Po pełnej emocji wyprawie do królestwa Czarnoksiężnika z Ognistej Góry postanowiłam zmierzyć się z kolejnym gamebookiem z cyklu Fighting Fantasy. O ile w pierwszej grze fabularnej Wydawnictwa FoxGames przenosimy się do świata fantasy, Dom pełen zła autorstwa Steve’a Jacksona zabiera nas do krainy rodem z koszmaru.
O kwestiach technicznych słów kilka
Na pierwszych stronach książki (oraz kilku ostatnich) trafiamy na informacje o zasadach gry, sposobie tworzenia postaci, rozstrzyganiu pojedynków, korzystaniu ze znalezionych przedmiotów, kartę przygody oraz stronę do zaznaczania spotkanych przeciwników. Znalazło się też miejsce na notatki, które są nieodłączną częścią gry (o czym dobitnie przekonałam się podczas pierwszej przygody z grą z serii Fighting Fantasy). Osoby, które mają za sobą lekturę Czarnoksiężnika z Ognistej Góry i wiedzą jak poruszać się w tym świecie, powinny i tak poświęcić chwilę na zapoznanie się z tą części książki, ponieważ pojawiają się w niej pewne różnice, które wpływają na przebieg rozgrywki.
Z zaskoczenia
W przeciwieństwie do Czarnoksiężnika z Ognistej Góry, do tej przygody przystępujemy zupełnie nieprzygotowani. Nie posiadamy złota ani skarbów, nie mamy też przy sobie prowiantu. Na dodatek grę rozpoczynamy z gołymi rękami, co sprawia, że od naszej podstawowej (ustalonej poprzez rzut kością) zręczności, musimy odjąć 3 punkty. Uzyskujemy w ten sposób tzw. zręczność początkową. Będzie się ona zmieniała, w zależności od tego, czy i jaką broń uda nam się zdobyć.
Strach się bać
Trzeba pamiętać, że wkraczamy do świata grozy. Musimy więc liczyć się z tym, że coś nas zaskoczy, zszokuje, przerazi. W grze Dom pełen zła pojawia się wartość strachu. Na początku ustalamy maksymalny jego poziom, jaki jesteśmy w stanie znieść (rzut kostką +6). Jeśli w czasie przemierzania mrocznych korytarzy nasze przerażenie osiągnie tę wartość… Umieramy ze strachu. W tej grze musimy więc wystrzegać się nie tylko ran, które obniżają naszą wytrzymałość, ale też upiornych zjawisk, które mogą doprowadzić nas na skraj szaleństwa.
Straszydło
Nieco ironicznie przyznam, że gra Dom pełen zła straszyła mnie od pierwszego spojrzenia na jej okładkę. Znajdująca się na niej rogata postać… No cóż. Jaka jest, każdy widzi. Mnie zdecydowanie nie przypadła do gustu. Inaczej ma się sprawa ilustracji, które znajdziemy w dalszej części gamebooka. Czarno białe grafiki są w większości bardzo ładne i doskonale wpisują się w klimat mrocznego domostwa rodem z horroru. Pomiędzy paragrafami trafiamy też na mniejsze obrazki. Prawdopodobnie mają one ułatwić sensowne rozmieszczenie tekstu na stronie, ale także dodają klimatu. Pod względem wizualnym gamebook, wydany w grubej oprawie, stoi na wysokim poziomie.
Bla bla bla… Do rzeczy!
Przejdźmy wreszcie do meritum. Nasza przygoda rozpoczyna się w wyjątkowo deszczową noc. Oczywiście pech chciał, że właśnie w taką pogodę utknęliśmy w samochodzie, próbując dotrzeć na czas na jutrzejsze spotkanie. Jakby nieprzyjazna aura była nie wystaraczającym problemem, wszystko wskazuje na to, że zabłądziliśmy. A kiedy myślimy, że gorzej być już nie może, omal nie potrącamy bogu ducha winnego przechodnia. Chyba jednak nic mu się nie stało, bo znika jak kamfora. Tylko niestety samochód wylądował w rowie i sami sobie z tym problemem nie poradzimy. Ale co to? Wreszcie uśmiech losu! W oddali migocze samotne światło. Niewiele myśląc, ruszamy w stronę pobliskiego domu, gdzie mamy nadzieję uzyskać pomoc.
Straszny dwór
Tak właśnie trafiamy do tytułowego domu. O tym, że jest on pełen zła, przekonamy się szybciej, niż byśmy chcieli. Na każdym kroku czają się w nim postaci z najgorszych koszmarów. Wampir, duch, ghul albo zombie, to tylko niektóre (i to wcale nie najstraszniejsze) stworzenia, z którymi możemy zawrzeć bliższą znajomość w posiadłości Hrabiego Dromera. Na szczęście sam gospodarz wydaje się być człowiekiem na poziomie, który nie odmówi pomocy zagubionemu wędrowcowi…
Nie zamierzam psuć Wam zabawy, więc nie zdradzę, z jakim to złem zmierzymy się w drugim gamebooku z serii Fighting Fantasy (Ci z Was, którzy uważnie przeczytają moją recenzję, znajdą wskazówki ;)). Mogę Wam jednak zdradzić, że to nie potwory są tu najtrudniejsze do pokonania. Ogromna posiadłość jest wielkim labiryntem, z którego diabelnie trudno się wydostać. Nie sądzę, żeby był ktoś, komu uda się to zrobić za pierwszym razem. Mnie zajęło to kilkadzie… Umówmy się, że chwilę to trwało. Pokoje bez wyjścia, ukryte pułapki, zmieniające się warunki w lokalizacji, w zależności od kierunku, z którego do niej dojdziemy i oczywiście potwory… Na to wszystko musicie uważać, żeby nie zginąć. A trzeba jeszcze dowiedzieć się, jak właściwie można uciec z domu Hrabiego Dromera. Jest tylko jeden sposób, by nie spędzić w tym miejscu wieczności. Czy uda Wam się go odnaleźć? Zdecydowanie warto spróbować!
Wrażenia z domu strachów
Po lekturze poprzedniej gry fabularnej z serii Fighting Fantasy myślałam, że tym razem także czeka mnie przyjemna, lekka rozgrywka, w nieco mroczniejszym klimacie. Nic bardziej mylnego. Ten gamebook jest piekielnie trudny! Wydostanie się z posiadłości stanowi ogromne wyzwanie. Można w niej zginąć na tak wiele sposobów, że w pewnym momencie straciłam nadzieję na to, że grę tę da się zakończyć inaczej. Steve Jackson stworzył fabułę, która intryguje, wciąga i czasami irytuje („Tu kończy się twoja przygoda…”). Wycieczka do piekielnego dworu to zdecydowanie zabawa dla tych graczy, którzy niełatwo się zniechęcają. Szukanie klucza do rozwiązania zagadki tego miejsca to mordęga. Mimo to Dom pełen zła to gamebook, od którego nie sposób się oderwać. Po kolejnej już, jeszcze bardziej niespodziewanej śmierci, zastanawiałam się, co jeszcze może mnie czekać w tym miejscu? I za każdym razem było to coś nowego, złowieszczego i bardzo śmiercionośnego.
Nie dla mięczaków
Tworząc postać, którą przemierzałam korytarze posiadłości z piekła rodem, nie miałam zbyt wiele szczęścia. Trafił mi się bohater może i wytrzymały, ale za to straszny cykor (maksymalny poziom strachu zaledwie 7). Niestety szybko przekonałam się, że taka postać nie ma szans w domu Hrabiego Dromera. Droga prowadząca do zwycięstwa najeżona jest upiornymi spotkaniami, których nie sposób ominąć. Dlatego też mimo sporych wysiłków, wiele razy umarłam ze strachu, zanim uświadomiłam sobie, że przy tak niskiej odporności psychicznej ukończenie gry jest praktycznie niemożliwe. Jest to moim zdaniem wada tego gamebooka. Skoro losowo generujemy cechy postaci, powinniśmy mieć możliwość zniwelować niskie wartości poprzez znalezione przedmioty lub ich rozwój w czasie gry. Ostatecznie stworzyłam swoją postać na nowo i z nieco mniej tchórzliwym bohaterem, wreszcie udało mi się pokonać zło, drzemiące w murach domu.
Dla kogo?
Dom pełen zła to gamebook, który dostarcza zabójczo emocjonującej rozgrywki w świecie klasycznego horroru. Jeśli więc lubicie czuć gęsią skórkę, zdecydowanie powinniście zapoznać się z tą pozycją. Proste zasady sprawiają, że po gry fabularne mogą sięgać nawet początkujący gracze. Nie inaczej jest w tym przypadku. Warto jednak przystępując do rozgrywki uzbroić się w pokłady cierpliwości, bo przygoda, jaką przeżyjemy (albo nie) z drugim z serii Fighting Fantasy gamebookiem, to rozrywka dla bardzo wytrwałych osób. Nagrodą za cierpliwe dążenie do celu jest znakomita zabawa w klimacie, który zjeży Wam włosy na głowie. Czy warto więc być wytrwałym? Moim zdaniem, zdecydowanie warto!
PLUSY
– mroczny klimat klasycznego horroru
– łatwe zasady
– mnóstwo zaskakujących zwrotów akcji
– wciągająca fabuła
– wysoki poziom trudności, który gwarantuje że nie można się nudzić
MINUSY
– wysoki poziom trudności, który może zniechęcić mniej wytrwałych graczy
– brak możliwości ukończenia gry przy zbyt niskiej wartości maksymalnego strachu
– stwór z okładki, który straszy
Grę Fighting Fantasy: Dom pełen zła kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie FoxGames za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.