Gdy zdarza mi się spotkać z terminem gra edukacyjna, pierwszym co przychodzi mi na myśl jest gra planszowa, w której odpowiadamy na pytania z wybranego tematu. Wszystko to w oparciu o jakże emocjonujący wyścig oparty o rzut kością. I przyznam, że trochę już przestałem wierzyć w to, że gra może zawrzeć spory walor edukacyjny, jednocześnie wychodząc poza sztampowy bazarkowy gameplay. Na szczęście pomyliłem się, bo przyszło mi wędrować w grze Trekking przez historię.
Oceniaj Trekking po wydaniu
Moje pierwsze spotkanie z Trekkingiem przez, a właściwie wtedy z Trekking through history nastąpiło podczas naszego redakcyjnego ZGRYWU ’23, czyli corocznego spotkania gdzie redaktorzy wspólnie nerdzą nad swoimi tytułami. Wtedy Tomcio zaproponował nam grę, którą, jak przyznał, pokochał wpierw oczami. I faktycznie trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Trekking przez historię to gra wydana w pełnej okazałości i zawartość komponentów niczym nie odbiega od oryginalnego wydania kickstaretrowego. W środku otrzymamy zatem gumową matę, trzy talie dużych kart, grube znaczniki indywidualne plansze gracza i dodatkowe elementy do odmiennych trybów gry. Wszystko to spakowane w piękny, wytrzymały insert. Gdy napisałem na naszym redakcyjnym czacie, że Trekking, wydany u nas przez Rebela, zmierza do mnie, pierwsze pytanie dotyczyło właśnie jakości komponentów. Do samego końca nie mogliśmy uwierzyć w to, że gra ta zostanie wydana w swoim pierwotnym stanie tym bardziej za taką cenę. Na szczęście myliliśmy się i będę podkreślał to przy wielu okazjach gdy mówić będę o tym tytule. Trekking przez historię to gra wydana na pełnym wypasie sprzedawana za niewspółmiernie niską cenę. I choćby z tego powodu warto się nią zainteresować. No dobra, ale ograniczmy już to rozwlekłe zachwycanie się nad jakością wydania i przejdźmy do samej rozgrywki.
Historia stoi otworem
W grze Trekking przez historię wcielamy się w rolę turystów po historii ludzkości. W trakcie trzech wypraw naszym celem będzie odwiedzanie poszczególnych wydarzeń historycznych. Każde „odwiedziny” zapewniać nam będą różne żetony, które umieszczamy na naszych planszach. Odpowiednie dobieranie kart zapełni konkretne pola, których realizacja zapewni nam punkty zwycięstwa. Poza samymi żetonami, karty wydarzeń historycznych dadzą nam punkty, jeżeli nasza podróż w czasie będzie przebiegać chronologicznie. Każda karta posiada unikatową datę odpowiednią do danego wydarzenia historycznego. Przed sobą będziemy układać karty tak by powstała wycieczka z następującymi po sobie wydarzeniami. Im dłuższa będzie tym więcej zapewni nam punktów na koniec gry. Wycieczek tych możemy odbyć kilka podczas rozgrywki, dobierając kartę niepasującą chronologicznie, ale oczywiście starać się będziemy o to by wycieczki te układać jak najbardziej rozbudowane. W utrzymaniu porządku przed sobą pomogą też nam karty przodków, które służyć będą jako awaryjne przyciski bezpieczeństwa. Same w sobie nie zapewniają wielu bonusów, ale przyjmują wartość karty, na której zostaną położone. Ot, żeby przeczekać niechciane karty i poczekać na rozwój sytuacji. Bo sytuacja na stole zmienia się z każdym ruchem.
Prędko, prędzej
Całość rozgrywki w Trekkingu przez historię sprowadza się do mechaniki dobierania kart. W każdej naszej turze dobieramy kartę i kładziemy przed sobą zgodnie z założeniami opisanymi powyżej. Każda wybrana karta zapewnia nam żetony, które zawiera oraz wybrany żeton z miejsca na macie, na którym leżała. To o tyle istotne, że czasem karty wybierać będziemy nie tylko ze względu na ich symbole, ale również te nadrukowane na ich pozycji. Ciekawym systemem jest rozpatrywanie tur, które zależne jest od podejmowanych przez nas decyzji. Na dużej planszy zegara przesuwać będziemy nasze żetony zegarów kieszonkowych. Historyczne karty zawierają informacje o tym ile godzin zajmuje nam odwiedzenie danego wydarzenia historycznego. O tyle będziemy musieli przesunąć nasze zegarki, a kolejną turę wykonamy dopiero w momencie gdy nasz zegarek będzie tym ostatnim w kolejce. Innymi słowy im wyższe wartości godzinowe będziemy zabierać, tym większa będzie szansa, że przeciwnik wykona dwie tury gdy my wykonamy tylko jedną. Zwłaszcza, że w przypadku remisu tj. gdy zegarki skończą na tym samym polu, akcje wykonuje gracz, którego żeton jest na górze, czyli realnie ten, który wykonał swoją akcję później. Jest to system, który ostatnio widziałem w leciwej już grze Teby, ale świetnie sprawdza się w kontekście planowania poszczególnych ruchów w Trekkingu. Otóż z każdą dobraną przez nas kartą różnić się będzie obecny wybór kart, z których możemy dobierać. Cała zabawa z rotacją zegarkami może doprowadzić do reakcji, w których karty będziemy wybierać nie ze względu na dostarczane przez nich żetony, ale tak by nie popsuć sobie tras poprzez cwane blokowanie przeciwnika lub zmuszenie ich do zabierania kart przez nas niepożądanych. Mechanika zegara nie tylko świetnie komponuje się z tematyką gry, ale również dynamizuje rozgrywkę, bo nie mamy tu żmudnego czekania na własną turę. A jak dołożymy do tego specjalne zasady kryształów, które umożliwiają nam rotację tymi wartościami, otrzymamy szczególnie apetyczną zabawę. Zwłaszcza, że ta do trudnych nie należy. Gdyby tylko podróżowanie w czasie było takie łatwe…
No wiadomo, że zbieramy punkty!
Celem gry jest zdobycie jak największej ilości punktów, które zdobywać będziemy przez trzy dni naszych wypraw. Fajnym jest, że każdy dzień zwiedzania posiada swoją osobną dedykowaną talię, która wspiera chronologiczne budowanie naszych wędrówek, co znacznie ogranicza wkurzającą losowość. Ale nie przesadzałbym, że jej nie ma. Trekking to taka gra, w której dużo zależy od tego jak nam karty „podejdą”. Oczywiście, tej manipulacji trochę jest, ale jeżeli komuś przeszkadza losowość spod znaku „brak kontroli” to tu może się irytować. Zwłaszcza jak nie wejdzie nam ta data, której byśmy oczekiwali. Natomiast losowość może ciekawie być rozpatrywana w kontekście skalowania liczby graczy. Otóż w mniejszym składzie mamy większą kontrolę nad swoimi poczynaniami, bo możemy planować swoje ruchy o kilka tur naprzód, ale w większym gronie Trekking przez historię sprawdza się równie dobrze, bo rotacja kart na rynku staję się większa, a co za tym idzie, czasem łatwiej może być dobrać poszukiwaną przez nas kartę. Trekking to jedna z tych gier familijnych, które sprawdzać się będą równie dobrze w każdym wariancie osobowym. No może poza graniem solo.
Ekstrasy z kategorii, meh
Wiadomo, że gdy gra ma zostać wydana za pomocą platformy wspieraczkowej, musi mieć w sobie zawarte bonusy. W przypadku Trekkingu przez historię jest to tryb solo oraz minimoduł Zakrzywienie czasoprzestrzeni. Pierwszy z nich jest dla mnie zalegającym bajerem, bo Trekking jest dla mnie wybitnie nudnym w tym wariancie i sprowadza się to do bezpłciowego obsługiwania automy by podsumować nasze wyniki punktowe. Naprawdę nie chcę mi się tak bawić. Natomiast Zakrzywienie to interesujący zestaw kart, które sprawią, że poszczególne rozgrywki zrobią się ciut bardziej nieprzewidywalne lub skupione na poszczególnych aspektach. Jednozdaniowe wprowadzenie nowych zasad potrafi uczynić z Trekkingu rozgrywkę ciut bardziej złożoną, a przy tym zmuszającą nas o dodatkowym aspekcie. Niemniej jest to moduł, który można również spokojnie ominąć, bo podstawowe zasady Trekkingu w zupełności wystarczą by świetnie się bawić.
Wreszcie chcę się uczyć!
We wstępie trochę rozwlekłem się o walorze edukacyjnym Trekkingu przez historię, ale dla mnie jest to idealna forma przekazywania wiedzy bez konieczności robienia z gry bytu quizo-podobnego. Nie dość, że gra wykorzystuje wydarzenia historyczne i mimowolnie naucza nas tych dat, bo stanowią one o sensie rozgrywki, to jeszcze każda karta na odwrocie zawiera krótki opis danego wydarzenia. Podczas czekania na swoją turę możemy poczytać o konkretnych wydarzeniach lub wziąć sobie karty po rozgrywce i zająć się poznawaniem nieznanych nam historii. Jest to świetna realizacja płaszczyzny edukacyjnej z jednoczesnym stworzeniem angażującej rozgrywki. Wszystko to sprawia, że Trekking przez historię wlatuje do ścisłej topki gier, które będę polecał do zakupu familijnym graczom. Wykonanie, cena, edukacja, ta gra ma wszystko czego można oczekiwać od reprezentanta gatunku a nawet więcej. Bierzcie i kupujcie, a ja mam nadzieję, że możemy oczekiwać wydania kolejnych, bliźniaczych tytułów z serii.
Trekking przez historię
Zalety:
+ walor edukacyjny
+ intuicyjne zasady
+ wykonanie na obłędnym poziomie
+ cena za tę jakość
Wady:
– tryb solo
– nie ma Bitwy pod Grunwaldem :C
Grę Trekking przez historię kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Rebel.pl za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Brak „bitwy pod Grunwaldem” sugeruje większy problem – prawdopodobnie gra była żywcem przetłumaczona, a nie „lokalizowana” dla potrzeb polskiego odbiorcy. W przypadku gry edukacyjnej jest to szczególny problem – zapewne jest tam wiele wydarzeń dla nas zupełnie nieznanych i z polskiego punktu widzenia mało istotnych. A czy są jakieś wydarzenia z Polską związane?
Żadnych. Jedynym polskim akcentem jest Maria Skłodowska-Curie na jednej z kart (a nie Maria Curie jak w wersji EN).
To w takim razie ja bym jej jako edukacyjnej nie polecał.
Pozwolę sobie mieć inne zdanie :)
Brak bitwy pod Grunwaldem wynika z prostego faktu, że gra prezentuje współczesne ujęcie historii w nurcie „herstorii”, historii ludowej, przemian spolecznych, ważnych kulturowych lub naukowych kamieni milowych i do tego ucieka od europocentryzmu.
Generalnie w grze nie ma bitew, bo w ujeciu prezentowanym przez grę nie są one ważne. Wszak to „trekking”, czyli przyjemnie relaksujacy spacer, a nie survival czy inna mordercza wędrówka przez wypalone wsie i splądrowane miasta
Grę jak najbardziej warto zaliczyć do edukacyjnych, bo otwiera oczy na bogactwo dorobku gatunku „homo sapiens” jako całości. Stąd przyglądamy sie Majom i Aztekom, Japończykom, ludom Oceanii, poznajemy bohaterów walki o równouprawnienie (różnych grup).
Natomiast zgadzam się, że w polskim wydaniu warto by było dołożyć kilka kart, natomiast zdecydowanie nie byłaby to przysłowiowa bitwa pod Grunwaldem, powstanie takie czy owakie. Już raczej coś w stylu: „Wyznacz trasę Kolei Transandyjskiej z Ernestem Malinowskim”, „Podpisz porozumienie sierpniowe piórem Lecha Wałęsy” / „Zatrzymaj gdański tramwaj z Henryką Krzywonos”, To oczywiście przykłady, ale dałoby się znaleźć tego na tyle dużo, żeby trzy karty PASUJĄCE do tej gry dodać.
Pozdrawiam :)
Na brak Bitwy pod Grunwaldem zwrócił uwagę recenzent. Zapewne chodziło mu o to, że to wydarzenie i jego data należą do kanonu wiedzy historycznej Polaków. Oczywiście rozumiem intencję autora gry, który chciał uniknąć kontrowersji związanych z wojnami, bo te same zdarzenia i osoby są przez różne strony nawet dawnych konfliktów inaczej odbierane.
Ale ja w tym kontekście pytałem o coś innego – czy są w grze jakiekolwiek wydarzenia w jakiś sposób z Polską związane? Albo chociaż z Europą Środkową czy tzw. Międzymorzem. Czy też żyjemy na obszarze, który dla historii świata jest bez znaczenia?
Nawiasem mówiąc wybór wydarzeń, uwzględnianych w grze może być formą manipulacji czy wręcz indoktrynacji. Bo gracz może odnieść wrażenie, że to właśnie te zdarzenia, które zostały na kartach opisane były dla ludzkości najistotniejsze. Istotny jest również fakt, jak te zdarzenia zostały przedstawione. Gry nie miałem w ręku, więc opieram się tylko na tym, co widać na obrazkach przy tekście. Pierwszy przykład to rok 1209 z tekstem na karcie „Podróżuj z Czyngis-chanem”. Czy z tej karty ma wynikać, że Czyngiz-chan był prekursorem turystyki i to chyba turystyki masowej, bo podróżował zwykle w towarzystwie kilkunastu tysięcy wojowników? A drugi przykład to rok 1942 (nawiasem mówiąc jedyny z okresu II wojny światowej), z tekstem na karcie „Złam szyfr z Alanem Turingiem”. Czy jest na karcie informacja o tym, że złamaniem szyfru Enigmy zajmowali się też polscy matematycy?
A na koniec zagadka: w jednej z propozycji, przedstawionych przez Odi’ego jest ewidentny błąd (mam nadzieję, że nie celowa manipulacja). Na czym ten błąd polega?
Swój poprzedni komentarz zakończyłem zagadką, dotyczącą ewidentnego błędu w jednej z kart, które zaproponował Odi. Ponieważ przez miesiąc nikt nie zgadł (a raczej nikt nie napisał komentarza z prawidłową odpowiedzią) – sam sobie odpowiadam. Błąd jest w proponowanej karcie: „Podpisz porozumienie sierpniowe piórem Lecha Wałęsy”. Otóż Lech Wałęsa podpisał porozumienia charakterystycznym długopisem. Jest nawet w wikipedii hasło „Długopis Lecha Wałęsy”.