Kolejny koniec miesiąca i kolejne typy redakcji. Zapraszam do lektury.
Don Simon
Maj był miesiącem, kiedy mój głód grania przegrywał ze zmęczeniem po pracy. Kolejne piątkowe spotkania upływały jedynie na rozmowach i obserwowaniu rozgrywek. Mimo, iż zdecydowanie preferuje cięższe pozycje pierwszy weekendowy wieczór zastawał mnie kompletnie niezdolnego do umysłowej ekwilibrystyki. Na szczęście udawało mi się spotykać również w soboty, kiedy wypoczęty, przy dobrym winie mogłem rozkoszować się intelektualną rozgrywką. Oprócz gry miesiąca jaśniejszym blaskiem zaświeciła Nexus Ops, które na trafienie na stół czekało od grudnia. Okazała się bardzo grywanym, szybkim i bezpretensjonalnym tytułem. W gronie 3-osobowym działało na tyle dobrze, że zamiast grać w Starcrafta woleliśmy trzy razy zmierzyć się w „żelki”. Zdecydowanie polecam. Niestety dla tego tytułu udało mi się od Konrada (któremu serdecznie dziękuję) pożyczyć Through the Ages. Gra ta pochłonęła mnie i moich współgraczy bez reszty. O dziwo dość szybko złapali zasady i już teraz zawsze gramy w pełną wersję. Po kolejnych partiach TtA nie traci nic ze swojego uroku. Jej hegemonię przerwał tylko fakt, iż musiałem ją zwrócić właścielowi. Na szczęście mam nadzieję, iż mój egzemplarz wyląduje w Polsce już w połowie czerwca, więc kolejny wpis będzie zapewne znów zdominowany przez wyśmienitą czeską produkcję. Po napisaniu tego tekstu bez chwili wahania podnoszę jej ocenę na BGG do 10. Wyborna gra!
Po kwietniowej przerwie – remont mieszkania – maj okazał się przyjemnym miesiącem w trakcie którego miałem okazję poznać kilka ciekawych tytułów. Były to między innymi: Metropolys – ze świetną mechaniką, niestety gra okazała się niedopracowana, Qwirkle – lekka losowo-logiczna gierka przypominająca połączenie Scrable i Ingeniousa, Goldland – kolejny tytuł który wyszedł spod ręki Kramera… Szczególnie do serca przypadły mi dwa tytuły – Elasund: The First City of Catan – nie spodziewałem się że może mnie zaciekawić gra z Catan w tytule, oraz Pandemic – czyli ratowanie świata przed epidemiami. A grą miesiąca zostały… Unpublished Prototype ;-)
Coraz więcej czasu zajmuje mi testowanie gier, projektowanie swoich oraz sprawdzanie innych twórców. Jest to ciężka praca, ale daje mi również sporo radości i właśnie tym grom chciałbym dedykować tytuł gry miesiąca :-)
Ja_n
Tooobyyyyłmaaaaaj……dziiiiiwnyyyyyymaaaaaj. Grałem w nim w 24 różne gry, ale tylko w dwie więcej niż raz. Czyli dwa razy. I żadna z nich grą maja nie zostanie. Wprawdzie Caylus nawet by się nadał, ale jest inny tytuł, który bardziej chcę wyróżnić. Dedukcyjna gra Inkognito. Fantastycznie wydana, wyposażona w kolorowe pionki z psychodelicznymi maskami, planszę z mapą Wenecji i przede wszystkim niesamowitą figurę służącą do losowania ruchów jakie może wykonać gracz w swojej kolejce. Moja 15-miesięczna córka na widok tej figury nie wie co powiedzieć. Traci rezon i zaskoczona patrzy na mnie. Boi się, czy co? Inkognito ma świetny klimat i nawet jeśli można w nią grać tylko w 4 osoby (bo w 3 podobno jest zepsuta), to i tak daję jej ten tytuł. Gra maja.
Pancho
Through the Ages (Tta) pojawił się w Warszawie 6 kwietnia roku pańskiego 2008. Bardzo chciałem sprawdzić ten od dawna poszukiwany tytuł. Niestety czas był nieodpowiedni. W weekendy nie miałem czasu, żeby wybrać się na Politechnikę, a piątkowe spotkania zarezerwowane były na mistrzostwa Pitchcara. W końcu był to półmetek zawodów…
Jak na złość pierwsze wrażenia graczy, którzy mieli styczność z Tta były bardzo budujące i nakręcały atmosferę, że mamy do czynienia z hitem. Dobrze pamiętam bazika, który molestował Konrada (ówcześnie jedynego właściciela gry), żeby mu za wszelką cenę pożyczył Tta, choć na parę dni. A gdy bazik musiał grę oddać, rozpaczliwie zaczął szukać jej na zagranicznych aukcjach i w końcu kupił za jakieś chore pieniądze. Co więcej specjalnie przerwał pobyt w czasie weekendu majowego, aby przejechać ponad 200 kilometrów, odebrać grę z poczty i wrócić na majówkę (choć nie przyzna się wam, że to było głównym powodem! :)). Cóż dodawać, po prostu wariat.
Wariat? Ech. W połowie maja wreszcie udało mi się zorganizować czas, aby bazik wpadł do mnie i pokazał mi grę. Gra zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, ale daleko mi było do szaleństwa… przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nie zamknęły się za bazikiem drzwi, a wraz z nimi nie odeszło pudełko Through the Ages. Od razu skierowałem się do komputera, przeszukiwałem oferty, powysyłałem pytania do sklepów w sprawie sprowadzenia, prosiłem Ala o załatwienie egzemplarza. W każdym przypadku trzeba było jednak bardzo długo czekać. Postanowiłem zrobić samoróbke z żoną, zacząłem więc tłumaczyć wszystkie teksty. Niestety przez cały dzień w głowie kręciło mi się od pragnienia, aby zagrać kolejny raz. Wiedziałem, że długo już nie wytrzymam.
Następnego dnia rano nie miałem już sił, zadzwoniłem do bazika i błagałem, żeby pożyczył grę. Że przyjadę i oddam na każde zawołanie, ale muszę w to zagrać! Bazik znał dobrze ten stan i się zlitował, a ja przez tydzień mogłem się narkotyzować Through the Ages. Dzięki czemu byłem w stanie wytrzymać następne tygodnie, aż do otrzymania własnego egzemplarza. A stanie się to lada moment, już na najbliższym Pionku.
Czy muszę pisać coś jeszcze? Dlaczego ta gra została tytułem miesiąca? Raczej nie. Dziesiątka na BGG. Najlepsza gra z jakich grałem w kategorii gier cywilizacyjnych. Tytuł, który pewnie przez parę najbliższych lat będzie wciąż wracał na stół.