Kolejne planszówkowe spotkanie u Mądrych Sów i kolejna gra przetestowana. Ale tym razem testowały nie tylko dzieci, bo Fliper przypadł do gustu także dorosłym. Zobaczcie co kryje w sobie (dosłownie i w przenośni) mała metalowa puszeczka z przezabawnymi grafikami owoców na wieczku.
Zasady gry
Fliper jest to gra imprezowa dla od 2 do 8 graczy. W grze mamy 54 karty, na których awersie występuje pięć rodzajów owoców. Liczba owoców każdego gatunku na karcie jest inna, jednak, żeby nie było można za szybko ich policzyć są one pomieszane oraz mają różne wielkości i położenie. Na rewersach kart znajdziemy natomiast albo jeden owoc albo cyfrę z przedziału od 1 do 5. Stawkę uzupełnia 10 żetonów. 5 z nich przedstawia cyfry, a drugie 5 owoce wstępujące w grze.
Przebieg rozgrywki jest bardzo prosty. Na środku stołu kładziemy stos kart awersem do góry, a wokół niego żetony.
Następnie ze stosu kart jedną odwracamy rewersem i na odkrytej w tym momencie kolejnej karcie z decku szukamy:
– jeżeli rewers odwróconej karty przedstawia cyfrę, to szukamy który owoc występuje w liczbie sztuk wskazanej na tej karcie,
– jeżeli rewers odwróconej karty przedstawia owoc, to szukamy ile sztuk danego owocu występuje na wierzchniej karcie pozostałego decku.
Po ustaleniu poprawnej odpowiedzi chwytamy odpowiedni żeton. Jeżeli się nie pomyliliśmy zabieramy odwróconą kartę jako punkt. Czynność powtarzamy aż do wyczerpania się stosu kart na środku stołu.
Flipera do przedszkola zaniosłem tylko raz i poza moim synkiem zagrała w niego czwórka dzieciaków. W grę pograłem jednak sporo także w gronie dorosłych, przy okazji kilku spotkań czy imprez. Oto garść moich przemyśleń.
Okiem mądrych sówek
Wesołe owoce zamknięte w małej puszeczce z miejsca przykuły uwagę dzieci, a rozgrywka wciągnęła je na tyle, że poświęciły jej cały pozostały na planszówki czas. Szybko można było się jednak zorientować, że 5-latki słabiej sobie radziły w momencie, kiedy musiały ustalić jaki gatunek owoców występuje na karcie wskazaną ilość razy, dlatego też w dalszej zabawie poprzestaliśmy na kartach, które kazały policzyć ilość sztuk danego owocu na sąsiedniej karcie. Taka możliwość podziału kart według stopnia trudności, pozwalająca na zabawę z graczami w nieco niższym niż pudełkowy wieku, bez konieczności wydawania dodatkowej forsy na wersje junior czy kids, jest bez wątpienia jedną z mocniejszych stron gry.
Suma sumarum Mądrym Sowom, które zagrały we Flipera, gra się spodobała, więc myślę że ten tytuł będzie udanym prezentem także dla młodszych planszówkowiczów, którzy potrafią już liczyć i znają cyferki.
Okiem starego puchacza
Fliper jest zaprojektowany i wykonany bardzo ładnie. Zaczynając od metalowej, wybrzuszonej puszeczki, przez żywe i zabawne rysunki owoców na trójkątnych kartach, a na grubych tekturowych żetonach kończąc. Jedynie obrazki truskawek i malin są do siebie łudząco podobne, ale nie wiem na ile to jest wada, a na ile świadomy zabieg mający nieco utrudnić rozgrywkę. Tak czy owak grafiki są przednie. A pamiętając malutkie i cieniutkie tekturowe monetki z Metropolii czy NiQczemnych, można powiedzieć, że w kwestii wykonania elementów gry skok jakości jest kolosalny.
A jeżeli chodzi o grywalność? Powiem tak. Dobble większość z Was zna i duża część pewnie bardzo lubi. To zupełnie tak jak ja. Ale nawet Dobble się kiedyś znudzi. A wtedy, jeżeli będziecie szukali gry, która zachwyci Was z tych samych powodów, dla których polubiliście Dobble, to warto sięgnąć po Flipera. Ja doceniam gry imprezowe z negatywną eliminacją typu Bongo czy Duuuszki, ale osobiście za nimi nie przepadam. Gry na spostrzegawczość cenię przede wszystkim za prostotę zasad i walory estetyczne. Z tego też powodu polubiłem Dobble i dlatego też teraz podoba mi Fliper. Tutaj wystarczy najszybciej coś dostrzec i policzyć, nie trzeba mieć z tyłu głowy tego, że jak wypełni się jakiś warunek to okaże się, że wcale nie szukamy tego co wydawałoby się nam że szukamy. Tu jest prosto, dynamicznie i zabawnie. I nawet jak przegrywam to nie czuję, że w kolejnej partii będę bez szans i chce mi się grać ponownie. Polecam więc Flipera nie tylko tym, którzy szukają fajnej gry dla dzieciaków, ale także tym którzy chcą wzbogacić kolekcję o dobrą grę imprezową.
Okiem gimnazjalnego pingwina
Ja, w przeciwieństwie do Łukasza, Dobble nie lubię. Przeszkadza mi to, że jak już znajdę ten upierdliwy chowający się a powtarzający symbol, to ktoś właśnie położy inną kartę i muszę szukać czegoś innego. We Fliperze wszyscy w tym samym momencie rozbieramy tę samą kartę. Niby to samo, niby też kto pierwszy ten lepszy, ale nie ma tego efektu, że tkwię przed moją kartą jak pies przed pustą miską i nic się nie zmienia, ani nie ubywa ani nie przybywa. Nie ma tego poczucia, że ja wciąż od nowa z tym samym zestawem.
Fliper ma też tę przewagę, że ma tylko 5 owoców. Zgoda – niektóre są okropnie do siebie podobne, ale nadal to tylko pięć owoców. Można się przyzwyczaić, ja nawet próbuję różnych taktyk (a to szukam punktów pozwalających zobaczyć wszystko jednym rzutem oka, albo sukcesywnie liczę owoce, albo zwracam uwagę na szczegóły – np. dopiero ostatnio zauważyłam, że malinki mają malutkie ogonki, a truskawki nie – i od razu lepiej się je rozróżnia ;))
We Flipera grałam prawie wyłącznie w towarzystwie gimnazjalistów. Bywało różnie. Np. moja córka ma tak niesamowity dar ogarniania tego, co jest na tych obrazkach (a nawet odróżniania malinek od truskawek), że po jakimś czasie gra z nią przestała być zabawna i wykluczyliśmy ją po prostu z rozgrywki. Robiła z krupiera ;). Syn z kolei, jak na zblazowanego gimnazjalistę przystało, zaczął w pewnym momencie łapać cokolwiek – a nóż się trafi. Tak czy owak przetestowaliśmy wszystkie trzy warianty – pierwszy z mówieniem tego, co się znalazło i zabieraniem karty (np. odsłaniamy truskawkę i krzyczymy ile znaleźliśmy truskawek), drugi – cichy, bo zamiast mówienia (że oto pięć razy powtarza się banan) łapiemy odpowiedni żeton i trzeci – najkrótszy, w którym układamy żetony w szeregu i po kolei odsłaniamy 10 kart szukając tego co na kolejnym żetonie się znajduje (zwycięzca zabiera żeton). Ten trzeci wariant – co mnie mocno zdziwiło – gimnazjalistom podobał się najbardziej. Mnie za to najbardziej podpasował drugi, jako przedstawiciel rozgrywek z negatywną interakcją (żetony bowiem można, a nawet należy sobie zabierać).
Fliper jest świetnym następcą Dobble. Spełnia wszelkie wymagania dobrej imprezówki, jest mały, sprytny, szybki, generuje salwy śmiechu, a na dodatek jest ładniejszy od Dobble :). I – jak się już niedługo się okaże – jest bardzo elastyczny jeśli chodzi o reguły gry. Zajrzyjcie do nas za parę dni, a poznacie kolejne przepisy na świetną zabawę z Fliperem w roli głównej.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.
summa summarum – dwa razy po dwa m.