy, ale bez przesady. W sam raz dla rodzin, dzieciaków i wszystkich, którzy mają ochotę pobawić się w piratów ;).
Plusy:
+ piękne wydanie, śliczne grafiki, świetna jakość elementów
+ proste zasady, łatwe do opanowania nawet przez początkujących
+ emocjonująca rozgrywka
+ jest miejsce na łut szczęścia, jest i miejsce na decyzje
+ fajny klimat, ciekawa tematyka
+ kto by nie chciał zostać piratem i przeprowadzić abordażu? ;)
+ napadanie na innych graczy i grabieże – to lubię!
Minusy:
– bywa, że mamy trochę pecha i nie dociągamy tego co trzeba, wtedy kiedy trzeba
– negatywna interakcja może przeszkadzać bardziej wrażliwym dzieciom
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.