Robin z Locksley
Autor: Uwe Rosenberg
Liczba graczy: 2
Czas gry: 30-60 min (zależnie od wariantu)
Wiek: 10+
Rok wydania PL: 2020 (na świecie 2019)
Wydawca PL: Moria Games
Mechanika: Grid Movement, Set Collection
Ranking BGG: 7.2 / 10
Nie czyniąc zbędnych podchodów powiem wprost: nowe wydawnictwo na polskim rynku (jakim jest Moria Games) dokonało dobrego wyboru. Uwe Rosenberg jest co prawda marką sam w sobie, niemniej zdarzały się w jego karierze pewne potknięcia (nie wytykając mu palcami takiego np. Hengist). Robin z Locksley jest stosunkowo młodą grą wiec wielu z nas oczywiście wyglądało go z zainteresowaniem i zastanawiało się jaki też będzie ten najnowszy Uwe. Otóż – jest to strzał w 10. Najnowszy Uwe jest bardzo przyjemną grą wartą z każdej strony spróbowania a może nawet zainwestowania w nią.
Lekka gra dwuosobowa z gatunku familijnych
A przynajmniej taka jest pod względem złożoności, bo rzecz jasna w cztery osoby nie pogracie. Każdy z graczy otrzymuje dwie figurki – Robina i Minstrela. Robin (inaczej mówiąc konik) porusza się po planszy złożonej z kafelków 5×5 ruchem konika szachowego (jeden ruch na turę) w celu zdobycia łupu, na którym się zatrzyma. Kafelków łupu mamy 6 rodzajów (kolorów) – gromadzimy je przed sobą, kafelki w tym samym kolorze tworzą kolekcję. W dowolnym momencie swojej tury możemy sprzedać kolekcję złożoną z minimum 3 kafelków (przy czym kolekcji tych nie można dzielić, np. z 5-cio kafelkowej kolekcji nie można sprzedać 3 kafelków pozostawiając sobie dwa na zaś) – odrzucamy wtedy dwa kafelki, a to co pozostanie odwracamy na drugą stronę obrazkiem momety ku górze – to nasza zapłata.
OK, to już wiemy co robi Robin. A po co nam Minstrel? No właśnie to on w sposób bezpośredni zapewni nam zwycięstwo. Minstrelem (czyli tym zwyklym meeplem) poruszamy się po torze zadań, przy czym możemy wykonać dowolną liczbę ruchów w swojej turze – oczywiście musimy spełniać pewne wymagania, ale o tym za chwilę. Kto pierwszy zrobi swoim Minstrelem dwa pełne okrążenia (czyli stanie na kafelku końcowym „Niech żyje król”) wygrywa. Ot, proste. Żadnego liczenia punktów, kończenia rundy etc.
A jak się porusza Minstrel?
Są dwa sposoby. Pierwszy – można go przekupić, czyli po prostu odrzucić jedną monetę (to właśnie po to sprzedajemy kolekcje) i wejść meeplem na kolejny kafelek w tym szczególnym wyścigu dwóch trubadurów. Drugi sposób – jeśli chcesz wejść Minstrelem na kolejny kafelek i nie płacić za to – musisz spełniać wymagania z tego kafelka. Czyli np. posiadać w swojej kolekcji wskazany kolor łupu, określoną liczbę kolekcji, mieć mniej złota niż przeciwnik, sprzedać kolekcję, nie móc sprzedać żadnej kolekcji i tym podobne. Można sobie dowolnie kombinować – tu zapłacić, tu spełnić warunek, tu znowu zapłacić, potem sprzedać, żeby zacząć spełniać kolejny warunek etc. Instrukcja jednak nie precyzuje tego, czy wszystkie te ruchy Minstrelem możemy wykonywać dopiero po obligatoryjnym ruchu konika szachowego (tak by wynikało z opisu tury), czy też w dowolnym momencie tury (explicite użyto takiego sformułowania), a więc również przed ruchem Robina. Ma to o tyle znaczenie, że niektóre zadania wykorzystują wzajemne położenie koników (np. trzeba być na sąsiednim polu) i niejednokrotnie nie da się tego warunku wypełnić po poruszeniu Minstrelem. Ale to szczegół – grałam tak i tak, obie wersje mi się podobały (choć ostatecznie preferuję tę drugą, czyli w dowolnym momencie – i taką też wersję potwierdził wydawca) – ważne, by ustalić to na samym początku i konsekwentnie się tego trzymać, ze względu na możliwości taktyczne.
Wrażenia z rozgrywek
To gra z cyklu – im więcej gram tym bardziej mi się podoba. Pierwsza rozgrywka była bez szału. Przyjemna, ale obawiałam się, że gra mi się szybko znudzi. A tu zaskoczenie – kolejne rozgrywki były coraz bardziej przyjemne. Być może dlatego, że znałam już wyzwania, nie przymulałam, wiedziałam, że kluczem do sukcesu jest optymalizacja ruchów Minstrela – jak najwięcej zadań wykonać, ale też nie fiksować się na tym, żeby wszystko spełniać, czasem lepiej jest zgromadzić dużą kolekcję, dobrze ją sprzedać, by mieć pieniądze na opłacenie kolejnych pól. Pamiętać należy, że to jest wyścig, czuć oddech przeciwnika na plecach i nic tak nie podnosi adrenaliny jak widzicie, że przeleciał on właśnie przez połowę planszy (bo tak to sobie cudnie zoptymalizował) a to już drugie okrążenie.
Wspomnieć też należy, że gra zadbała o to, aby nie chomikować wszelakiego dobra a potem zrobić wszystkie ruchy za jednym zamachem – jeśli bowiem przeciwnik pozwoli na to, aby go zdublować (wykonamy całe okrążenie a następnie go ponownie wyprzedzimy) to niejako przegrywa on z nami walkowerem. Zatem i na to trzeba zwrócić uwagę planując swoje zbiory.
Wyzwania są różnego rodzaju i różnego kalibru. Jedne bardzo łatwe, inne dużo trudniejsze. Ale ponieważ obaj gracze chodzą po tym samym torze, to ma to jedynie znaczenie taktyczne – w żaden sposób nie psuje rozgrywki. Zastrzeżenie mam tylko do jednego kafelka – aby spełnić to zadanie trzeba mieć kolekcję w kolorze, którego nie ma na planszy. Jest to w zasadzie tak trudne do uzyskania, że od razu mogli napisać – zapłać jedną monetę aby tu stanąć.
Wyzwanie z ostatniego kafelka trzeba wykonać, nie da się od niego wykupić za jedną monetę. Czemu? bo trzeba mieć aż cztery monety, żeby zadanie zostało zaliczone (czyli logiczne, prawda?). To cenny szczegół, bo daje dodatkową trudność w zakończeniu gry, chwilę zatrzymania się przed metą (cztery monety do dość dużo) – mówiąc prosto z mostu: jest ciekawiej niż jakby można było wejść z marszu jak na każde inne pole.
Wykonanie
Wygląda na to, że w naszym wydaniu kafelki łupu są mniejsze niż w innych wersjach gry, a przez to ułożenie elementów w podstawowej wersji (czyli cztery narożne kafle + po trzy kafle na każdym boku) nie wygląda tak ładnie i spójnie jak w innych wersjach. Za to wygląda ładnie, kiedy zastosujemy rozgrywkę skróconą (zamiast trzech – tylko dwa kafle zadań pomiędzy narożnymi). Na plus muszę zaliczyć, że ta wersja skrócona bardziej mi odpowiada – po pierwsze rozgrywki bardziej się między sobą różnią (mniej kafli wchodzi do gry), po drugie – skoro to prosta i łatwa gra, to krótki czas rozgrywki jest raczej zaletą niż wadą. Ale to moja subiektywna opinia – w tej konkretnej grze wolę dwie krótkie partie niż jedną dłuższą (a można taką rozegrać, jeśli wykorzysta się wszystkie kafle zadań – pomiędzy narożnikami będą wtedy po 4 kafelki).
Instrukcja
Tu mam trochę zastrzeżeń. O jednym już wspominałam – tura opisana jest w taki sposób, że w zasadzie nie wiadomo na 100% czy Minstrel może się również poruszyć przed Robinem. Jest też kilka uchybień jeśli chodzi o ikonografię na kafelkach zadań np. na kafelku Nottingham oraz Początek zastosowano nierówność ostrą (sugerując, że trzeba mieć mniej niż 1 złoto/kolekcję) ale w instrukcji opisano już, że wystarczy mieć 0 lub 1 złoto/kolekcję (a więc mniej lub tyle samo co 1). Błąd, który może wpłynąć na rozgrywkę, jeśli gracze nie będą czytać opisów (a w sumie po co mieliby to robić, jeśli ikonografia jest czytelna?) – z drugiej jednak strony, nawet jeśli wpłynie, to wpłynie na obu graczy tak samo, wiec tragedii nie ma.
Podsumowanie
+ proste zasady, ale sporo główkowania
+ krótki setup
+ trzy tryby gry: krótka, normalna i wydłużona
+ estetycznie wydana
+ spora regrywalność
+ obecna interakcja (koniki na planszy) ale nie jest ona złośliwa ani intensywna
– potknięcia w instrukcji i ikonografii
– klimat zupełnie na doczepkę – typowa, logiczna abstrakcja (choć dla niektórych to może być zaleta)
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.