Colt Express to gra, która doczekała się już wielu recenzji. Moja jest kosmicznie spóźniona, za co bardzo przepraszam. Jako humorystyczne usprawiedliwienie wykorzystam fakt, będący na czasie – Złoty Pociąg leży odłogiem już ponad siedemdziesiąt lat, a nadal wzbudza wiele emocji, zatem Colt Express to gra, która mimo upływu czasu od premiery wciąż godna jest nowych recenzji. Cóż, po takim wstępie nie trudno zorientować się, że poniższa recenzja to amalgamat „ochów” i „achów”, ale w przypadku niektórych pozycji trudno powiedzieć, cytując Gombrowicza, że „mnie nie zachwyca”.
KOMPONENTY, WYKONANIE, KLIMAT
Miłość od pierwszego wejrzenia – tak można określić reakcję na widok gry. Fenomenalna trójwymiarowa struktura, pomysłowa plansza w postaci lokomotywy i pięciu wagoników to przełomowe i niekonwencjonalne podejście, odbiegające od klasycznego schematu. Urzekającymi i radującymi oczy elementami są tekturowe kaktusy, kamienie i czaszki, służące, co prawda wyłącznie do ozdoby, ale jakże urzekające dla zmysłu wzroku. Dodatkowo można było otrzymać materiał promocyjny – kolorową mapę potęgującą aspekt dekoracyjny gry. Mnie niestety nie udało się na nią załapać. Na uwagę zasługuje doskonała wypraska, w którą swobodnie mieszczą się wszystkie złożone wagoniki, ciuchcia i reszta klamotów.
Każdy dwupiętrowy wagonik zdaje się być wykonany z wielką precyzją. W środku, prócz klimatycznych rysunków, znajdziemy łupy, które należy w nich ułożyć przed rozpoczęciem gry. Ponadto otrzymujemy jeszcze garść żetonów w postaci wartościowych worków i diamentów oraz dwóch walizek, wystrzałowe figurki graczy plus pion szeryfa i bajecznie kolorowe karty. Wszystko opisane w krótkiej, przejrzystej i świetnie napisanej instrukcji.
W grze wcielamy się w zawadiackich bandytów, których zadaniem jest obrabowanie pędzącego przez Dziki Zachód, po brzegi wypchanego kosztownościami, pociągu – ot co, kwintesencja westernowego klimatu.
MECHANIKA – żeby zdobyć łup, potrzebny jest dobry plan
Każdy gracz wciela się w jedną z postaci. Rabusie posiadają różne dodatkowe umiejętności. Moim zdaniem są dość dobrze zbalansowane, aczkolwiek w zależności od preferencji pojawiają się głosy, że jedni mają bardziej opłacalne zdolności niż inni. Kwestia gustu i stylu gry. Osobiście najbardziej lubię Cheyenne (daje w pysk i zabiera sakiewkę) oraz Ghosta (wprowadza element niepewności, poprzez możliwość zagrania zakrytej karty). Django z kolei doskonale nadaje się do combo ruchów, np. połączenie oddania strzału, a zaraz po nim przesunięcia szeryfa. To może skutecznie unieruchomić lub spowolnić któregoś z przeciwników.
Setup jest naprawdę prosty i pozwala na szybkie wchłonięcie reguł nawet przez kogoś, kto do planszy siada po raz pierwszy. Składa się bowiem z dwóch faz polegających na naprzemiennym programowaniu.
- Faza PLANOWANIA – każdy gracz zagrywa 2–5 kart na wspólny stos. Niekiedy pojawiają się pewne modyfikacje ze względu na zdolności niektórych postaci.
- Faza AKCJI (NAPAD) – rozpatrujemy karty zagrane w fazie pierwszej.
Cała frajda polega na tym, że uknuta przez nas strategia może całkowicie zmienić kształt ze względu na działania przeciwników. Nie zawsze bowiem uda się przewidzieć ruchy innych graczy, a przede wszystkim zapamiętać kolejność wykładania własnych kart. Colt Express to gra mistrzowsko operująca balansem blefu z próbą kombinowania i układania misternych planów. Wszystko to jednak uzależnione jest od szczęścia i przypadku, ale okraszone wyśmienitą zabawą. Pojawia się zatem nielubiany, zwłaszcza przez rasowych geeków, element losowości. Jest on jednak tak uroczo wkomponowany, że właściwie nikomu nie przeszkadza. Gra ma po prostu takie założenie.
Rozgrywka to iście gangsterska przygoda. Strzelamy do siebie, okradamy wagony, wskakujemy na dach i dajemy sobie wzajemnie w zęby. Po prostu kupa śmiechu. Celem jest, rzecz jasna, zdobycie jak największej ilości skarbów, ale również przeszkadzanie innym. Ze względu na owo „przeszkadzanie”, gra nabiera nieco „agresywnego” kolorytu i obfituje w negatywną interakcję, jednak jest to zdecydowanie ładunek wybuchający śmiechem, a nie złością.
Ciekawym ruchem jest możliwość przemieszczenia szeryfa, który skutecznie blokuje lub spowalnia działania innych. Mimo tego, że strzeże on najcenniejszego łupu (waliza 1000$), to nie zawsze jej zdobycie gwarantuje zwycięstwo. Bandyci kolekcjonujący mniejsze łupy i sprawnie operujący pistoletem (Nagroda Najlepszego Rewolwerowca), mogą na końcu pochwalić się większym łupem, aniżeli właściciel walizki.
Kwestia skalowalności gry była tematem już niejednej recenzji. Colt Express to gra należąca do kategorii rodzinnych i imprezowych, a zatem moc zabawy jest wprost proporcjonalna do liczby graczy. Im więcej ludu, tym lepiej. Rozgrywka w pełnym składzie niesie ze sobą najwięcej chaosu, emocji i daje możliwość wykorzystania pociągu w pełnej krasie (wszystkie wagony). Co ważne, nawet przy wariancie sześcioosobowym, nie ma przestojów. Gra jest szybka i dynamiczna, jak wzorowa klasyka westernu. Gra w mniejszym gronie na pewno wygeneruje większą kontrolę – możliwość budowania strategii (która tak czy siak może się sypnąć), dlatego też warto zagrać w różnym składzie.
Tego typu pozycje charakteryzują się zazwyczaj tym, że pułap uczestników startuje od 3. Colt Express proponuje rozgrywkę w duecie. Czy jest to przemyślane? Tak, dzięki dobrej modyfikacji zasad. Wydaje mi się, że gra staje się nieco trudniejsza (nie bez powodu wariant ten nosi nazwę „ekspercki”), ale nie umniejsza to poziomu radości, jaką można z niej czerpać garściami. W dwuosobowej rozgrywce celem jest posiadanie najbogatszej drużyny na koniec gry (każdy operuje bowiem dwiema postaciami). Paradoksem jest niekiedy to, że można nieumyślnie postrzelić bandytę ze swojej drużyny. Zdecydowanie lepszą opcją jest gra w większym gronie, aczkolwiek Colt Express dość dobrze sprawdzi się również przy wieczorze dla dwojga.
PODSUMOWANIE
Colt Express to gra doskonała zarówno na rodzinny, jak i imprezowy stół. Niski próg wejścia oraz intuicyjne zasady pozwalają szybko wprowadzić w setup nawet kompletnych żółtodziobów, którzy będą czerpać z niej maksymalną przyjemność. O wyjątkowości gry mogą świadczyć lista pochlebnych recenzji oraz wyróżnienia i nagrody, które zebrała. Zaślepiona pięknem wykonania i upojona sympatyczną mechaniką, nie jestem w stanie wskazać żadnych wad, pozostanę zatem przy plusach:
+ innowacyjna plansza
+ doskonały klimat
+ prosta mechanika wpisująca się w ciekawą tematykę
+ rozgrywka obfitująca w nieograniczone pokłady śmiechu, strzelania i wybijania zębów
+ intuicyjne, łatwe do wytłumaczenia reguły
+ dobra skalowalność
+ dynamiczna rozgrywka
+ po jednej partii każdy chce więcej
Zdawać by się mogło, że tak dobry tytuł nie potrzebuje już niczego nowego. Tymczasem, jak donoszą wieści z planszówkowego świata, szykuje się dodatek do gry zatytułowany: Colt Express: Horses&Stagecoach. Do zabawy dołączy dyliżans, jazda konno oraz możliwość brania zakładników. Wszystko po to, by jeszcze bardziej podkręcić westernowy klimat. Zapowiada się naprawdę nieźle. Premiera najprawdopodobniej na tegorocznym Essen. Na gruncie polskim dodatek pojawi się nakładem wydawnictwa Rebel pod tytułem: Colt Express: Konie i dyliżans.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(10/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra praktycznie bez wad, genialna i to nie tylko w swojej kategorii. Ma ogromną szansę spodobać się nawet ludziom, którzy dotąd omijali ten typ gier szerokim łukiem.
„nie bez powodu wariant ten nosi nazwę „ekspercki””
Wariant ekspercki nie ma nic wspólnego z grą w dwie osoby.