Gry planszowe nie tylko stają się obecnie bardzo popularnym hobby, ale pojawia się coraz więcej pomysłów na ich twórcze i ciekawe wykorzystanie. Jednym z nich jest promocja miasta lub regionu właśnie w formie gry planszowej. Świetnym przykładem jest Odbudowa Warszawy, ale zdarzyło mi się też spotkać z grą o Toruniu, o Lublinie, aż w końcu przeszedł czas na mój ukochany Rzeszów J. Miasto moich studiów, szalonej młodości, w którym pozostał kawałek mojego serducha! Zapraszam zatem wszystkich do recenzji gry Miasto Skarbów, a więc planszówkowego zwiedzania stolicy Podkarpacia!
Rzeszów na planszy
Gra planszowa Miasto Skarbów to kolejny projekt Podkarpackiego Stowarzyszenia dla Aktywnych Rodzin. Nie jest to ich pierwsza gra o Rzeszowie. Wcześniej wydano również Rzeszowskie spacery – gra pamięciowa. Było to klasyczne memory, przy okazji którego mieliśmy okazję poznać trochę rzeszowskich zabytków i ważniejszych wydarzeń. Z gry zdarzało mi się skorzystać podczas zajęć w przedszkolu i uważam, że w rzeszowskich przedszkolach jest bardzo przydatną pomocą edukacyjną. Miasto Skarbów zapowiadało się nieco bardziej ambitnie. Większe pudełko, dłuższa instrukcja, wiek 7+. Przyznam, że tytuł bardzo mnie zaciekawił, ale miałam co do niego też wiele obaw. Z doświadczenia wiem, że często takie gry edukacyjne są niestety mało interesujące. Autorzy za bardzo skupiają się na temacie i chęci przekazania jak największej dawki wiedzy, a mechanika zostaje zepchnięta na drugi plan. Jak będzie tym razem?
Odkrywamy skarby Rzeszowa
Najważniejszym elementem gry są płytki ze skarbami Rzeszowa. Jest ich aż 100 i zostały podzielone na 5 kategorii – wydarzenia; muzea i instytucje; zabytki i pomniki; osoby oraz inne miejsca. Oczywiście wszystko to związane jest z Rzeszowem – jego teraźniejszością i przeszłością. Muszę przyznać, że udało się zgromadzić na tych płytkach naprawdę porządny kawał miasta! Najważniejsze zabytki, imprezy, miejsca, w które można się udać w niedzielne popołudnie, osoby związane z tym miastem… To wszystko się tutaj znalazło.
Lepszy wróbel w garści czy gołąb na dachu?
Zadaniem graczy jest gromadzenie płytek, czyli naszych skarbów. Wykorzystano do tego klasyczną mechanikę push your luck. Każda płytka ma swoją wartość. Aby ją zdobyć, należy wyrzucić na dwóch kościach K6 właśnie tyle lub więcej. Każda płytka daje nam też punkty zwycięstwa oraz ewentualnie dukaty. Na początek każdej rundy na planszy pojawia się nam kilka płytek, które możemy zdobywać. Zasada jest prosta – wybieram płytkę i rzucam kośćmi. Jeśli mi się udało otrzymać wskazaną wartość, mogę rzucać dalej. Jeśli nie – kolejka przechodzi na następnego gracza. A zatem gra polega na igraniu z losem. Decyduję, kiedy spasować. Czy zabiorę jedną płytkę i nie ryzykuję dalszych rzutów, czy też rzucam dalej? Przy odrobinie szczęścia uda mi się zdobyć nawet kilka płytek w jednej kolejce. Ale jeśli będę mieć pecha i np. czwarty rzut z kolei mi się nie uda, nic nie zdobywam.
Igraszki losu
Jak widać, czynnik losowy jest tu bardzo istotny, co jest zresztą cechą charakterystyczną mechaniki push your luck. Ale i na decyzje gracza znalazło się trochę miejsca. „Ryzykować i rzucać, czy być ostrożnym i pasować” to nie jedyna zagwozdka. Możemy próbować nieco okiełznać losowość. Przed każdym rzutem możemy zdecydować, że wydajemy dukaty. Każdy oddany dukat to +1 do wyniku na kościach. Oczywiście, wciąż możemy mieć pecha, ale czasem udaje się mu zapobiec. Poza tym dość istotna jest decyzja, które płytki chcemy zdobyć. Bowiem nie tylko w celach poznawczych zostały one podzielone na kategorie. Na koniec gry możemy dostać bonusowe punkty w zależności od tego, ile mamy płytek jednego rodzaju. A zatem staramy się je układać w kolekcje. I jest to naprawdę wartościowe, bo np. kolekcja złożona z 8 płytek, daje nam aż 22 punkty! Gra kończy się w momencie, gdy na koniec tury jeden z graczy posiada 15 płytek skarbów. Do punktów zwycięstwa zdobywanych w trakcie gry doliczamy jeszcze bonus za dukaty – 1 dukat to 3 punkty – oraz właśnie za owe kolekcje. Wygrywa gracz z największą ilością punktów.
Okiem gamera
Co mogę powiedzieć o grze Miasto Skarbów z punktu widzenia gamera? Cóż, osobiście nie jestem fanką mechaniki push your luck. Natomiast jak najbardziej rozumiem, że są tacy, którzy ją lubią. Uważam, że w grze Miasto Skarbów jest ona zastosowana dobrze, działa sprawnie i sensownie. Mimo że jesteśmy skazani na wyniki na kościach, gra nie jest bezmyślna. Decydując, o którą płytkę walczę, biorę pod uwagę to, co mi się przyda najbardziej do rozbudowania kolekcji, ale także, co mogę podebrać moim przeciwnikom, żeby oni dostali mniej punktów. A więc czuć klimat rywalizacji. Natomiast gra jest bardzo prosta i oczywista. Nie ma tu żadnego ciekawego twistu, jakiejś fajnej, oryginalnej modyfikacji. I niestety dla mnie, jako geeka, nie ma też nic wciągającego. Natomiast najważniejszą kwestią jest to, że nie dla geeków ta gra została wydana. Jest skierowana do rzeszowskich rodzin, szkół, świetlic, bibliotek. I myślę, że w tych miejscach swoją funkcję jak najbardziej spełni.
Spacer po Rzeszowie
Jeśli zaś chodzi o to, co jest kwintesencją gry, czyli warstwę poznawczą, to jestem jak najbardziej na tak! Dla mnie gra była bardzo miłym spacerem po Rzeszowie. Przypominałam sobie miejsca, w których bywałam, imprezy, w których uczestniczyłam, z sentymentem wspominałam festiwale teatralne, w których brałam udział, a które znalazły się na płytkach. Odkrywałam miejsca i zabytki, o których nie miałam pojęcia, a które bardzo mnie zaciekawiły. Zaskoczeniem były dla mnie niektóre postacie – nie miałam pojęcia, że związane były z Rzeszowem. Bardzo dobrze, że w instrukcji zamieszczono krótki opis każdej płytki. Dzięki temu możemy się co nieco dowiedzieć o Rzeszowie. Ja muszę przyznać, że trochę odkryłam go na nowo. Z całą pewnością ta gra uświadomiła mi, że Rzeszów jest bardzo atrakcyjnym miastem. Dzieje się w nim dużo, jest gdzie pójść i co zobaczyć.
Rzeszowianie nie gęsi i w planszówki grają
Cóż, zbliżam się do miejsca, w którym wypadałoby jakoś Miasto Skarbów ocenić. Gdybym miała to zrobić z punktu widzenia geeka i moich osobistych preferencji, to gra wypadłaby raczej średnio. Natomiast trzeba sobie powiedzieć szczerze: to nie jest gra dla graczy. Miasto Skarbów jest dla mnie takim planszówkowym albumem o Rzeszowie. Chyba każde miasto kiedyś wydało swój album – książkę, która pokrótce opisuje jego historię, zabytki, ważne wydarzenia itd. Nie oszukujmy się, zazwyczaj nie są to pasjonujące lektury ;). Ale czasem się przydają. Ot, choćby po to, żeby opowiedzieć o swoim mieście znajomym z daleka, dzieciom, czy po prostu pooglądać i powspominać to i owo. Dla mnie Miasto Skarbów jest właśnie czymś takim, tylko lepszym :). Bo zamiast czytać nudną książkę, możemy zagrać w planszówkę i zwiedzić Rzeszów bez wychodzenia z domu. Choć ja najbardziej polecam po partyjce gry wyjść na ulice miasta i te wszystkie rzeczy z kafelków zobaczyć na własne oczy.
A zatem grę Miasto Skarbów pozostawiam bez oceny. Nie jest to może najlepsza planszówka na świecie, ale na szczęście nie jest też wcale zła. A jako osoba związana serduchem z Rzeszowem, wszystkim rzeszowianom i mieszkańcom Podkarpacia grę polecam.
Dziękujemy firmie Podkarpackie Stowarzyszenie dla Aktywnych Rodzin za przekazanie gry do recenzji.