Minecart Town od JELLY JELLY GAMES.
Czy czasami nie chcielibyście, żeby ktoś odwalił za Was połowę roboty? Pojawiacie się w pracy nie o 9:00, a o 13:00, ciężkie zadania już dawno wykonane, Wam zostaje tylko trochę szlifów i popołudniowa kawa?
Cóż… Minecart Town daje Wam dokładnie taką możliwość! To pick up and deliver, w którym zajmujecie się jedynie tą drugą częścią. Produkcja i zarządzanie zasobami, w której zajmujecie się jedynie ich dystrybucją. To planszowa zabawa w optymalizację połączeń w pewnym bardzo, bardzo pracowitym mieście.
Chwytajmy za taczki! A raczej… patrzmy, gdzie wędrują taczki, za które chwycił już ktoś inny!
Praca na pół etatu
Minecart Town, które otrzymałem z uprzejmych rąk wydawcy – i to od naszego rodaka, Jacka Mackiewicza – to kafelkowa gra dla 1 do 4 graczy. Przez cztery rundy, trwające łącznie około 40 minut, będziemy tu budować małe miasto, które najwyraźniej zajmuje się jedynie produkcją i magazynowaniem dóbr. Pozyskując z centralnego rynku kafelki budynki i łącząc je traktami kolejowymi będziemy tu tworzyć ekonomiczną sieć powiązań i wzajemnych zależności. Część budynków produkuje zasoby, część je magazynuje, a część przetwarza. Punkty, o które przecież zawsze chodzi, pozyskamy z takich właśnie przetwórstw – i z posiadania na koniec gry określonych zasobów w specjalnie do tego przeznaczonych budynkach.
Co rundę otrzymamy tyle dobra, ile wytworzą nasze miasta. Naszym zadaniem będzie taka jego rozbudowa, by machina miasta działała sprawnie, a wytworzone zasoby znalazły swoje odpowiednie miejsce. Tylko tyle – i aż tyle. Minecart Town to połączenie motywów znanych choćby z Fantastycznych Fabryk i Pipeline, choć oczywiście w pewnym uproszczeniu. Budynki kosztują od jednego do kilku zasobów, tory od jednego do dwóch. Trochę bardziej złożone są ich efekty, ale ikonografia szybko staje się zrozumiała, z drobną może pomocą instrukcji. Po kilku rundach nasze Spalarnie, Studnie, Tartaki, Rancza i Publiczne Łaźnie będą w pełnym rozkwicie. A my będziemy głowić się nad tym, jak połączyć je tymi cholernymi torami…
Miasta kolejowe
Clue gry nie są wcale zakup budynków i ich optymalny dobór. Rozterką numer jeden – i największym problemem gry – jest logiczne rozłożenie budynków i połączenie ich torami. A połączenia są nam niezbędne, by wyprodukowane surowce przetransportować tam, gdzie zarobią punkty lub przejdą konwersję. Sąsiadujące kafelki nie pozwalają na przepływ towarów – niezbędne są do tego tory. Nawet w przypadku startowego, podwójnego kafelka.
Oczywiście, gra byłaby zbyt prosta, gdyby nie wymóg łączenia budynków torami. Jednak sposób, w jaki tory są tu zaimplementowane – jako akcję i to płatną w surowcach – sprawia, że radość z konstrukcji szybko ustępuje miejsca frustracji. Dostępnych w grze surowców zawsze jest za mało, by mieć dużo budynków i w jakikolwiek sposób je połączyć. Nasz silnik rozwija się więc bardzo powoli, w ciągłym kompromisie między zgarnianiem ciekawszych i bardziej nam przydatnych kafelków z rynku, a faktycznym ich wykorzystaniem. Tory kosztują nas czas i drewno lub kamień, więc każda tura spędzona na budowie lub przebudowie torowisk boli podwójnie.
Zanim nauczymy się jak ten problem obejść, uwidaczniają się inne cechy gry. Budynków jest tu dość dużo, ale te tańsze są do siebie podobne. Tu coś wyprodukujemy, tam coś zyskamy od razu i potem również wyprodukujemy, tu zamienimy trzy takie produkty na punkty, tam dwa inne. Te droższe oferują już większą różnorodność, ale są z kolei drogie, a część da nam coś dopiero na koniec gry. Zanim więc dokopiemy się takich budynków, możemy już mieć za mało czasu i zasobów, by pod ich kątem zoptymalizować nasze miasto.
Piękna okolica, brzydkie osiedle
Chociaż grze nie można odmówić ładnego wykonania – solidne kafelki w ślicznych woreczkach – to ilustracje nie zachwycają. Kolory są mało intensywne, paleta raczej ograniczona i mocno ziemista. Proste ilustracje zlewają się ze sobą, a ciapnięte w tle zielone plamy nie pozwalają poczuć, że tworzymy tu miasto – raczej sieć malowanych sprayem wysp. Szybko zresztą przykryjemy obrazki kosteczkami surowców, które w mniej lub bardziej zorganizowany sposób będą przesuwać się we wszystkie strony w trakcie gry.
Po entuzjastycznych zapowiedziach przed targami i po uroczej okładce byłem mocno zainteresowany Minecart Town. Niestety, mój entuzjazm szybko opadł. To kilkadziesiąt minut spędzonych z nosem we własnym kącie stołu. Nad nieco frustrującą zagadką przestrzenną. I nad niezbyt urodziwymi, bliźniaczo do siebie podobnymi kafelkami. Transport jest kosztowny i wymaga niesłychanie przemyślanego planowania. Dodatkowo ograniczają nas zasady. Domyślnie, surowce można transportować przez inne budynki – do czasu, aż na trasie nie napotkamy budynku produkującego ten sam rodzaj surowca. W wersji eksperckiej jest odwrotnie – i takie drewno może podróżować tylko przez budynki produkujące lub przetwarzające drewno.
Minecart Town wydało mi się małą, sympatyczną grą o przystępnych zasadach. W rzeczywistości ograniczenia bardziej irytują, niż inspirują. Przeszkadza też losowość. Dostępność budynków jest zupełnie przypadkowa – losujemy je z worka. Jeśli kilka razy pod rząd przeciwnicy pozbawią nas tego, czego potrzebujemy… sami rozumiecie.
O której odjeżdża pociąg powrotny?
Budowa ekonomicznego ciągu przyczynowo-skutkowego – małego miasta – to wdzięczny pomysł. Akcent postawiony na transport i przetwórstwo, bardziej niż produkcję dóbr – również. W Minecart Town nie łączą się one jednak w satysfakcjonującą całość. A przynajmniej nie jest to ten rodzaj satysfakcji, którego szukam nad stołem.
Poszukam szczęścia w innym mieście.
Zalety:
+ dobrej jakości wydanie, z praktycznym insertem i ładnymi woreczkami
+ szybki setup
+ czytelna, niezbyt skomplikowana ikonografia
Wady:
– losowość w dostępnych kafelkach budynków
– frustrujące ograniczenia transportowe
– brak interakcji między graczami
Dziękujemy firmie JELLY JELLY GAMES za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(4/10):
Ogólna ocena
(5.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.