Koty (Mauwi)
Autor: Vincent Joassin
Wiek: 10+
Liczba graczy: 2-7
Czas gry: ok. 20 min.
Rok pierwszego wydania: 2019
Wydawca: Nasza Księgarnia (2022)
Instrukcja PDF: na stronie wydawcy
Ranking BGG: 6.8/10
Koty – choć zdają się być kontynuacją bestsellerowej serii o krukach i snach – są zupełnie czymś innym. Tematycznie i owszem – układamy swój sen. Ale mechanicznie… niczego nie musimy pamiętać, ani niczego szacować. Ot, zagrywamy karty do swojego (lub cudzego snu). Nie ma niewiadomych. No chyba, że będziemy próbować pamiętać, które koty zamieniły się na dziewiątki i – co za tym idzie – czy dużo ich jeszcze w talii zostało. Ale to nie ma nic wspólnego z mechaniką snu lub smoków.
Co się dzieje na stole?
Koty występują w czterech kolorach. W każdym zaś kolorze występują w dwóch wariantach. Jedynka z ósemką, dwójka z siódemką, trójka z szóstką i czwórka z piątką. Dwa różne koty tego samego koloru zawsze sumują się do dziewiątki.
Podstawowym ruchem jest zagranie kota z ręki do swojego snu: na puste pole lub na kartę leżącą rewersem, czyli 9-tką do góry. Kota na innego kota można zagrać tylko pod warunkiem, że jest w tym samym kolorze. I zawsze coś się wtedy wydarzy: albo koty się ze sobą zaprzyjaźnią (i uciekną – a ty pociągniesz kartę i nie odwracając jej dołożysz do swojego snu 9-tką ku górze), albo się pogryzą i jeden z nich przewróci się na grzbiet (czyli 9-tką do góry) a drugi zostanie w normalnej pozycji, tak jakbyś go właśnie zagrał na 9-tkę. W tym pierwszym przypadku były to koty o dwóch różnych numerach, w drugim o tym samym – ale to szczegół.
Gdyby to się działo tylko w naszym śnie – nie byłoby w tym nic szczególnego. Sęk w tym, że te koty możemy zagrywać na inne koty również do snu przeciwnika. I zawsze wtedy koty (lub 9-tki w zamian za zaprzyjaźnione koty) lądują w twoim śnie! Interakcja jest częsta i bardzo bolesna. Koty zmieniają właścicieli niczym rękawiczki. Stos kart odrzuconych rośnie, a nasze sny zmieniają się jak w kalejdoskopie. Co prawda można próbować bronić swoje koty takimi samymi kotami (z ręki), ale atakujący może ponawiać swój atak (dopóki ma takie same koty). Los, los i jeszcze raz los. Wszystko, albo prawie wszystko zależy od tego jakie koty dociągną się na rękę.
Smaczki
Każdy właściciel czworonoga wie, że smaczki są najważniejsze. Robią robotę, i już ;)
A zatem nie tylko samymi kotami talia żyje. Mamy jeszcze kruki (to zera, którymi możemy wyzerować komuś jakąś krainę – wystarczy przyuważyć, że ktoś nie ma kota na wierzchu swoich dziewiątek i podrzucić mu kukułkę w postaci kruka). Kruki też się ze sobą zaprzyjaźniają, więc można kruka zagrać na kruka i w ten sposób pozbyć się niechcianej kukułki. To jeszcze nie sukces, bo żeby kraina (czyli kolumna) zapunktowała, na wierzchu musi się znajdować kot, ale to da się łatwo uczynić, cboć nie zawsze ten kot będzie miał taką wartość jakbyśmy chcieli. Mamy też w talii karty nocy, czyli karty specjalne, pozwalające na dodatkowe manipulacje swoimi tudzież cudzymi kartami np. przesuwanie kotów pomiędzy snami, blokowanie ataków, zabieranie kruków.
Edukacja matematyczna
Gra kończy się wtedy, gdy ktoś będzie miał po trzy dziewiątki w przynajmniej trzech krainach swojego snu. I wtedy zaczynamy liczyć punkty…
Jeśli myślisz, że szybko to pójdzie, to jesteś w błędzie. Każda 9-tka to mnożnik razy dwa, a mnożysz kota, który jest na szczycie krainy (czyli kolumny). Na przykładzie powyżej kot przyniesie nam 6x2x2x2 punktów, czyli … 48 *). Do wykonania tychże działań większość nastolatków będzie potrzebowała kalkulatora… i tak oto pryska sen o tym, że nasi milusińcy nauczą się na tej grze rachowania. Jeśli chodzi o wykorzystanie gry w edukacji, a zwłaszcza w reedukacji, to Sen i Smoki nadają się do tego o wiele bardziej. Ćwiczą pamięć a działania arytmetyczne są prostsze, lecz bardziej różnorodne. A dzięki temu są po prostu ciekawsze niż Koty.
*) 9-tka to też kot
Gwoli wyjaśnienia (dziękuję, za zwrócenie uwagi w komentarzu) – mnożymy wszystko co jest na górze przez widoczny mnożnik (x2) – nie tylko koty, ale również dziewiątki. A zatem kruk wyzeruje nam kolumnę, kot da 48 punktów a kolejne dwie kolumny przyniosą wielokrotności 9-tek czyli 36 oraz 72. Teoretycznie możemy utrzymywać, że dzięki tej grze powtórzymy i poćwiczymy tabliczkę mnożenia, ale praktyka pokazuje co innego – moi współgracze za każdym razem sięgali po kalkulatory.
Wrednie, ale czy zabawnie?
Za to Koty są bezkonkurencyjne jeśli chcesz dać bliźniemu popalić. To gra pokroju Łupieżców (Black Monk), Noxa (Bard) czy każdej innej gry o poziomie zjadliwości przekraczającym ludzką wyobraźnię. Nie ma tu jednak zbyt wiele głębi, tudzież obiecujących strategii. Coś-tam oczywiście trzeba kombinować, ale pierwsze skrzypce jednak gra tu los – to co dostaniesz na rękę jest kluczowe, a stół zmienia się jak w kalejdoskopie.
Dużą zaletą (dla tych, co nie boją się owej negatywnej interakcji) jest możliwość gry aż w 7 osób. Nie grałam jeszcze w tak dużym składzie, niemniej perspektywa jest kusząca, a sama możliwość rozszerzenia grona uczestników (które zwyczajowo oscyluje od 3 do 5 osób w tego typu grach) jest godna zauważenia.
Te dwie cechy sprawiają, że Koty dziarsko migrują w kierunku gry imprezowej. Parę głębszych (oczywiście bez)alkoholowych trunków będzie dodatkowym atutem skutecznie znieczulającym wredustwo tych – bądź co bądź – pięknych, puchatych stworzonek.
Podsumowanie
Według mnie (i moich znajomych) na tle pozostałych gier z serii Koty wypadają raczej słabo. Jednak są bardzo dynamiczne, a miłośnicy małych i wielkich złośliwości powinni być zachwyceni. Gra jest szybka i niewymagająca, wiec występuje syndrom „zagrajmy jeszcze raz, chcę się odegrać”. Z drugiej strony – niewiele oferuje (albo ja nie dostrzegam tej głębi) jeśli chodzi o strategię. W zaciszu domowego ogródka wolę zagrać w Sen, ale na zakrapianą imprezkę raczej zabiorę Koty. Na pewno warto je przynajmniej wypróbować.
„(…) żeby kraina (czyli kolumna) zapunktowała, na wierzchu musi się znajdować kot (…)” – polecam dokładniejszą lekturę instrukcji, szczególnie przykłady punktowania na stronach 3 oraz 11 :)
„Koty” są dla osób lubiących negatywną interakcję, dynamikę, nieprzewidywalność, oraz gry „pojedynkowe”. Tak jak przy „śnie” można naprawdę zasnąć, tutaj cały czas coś się dzieje, nie ma przestojów, atak sunie za atakiem, obrońcy się czają, no i te dylematy – trzymać te kruki jako obronę, czy już nimi atakować.. :)
Dzięki. Masz rację. Cały czas źle grałam, umknęło mi, że „9” to też kot :)
A to oznacza, że Koty nie są aż tak wredne a interakcja aż tak nie powinna boleć jak bolała.
Co do Snu – akurat ja mam wręcz przeciwnie, cały czas mój mózg pracuje próbując spamiętać gdzie co leży, a w Kotach totalnie odpływa i wrzuca na luz (choć teraz przynajmniej nie powinien się aż tak frustrować). No i praktyka pokazuje, że w reedukacji Sen sprawdza się jednak o wiele lepiej.
Co do kruków to nigdy nie miałam dylametów – zawsze trzymałam na ręku, żeby się nie dać zrobić w bambuko. Ale teraz może faktycznie zaczną się dylematy, skoro zabranie komuś kota może podwyższyć mu wynik końcowy ;)