Grzegorz Rejchtman zdaje się nie zamierza spoczywać na laurach, jeśli chodzi o gry z serii Ubongo. I bardzo dobrze, ponieważ od pierwszej partii w klasyczne Ubongo zakochałem się w tym tytule i każdą kolejną wersję chętnie wypróbuję. Banalne zasady, oraz emocje jakie wiązały się z ułożeniem trudnych układanek, w dodatku pod presją czasu sprawiły, że długo polowałem na własny egzemplarz tej gry. Czy jednak każda wersja Ubongo dawała mi równie dużo frajdy jak wersja klasyczna 2D? Czy skoro Ubongo jest tak świetne, a kolejne jej wersje bazują na tej samej zasadzie – masz tu klocki i przykryj nimi białe pola – oznacza, że w ciemno można zainwestować we wszystko z napisem Ubongo na okładce? Niekoniecznie, co pokazała mi już wersja 3d poprzez reakcje osób z którymi grałem. Zobaczmy zatem jak prezentuje się najświeższa odsłona z serii – piękna, limonkowa – Ubongo Lines. Zapraszam do lektury.
Tych z Was którzy do tej pory nie słyszeli o Ubongo ani słowa, odsyłam do naszych wcześniejszych recenzji gier z tej serii (link), natomiast tutaj skupię się głównie na opisie najnowszej z nich.
SUCHE DANE:
Projektant: Grzegorz Rejchtman
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ok. 25min
Wiek graczy: 8+
Wydawca: Egmont
Co nowego?
W Ubongo Lines każdy z graczy otrzyma 8 trójwymiarowych, ponumerowanych kolejno, prostokątnych klocków w swoim kolorze, przy pomocy których będzie starał się ułożyć wylosowany z karty wzór. Tym razem nie znajdziemy w pudełku kostki, którą losowaliśmy jaki zestaw klocków użyjemy w danej rundzie, ponieważ wszystkim graczom przypadnie do układania ten sam wzór i te same klocki.
Na 162 dwustronnych kartach znajdziemy 324 różne wzory do ułożenia, podzielone kolorami na 4 poziomy trudności:
Zielony: 54szt. – łatwy
Żółty: 54szt. – średni
Pomarańczowy: 54szt. – średnio-zaawansowany
Czerwony: 162szt. – trudny
Na początku gry należy ustalić na którym z poziomów chcemy grać i wylosować 9 układanek w tym kolorze (1 na każdą rundę). Następnie umieszczamy je wybranym poziomem do dołu na środku stołu (jeśli chcemy grać na poziomie żółtym, to stos układamy czerwonym do góry). Gracze odwracają pierwszą z wierzchu stosu układankę i odczytują widniejące na niej numery, które wskażą których klocków należy użyć do ułożenia wzoru. Tym razem nie odwracamy klepsydry na początku, tylko każdy jak najszybciej stara się odtworzyć wzór z karty z takiej perspektywy z jakiej na niego patrzy, w taki sposób, aby klocki tworzyły spójną całość na dwóch poziomach (tak jak w wersji 3d). Ten z graczy który zrobi to najszybciej woła „Ubongo!” i odwraca klepsydrę, tym samym dając minutę czasu pozostałym graczom na ukończenie swoich wzorów. Po ułożeniu swoich zestawów należy je zakryć rękoma, aby inni nie mogli podejrzeć, który klocek jak jest ułożony. Zasady punktacji jak i dobierania kamieni za ułożone wzory są dokładnie takie same jak w wersji klasycznej czy 3d. Po 9ciu rundach zliczamy punkty ze zdobytych kamieni i wyłaniamy zwycięzcę.
Wrażenia
Pierwsze partie jak to w przypadku wszystkich gier z serii Ubongo, nie są proste. Trzeba się przyzwyczaić i nauczyć patrzeć na karty wzorów, by odnaleźć jakiś punkt zaczepienia. Tym bardziej, że w „Lines” klocki układamy nie na karcie z wzorem, a na stole, co jest pewnym utrudnieniem. Jednak kiedy już ułożymy kilka prostych wzorów i zrozumiemy od czego najlepiej zacząć, oraz jak te klocki współpracują, to pierwsze trzy poziomy trudności bardzo szybko rozgryziemy. To tłumaczy, dlaczego połowa puli kart wzorów jest w najtrudniejszym (czerwonym) poziomie trudności, a połowa dzieli się na 3 lżejsze.
Do gustu w szczególności przypadł mi wspólny wzór do układania co rundę, co eliminuje tłumaczenia graczy, którzy sobie nie poradzili, że ktoś miał ciut lżej. Zarówno w 3d jak i w klasycznym Ubongo, jak ktoś nie podołał swojej układance, to zdarzało się, że po rundzie niektórzy gracze chcieli próbować ułożyć jego wzór, by sprawdzić czy faktycznie jest taki skomplikowany. To przekładało się oczywiście na niepotrzebne wydłużanie czasu gry i irytację innych przy stole, którzy czekali, aby rozpocząć kolejną rundę. Tutaj jedyna różnica to perspektywa z jakiej spoglądamy na kartę wzoru, co nie wpływa na poziom trudności.
Pozytywne odczucia mam również co do zasady uruchamiania klepsydry przez gracza, który pierwszy ułożył wzór, tym samym nakładając dodatkową presję czasu na innych. Jestem wielkim fanem tej zasady i nawet przed premierą „Lines”, stosowaliśmy ją grając w wersję 3d z uwagi na wysoki poziom trudności tamtejszych wzorów. Wcześniej zdarzało się, że wszyscy byli tak pochłonięci swoimi układankami, że zapominaliśmy pilnować klepsydry, tutaj problemu nie ma, gdyż czasu pilnuje ten gracz, który klepsydrę uruchomił. Jednak w sytuacji, kiedy do gry zasiądą osoby doświadczone z niedoświadczonymi w Ubongo, a także kiedy zechcemy zagrać z dziećmi, warto rozważyć zróżnicowanie poziomów trudności. Gra oczywiście na to pozwala, wystarczy utworzyć drugi stos z lżejszymi wzorami.
Klasyczne vs 3d vs Lines
Przed otrzymaniem do recenzji najnowszego Ubongo, spotkałem się z opiniami, że „Lines” ma być raczej wersją bardziej wymagającą. Będąc akurat na etapie ogrywania wersji 3d, nie chciało mi się wierzyć, że można zrobić coś bardziej skomplikowanego. Jak prezentują się „Lines” na tle innych?
Ogrywając te trzy wersje gry w różnych grupach graczy, łatwo było mi zauważyć jak różne opinie zbierały. Wspólny mianownik stanowiła wersja klasyczna, którą lubił każdy z kim grałem, jednak warto podkreślić, że wersja 2d jest zwyczajnie najprostsza z tej trójki. Ubongo 3d rodziło wręcz skrajne emocje, szczególnie przy czerwonych najtrudniejszych wzorach. Z jednej strony irytacja, zrezygnowanie, wręcz stan depresji, niektórzy mieli ochotę wziąć te klocki i rzucić nimi przez okno, a z drugiej Ci, którzy radzili sobie z tymi wzorami, cieszyli się jakby wygrali na loterii. Nowe Ubongo zaś pozbawiło wszelkich emocji tych z nas, którzy tak entuzjastycznie reagowali na wersję 3d, natomiast tych poirytowanych ucieszyło, a niektórych nawet zachwyciło.
Gdyby założono u nas podsłuch pod stołem i odtworzono jakie były okrzyki po ułożeniu wzoru, skala emocji prezentowałaby się następująco:
Ubongo klasyczne: UBONGO!
Ubongo 3d: „MOTYLA NOGA”, UBONGO!!!!!!!!
Ubongo Lines: yyy chyba Ubongo?!
Dlaczego „chyba Ubongo”? Parę razy byłem przekonany i szczęśliwy, że ułożyłem wzór, wziąłem swój kamyk za bycie pierwszym, uruchomiłem klepsydrę, a kiedy wszyscy skończyli okazało się, że w jednym miejscu pozostała mała luka. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że wzór mamy ułożony, trzeba dokładnie przyjrzeć się z każdej strony czy klocki aby na pewno zostały dobrze dopasowane, gdyż nie jest to tak dobrze widoczne jak przy wersji 3d, gdzie również musimy szczelnie zakryć dwie warstwy.
Początkowo Ubongo Lines było dla mnie problemem, gdyż o dziwo szybciej poradziłem sobie z układaniem wzorów w wersji 3d niż tutaj. Jednak kiedy już poczułem jak to wszystko działa, spokojnie radziłem sobie z układaniem nawet wzorów czerwonych. Moi współgracze natomiast, niemal z miejsca opanowali prostsze wzory w Lines, pierwsze opory napotykając dopiero na poziomie czerwonym. To w mojej opinii sprawia, że biorąc pod uwagę stopień trudności, Ubongo Lines jest nawet nie pośrodku tej trójki, co bliżej klasycznej wersji 2d, będąc tylko nieco od niej trudniejszym. Z całą pewnością największym wyzwaniem pozostaje Ubongo 3d, gdzie poziom czerwonych wzorów wydaje się momentami nie do ułożenia.
Poziomy skomplikowania dobrze też oddawały średnie czasy rozgrywanych partii: o ile w 3d potrafiliśmy męczyć się nawet 30 – 40min (oczywiście ignorując klepsydrę, by ktokolwiek coś ułożył), to w Lines, choć klepsydra uruchamiana była po tym jak ktoś pierwszy ułożył wzór, potrafił być krótszy niż w klasycznym Ubongo, gdzie czas liczymy od rzutu kostką.
Podsumowanie
Wygląda na to, że najnowsze dzieło pana Rejchtmana, jest być może idealnym rozwiązaniem dla tych z Was, którzy szukają nieco większego wyzwania niż w Ubongo 2d, a których wersja 3d przeraża. Dla mnie i kilku moich współgraczy nowe Ubongo okazało się odrobinę mdłe, brakowało nam tych skrajnych emocji, od frustracji po euforię jakie niosła z sobą wersja 3d. Natomiast druga grupa znajomych, właśnie dzięki temu braku frustracji, umiarkowanemu poziomowi trudności, jednak stanowiącemu pewne wyzwanie, z miejsca pokochała nowe Ubongo Lines. Te „nie proste linie”, potrafią dostarczyć zabawy i zmusić nasze szare komórki do pracy jednocześnie zachowując najlepsze cechy gier z serii Ubongo. Prostota zasad, walory edukacyjne poprzez rozwijanie zdolności przestrzennego myślenia, szybka rozgrywka i dobra zabawa. Ciężko doszukiwać się tutaj minusów, choć ja wymieniłbym jako jeden, a być może jedyny, sposób w jaki oznaczono numerami poszczególne klocki, które są wytłoczone na każdym z nich, przez co mogą być troszkę mało wyraźne. Jednak jak je sobie kolejno ułożymy to sprawnie będziemy je dobierać w każdej rundzie. Można by też odnieść wrażenie, że skoro wszystkie wzory układane będą przy pomocy tych samych klocków, to regrywalność tytułu mocno spada. Nie martwiłbym się tym jednak chociażby dlatego, że nie sposób wyuczyć się ponad 300 układanek na pamięć.
Czy warto zakupić kolejne Ubongo mając poprzednie wersje? Oczywiście, że tak, choć też nie jest tak, że jest to absolutny „must have”. Zawsze będzie to jakieś zróżnicowanie stopnia trudności, co poszerza nam potencjalne grono współgraczy, nawet jeśli dla nas okaże się zbyt łatwe, a wcale takie być nie musi. Dlatego też Ubongo Lines u mnie w kolekcji pozostanie, aby zachować większą elastyczność w doborze poziomu trudności. Wam drodzy czytelnicy również polecam osobiście przekonać się jak proste okażą się te nie proste linie.
Pokochałam Ubongo Lines od pierwszego wejrzenia. Lubię całą serię (i tych dużych pudełek 30×30, i tych wersji travel), ale tylko Ubongo Lines sprawiło, że poczułam się jak Master w szkole Jedi ;)
W klasycznym Ubongo proste kładanki są… proste. A te najtrudniejsze faktycznie są dla mnie wyzwaniem i powodują lekką frustrację. Ubongo 3D moją frustrację wyzwala już na poziomie najłatwiejszym. Najtrudniejszego nie jestem w stanie ułożyć w skończonym czasie. Ubongo 3D Junior jest zabawną wariacją i połączeniem logicznej układanki, zręczności i gry na czas. Nie jest wyzwaniem. Te mniejsze wersje (Trigo oraz Extreme) plasują się gdzieś pomiędzy klasykiem a 3D, przy czym – choć trudniejsze od niego – to bardziej im po drodze do klasyka z racji tego, że wciąż operujemy na płaszczyźnie.
A Ubongo lines? Ja to po prostu widzę! a może rzecz w tym, że rozpracowałam technikę jak układać by ułożyć? Dzięki tym wcięciom (które niby podnoszą trudność) łatwo mi jest namierzyć przynajmniej jeden klocek, który na pewno będzie w jakimś konkretnym miejscu położony. A potem tą samą metodą namierzam kolejny klocek. I kolejny…. oczywiście nie jest to tak proste i powtarzalne jak piszę, ale zasada jest mniej więcej właśnie taka i to faktycznie działa. A jeśli ktoś wam mówi, że Ubongo lines jest trudne, to mu nie wierzcie ;)
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.