The Resistance i Avalon – gry, które budzą we mnie emocje tak skrajne, że aż trudne do opisania. Z jednej strony jawna niechęć – bo jak można cieszyć się rozgrywką, w której wygrywa ten ktoś, kto głośnie krzyczy i lepiej kłamie (no chyba, że jest się politykiem), zmieszana z bezradnością – bo ja ani głośno nie krzyczę, ani specjalnie kłamać nie umiem więc w większości przypadków przegrywam. Z drugiej strony wielki sentyment – bo pierwsza z tych gier to też pierwszy tytuł, który dostałem do recenzji w ramach GF i gra zdecydowanie najpopularniejsza na wspólnych wyjazdach i spotkaniach z przyjaciółmi w większym gronie. Efekt tego taki, że na moim prywatnym koncie BGG obie gry oceniłem na 5/10, z ale też rozegrałem w nie łącznie od 2015 roku 88 partii, co jest wynikiem ustępującym jedynie serii Ticket to Ride. A co wspólnego z tym wszystkim mają Słowołaki?
A no to, że Słowołaki to taki uproszczony Avalon, w którym rolę mistrza gry (czyli mówiącego te wszystkie formułki) pełni aplikacja, a zamiast wykonywania misji mamy odgadywanie magicznego słowa. W grę może zagrać od 4 do 10 osób w wieku 8 lat wzwyż, a jedna partyjka (odpowiednik jednej misji) trwa koło 10-15 minut.
O zasadach
To teraz trochę bardziej szczegółowo. W grze mamy następujące postacie:
– Wieśniacy – tacy odpowiednich poddanych Artura – nie wiedzą nic, wszystkiego muszą się domyślać;
– Wilkołaki – czyli avalonowi poplecznicy Mordreda – znają siebie nawzajem i znają magiczne słowo, które trzeba odgadnąć;
– Jasnowidz – czyli Merlin – zna magiczne słowo i pomaga Wieśniakom je odgadnąć, ale jeżeli potem Wilkołaki się zorientują kim jest to go zabijają i wygrywają rozgrywkę,
– Burmistrz – nie ma swojego odpowiednika w Avalonie, to on wybiera magiczne słowo i stara się na nie naprowadzić Wieśniaków poprzez swoje odpowiedzi, chyba że … jest Wilkołakiem, to stara się ich zmylić.
Że co? Ano to, że w grze początkowo pobieramy o jedną kartę postaci więcej niż jest graczy i losujemy role. Ten kto otrzyma rolę Burmistrza ujawnia się, bierze apkę, i – po ustaleniu poziomu trudności – wybiera jedno z proponowanych magicznych słów. Następnie bierze kartę z rolą, która nie została rozlosowana i już wie czy ma Wieśniakom pomagać (jeżeli jest jednym z nich lub Jasnowidzem) czy przeszkadzać (jeżeli dostał role Wilkołaka). Po ustaleniu wszystkich roli kolejno Jasnowidz (o ile nie jest Burmistrzem) i Wilkołaki zapoznają się z magicznym słowem (Wilkołaki również ze sobą nawzajem) i zaczynamy rozgrywkę. Polega ona na zadawaniu Burmistrzowi pytań z opcjami odpowiedzi „tak”, „nie” lub „może” (oznaczanymi za pomocą żetonów). Gracze mają kilka minut (standardowo apka proponuje 4 min.) na odgadnięcie hasła przy pomocy podpowiedzi Burmistrza. Jeżeli to się stanie Wieśniacy wygrywają … chyba że Wilkołaki w ostatnim akcie desperacji odnajdą i zabiją Jasnowidza (podobnie jak Merlina w Avalon). Jeżeli gracze nie zgadną magicznego słowa po upływie czasu lub wyczerpaniu się puli żetonów, wygrywają Wilkołaki … Tu też jest jednak pewne „chyba że”. Przed ujawnieniem ról grający mogą pokusić się o to, żeby wytropić Wilkołaka, na takich samych zasadach jak Wilkołaki tropiły Jasnowidza. Jeżeli w wyniku głosowania wskazany i zabity zostanie choć jeden Wilkołak wygrywają Wieśniacy.
O wrażeniach
Słowołaki są lżejszą, szybszą i bardziej przystępną wersją Avalona. Zgadywanie magicznego słowa, choć nieco odziera gierkę z klimatu (zwłaszcza jak słowem tym jest np. „klamka” lub „krzesło”), jest z pewnością dużo mniej abstrakcyjne niż chodzenie na wyimaginowane misje, które de facto sprowadzają się do głosowania nad ich powodzeniem lub klęską. Ile to razy nowe osoby przy tłumaczeniu zasad dopytywały się: „co to za misje”, „jak się je wykonuje”, itp. Tu pod tym względem jest łatwo, rzekłbym wręcz łopatologicznie.
Z pewnością ukłonem w stronę graczy jest też to, że wszystkie formułki (co trzeba robić, kto kiedy ma zamknąć oczy, kiedy zakończył się czas, itp.) mówi teraz aplikacja. Choć po tylu partach w Avalon większość moje stałej ekipy zacytowałaby bezbłędnie całą formułę wybudzona w środku nocy, to dla osób dopiero zaznajamiających się z grą spamiętanie tego może stanowić jakiś dodatkowy problem.
Komu więc Słowołaki by się spodobały? Początkowo logicznym wnioskiem byłoby pewnie to, że fanom Avalonu. Moim zdaniem jednak tak nie jest. To raczej Avalon ma szansę spodobać się fanom Słowołaków, a nie na odwrót. A to z bardzo prostego powodu – Avalon jest grą zdecydowanie głębszą i bardziej zaawansowaną na poziomie rozgrywki nad stołem. W Słowołakach pewien blef może się zdarzyć wyłącznie na etapie zgadywania magicznego słowa, a i on może nawet pozostać niedostrzeżony. Tymczasem najgorętsza wymiana zdań w Avalonie odbywa się po powrocie z misji, których w Słowołakach nie ma. To prowadzi do wniosku, że dla graczy wprawionych w Avalona, Słowołaki mogłyby stanowić pewien krok wstecz. Tym samym oznacza to, że Avalon będzie krokiem naprzód, kolejnym etapem planszówkowego wtajemniczenia, dla tych co zagrali wcześniej w Słowołaki, dlatego – w mojej opinii – ta droga ma dużo większą szansę powodzenia.
Ja tytuł testowałem z dwoma grupami znajomych. Pierwsza to właśnie gracze, z którymi grywam w The Resistance i Avalon od niemal 7 lat. Oni potraktowali Słowołaki, jako ciekawostkę. Zagrali 2 partie po czym stracili zainteresowanie. Druga grupa to osoby z mojego klubu planszówkowego. Z tego grona Avalon kojarzyła tylko jedna osoba. I tak grupa przy Słowołakach bawiła się bardzo dobrze, a rozgrywkę zakończyła po 5 czy 6 partiach.
Ja osobiście jak nie lubiłem gier, w których rozgrywka odbywa się gównie nad stołem, tak nie lubię ich w dalszym ciągu. Słowołaki mojego nastawienia w tym temacie nie zmieniły. Doceniam jednak ten integracyjny element takich rozgrywek na tyle, że kolejnych partii nie odmówię, tym bardziej jak wiedzę jaką frajdę potrafią one sprawić innym.