Pacjent Zero (Save Patient Zero)
Autor: Cédric Martinez
Wiek: 10+
Liczba graczy: 1-7 (w/g mnie: 1-2)
Czas gry: 30-45 min
Rok pierwszego wydania: 2021 (Helvetiq)
Wydawca PL: Nasza Księgarnia (2022)
Świat właśnie zamarł z przerażenia – potwierdzono obecność groźnego patogenu! Na szczęście udało się zidentyfikować pacjenta zero. Waszym zadaniem jest jak najszybsze wyizolowanie patogenu – pozwoli to opracować antidotum niezbędne do uratowania nie tylko pacjenta zero, lecz także całej ludzkości!
2 laboratoria stają do wyścigu z czasem. Ich zadaniem jest wskazanie 3 molekuł (spośród 25 występujących w grze), z których składa się patogen. Wygra laboratorium, które zrobi to jako pierwsze.
Prosta gra dedukcyjna dla 2 osób
Dlaczego uważam, że dla dwóch (ewentualnie 3) osób? Już sama wzmianka o dwóch laboratoriach powinna zapalić czerwoną lampkę w waszym umyśle. Każde laboratorium dostaje swoją konsolę badawczą – zadrukowaną kartkę papieru jak w rasowej wykreślance. Ale nie jest to wykreślanka – to tu przedstawione jest 25 molekuł, a wy co najwyżej możecie wykreślać z niej te, które uda wam się wyeliminować drogą dedukcji (lub dowolnym innym sposobem). Oczywiście możecie, a nawet powinniście notować na niej dużo więcej informacji :)
Szkopuł w tym, że posadzenie 3 graczy (w wariancie 6-7 osób) przed jedną kartką papieru i sugerowanie im, by się porozumiewali dyskretnie, bo druga strona patrzy i słucha jest – delikatnie mówiąc – słabe. To jak granie w Deckscape w dużej grupie. Można, tylko nie bardzo jest po co. Większość i tak będzie biernymi obserwatorami niewiele kumającymi z rozgrywki. W Pacjencie Zero jest jeszcze gorzej – nie da się rozdzielić zagadek między graczy, tu trzeba myśleć całościowo. W skupieniu. Potrzebna cisza, nie burza mózgów. Dlatego uważam, że każde laboratorium powinno być reprezentowane przez jednego tylko gracza.
Maria
Możecie grać z aplikacją, lub trzecim graczem, który wcieli się w Marię. Maria to komputer badawczy, który będzie wam udzielał odpowiedzi na zadawane przez was pytania. Może powinnam rzec, że za jego pomocą będziecie używać narzędzi i zbierać przetworzone przezeń dane, ale odzierając tę czynność z klimatu mówię, że będziecie pytać a on (a w zasadzie ona) będzie odpowiadać. Np. w którym rzędzie jest poszukiwana molekuła o najniższym numerze. Albo ile szukanych molekuł jest we wskazanym obszarze. Może przekaże wam 5 molekuł, które na pewno nie są patogenami? Albo poprosicie o wynik odejmowania numerków dwóch dowolnych patogenów. Tych pytań (pardon, narzędzi) jest o wiele więcej i z każdą następną rozgrywką poruszacie się po laboratorium coraz pewniej.
Po kilku rozgrywkach mogę stwierdzić, że nie istnieje (a nawet jeśli istnieje, to jest ich co najmniej kilka) schemat od czego zacząć i w jakiej kolejności korzystać z dostarczonych narzędzi. Zależy to w dużej mierze od tego, jaką uzyskacie odpowiedź. A poza tym – również od fantazji. Ja w kolejnych rozgrywkach stosowałam różne strategie pozyskiwania informacji i wszystkie doprowadziły mnie do celu.
A jeszcze co do Marii…
Nazwa komputera badawczego to wyraz uznania dla Marii Skłodowskiej-Curie (1867–1934), polskiej uczonej zajmującej się zagadnieniami z dziedziny fizyki oraz chemii, zdobywczyni dwóch Nagród Nobla:
w 1903 roku z fizyki za badania nad zjawiskiem promieniotwórczości zwieńczone odkryciem dwóch pierwiastków, polonu i radu, oraz w 1911 roku z chemii za całokształt odkryć związanych z promieniotwórczością oraz wyizolowanie czystego radu.
Maria Skłodowska-Curie to pierwsza kobieta profesor na francuskiej Sorbonie.
Co do wcielania się w Marię przez piąte koło u wozu, czyli trzeciego gracza na doczepkę, to uważam, że …. jest to kwestia gustu i oczekiwań. Sama nie chciałabym pełnić roli Marii. Dla mnie fajne jest rozwiązywanie zagadki. W dodatku – Maria, będąc człowiekiem, jest podatna na pomyłki (co nam się przydarzyło, więc nie jest to tylko gdybanie). A pomylona odpowiedź niestety może kosztować utratę szansy na zwycięstwo.
Wracając jednak do samej rozgrywki i rozwiązywania zagadek – to właśnie dedukcja jest tu najfajniejsza i dlatego spodobał mi się nawet tryb solo. Przez chwilę myślałam, że gra dwuosobowa to będzie taki pasjans we dwoje – każdy sobie rzepkę będzie skrobał (tak to wyglądało, gdy graliśmy w Pacjenta Zero w Spodku). Ale gdy zagrałam w domowych pieleszach, ze wszystkimi dostępnymi narzędziami, a dwa z nich okazały się narzędziami wprowadzającymi interakcję pomiędzy laboratoriami – to moje odczucia zmieniły się i zaczęłam postrzegać Pacjenta Zero już nie jako pasjans, a jako pojedynek. Mimo, że nie ma tu negatywnej interakcji. Te dwa narzędzia bowiem to podejrzenie niektórych kart przeciwnika eliminujących molekuły oraz kopiowanie jego akcji. Zwłaszcza to drugie okraszone jest dreszczykiem emocji, bo narzędzia wybieramy w ciemno i dopiero po chwili dowiesz się co tak naprawdę wybrałeś.
Aplikacja
Tym razem parę mniej pochlebnych słów o Marii. Po pierwsze, musicie znaleźć tę aplikację w Sklepie Play (bądź Apple Store). W instrukcji przeczytacie tylko, że ma to być Save Patient Zero, ale takich aplikacji jest więcej (ja znalazłam dwie). Na szczęście szybki research i pamiętajcie:
Instalujemy aplikację Helvetiq
(teraz jestem mądra, ale jak instalowałam, to jeszcze nie wiedziałam, że to Helvetiq wydał tę grę)
Po drugie – rozgrywka w dwie osoby na początku jest mało intuicyjna. Każde laboratorium musi się zarejestrować, bo tylko tak możemy dodać gracza, z którym będziemy się pojedynkować (a w zasadzie ścigać). Jednak po wykonaniu tej czynności mamy wrażenie, że aplikacja wyświetla nam pulpit przeciwnika. Dopiero po chwili ogarniamy się, że klikając w imię przeciwnika wybieramy rozgrywkę z nim, a nie przechodzimy do własnych ustawień.
Po trzecie – aplikacja działa, nie pozwoli ci na wybranie czegoś, czego nie możesz, widzisz jakie masz dostępne akcje, ile ci jeszcze zostało. Gra się dość wygodnie. Niemniej jednak nazwy narzędzi są w języku esperanto. Super. Czemu nie? Tylko dlaczego na zasłonce gracza uporządkowano je alfabetycznie używając języka polskiego? Korzystając z aplikazji po jakimś czasie przestawiamy się na esperanto i to naprawdę nie pomaga w nawigacji.
Po czwarte (i najgorsze) – Maria się niestety zawiesza. To bardzo poważny zarzut. Z aplikacją zagrałam parę razy solo oraz trzy rozgrywki dwuosobowe. Na owe trzy rozgrywki – Maria zdążyła nam się zawiesić jeden raz. Gdyby nie to, że zrobiła to w ostatnim momencie gry, kiedy w zasadzie znałyśmy odpowiedź a nawet byłyśmy zgodne co do tego, która z nas powinna wygrać – rozwaliłoby nam to rozgrywkę na tyle, że 40 minut spędzone w laboratorium mogłybyśmy wyrzucić do kosza.
Jak to się stało? Nie wiem. Nagle nasze smartfony straciły połączenie. Moja aplikacja czekała na przeciwnika, a aplikacja koleżanki nie pozwoliła jej dokonać wyboru (była na etapie Antidotum, czyli podawania rozwiązania). Mało tego – okazało się, że aplikacja nic nie pozwala jej zrobić. Nawet wybrać innej akcji. Nic kompletnie. To było traumatyczne przeżycie i szczerze życzę, aby nikomu z was się to nie przytrafiło.
Bo mimo tej komórkowej wpadki bardzo grę polecam. Dała mi niesamowicie dużo frajdy, naprawdę mam nadzieję, że to co mi się przydarzyło jest unikalne – a jeśli nie, to mam nadzieję, że wydawca poprawi błąd. Bo sama gra jest super – zaskoczyła mnie (pozytywnie) ilością wytworzonych endorfin podczas rozgrywki.
Grę Pacjent Zero kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Nasza Księgarnia za przekazanie gry do recenzji.