Bycza rodzina znowu się powiększyła! Po 6. bierze!, 6. bierze! Gra planszowa i 5. bierze! przyszedł czas na 11.bierze! Po raz kolejny należy zadać sobie pytanie – czy to dobra karcianka czy odgrzewany kotlet mający skorzystać z blasku swojego pierwowzoru?
W małym pudełku znajdziemy znaną już fanom serii talię kart od 1 do 100 z byczymi głowami. Dostajemy również dziesięć kart byków. Graficznie również nie ma tu żadnych zmian.
Przygotowanie do gry to potasowanie talii głównej, rozdanie każdemu z graczy dziesięciu kart i wyłożenie jednej odkrytej obok zakrytego stosu. Karty byków kładziemy obok niego i jesteśmy gotowi do gry.
Inaczej niż dotychczas, nie wybieramy kart z ręki jednocześnie. Tury graczy następują po sobie. Karty będziemy kłaść na stosach, a nie w rzędach. Nadal liczby muszą być dokładane rosnąco, ale tym razem różnica pomiędzy górną, odsłoniętą kartą dowolnego stosu a wybraną przez nas nie może być większa niż 10. Oznacza to, że jeśli odkryta karta ma wartość 14, to możemy dołożyć naszą tylko wtedy, gdy mieści się w zakresie od 15 do 24. Jeśli nie mamy takiej karty lub nie chcemy jej dokładać, zabieramy dowolny stos na rękę. Wtedy kładziemy dwie nowe karty z zakrytego stosu tworząc kolejne odkryte stosy, na które będzie można wykładać karty.
Mamy jeszcze karty byków. Dostaniemy jedną za każdy zebrany stos, w którym były co najmniej trzy karty. Pozwala ona na wyłożenie dowolnej liczby kart w swojej turze, o ile nadal mieszczą się w dziesięciu kolejnych zaczynając od wierzchniej karty wybranego stosu. Jeśli chcemy zakryć kartę 32, to możemy na niej umieścić np. 33, 37 i 41, ale 43 już nie.
Runda kończy się, gdy któryś z graczy pozbędzie się wszystkich kart ze swojej ręki. Pozostali zliczają bycze głowy i są to oczywiście punkty ujemne. Rozgrywamy tyle rund, ilu jest graczy. Osoba, która będzie miała najmniej punktów ujemnych, wygrywa.
Po niezbyt udanym 5. bierze! myślałam, że kolejne dwie pozycje (wkrótce będziecie mogli poczytać także o X bierze) będą równie niepotrzebne w byczej rodzinie. Okazało się jednak, że 11. bierze! to miłe zaskoczenie. Jest to godny przedstawiciel swojej serii, chociaż odszedł w zasadach od poprzedników. Wykładając karty na stos nie zapamiętamy wartości, które są poniżej. Zbierane bycze głowy są przez to trochę przypadkowe i mogą nam się trafić te najwyżej punktowane. Natomiast od razu w kolejnej turze mamy możliwość pozbycia się ich, więc nie są do nas przypisane na stałe.
Na początku wydaje się, że jeden stos to jakieś nieporozumienie. Jednak potem ich liczba rośnie i zawsze znajdzie się taka wierzchnia karta, do której możemy coś dołożyć. Nawet mając taką możliwość, możemy świadomie zebrać stos. Wiedząc, że w następnej kolejce i tak nas to czeka, możemy dobrowolnie wybrać samotnie leżącą kartę zamiast zbierać więcej za chwilę. Jest tu miejsce na małe kombinowanie z przekładaniem kart, a karty byków to fajne urozmaicenie. Wyłożenie pięciu kart zamiast jednej daje dużą satysfakcję, bo nagle zapas na ręce maleje. A o to przecież chodzi.
Czy 11. bierze! jest lepsze od oryginału? Nie, ale nie wydaje mi się, żeby było gorsze. Jest po prostu inne. Bardziej skupiamy się na własnym planie pozbycia się kart. Możemy zabierać dobrowolnie stosy z małą liczbą kart w określonym przedziale, a potem wyrzucić kilka naraz. W trakcie rozgrywki pojawi się sporo nowych stosów, więc musimy decydować, który z nich zakryć. Może się okazać, że ktoś nas uprzedzi i położy wyższą wartość od naszej. Wtedy znowu będziemy musieli czekać na okazję pozbycia się danej karty.
W oryginale mamy wszystko przed sobą. Dążymy do niewyłożenia szóstej karty w którymkolwiek rzędzie, więc musimy analizować na bieżąco to co się dzieje przed nami i szacować, ile osób może wcisnąć się przed nas w upatrzonej linii. Raz zebrane karty są już dla nas wyrokiem, więc dobrowolne branie rzędu występuje jako część strategii, ale zawsze kończy się minusowymi punktami.
Obie gry są fajnymi karciankami i jeśli macie już oryginał, spróbujcie także najnowszej odmiany. Wątpię, czy zastąpi Wam 6. bierze!, bo jednak gracze są przywiązani do pierwowzorów, ale myślę, że może bez przeszkód stanąć obok na półce jako alternatywa.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.