Jeżeli czytaliście moją recenzję Sushi Go, to może pamiętacie, że lubię gry Phila Waltera-Hardinga. Mimo że jego gry nie są długie czy skomplikowane, często zawierają ciekawe rozwiązania pozwalające sporo pokombinować i sprawdzić kilka dróg prowadzących do zwycięstwa. Tak było zarówno przy kafelkowym Kakao, jak i przy karcianym Sushi Go. Teraz dostałem do recenzji Imhotepa – grę nominowaną w zeszłym roku do nagrody Spiel des Jahres. Udało mi się już całkiem sporo partii, więc zapraszam Was do poczytania moich wrażeń z rozgrywki.
Na początku, krótka metryczka. Imhotep, wydany w Polsce pod koniec ubiegłego roku przez Galaktę, to gra rodzinna przeznaczona dla od 2 do 4 graczy w wieku od 10 lat. Rozegranie partii według pudełka powinno nam zająć około 40 minut i muszę przyznać, że czas rozgrywki jest tu podany dość precyzyjnie, bo nawet pierwsza moja partia, z tłumaczeniem zasad nie trwała o wiele dłużej.
Jak zostać Pierwszym Architektem Egiptu?
A zasady gry są w praktyce są bardzo proste i intuicyjne. Warto zaznaczyć, że dużą rolę pełni tu instrukcja, która jest zwięzła i dobrze napisana, a jednocześnie nie zawiera luk, które mogłyby powodować wątpliwości (np. co do użycia niektórych kart).
Fabularnie gra jest dość płytka. Dostajemy jedynie informację, że wcielamy się w budowniczych starożytnego Egiptu, starając się dorównać w swym fachu legendarnemu Imhotepowi. Trzeba oddać jednak, że klimat podtrzymują odpowiednie wykonanie elementów, jak i sama mechanika gry, w której faktycznie wznosimy piramidy, świątynie czy budujemy grobowce.
Przejdźmy jednak do reguł. Gra składa się z 6 rund. Przed rozpoczęciem partii wybieramy stronę planszetek, których będziemy używali w trakcie rozgrywki, ustalamy gracza rozpoczynającego oraz przenosimy odpowiednią ilość kamieni w naszym kolorze z kopalni (rezerwy) do składziku (zasoby podręczne). Na początku każdej rundy dowiadujemy się, jakie statki będziemy mieli do dyspozycji. Statki zawsze są cztery, różnią się jednak ładownością.
Podczas partii będziemy wykonywać naprzemiennie akcje wybierając zawsze jedną z czterech dostępnych opcji – załadowanie kamienia na statek, przeniesienie 3 kamieni do naszego magazynu (może on pomieścić do 5 kamieni naraz), dopłynięcie jednym ze statków do wybranej lokacji lub wykorzystanie niebieskiej karty, o ile taka jest w naszym posiadaniu (są to zazwyczaj mocniejsze wersje standardowych akcji).
Oczywiście wybór akcji zależy od naszej sytuacji w danej chwili, clue gry sprowadza się jednak do dostarczenia kamieni na jeden z placów budowy, dlatego też tą akcję umówię szerzej. Otóż placów budowy w grze mamy pięć, każdy ma jedno miejsce na zacumowanie przy nim statku, tak więc kiedy w danej rundzie do któregoś palcu budowy dopłynie statek, to wówczas jest już on wyłączony do końca tej rundy. Po zacumowaniu statku w porcie, wyładowujemy z niego kamienie poczynając od dziobu i kolejno wykonujemy odpowiednie akcje. I tak:
– Targowisko – tu możemy wybrać jedną z dostępnych kart, wśród których mamy karty działające natychmiast (czerwone), karty specjalne zapewniające mocniejszy efekt akcji zwykłych (niebieskie), karty punktujące za jakiś konkretny element na koniec gry (zielone) i karty posągów (fioletowe), których im więcej zbierzemy, tym więcej za nie punktów otrzymamy na zakończenie partii. Po „wymianie” kamienia na kartę z Targowiska przez pierwszego gracza, pora przechodzi na kolejnego, ale ponieważ karty nie są uzupełniane to jego wybór będzie mniejszy.
– Piramida/y – tu dokładamy kamienie w kolejności od lewej górnej strony w dół, tworząc jedną dużą piramidę lub trzy mniejsze, w zależności od strony planszetki, na której przyjdzie nam grać. Za dołożenie kamienia zdobywamy natychmiast nagrodę, czyli punkty, karty lub odzyskujemy kości.
– Świątynia – budujemy ją dokładając kamienie w rzędzie od lewej do prawej na pięciu dostępnych polach. Pola te określają nagrodę, jaką uzyskamy na koniec rundy, o ile nasz kamień będzie widoczny z góry. Kłopot w tym, że po zapełnieniu wszystkich pól na planszetce budujemy kolejne piętra więc szybko kamienie na dole zostaną przykryte kolejnymi.
– Grobowiec – podobnie jak w przypadku Piramidy, również Grobowiec budujemy w od lewej strony, zaczynając od góry i z czasem zapełniając kolejne kolumny. Grobowiec przyniesie nam punkty na koniec rozgrywki za grupy stykających się ze sobą naszych kamieni (strona A) lub za przewagi naszych kamieni w poszczególnych rzędach (strona B).
– Obelisk – tu kładziemy nasze kamienie jedne na drugich. Grając na stronie A, próbujemy zbudować jak najwyższy monument, bo to przyniesie nam na koniec największą liczbę punktów. Grając na stronie B, punkty dostajemy natychmiast po zbudowaniu 3-kamiennego Obelisku, jednak ich ilość zależy od tego, ilu graczy zdążyło wykonać to zadanie przed nami. Jest więc to swoisty wyścig o najlepiej punktowane pozycje.
I to w zasadzie tyle. Po sześciu rundach, do punktów zdobytych w trakcie rozgrywki doliczamy punkty z Grobowca i Obelisku (o ile graliśmy na stronie A) oraz z zielonych i fioletowych kart i wyłaniamy zwycięzcę.
Czy warto odwiedzić starożytny Egipt?
Imhotepem interesowałem się już do dawna, dlatego też zanim gra trafiła do mojej kolekcji i zanim rozegrałem pierwszą partię, zdążyłem się już sporo o niej dowiedzieć. Z lekkim niepokojem czytałem i słuchałem o strategii wygrywającej, o dużej negatywnej interakcji (której akurat w przesadnych ilościach nie lubię) czy o złym balansie. Na szczęście po rozegraniu kilku partii z ulgą przyznaję, że moje obawy były przedwczesne. Co prawda do gry mam kilka uwag (o czym niżej), ale już teraz mogę zdradzić, że uważam Imhotepa za świetną grę rodzinną.
W kwestii zawartości pudełka muszę niestety potwierdzić to co słyszałem – faktycznie elementów w środku jest trochę mało jak na takie gabaryty gry. Za to to, co dostajemy jest już najwyższej jakości. Tekturowe elementy i papierowe karty są grube i sztywne, największe wrażanie robią jednak kamienie. Zanim dostałem grę do ręki myślałem, że są to standardowej wielkości drewniane kosteczki. Tymczasem okazało się, że te drewniane „kosteczki” mają rozmiar niewielkich kości do gry. I to naprawdę sprawia spore wrażenie. Grafiki może i nie zapierają tchu w piersiach, ale dobrze oddają ducha i klimat gry. Suma sumarum – jeżeli znajdziesz Imhotepa w dobrej cenie, to nadmiar powietrza wewnątrz pudełka nie powinien Ci nadto przeszkadzać.
Sama rozgrywka jest już jednak bardzo ciekawa – płynna, szybka, a jednocześnie trzeba przy nie sporo pokombinować. Gracze decydują gdzie dokładać kamienie, w jakiej kolejności je układać na łodziach, do jakiego placu budowy płynąć. Wszystko to może okazać się niezwykle ważne, a jednocześnie nie uda się wykonać wszystkiego, trzeba więc w każdym ruchu ważyć priorytety, obserwować poczynania przeciwników i oceniać szanse na wykonanie planu.
Z balansem w grze nie czułem żadnych problemów. Place budowy są równie mocne i równie przydatne, a zwycięstwo zależy głównie od zdolności taktyczny graczy. Były partie, w których wygrywała osoba głównie zdobywająca punkty na Piramidach i Świątyni (czyli te przyznawane w trakcie rozgrywki), ale też zdarzały się partie, w których gracz ciągnący się cały czas w ogonie toru punktowego zwyciężał później dzięki rozbudowie Grobowca czy inwestycji w zielone karty. Sztuką jest jednak dobre balansowanie pomiędzy kilkoma taktykami i umiejętne wykorzystywanie okazji do zdobywania punktów z różnych źródeł.
Losowość w Imhotepie głównie sprowadza się do początkowych rozstawień w każdej rundzie (pojemność statków, towary na bazarze), ale sporadycznie może dać się odczuć podczas samej rozgrywki, przy okazji zdobywania losowych kart z niektórych bonusów w Świątyni czy Piramidach. Zdarzyło się nawet, że taki dociąg zadecydował o zwycięstwie i przegranej. Myślę jednak, że takie sytuacje będą miały miejsce niezwykle rzadko.
Interakcji w grze jest dużo i w zasadzie można nazwać ją interakcją negatywną. Nie polega ona jednak na niszczeniu przeciwnikom ich kamieni, budowli, itp. czy pozbawianiu ich punktów, a wiąże się z wysyłaniem łodzi nie do tych portów, do których by sobie nasi współgracze życzyli. Jest to jednak logiczne i niejako wpisane w grę, jeżeli bowiem na łodzi nie ma naszej kosteczki i nie możemy już jej tam dostawić, to zależy nam przede wszystkim na tym, żeby łódź popłynęła w miejsce, w którym przyniesie jak najmniej korzyści rywalom. Jest to mechanizm trochę w stylu tego znanego z Zooloretto – nie ma możliwości jednoczesnego stworzenia sobie dobrego seta i jego natychmiastowego wykorzystania, bo przeciwnicy mają czas, żeby nam w tym przeszkodzić. Ja osobiście nic nie mam do takiej formy negatywnej interakcji.
Największym kłopotem, jaki ja mam z Imhotepem, jest jego skalowność. Zdecydowanie najlepiej gra mi się w składzie 3-osobowym. Wtedy na łodziach nie jest ani za luźno, ani zbyt tłoczno i da się w miarę rozplanować swoją rundę. Przy dwóch osobach często bywało tak, że jeden gracz zapełniał dwie łodzie, a drugi pozostałe dwie i każdy płynął w swoją stronę. A nawet jeżeli ktoś dołożył kosteczkę na statek przeciwnika, to taka niewielka interakcja w sumie nie miała żadnego znaczenia. Przy rozgrywce w kompletnym składzie, nie dało się z kolei zaplanować niczego, bo na który statek bym nie dołożył kostki to i tak popłynął on w zupełnie przypadkowe z perspektywy moich interesów miejsce. Ja osobiście najchętniej będę więc grywał w Imhotepa w składzie trzyosobowym.
Podsumowując, Imhotep jest bardzo dobrą grą rodzinną. Kilka rzeczy mi się w niej nie podoba, ale nie zmienia to faktu, że rozgrywka jest bardzo przyjemna i satysfakcjonująca. Do największych plusów zaliczyłbym ciekawą mechanikę, dużo kombinowania, kilka całkowicie różnych sposobów punktowania i krótki czas partii. Największym minusem dla mnie jest skalowność, ale z drugiej strony nie przeszkadza ona tak bardzo, że partie dwu- czy czteroosobowe stają się niegrywalne.
W mojej opinii Imhotep jest najlepszą grą z grona nominowanych do zeszłorocznej nagrody Spiel des Jahres i szczerze ten tytuł polecam.
Grę Imhotep: Budowniczy Egiptu kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Galakta za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.