Od pierwszego spojrzenia na grę Odjechane jednorożce zakochałam się w uroczych grafikach i zabawnych nazwach. Zapełnianie stajni nie było złe, ale nie na tyle dobre, aby gra pozostała w mojej kolekcji. Potem zaczęły pojawiać się inne karcianki z charakterystycznymi zwierzakami – To ja go tnę, Dinokalipsa czy Zaklinacze cienia. Nie są to gry wybitne, ale mają swoje grono fanów, które ceni je za oprawę graficzną i prostotę zasad. Dlatego z optymizmem podeszłam do kolejnych uroczych stworzeń — smoków i jednorożców.
- Walnij mu z kopyta!
- Spal mu te kwiatki, to się popłacze!
- Rożkiem go w żebra!
- Niech Gniewko stanie naprzeciwko Miłka!
Tak mogłaby wyglądać partia w Nokaut: Smoki kontra jednorożce, gdyby do stołu zasiedli mocno przeżywający rozgrywkę gracze. Jednak podrasowana zabawa w kółko i krzyżyk nie niesie ze sobą aż takich wrażeń, na co trochę liczyłam. Ale zacznijmy od pierwszego wrażenia.
Brokat vs ogień
Niewielkie pudełko przedstawia tytułowe mityczne stworzenia w natarciu. Grafiki zarówno na okładce jak i kartach są tak samo urocze jak w wyżej wymienionych grach. Natomiast „plansza” woła o pomstę do nieba. To nie jest cienkie jest papier, to po prostu jest papier. Ma za zadanie pilnować siatki 3×3 lub 4×4, na której będziemy wykładać karty, ale niestety po rozłożeniu jest jak z normalną złożoną kartką — nie chce leżeć płasko. Wykładanie na niej kart jest możliwe tylko wtedy, gdy przytrzyma się czymś rogi lub gdy zagięcia się już „wyrobią”. Naprawdę można było dać cokolwiek, co miałoby przynajmniej grubość przeciętnych planszetek bohaterów w innych planszówkach.
Karcianka jest przeznaczona dla od 2 do 4 graczy i w każdym składzie gra się nieco inaczej. W duecie każdy dostaje jedną z talii i bierze na rękę 6 kart. W pełnym składzie należy podzielić się na drużyny, także wybrać talie, ale każdy otrzymuje po 5 kart. Trio wypada najgorzej, ponieważ jedna osoba gra przeciwko dwóm, a dociąg kart to odpowiednio 7 i po 5 kart. Gracze dobierają także po karcie celu, której nie pokazują przeciwnikowi (drużyna ma wspólny cel).
W swojej turze mamy do wykonania dwa ruchy. Najpierw dobieramy kartę z wierzchu swojej talii, a następnie zagrywamy jedną z ręki. Wyjątkiem jest gra dwuosobowa — można zagrać jedną postać lub do dwóch kart magii. Jeśli nie chcemy lub nie możemy wykonać drugiego etapu, mamy możliwość dobrania drugiej karty. Na koniec każdej tury można odkryć kartę celu, jeśli została zrealizowana, zdjąć swoje karty z planszy i dobrać nowy cel.
Gra może zakończyć się na dwa sposoby. Wygrywa osoba/drużyna, która osiągnie trzy cele lub przegra ta, której skończy się talia dobierania.
Nie tak magicznie
Nokaut: Smoki kontra jednorożce to gra reklamowana jako wariacja zabawy „kółko i krzyżyk”. I rzeczywiście jest to dobre porównanie. Zamiast prostej linii, musimy ułożyć karty tak, jak wskazano na karcie celu. Dodatkowo niektóre spośród naszych smoków i jednorożców są wyjątkowe. Ich efekt jest opisany u dołu karty i może sporo namieszać. Czasami będziemy mogli zamienić wyłożone karty miejscami, ochronić własne karty z sąsiednich pól lub zrzucić kartę przeciwnika z planszy. W talii znajdują się także riposty, które można zagrać w określonych na karcie warunkach, np. gdy przeciwnik zagrywa kartę lub chce zniszczyć naszą.
Wydawałoby się, że to sporo ciekawych możliwości, aby rozgrywka była dynamiczna i różnorodna. Niestety mnie do siebie nie przekonała, a wręcz uważam, że to jedna z gorszych propozycji spośród pudełek z uroczymi zwierzakami. Najbliżej jej do Odjechanych jednorożców, jeśli chodzi o próby pozbywania się i blokowania kart przeciwników. Niestety jeśli trafią nam się same zwyczajne karty, możemy tylko wykładać je dokładnie w miejsca, których potrzebujemy. Ale przeciwnik może nam je dowolnie zrzucać i przestawiać i nie będziemy mieli jak zareagować, jeśli będzie miał lepszy dociąg. Taka losowość, której w żaden sposób nie da się złagodzić, może być bardzo niesprawiedliwa i zniechęcić do kolejnych rozgrywek.
To, co mi najbardziej przeszkadzało, to ściąganie wszystkich kart po zrealizowaniu celu. Wydawało mi się, że logiczne jest usunięcie tych, które brały udział w jego osiągnięciu. Może jest to tylko niedopatrzenie w instrukcji, ale wydaje mi się to krzywdzące. Jeśli dostaję same postaci na rękę, to nie mam wyjścia i muszę je zagrywać, bo w nieskończoność nie będę dobierać kart. Jeśli mam pięć wyłożonych i w końcu zrealizowałam cel, muszę usunąć wszystkie. Mimo że już jestem na przegranej pozycji, to dodatkowo dwie karty, które mogłyby posłużyć kolejnemu celowi pomóc w nadgonieniu współgracza, bez sensu weszły na planszę i bez sensu z niej spadły. A w tym czasie przeciwnik zrealizował kolejny cel.
Doceniam proste zasady i urocze grafiki, bo to cechuje wszystkie gry z tej serii. Niestety zarówno beznadziejnej jakości plansza jak i losowość, która może pozbawić nas jakiejkolwiek szansy na zwycięstwo, spowodowały, że gra mnie nie zachwyciła. Widzę jej zalety i na pewno znajdzie swoich fanów, ale ja do nich nie należę.
Grę Nokaut: Smoki kontra jednorożce kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.