*tylko nie zrób żadnego żartu z „Jak wytresować smoka?”…
**tylko nie rób żadnych żartów z „Jak wytresować smoka?”…
***absolutne embargo na „Jak wytresować smoka?”…
****pod żadnym pozorem nie zaczynaj od „Jak wytresować smoka?”…
A więc moi mili, witam w programie pt. „Jak nie wytresować smoka?” – gdzie nie dowiecie się niczego o tresurze smoków, ani nawet o tresurze jako takiej. W gruncie rzeczy nie dowiecie się też wiele o smokach – może poza tym, co już wiecie: smoki jedzą owce, a gdy nie ma owiec, jedzą odwiedzających. Zapnijmy więc pasy, przywdziejmy ozdobne trapery i ruszajmy do pracy w naszym Parku Smoków – za bramą czekają już pierwsze posiłki! To znaczyyyyy… pierwsi goście! Wpuśćmy ich i zaczynajmy!
Smocza tematyka w grach planszowych podejmowana jest relatywnie rzadko, a poza obszarem fantasy i grami na podstawie Gry O Tron – niemal wcale. Cieszy więc fakt, że po ogłoszeniu przez Galaktę dwóch skomplikowanych gier o prowadzeniu parków z dinozaurami (Świat Dinozaurów i Wyspa Dinozaurów) ktoś zabrał się za podobny temat, ale w nieco prostszej odsłonie. Park Smoków to gra może i mniej złożona, ale wciąż opowiadająca o przerażającym miejscu, gdzie bezlitosna komercja spotyka bezlitosne prawa nie tyle dżungli, co łańcucha pokarmowego. Czeka nas przepyszna zabawa z nutką ryzyka!
Zjedz lub daj się zjeść…
Choć sam Park Smoków nie jest grą brutalną, ani nawet grą dla dorosłych – zgodnie z pudełkiem nadaje się już dla ośmiolatków – to trzeba sobie na wstępie powiedzieć, że karmienie smoków owcami jest tu stałym elementem rundy i że smoki, dla których owiec nie starczy faktycznie sięgają do bufetu z odwiedzającymi. Wszystko jest tu jednak podane w dość żartobliwej i lekkiej postaci, nie ma więc mowy o krzykach w nocy czy moczeniu łóżka – gra to czysta przyjemność i nie stanowi żadnego zagrożenia dla umysłów, ani młodych, ani starszych.
Gracze wcielają się tu we włodarzy konkurujących ze sobą parków, w których główną atrakcją są smoki. Każdy park reprezentowany jest przez stosowną planszetkę, zaś każdy gracz posiada trzy parki. W każdym z nich zaś znajduje się pięć pól, pola zaś mogą być puste, zajęte przez owce lub przez smocze jajo (wielkości dorodnej owcy, nota bene). Rozgrywka polega na tym, aby na tych parkach, warstwowo, układać co turę kolejne karty tak, by zarabiać punkty (reprezentowane przez zwiedzających) i przyćmiewać sąsiednie parki.
Dyskretne uroki przezroczystości
Głównym mechanizmem, na którym opiera się gra, jest nakładanie na siebie kolejnych kart. Karty są przezroczyste i obcowanie z nimi daje mnóstwo frajdy – niezależnie od wieku. W każdej turze otrzymujemy ich całe naręcze i wtedy rozpoczyna się festiwal przyciskania, oddalania, porównywania, zerkania przez karty, porównywania, przez którą ładniej przechodzi światło słoneczne i próbowania, na którym to parku będą pasować najlepiej. Jest to gadżet, owszem, ale jest to gadżet nad wyraz przyjemny. Taki, do którego chce się wracać i z którym chce się bawić nie tylko teraz, ale i w kolejnej partii… bo zawsze jest kolejna, prawda?
Z ręki do ręki
Mechnizmem wspierającym pracę z kartami jest draft – czyli przekazywanie sobie przez graczy kilku kart, zostawianie jednej z nich i używanie jej w swoim parku, a następnie przekazywanie pozostałych kart kolejnemu graczowi. I tu śmiem twierdzić, że frajda rośnie wprost proporcjonalnie do liczby graczy. Gra w dwójkę jest możliwa, ale tu karty wracają jeszcze do każdego z graczy, więc nie ma poczucia utraconych szans. Przy trzech i więcej graczach na każdy zestaw kart spojrzymy tylko raz i odejdzie od nas bezpowrotnie. Budowanie strategii wygląda więc zupełnie inaczej w zależności od tego, w ile osób gramy.
Punkty, czyli odwiedzający
Walutą w grze są odwiedzający – to ich liczba będzie decydować o zwycięstwie na końcu gry. Punkty otrzymujemy tu z kilku źródeł. W trakcie swojej tury otrzymamy dwa punkty ilekroć ikonę smoczego jaja przykryjemy ikoną smoka. Oznacza to, że w parku urodziły się młode smoczki, a co za tym idzie do parku przybyli nowi odwiedzający – dobra nasza!
Sprawy mają się gorzej, jeśli w swojej turze przykryjemy ikonę nerwowego smoka (z czerwonym okiem). Wtedy smok wpada w smoczą furię i jak to smoki mają w zwyczaju, szuka zemsty na zwiedzających. Tracimy jednego z nich, a więc jeden punkt.
Na koniec rundy dokonujemy zaś podsumowania w trzech różnych kategoriach. Pierwsza z nich zmienia się co rundę i nagradza nas punktami za każdego modnego w tym sezonie smoka, którego mamy w swoim parku. Po kolei w każdej z trzech rund w grze oceniane tak będą smoki fioletowe, zielone i czerwone. Następnie gracze porównują, który spośród nich ma najwięcej żołtych smoków – ten gracz nagrodzony zostaje legendarnym smokiem, na którego miejsce jest na górze planszetki z parkiem.
Trzecim ocenianym kolorem smoków jest kolor niebieski – gracz z największą liczbą niebieskich smoków w parku otrzymuje trzech zwiedzających. Ostatni krok w punktacji to ocena różnorodności smoków w poszczególnych parkach. Tu obowiązuje tabelka punktowa, widoczna na pomocy gracza. Każdy gracz otrzymuje punkty w zależności od tego, ile różnych kolorów smoków ma w kolejnych parkach. Następnie runda kończy się, legendarne smoki odlatują i zaczyna się pora karmienia…
Smoczy głód
Smoki są prostymi istotami – jeden smok w ciągu jednej rundy zjada jedną owcę. Jeśli jej nie znajdzie (porównywana jest łączna ilość smoków i owiec we wszystkich parkach gracza), zjada jednego odwiedzającego. To prosta matematyka, jednak w miarę jak mijają kolejne rundy, a gracze dokładają kolejne karty, w parkach jest coraz mniej owiec i coraz trudniej znaleźć sposób, by wykarmić wszystkich podopiecznych. Tworzy to bardzo ciekawe napięcie, bo kary punktowe są tu naprawdę dotkliwe – graczom więc naprawdę zależy na wykarmieniu swoich smoków, jednak pod koniec gry niemal na pewno kilku zwiedzających stanie się smoczą przekąską. Taki żywot turysty w tym segmencie przemysłu rozrywkowego, należy się z tym pogodzić wchodząc do Smoczego Parku.
Wiele wizyt
Park Smoków to gra rodzinna, o przystępnych zasadach, ciekawych komponentach i nienachalnej, czytelnej oprawie graficznej. Żetony mają tu fantazyjne kształty sterowców, samochodów i turystów, zaś przezroczyste karty stanowią unikatowy element gry, który wciąż nie jest zbyt często widziany w tej branży. A szkoda, bo zabawa takimi kartami to czysta przyjemność, nie tylko geekowska. Gra mogłaby spokojnie wykorzystywać do tego celu żetony, jednak transparentne karty dość pokaźnych rozmiarów robią tu wzorcową robotę i sprawiają, że grę trudno odłożyć do pudełka po jednej rozgrywce.
Trochę brakuje tu trybu zaawansowanego lub rozgrywki z inną liczbą parków. Jest to jednak tytuł skierowany do konkretnego odbiorcy i biorąc pod uwagę klarowność ikonografii, prostotę zasad i krótki czas rozgrywki (20-25 minut na partię) trudno oczekiwać móżdżenia na miarę dużych eurogier. Park Smoków świetnie sprawdza się jako filler czy rozgrzewka przed większymi grami, a z racji na niewielkie pudełko może być dobrym pomysłem na wiosenne wyprawy do parku. Sama gra zajmuje niewiele miejsca na stole czy kocu, można więc z powodzeniem rozgrywać szybkie partie w terenie czy na kawiarnianym stoliku.
Do czego zresztą gorąco zachęcam – czas już wyjść z grami w świat, dosyć siedzenia w blokach i pubach. Idzie wiosna, weźmy więc ukochane karcianki i planszówki i ruszajmy przed siebie: na plażę, do lasu czy do parku. Może nawet do Parku Smoków?
Zalety:
+ przezroczyste karty dają dużo radości z gry
+ przystępne zasady i krótki czas rozgrywki
+ jeszcze bardziej przystępna cena
Wady:
– gra zyskałaby dzięki trybom urozmaicającym lub utrudniającym rozgrywkę
Gra dla 2 do 5 graczy w wieku od 8 lat
Około 25 minut na rozgrywkę
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.