Słyszeliście kiedyś o twierdzeniu o czterech barwach? Jeśli nie, to już spieszę z wyjaśnieniem. Jest to znany problem matematyczny, który mówi, że każdą mapę polityczna da się zakolorować czterema barwami w taki sposób, aby każde sąsiadujące ze sobą państwa miały inne kolory (to tak w ludzkim języku, matematyczny opis wygląda nieco inaczej). Co wspólnego ma ono z grą planszową? Otóż Frank Crittin, Grégoire Largey i Sébastien Pauchon postanowili wykorzystać je jako bazę do stworzenia gry Wangdo.
Zamiast państw użyli do tego sympatycznych figurek niedźwiadków oraz wiosek rozrzuconych po planszy. Ci z was, którzy matematyki unikają jak ognia albo nie lubią gdy na siłę wpycha się w gry element dydaktyczny nie muszą się niczego obawiać. Wangdo mimo wszystko jest grą planszową i grając w nią nawet nie poczujemy, że właśnie udowadniamy twierdzenie matematyczne :)
Wangdo ma urocze grafiki polskiego ilustratora Jakuba Rebelki, które nie tylko cieszą oko, ale wywołują uśmiech na twarzy, a niedźwiedzi przywódcy wyglądają jak rodem wyjęci z wysokobudżetowego filmu animowanego. Na wzmiankę zasługują również dokładnie wykonane figurki misiów, zrobione z materiału, który przypomina skrzyżowanie plastiku z gumą. Będą nam one służyły do pozyskiwania żetonów (potrzebnych do wygrania gry) oraz jako waluta.
Kilka zasad
Modularna plansza została podzielona na dwa obszary:
- Główny – składający się z połączonych ze sobą wiosek, na których będziemy budować posągi i zdobywać żetony
- Pola świątyń, na których umieszczamy posągi, którymi opłacamy budowę
Celem gry jest zapełnienie planszetek graczy żetonami, kto zrobi to pierwszy wygrywa. Żetony pozyskuje się z wiosek rozmieszczonych na planszy poprzez stawianie na nich statuetek niedźwiedzi. Musimy pamiętać o dwóch zasadach dotyczących ich umieszczania. Po pierwsze nowe posągi dostawiamy w wioskach, które sąsiadują z wcześniej postawionymi posągami. Po drugie obok siebie nie mogą znajdować się statuetki o tym samym kolorze.
W swojej turze gracz ma do dyspozycji jedną z dwóch akcji:
- Dobranie posągów – trzy losowe z woreczka lub 2 z pól świątyń znajdujących się na planszy.
- Postawienie posągu w wiosce – dostawiamy zgodnie z zasadami, o których pisałam wcześniej oraz płacimy koszt – musimy oddać na pola świątyń posągi w liczbie i kolorze równym posągom, które stoją w sąsiadujących wioskach.
Zasady naprawdę prościutkie, do wytłumaczenia w 2 minuty. W grze pojawia się jednak pewien twist, a w zasadzie dwa.
Jeśli wszystkie miejsca w świątyni danego koloru są zajęte przez posągi, to natychmiast są one zbierane i wrzucane do woreczka. Gracz, który spowodował tę sytuację może wybrać z pozostałych świątyń jedne posąg i dodać go do swojej puli. Początkowo wydaje się, że to nic wielkiego, ale wierzcie mi, posiadanie jednej statuetki więcej i to do tego w wybranym przez nas kolorze może sporo zmienić. W związku z tym, że wszystko to dzieje się w naszej turze, może się okazać, że mamy możliwość dobrania posągu i od razu zapłacenia nim.Warto więc zastanowić się nad kolejnością ruchów.
Ponad to za zebranie kolumny żetonów otrzymujemy karty, które pozwalają zmienić lub nagiąć zasady. Urozmaicają one w pewien sposób rozgrywkę, ale według mnie są niezbalansowane. Niektóre z nich zdają się być silniejsze od innych, co potrafi zaburzyć równowagę – tańsze stawianie statuetek lub dodatkowy ruch są zdecydowanie bardziej przydatne niż mini punkty rozważane tylko i wyłącznie przy remisie.
Wangdo ma proste zasady i lekką rozgrywkę. Nie uświadczymy tu bardzo mózgożernych i skomplikowanych wyborów. To krótki filler, gra rodzinna, do której chętnie zasiądziemy by miło spędzić czas lub poprawić sobie humor. Nie wiem czemu, ale mnie ta gra nastraja naprawdę pozytywnie. Jednocześnie mam lekki problem z regrywalnością. Co prawda losowo rozmieszczone żetony w pewien sposób sprawiają, że każda partia jest trochę inna, ale nie jestem przekonana czy to wystarczy. Nie ma tu zbyt wielu zmiennych, nie jest jakoś wybitnie innowacyjnie i wydaje mi się, że przy większej ilości rozegranych gier, Wangdo może okazać się zbyt powtarzalne. Nie jest to więc danie główne, ani propozycja na hardcorowy wieczór gier, a raczej lekki przerywnik, w który zagramy od czasu do czasu.
+ oprawa graficzna i wykonanie elementów
+ lekka i przyjemna rozgrywka…
– … która na dłuższą metę może zrobić się powtarzalna
– mało zbalansowane karty
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.