Kryptyda to mitologiczne zwierzę, którego istnienie jest obiektem badań lecz nie zostało potwierdzone przez zoologię. Kryptydy to zwierzęta uznane za dawno wymarłe bądź znane jedynie z przekazów. Dzieli się je pod kątem środowiska życiowego na lądowe (np. Yeti lub Chupacabra), wodne (np. Nessie, Kraken) i powietrzne (np. Diabeł z New Jersey). Poszukiwaniem kryptyd zajmują się kryptozoolodzy. To właśnie w tych dzielnych badaczy wcielają się gracze w najnowszej grze od Lucrum Games.
Nominacje do niemieckiego Spiel des Jahres, a zwłaszcza do Kennerspiel des Jahres zawsze, odkąd interesuję się nowoczesnymi planszówkami, budziły u mnie emocje. Na początku tylko pozytywne. Wszak laureaci z lat 2011-2016 (poza Andorem, w które jeszcze nie grałem) należą do moich ulubionych gier planszowych. Ale od 2017 r. roku coś się popsuło. Co prawda w roku 2019 wygrało kapitalne Na skrzydłach, ale już Paleo uważam za przeciętne, Szarlatanów z Pasikurowic i Załogę za słabe i nie nadające się do tej kategorii, a jednorazowych gier-zagadek typu Exit w ogóle nie uznaję. Dodatkowo z tytułów nominowanych w zeszłorocznej edycji bardzo zawiódł mnie największy faworyt, czyli Diuna, więc po pozostałych tytułach nie oczekiwałem zbyt wiele. Co nie oznacza, że nie byłem ich ciekawy. Dlatego też jak tylko usłyszałem o starcie przedsprzedaży Kryptydy poprosiłem o egzemplarz recenzencki.
O zasadach
Rozgrywka w Kryptydę rozpoczyna się od ułożenia z sześciu kafelków planszy według zdefiniowanego na jednaj z kart startowych modelu (możemy wybrać poziom standardowy lub zaawansowany). Karta startowa nie tylko wskazuje sposób ułożenia względem siebie kafelków, ale też punkty rozmieszczenia na nich głazów narzutowych i opuszczonych szałasów (drewniane elementy) oraz numery wskazówek (*), którymi będę posługiwać się kryptolodzy (każdy kryptolog ma w tym celu książeczkę z ponumerowanymi, dostępnymi tylko jemu podpowiedziami).
Uzbrojeni w posiadane wskazówki gracze mogą rozpocząć rozgrywkę. Zaczynając od pierwszego gracza i idąc po kolei w lewą stronę, grający stawiają znacznik kryptologa na wybranym polu i zadają wybranemu przeciwnikowi pytanie czy według jego wskazówki kryptyda może znajdować się na tym polu. Pytany, w oparciu o posiadaną podpowiedź, oznacza wybrane przez pytającego pole kosteczką (jeżeli potwora tam być nie może) lub dyskiem (jeżeli potwór potencjalnie może się tam znajdować). W wypadu, kiedy pytany położy kosteczkę, przed przekazaniem znacznika kryptologa kolejnemu graczowi pytający również musi zaznaczyć własną kosteczką jakieś pole, zgodnie z posiadaną przez siebie wskazówką.
Drugą opcją dostępną dla pytającego jest próba odnalezienia potwora. W tym celu aktywny gracz kładzie swój dysk na wybranym polu, a następnie (pojedynczo) kolejni gracze kładą tam swój dysk (potwierdzając, że potwór może tam być) lub kosteczkę (w przypadku gdy ich wskazówka przeczy obecności potwora na wybranym polu). Jeżeli którykolwiek z grających położył na badanym polu kosteczkę, tura aktywnego gracza się kończy (inni już nie dokładają swoich kosteczek lub dysków). Jeżeli natomiast na danym polu znajdą się same dyski, aktywny gracz wygrywa rozgrywkę
(*) Przykładowymi wskazówkami może być: (a) potwór znajduje się na polu bagien lub lasu; (b) potwór znajduje się na polu sąsiadującym z wodą; (c) potwór znajduje się w odległości do 3 pól od niebieskiego obiektu (szałasu lub głazu).
O wrażeniach
W Kryptydę zagramy od 3 do 5 osób (jest też dwuosobowy tryb rywalizacyjny, którego nie testowałem) w wieku od 10 lat. Partia zgodnie z pudełkiem trwa od 30 do 50 minut. I jak zwykle te pudełkowe dane uważam za zaniżone tak, pod względem wieku, jak i czasu rozgrywki, to tym razem muszę przyznać, że wiek graczy zaniżony nie został. Dwie partie z dorosłymi grał 10-latek. Obie wygrał. Nie tylko w lot pojął zasady, ale też zgrabnie wykorzystał wiedzę do zależenia potwora. Jeżeli chodzi natomiast o czas rozgrywki to ten wydaje mi się nawet zawyżony. Nam w każdym razie trzy partie z rzędu udało się rozegrać w godzinę. Najpierw w składzie trzyosobowym potem czteroosobowym, a na końcu w komplecie. Z całą pewnością jest to więc gra szybka. I dobrze się skaluje, bo w każdym testowanym składzie grało mi się niezmiennie przyjemnie.
Założenia rozgrywki są znane od dawno, a co najmniej od czasów Cluedo. Zasługą Kryptydy jest z pewnością oczyszczenie leciwego już pierwowzoru z denerwujących mechanik (rzuty kostką, chodzenie po pomieszczenia, trzy rodzaje dowodów), przy pozostawieniu samej esencji rozgrywki, przez co ta stała się bardziej dynamiczna, mniej frustrująca i przyjemniejsza.
Ponownie, nie jest to tytuł, który moim zdaniem nadaje się do kategorii KsdJ, , bo w porównaniu do konkurencyjnej Diuny jest o wiele przystępniejszy dla młodszych lub mniej doświadczonych osób (IMO jest to raczej poziom Kaskadii), ale jest to z pewnością tytuł z jednej strony mocni angażujący w partię z drugiej przynoszący w tej partii dużo frajdy (i to niekończenie tylko jak się wygrywa). To z kolei pozwala mi Kryptydę polecić.
Pewnym minusem Kryptydy może być jej (w pewnym sensie) specyficzna mechanika. Jest to gra dedukcyjna, w której nie ma zbyt dużo opcji poza pytaniem i dedukowaniem na podstawie posiadanych wskazówek. Niby instrukcja mówi o jakiś strategicznych decyzjach, o które pola pytać i które pola zaznaczać, jeżeli jest się zmuszonym do położenia kosteczki jako aktywny gracz, ale moim zdaniem te strategie można między bajki włożyć. Jak ktoś nie lubi dedukcji i szukania po planszy pól spełniających określone warunki, to przy Kryptydzie będzie się nudził.
Potencjalnym minusem może być w pewien sposób organiczna liczba partii. Jak ktoś gra w stałym składzie (np. czteroosobowa rodzina), to rozegra 54 unikatowe partie (tyle jest kart startowych), potem już układy zaczną się powtarzać. Zakładając, że jedna partia trwa około pół godziny, to daje to łącznie 27 godzin rozrywki. Czy to dużo czy mało – kwestia ocenna, warto jednak wiedzieć że taki limit istnieje.
Myślę, że osobom grającym rodzinnie lub chcącym kupić pierwszą planszówkę ( najlepiej jak przy tym lubią zagadki i dedukcję) mogę polecić brać w ciemno, osobom bardziej zaawansowanym w hobby, lubiącym cięższe tytuły – jeżeli szukają jakiego fillerka. Nie poleciłbym natomiast tym, którzy od gier dedukcyjnych stronią oraz tym, którzy szukają gry głębokiej strategicznie, z wieloma drogami do zwycięstwa, bo tu tego nie znajdą. Tu mamy jeden prosty i jasno wyznaczony cel – pytać i dedukować. Eliminować niemożliwe opcje, żeby dojść do właściwego rozwiązania. Czyli jak w Cluedo, tylko szybciej i przyjemniej.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Jest strona internetowa, która generuje układy planszy, więc nie ma ograniczenia partii. Co do decyzji taktycznych, to powiedziałbym, że ma dość spore znaczenie gdzie kładziemy swoje znaczniki, jak już musimy je położyć, bo można jednym ruchem zdradzić x wskazówek, których nie mamy. Wiadomo nie są to fundamentalnie wpływające na wynik decyzje, ale jednak trochę kupują nam czasu, zanim przeciwnicy odgadną naszą wskazówkę