Bardzo lubię rozrywki, które pobudzają moje szare komórki. Łamigłówki, układanki i szarady od lat goszczą w moim domu pod różnymi postaciami. Mimo to na mojej półce nie ma zbyt wielu gier logicznych. Żaden z tytułów, które miałam okazję wypróbować, nie zachwycił mnie na tyle, by zagrzać na dłużej miejsca na regale. Teraz w moje ręce wpadło Ubongo Extreme. Choć nie miałam okazji poznać poprzednich wersji tej bestsellerowej gry, słyszałam o serii same pozytywne opinie. Postanowiłam więc wypróbować najdzikszą z nich.
Dzika logika
Ubongo Extreme to abstrakcyjna gra logiczna, w której celem graczy jest jak najszybsze zakrycie wyznaczonego obszaru, poprzez zapełnienie go kafelkami. Zadanie wydaje się proste, ale wcale takie nie jest. W czasie rozgrywki mamy do wyboru dwa stopnie trudności. O ile ułożenie trzech klocków nie jest wielkim wyzwaniem, to zmierzenie się z czterema kafelkami jest już całkiem trudne. Przyznam, że mierząc się z łamigłówkami, nie raz wątpiłam, czy na pewno mają one rozwiązanie. Ostatecznie zawsze przekonywałam się, że tak, ale odkrycie właściwego ustawienia żetonów często zajmowało mi sporo czasu.
Kto pierwszy ten… mądrzejszy?
Gra Ubongo Extreme mieści się w maleńkim pudełku. W jego wnętrzu znajdziemy talię dwustronnych kart, żetony oraz instrukcję.
Przygotowanie do rozgrywki polega na posortowaniu komponentów i umieszczeniu ich w zasięgu ręki wszystkich graczy. W grze mamy cztery kolory kart oraz żetonów. Nie są do nikogo przypisane. Na początku każdej rundy gracze wybierają jedną kartę z dowolnego stosu. Następnie równocześnie odsłaniają łamigłówkę, jak najszybciej zabierają niezbędne żetony i starają się nimi zapełnić wskazany kształt. Osoba, która ukończy swoją układankę jako pierwsza, odlicza do 20. Kto nie zdąży w tym czasie rozwiązać szarady, oddaje kartę zwycięscy. Zatrzymuje on też swoją łamigłówkę. Gracze kontynuują rozwiązywanie zagadek tak długo, aż któryś ze stosów wyczerpie się. Zwycięzcą zostaje osoba, która zebrała największą liczę kart.
Niepozorna, ale drapieżna
Abstrakcyjne układanie heksagonalnych klocków – do tego sprowadza się rozgrywka w Ubongo Extreme. Niezależnie od koloru, łamigłówki na tym samym poziomie skomplikowania są tak samo trudne. W grze nie występuje losowość, którą spotkać można było w poprzednich jej wersjach. Nie ma tu też zbyt dużo interakcji ani poczucia rywalizacji z innymi. Każdy z graczy skupiony jest na własnym zadaniu. Element śledzenia poczynań innych pojawia się, dopiero gdy jako pierwsi ukończymy łamigłówkę i zamieniamy się w żywą klepsydrę.
Wrażenia
Gra Ubongo Extreme bardzo mi się spodobała. Zapewnia ona szybką, ciekawą rozgrywkę. Jej dynamika zależy od tego, jak będziemy radzić sobie z zagadkami. Zasady gry są tak proste, że może je zrozumieć nawet dziecko. Zupełnie inaczej jest jednak z rozwiązywaniem łamigłówek. Te są trudne (lub bardzo trudne). Nie wydaje mi się, żeby była to pozycja, z którą poradzi sobie ośmioletnie dziecko, jak sugeruje pudełko gry. Mogę ją jednak spokojnie polecić starszym graczom, którzy szukają szybkiej, abstrakcyjnej, gry logicznej. Regrywalność Ubongo Extreme stoi na bardzo dobrym poziomie. Do dyspozycji mamy 64 łamigłówki. Zdarza się, że po kilku partiach trafiamy na te same zagadki, ale trudno jest zapamiętać ustawienie żetonów, więc nie powinno to zepsuć nam zabawy. Gra Wydawnictwa Egmont mieści się w tak maleńkim pudełku, że idealnie nadaje się do tego, by zabrać ją w podróż. Jej kompaktowość jest dla mnie sporą zaletą.
Plusy
– łatwe zasady
– niewielki rozmiar gry
– możliwość stopniowania trudności
– szybka rozgrywka
– regrywalność na dobrym poziomie
Minusy
– brak interakcji
– maleńkie żetony mogą być dla niektórych kłopotliwe w obsłudze
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.