Dla jednych Dzień Wszystkich Świętych co dopiero miał miejsce, a inni stwierdzą, że jest przed nami. A ja powiem wam, że Dzień Wszystkich Świętych możemy mieć niemal codziennie dzięki grze Memento Mori od wydawnictwa Rebel. Jeśli lubicie gry sprawdzające waszą wiedzę oraz tytuły w klimacie Timeline to Deadlines (org. tytuł Memento Mori) będzie grą właśnie dla was.
Rozkład jazdy w zaświaty zawsze jest niedogodny.
Memento Mori na sklepowe półki w Polsce trafiła w styczniu tego roku. Oryginalnie gra została wydana we Francji w roku 2020 i wg Board Game Geek nie doczekała się jeszcze żadnego innego wydania. Wydawnictwo Rebel dostarczyło nam bardzo przyjemny, rodzinno-imprezowy tytuł z dodatkowym walorem edukacyjnym.
Gra w swojej prostocie zakłada dokładanie kart postaci do ogólnej puli w zgodzie z dostępnymi kategoriami. Dane postacie możemy kategoryzować wg daty urodzenia, długości życia lub dacie zgonu, i o ile na początku wszystko idzie całkiem sprawnie, tak wraz z zagęszczeniem ilości kart w przybliżonym okresie poziom trudności rośnie. Często w trakcie rozgrywki będzie nam towarzyszyło przeświadczenie, że dzwony dzwonią, ale nie wiemy w jakim kościele.
Gdy zdecydujemy już, w jakim gronie gramy, przejdziemy do ekspresowego przygotowania gry. Musimy jedynie wyłożyć 3 karty kategorii, potasować karty z umarlakami (mamy ich łącznie 200), a następnie podzielić je na 3, w miarę równe stosy. Po wykonaniu tych czynności możemy płynnie przejść do rozgrywki.
Gość i śmierć przychodzą niespodziewanie.
Grę rozpoczyna gracz którego urodziny wypadają najszybciej, następnie będziemy kontynuowali zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W Memento Mori gracz nie ma dużo do roboty. Ot dobrać kartę i dołożyć ją w wybranej przez siebie kolumnie. Należy tak umieszczać karty, aby zawsze tworzyły one rosnący ciąg dat lub wieku. Tutaj niestety wkrada się całkiem spory downtime, szczególnie przy zagęszczeniu kart o podobnych datach. Największy problem w trakcie moich rozgrywek pojawiał się w przypadku kolumny długości życia. W roku urodzenia oraz śmieci, aż takich problemów nie było.
Jeśli umieszczając kartę, trafiliśmy w odpowiednie miejsce, nie ma problemu; słowa uznania dla nas za poziom naszej wiedzy, przekazujemy pałeczkę. Jeśli jednak się nie uda, karta trafia do nas jako punkt karny, a następny gracz wkracza na cmentarzysko. Gra toczy się tak długo, aż w każdej z 3 kolumn znajdzie się po 12 kart. W momencie, w którym któraś z kolumn osiągnie taką ilość, karty są składane w stos pod kartę kategorii, a karta z jej oznaczeniem zostaje obrócona; oznacza to tyle, że dana kategoria dłużej już nie jest aktywna.
Gdy w taki właśnie sposób uda nam się zamknąć wszystkie kategorie, partię można uznać za skończoną. Pojedynek wygrywa gracz, który ma przed sobą najmniej kart postaci – punktów karnych. W trybie solo instrukcja mówi, aby zakończyć grę przy 3 punktach karnych, w grze wieloosobowej jest to dodatkowa opcja.
Opcja „nagłej śmierci” podobnie jak w grze solo zakłada posiadanie maksymalnie 3 punktów karnych, jednak znosi ograniczenia długości kolumn w każdej z dostępnych kategorii. Autorzy instrukcji Memento Mori zaznaczają jednak, że potrzebny będzie długi stół. W moim przypadku to się nie sprawdzało, gdyż wraz z moimi towarzyszami podróży przez park sztywnych posiadaliśmy po 3 punkty karne na długo przed osiągnięciem, chociażby połowy zakładanych kart w kategoriach.
Nikt nie ujdzie z życiem śmierci.
Poza wymienionymi trybami rozgrywki występują jeszcze dodatkowe. Może nie będę już się o nich szerzej rozpisywał, napomknę jedynie, że potrafią wypalić nasze szare komórki i sprawdzić naszą wiedzę, oczywiście w temacie śmierci danej osoby.
Gra mimo wdzierającego się niczym woda na pokład tonącego Titanica downtimu płynie szybko. Siłą rzeczy kooperacja nasuwa się samoczynnie. Może nie w oczywistej formie współpracy jednak w postaci dyskusji i rozważań. Często w trakcie gry na naszych twarzach gościło zdziwienie, kiedy okazywało się, ile lat przeżyła dana osoba albo jak dawno zmarła. W przypadku niektórych postaci padało z naszych ust, że było to całkiem niedawno, a okazywało się, że to np. 10 czy 20 lat.
Jeśli chodzi o wykonanie samej gry, nie mam się do czego przyczepić. Karty w lekkim połysku, wykonane z tektury dobrej jakości, a dodatkowo z ciekawym tłem, które może się lekko kojarzyć z klepsydrami umieszczanymi na nekropoliach. Instrukcję napisano w sposób przejrzysty wraz z graficznym wyjaśnieniem najważniejszej zasady, także do gry usiądziemy już po pierwszej lekturze, a przekazanie zasad zajmie nie więcej jak 60 sekund. Także czego można chcieć więcej od gry z kategorii imprezowej? Chyba spełnia wszystkie wymagania.
Jeśli ktoś stwierdzi, że tematyka śmierci mu nie odpowiada, straci możliwość przyjemnej zabawy, a być może i nauki. Wtedy możecie pomyśleć o słowach Harukiego Murakamiego, którymi zakończę dzisiejszą recenzję „Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, a jego częścią”.
Liczba graczy: 1-10
Czas gry: 15 minut +
Zalecany wiek: 12+
Ciężar gatunkowy Board Game Geek: 1.00/5
Plusy:
+ ciekawa wariacja na temat Timeline
+ każda karta zawiera informacje o przyczynie zgonu – walor edukacyjny
+ duża ilość kart sprawia, że można grać kilka rund bez powtarzania się kart
+ tona śmiechu nad stołem przy rozważaniach – szczególnie długości życia
Minusy:
– jeśli ktoś się długo zastanawia to downtime jest całkiem spory
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.