Rocy7
Niejednokrotnie jest tak, iż recenzent dostaje do ręki końcowy produkt w przypadku, którego może jedynie ocenić czy powstał dobry interesujący tytuł. Od jakiegoś czasu jednak dzięki dynamicznemu rozwojowi portali pozwalających na wspieranie społecznościowe mamy do czynienia też z innymi trendami – wpływem recenzentów na gry.
Prawie miesiąc temu rzuciłem okiem na Mocarstwa – strategię w klimatach XIII wiecznej europy. W moim tekście nie szczędziłem uwag krytycznych oraz kilku sugestii w kwestii ulepszeń rozgrywki.
Jak wynika z oświadczenia autorów gry wzieli oni sobie do serca cześć uwagi recenzentów i pracują na poprawieniem mechaniki. Zmiany jakie twórcy zamierzają wprowadzić dotyczą m.in.:
- usprawnienia zliczania zasobów
- zmiany poziomów otrzymywanych zasobów z miast i stolic (ograniczenie losowości ekonomii)
- całkowitej eliminacja Giełdy (ograniczenie losowości ekonomii).
Losowość w samych walkach, co prawda ma pozostać bez zmian, ale takie prawo twórcy może bronić swoich zasad zaś efekt ocenia jak zwykle gracze. Cieszy mnie bardzo, iż m.in. to dzięki moim sugestiom powstanie lepsza ciekawsza gra planszowa.
Sam projekt Mocarstw możecie zaś obejrzeć na platformie crowfundingowej Wspieram.to.
Pingwin
Amerigo. Jak zwykle u Stefana Felda – dużo różnych akcji przekładających się w ostatecznym rozrachunku na punkty zwycięstwa i bardzo krótka kołderka. Rozgrywamy pięć rund, w trakcie których będziemy wykonywać akcje siedmiokrotnie – siedem razy będziemy wrzucać kosteczki poszczególnych akcji do wieży i patrzeć co nam wypadnie. A wypadną niemal na pewno kosteczki, które wrzuciliśmy – choć już niekoniecznie w takiej samej liczbie – plus zazwyczaj jakieś pojedyncze kostki innych akcji, które zostały w środku z poprzednich rzutów. Dzięki temu elementowi dostajemy pewną dozę niepewności co do liczby i rodzajów możliwych akcji do wykonania – ale nie czystej losowości! Bo ile kostek jest na planszy każdy widzi, ile kostek jest środku każdy sobie może policzyć i kłania się państwu taki miły dział matematyki zwany kombinatoryką :)
Sałatka punktowa przedstawia się następująco: PZ-ty dostajemy za zasiedlanie nowych terenów (i po to nam akcja pływania), za zdobywanie surowców i za zamykanie wysp, czyli wypełnienie jej kafelkami (tu potrzebne jest zarówno czerwone planowanie jak i zielone budowanie), za sklepy – ale tylko pod warunkiem, że mamy odpowiadające im surowce (żółta akcja handlu), pomagają nam w tym żetonu rozwoju technologicznego (akcja brązowa), które czasem przekładają się na extra punkty a czasem dają dodatkowe akcje czy inne bonusy, stracić zaś punkty możemy wtedy, gdy nie dozbroimy się odpowiednio mocno (czarna akcja) i podczas ataku piratów pod koniec rundy zostaniemy przyłapani z ręką … (gdzie nie trzeba) . Do tego należy doliczyć pozycję na torze rozwoju i torze kolejności (akcja biała0, która też przekłada się na PZ-ty. Dróg do zwycięstwa jest dużo, optymalizacji dużo, czasu gry również niemało – w cztery osoby zeszło nam się coś koło 3 godzin. Ale było warto! To jedna z ciekawszych gier imć pana Felda.
Daria Chibner
W minionym tygodniu było jak w parafrazie piosenki – czasem radośnie, a czasem smutno.
Torres
Gra legenda ostatniego Zgranego Wawra. Czwórka wspaniały mozolnie budowała swoje zamki, kiedy ja spokojnie rozegrałam partię w Scythe, zrobiłam sobie kawkę, poczekałam, pochodziłam itd. Muszę przyznać, że przewidywany, po tej obserwowanej partii, czas rozgrywki trochę mnie przeraził, ale do odważnych świat należy! I całe szczęście. W tym tytule znajdziemy mnóstwo kombinowania, wiele strategicznych decyzji, prostotę zasad, która przekłada się na mnogość decyzji do podjęcia i nie wspominając już o pięknych plastikowych komponentach. Nie oszukujmy się – jest ona podatna na downtime, choć im więcej gramy, tym sprawniej idą nam kolejne partie. Kłopotów ze skalowaniem również nie uświadczyłam. Jak na razie udało mi się zagrać kilka obfitujących w punkty (tor wokół planszy będziemy przeskakiwać często i gęsto) rozgrywek, ale jeszcze zobaczymy, czy wypełnianie królewskich rozkazów nie okaże się na dłuższą metę zbyt nużące. Recenzja już nabiera rumieńców…
Viticulture
Piękne klimatyczne euro? Nadzieje zostały rozbudzone. I przynajmniej w tym aspekcie nie zostały rozwiane. Klimat naprawdę wylewa się z każdej strony. Nikt z nas nie mówił o stawianiu pionków, lecz wypowiadał się o sadzeniu winorośli lub robieniu wina. Mechanika jest interesująca. W zależności od pory roku mamy dostęp do pewnych akcji. Jeśli zmarnujemy wszystkich robotników w lecie np. na uprawę lub obsługiwanie gości, to podczaszimy nie będziemy mieli nikogo do robienia wina. Rozgrywka jest trudna, ponieważ wypełnianie danych zamówień nie należy do najprostszych zadań. Niestety, bardzo doskwierała mi tutaj losowość generowana przez mnóstwo kart. Dociągamy i winorośle, i karty specjalne, i zamówienia, i gości. Ciągle musimy myśleć taktycznie dostosowując sposób gry do otrzymanych kart. Jednakże nie jest to łatwe pod koniec gry, kiedy zdecydowaliśmy się na określone uprawy i rodzaje wina. Zwycięstwo często przypadało w udziale temu, kto wylosował odpowiednio punktującą kartę. A taka sytuacja w euronie powinna mieć miejsca. Jeszcze trochę zagram, ale już mniej radośnie.
Diamenty
A tutaj mamy ciekawy przykład gry, która kompletnie mi się nie spodobała, ale za to wywołuje szeroki uśmiech u wszystkich moich znajomych. Banalne zasady, elementarna mechanika push your luck, a to wszystko opakowane w klimat Indiany Jonesa. Dla mnie było zdecydowanie za prosto. Przydałoby się więcej różnorodnych pułapek lub coś bardziej zaskakującego niż strach przed wyłożeniem drugiej takiej samej karty przeszkody. Niemniej jednak reszta uczestników bawiła się przepysznie, a lubią poważne tytuły, które przepalają zwoje w mózgu. Było sporo emocji, dużo łez zawodu oraz radości ze zwycięstwa. Wydawniczo wszystko stoi na najwyższym poziomie. Obawiam się tylko o regrywalność – czy tak niewiele wystarczy do wielokrotnych partii? Osąd nie został jeszcze wydany, choć potencjał dla mniej zaawansowanych graczy został dostrzeżony.
Do Viticulture warto dokupić dodatek Toskania, który jeszcze bardziej rozwija możliwości gry. Choć i bez niego w Viticulture gra się dobrze a gra dostarcza wielu godzin dobrej zabawy. U nas to jeden z bardziej popularnych tytułów, który często ląduje na stole.
Mało partii za mną, ale nadal doskwiera mi losowość. Taki misz-masz mocnej strategii z losowym dociągiem celów, win, klientów pozostaje dla mnie niestrawny. Nie wiadomo, co nam przyjdzie do ręki, a przez to nie wiemy jak pokierować naszymi wyborami. Taktyka zaczyna psuć możliwości wypracowania odpowiedniej strategii. Z jednej strony dobry dociąg kart wymusza na nas powtarzalność ruchów, podczas gdy z drugiej strony kiepska ręka powoduje stratę akcji – nikt przecież nagle nie przebuduje swojej winnicy na szybko, bo dobrał takie a nie inne zamówienie. Mimo wszystko daję jeszcze szansę ze względu na klimat.