Z pewną rezerwą podochodzę do pierwszych gier nieznanego autora. Fabio Lopiano nie miał przed Calimalą na koncie żadnego tytułu. Do ostrożności zachęcał również niemiecki styl oprawy graficznej (kochany Harald Lieske…), w której na pierwszy plan wysuwają się koślawe bohomazy oraz nijakie, smętne kolory. Wiedziałam również, że sugerowany klimat florenckiego kupiectwa będzie tylko… sugerowany. Moja nadzieja na suchą pustynię nie została zawiedziona. Czy wszystkie te wątpliwości padają pod naporem nowatorskiej bądź przynajmniej ciekawej mechaniki?
Mamy tutaj kilka znanych akcentów – produkowanie dóbr, worker placement, walka o przewagi, handel zasobami… Na pierwszy plan wybija się jednak bardzo intrygujący system akcji. Na planszy znajduje się układ pól, gdzie dokładamy żetony akcji (losowo lub zgodnie z sugestią instrukcji). Każdy gracz posiada zestaw dysków (białych oraz w wybranym przez siebie kolorze), które dokłada między żetonami akcji. Uprawnia go to wykonania dwóch sąsiadujących ze sobą akcji, natomiast gdy zagrywa biały dysk każdą z nich może rozegrać dwukrotnie (w dowolnej kolejności). To jeszcze nie wszystko! Kiedy inny gracz doda swój dysk do wcześniejszych, to wszyscy gracze ponownie mają prawo przeprowadzić dane akcje! Niestety w tym momencie biały dysk ze względu na swoje specjalne możliwości nie uprawnia do powtórzenia akcji.
Potem w trakcie rozgrywki przejdziemy przez… 15 punktowań! Brzmi strasznie, ale przebiegają one szybko i sprawnie. Ponadto są one powiązane z fazą akcji. Punktowanie następuje wtedy, gdy ktoś dołoży 4 dysk do danego stosu dysków znajdujących się między akcjami. Ostatni z nich nie powtarza akcji, lecz ląduje na torze znaczników punktowania (służącym do rozstrzygania remisów). Ciekawie rozwiązano sytuację, w której nie możemy wykonać danej akcji. Zamiast tego dociągamy kartę akcji, używaną w dowolnym momencie naszej tury. Karty akcji zawierają takie same akcje jak żetony akcji. Świetnie rekompensuje to np. aktualny brak zasobów. Przy okazji będziemy jeszcze wznosić słynne zabytki Florencji, budować statki i faktorie handlowe oraz produkować tkaniny. Przyda się także namysł nad punktowaniem końcowym. Chociaż uczestnicy rozgrywki w tajemnicy przed innymi wybierają cele na koniec gry, to potem wszyscy gracze biorą udział w każdym punktowaniu!
Calimala jest dla mnie zaskoczeniem tegorocznego Essen. Zainteresowałam się nią raczej przypadkowo, licząc co najwyżej na mocnego średniaka. Tymczasem nowatorski system akcji powiązany z punktowaniem sprawił, że po rozegraniu jednej partii miałam ochotę na następną. Rozgrywka przebiega błyskawicznie, toteż nie tylko nie ma czasu na nudę, lecz także od razu chcemy się odegrać. Zasady są proste oraz łatwo przyswajalne, zatem łatwo wprowadzimy nowe osoby.
Mimo wszystko rozgrywka odznacza się strategiczną głębią. Musimy planować, a przede wszystkim kombinować na wiele tur do przodu. Rozważyć, które akcje najlepiej będzie powtarzać. Kiedy użyć białego dysku? Czy rozwijać faktorie czy też postawić na handel morski? Jaki budynek ozdobić marmurem? Aczkolwiek najważniejsze pozostaje obserwowanie poczynań innych graczy. Ruchy pozostałych uczestników rozgrywki nieraz zmuszą nas do wnikliwego przemyślenia naszych założeń. A mimo to nie zauważyłam dużego downtime’u.
Widać już jednak kłopoty ze skalowaniem. Grałam jedynie w 3 osobowym gronie, ale czułam, że dopiero przy 4 lub 5 graczach tytuł w pełni rozwinie skrzydła. Walka o przewagi nie jest zbyt emocjonująca, kiedy każdy zdobywa przynajmniej 1 punkt za obecność w danym miejscu. Z kolei nie jestem pewna, czy w pełnym składzie nie będzie za ciasno. Pomimo tego z niecierpliwością wypatruję kolejnych partii.
Pingwin: Zdobywanie przewag w określonych lokacjach nie jest moją ulubioną mechaniką. Jest bardzo podatna na syndrom „gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta” i muszę przyznać, że wywołuje u mnie stres. Nigdy nie wiem kiedy odpuścić ;). W Calimali bardzo podoba mi się sposób wykonywania akcji oraz system punktowań, który wymusza odpowiednią strategię w co i kiedy inwestować. Ta potrzeba rozeznania gdzie położyć swój dysk wpierw, żeby potem wykonać akcje w nieswojej turze, bo ktoś inny wskoczy w tę lokację ma swój niepowtarzalny urok. A poza tym to po prostu całkiem sprawnie działające, porządne euro, warte naszego czasu.
Grę Calimala kupisz w sklepie